Który odcinek i jakiego szlaku dał Ci najbardziej w dupę?

Dyskusje o górach, turystyce górskiej itp.
Awatar użytkownika
Kaytek
Posty: 134
Rejestracja: 2013-10-02, 14:59

Postautor: Kaytek » 2013-10-18, 07:58

Najbardziej w dupę dostałem idąc po omacku do Murowańca przez Boczań... Zima, noc, śnieżyca - był to grudzień, jeszcze nie było poustawianych tyczek. Na wypłaszczeniu nie wiem jakim cudem utrzymaliśmy prawidłowy kierunek.

Kilka lat później idąc na tą samą imprezę uznaliśmy z kolegą, że pójdziemy inaczej: wjechaliśmy ostatnim wagonikiem na Kasprowy i... na dół po ciemku w śnieżycy.
Gdy znaleźliśmy dolną stację wyciągu z radości rozgrzaliśmy się trochę zawartością piersiówki i dalsza droga była już bardzo przyjemna, mimo iż pojezierze przejść po omacku przez zaspy to też jakieś wyzwanie :) .

Więcej trudnych dróg nie pamiętam i bardzo tego żałuję. W zasadzie to i z tego Kasprowego jakoś w kość nie dostałem, bo niby cały czas wiedzieliśmy gdzie jesteśmy, pogubić się nie pogubiliśmy a i jakoś strasznie zimno nie było... Tyle, że ogólnie takie chodzenie w nocy zimą w zamieci i jeszcze na trzeźwo - bardzo psychiczne.
Raczej odradzam i sam staram się unikać takich warunków.
Ostatnio zmieniony 2013-10-18, 07:59 przez Kaytek, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Dobromił
Posty: 14468
Rejestracja: 2013-07-09, 08:33

Postautor: Dobromił » 2013-10-18, 08:52

Kaytek pisze:Tyle, że ogólnie takie chodzenie w nocy zimą w zamieci i jeszcze na trzeźwo - bardzo psychiczne.


Mądre słowa.

P.s. Wiecie jak wygląda Dom na Kredaricy ( schronisko pod Triglavem ) ? Takie 2 Murowańce w jednym. Jak tam byłem pierwszy raz w życiu ( 6.VI.2008 ) to warunki były takie, że go ... nie zobaczyliśmy. Jak się okazało później, gdy przyszedł wiatr co rozgonił ciemne, skłębione zasłony, przechodziliśmy obok niego w odległości 30 metrów. Ślady na śniegu nam o tym powiedziały.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu

Awatar użytkownika
Basia Z.
Posty: 3550
Rejestracja: 2013-09-06, 22:41
Lokalizacja: Chorzów

Postautor: Basia Z. » 2013-10-18, 09:07

Kaytek pisze:Najbardziej w dupę dostałem idąc po omacku do Murowańca przez Boczań... Zima, noc, śnieżyca - był to grudzień, jeszcze nie było poustawianych tyczek. Na wypłaszczeniu nie wiem jakim cudem utrzymaliśmy prawidłowy kierunek.



Razem z moim mężem (wtedy jeszcze nie mężem) zdaliśmy egzamin na uprawnienia przewodnika tatrzańskiego i postanowiliśmy to uczcić na Hali Gąsienicowej.
Zaprosiliśmy znajomych, a sami pojechali dzień wcześniej, w piątek po pracy wobec czego w Kuźnicach byliśmy około godz. 22 i zaczęliśmy podejście. Było to na początku listopada.
Zabraliśmy ze sobą sporo jedzenia, różnych napojów alkoholowych, również sprzęt biwakowy w tym puchowe śpiwory, karimaty, płachtę biwakową, maszynkę benzynową, w efekcie na te 2,5 dnia nasze plecaki ważyły sporo ponad 20 kg każdy.
Idąc przez Boczań w padającym dość gęsto śniegu osiągnęliśmy Przełęcz Między Kopami i dalej zonk. Przyszła mgła, widoczność była w granicach 3 metrów, na dole biało, u góry biało - nic nie widać. Można było wyczuć w którą stronę się idzie tylko po nachyleniu terenu, ale akurat na Karczmisku jest płasko. Nawet tyczek nie było widać (chyba były wtedy całorocznie). Pewną wskazówkę stanowiły nie przysypane jeszcze krzaki kosodrzewiny, ale nie pamiętałam ich dokładnego rozmieszczenia. Mąż wpadł na pomysł aby iść do góry i wtedy wleźlibyśmy na Małą Królową Kopę, ale ja postawiłam ostre veto, bo co z tego żebyśmy weszli jak potem nie byłoby wiadomo w którą stronę zejść.
Nic nam nie groziło, mieliśmy pełny sprzęt biwakowy ale wyobraziłam sobie miny naszych znajomych gdyby tak rano zobaczyli nas (świeżo upieczonych przewodników tatrzańskich) biwakujących w odległości około 20 minut marszu od schroniska.
Mimo to już myśleliśmy o biwaku.
Nagle dosłownie na moment mgła się rozwiała i zobaczyliśmy dwie najbliższe tyczki.
To wystarczyło aby trafić w przełączkę na Królowych Rówienkach, a jak zeszliśmy nieco niżej mgła się całkiem rozwiała i widać było schronisko.
Na miejscu byliśmy około 2 w nocy.

Awatar użytkownika
Kaytek
Posty: 134
Rejestracja: 2013-10-02, 14:59

Postautor: Kaytek » 2013-10-18, 09:46

Basia Z. pisze:Razem z moim mężem (wtedy jeszcze nie mężem)
No popatrz, a wspomniana historia miała miejsce z moją żoną (wtedy jeszcze nie żoną).

Basia Z. pisze:Idąc przez Boczań w padającym dość gęsto śniegu osiągnęliśmy Przełęcz Między Kopami i dalej zonk. Przyszła mgła, widoczność była w granicach 3 metrów, na dole biało, u góry biało - nic nie widać. Można było wyczuć w którą stronę się idzie tylko po nachyleniu terenu, ale akurat na Karczmisku jest płasko. Nawet tyczek nie było widać (chyba były wtedy całorocznie).

Tak, to jest to miejsce. Z tyczkami jest tam luz - kiedyś z moją piękną szliśmy w podobnych warunkach w marcu i bez problemu - od tyczki do tyczki. Nie było widać kolejnej, ale na takim krótkim odcinku nie problem jest utrzymać kierunek, a pomysł mieliśmy taki, aby w razie totalnych kłopotów związać się liną i jedno zostaje przy tyczce a drugie wypuszcza się w poszukiwaniu kolejnej :) To byłyby jaja - związać się na Karczmisku!!!!


Edit:
Dobromił pisze:ak się okazało później, gdy przyszedł wiatr co rozgonił ciemne, skłębione zasłony, przechodziliśmy obok niego w odległości 30 metrów. Ślady na śniegu nam o tym powiedziały.


My tak "na węch" kiedyś trafiliśmy do Odrodzenia. Ze szlaku przyjaźni (Czy jak tam się ten czerwony granią w Karkonoszach nazywa) nie widzieliśmy schroniska - poczuliśmy zapach dymu :)
Ostatnio zmieniony 2013-10-18, 09:50 przez Kaytek, łącznie zmieniany 2 razy.