Basia Z. pisze:Obszary ochrony ścisłej zajmują około 80% powierzchni TPN, wystarczy spojrzeć na mapę.
A dotyczą przede wszystkim gospodarki leśnej - tam po prostu człowiek nie ma prawa ingerencji w przyrodę
Na mapie wyraźnie widać, że niestety o 80% udziale "ochrony ścisłej" w TPN po prostu nie ma mowy. Potwierdzają to też oficjalne statystyki oraz zapisy w
zarządzeniu Ministra Środowiska.
Obszar TPN - 21 197,35 ha
Obszar "ochrony ścisłej" - 12 609,25 ha
Proste obliczenia wskazują, iż ochrona ścisła stanowi tylko 59,49% powierzchni TPN.
Warto też zwrócić uwagę, że dziwnym trafem "ochrona czynna" i "ochrona krajobrazowa" głównie skupiają się w części leśnej i tym samym masakrują znaczą część lasów TPN (rozpierducha obejmuje m.in. znaczny rejon Doliny Chochołowskiej, Dolinę Lejową, dolną część Doliny Kościeliskiej + Dolinę Miętusią, Dolinę Bystrej - w tym Dolinę Kasprową, a także bardzo rozległy rejon regli od Kuźnic po Łysą Polanę). Na domiar złego gospodarka leśna czasem gości również na obszarach ochrony ścisłej, np. w Wielkich Koryciskach ochrona ścisła istnieje chyba tylko teoretycznie i prawdopodobnie nie jest to jedyne miejsce nadużyć.
Zatem faktem jest, że TPN użytkuje przyrodę i osiąga z tegoż użytkowania milionowe przychody (tym samym jest to kolejne bardzo znaczące źródło przychodów dla TPN obok sprzedaży biletów wstępu). Czyli na dobrą sprawę TPN mógłby się nazywać "Nadleśnictwo Tatry" i oficjalnie stanowić część przedsiębiorstwa "Lasy Państwowe". Działałby podobnie jak teraz, ale przynajmniej nie byłoby tyle hipokryzji i wciskania ludziom kitu o słuszności "ochrony czynnej" (a pretekst do pozyskiwania drewna zawsze się znajdzie, nawet jak kiedyś zniknie problem korników i skończy się "przebudowa drzewostanu", to przecież zostaną wiatrołomy, a przy mocno przerzedzonym przez drwali lesie z licznymi "otwartymi przestrzeniami" byle pierdnięcie wiatru może powalać drzewa, a co dopiero jak raz na jakiś czas przejdzie mocniejsza wichura). I tak wiadomo, że chodzi o kasę.
Piotrek pisze:Zwracam tylko uwagę na błędne rozumowanie pojęcia "ochrona ścisła". Bo przecież obszary o ochronie czynnej czy krajobrazowej wcale nie musza być mniej cenne przyrodniczo, a takie na terenie Parku przecież są.
Kiedyś faktycznie nie musiały być mniej cenne, ale za sprawą "ochroniarzy" wartość przyrodnicza obszarów "ochrony czynnej i krajobrazowej" TPN jest skutecznie obniżana. Oprócz wycinania i zwożenia drewna, przy okazji niszczy się glebę i inne cenne rośliny (wystarczy trochę pochodzić po reglach TPN, w tym po "zakazanych perciach" i można się przekonać na własne oczy jak wygląda "ochrona czynna"). Ponadto nie są to miłe i spokojne tereny dla zwierząt - na obszarach "ochrony czynnej i krajobrazowej" płoszenie/stresowanie/uprzykrzanie życia faunie odbywa się raczej na wielką skalę, ale o tym nie wypada mówić, bo przecież wspaniałomyślny TPN tylko "chroni" przyrodę.
Parę zdjęć samej Doliny Olczyskiej (jednej z tych dolin, które zostały dotkliwie "ochronione" przez TPN):
Przy czym tak jak napisała
Basia Z., ochrona ścisła dotyczy głównie ograniczenia gospodarki leśnej i szkoda, że znaczna część ochrony ścisłej jest poza lasami, bo tam właściwie niewiele zmienia.
Tymczasem dla ludzi (z wyłączeniem "szlachty TPN", która może wszystko i z wyłączeniem niektórych osób, którym Dyrektor TPN łaskawie pozwoli na poruszanie się poza szlakiem) w praktyce pewnego rodzaju ściśle zakazanym "rezerwatem" jest cały obszar TPN z wyjątkiem sieci szlaków turystycznych i terenu udostępnionego do uprawiania taternictwa powierzchniowego (i tu masz rację, że nie ma znaczenia czy to ochrona ścisła, czy też czynna - po prostu zakazany teren i kropka). I dochodzimy do takich kuriozalnych absurdów, że gospodarcze drogi samochodowe (np. do Roztoki) oraz liczne (spora sieć) drogi/dróżki rozjeżdżone przez traktory są legalnie niedostępne dla nieuprawnionych ludzi. Widać wg TPN szkodliwość uprawnionych ochroniarzy, samochodów, drwali, pił spalinowych, traktorów (w tym LKT) i ciężarówek jest niczym wobec przepotężnej szkodliwości nielicznych pozaszlakowców.
Tatraman pisze:Tylko wpis stanowi o legalności! Nie logika.
Pozornie w TPN-ie logika nie istnieje...
Ale w praktyce kasa wszystko tłumaczy. Jeśli coś przynosi kasę, to jest dobre. I skoro można komuś wlepić mandat za sam brak wpisu do księgi wyjść, to jest ok - kasa TPN się zgadza.
Kasa tłumaczy też fakt, że Dyrektor TPN Szymon Ziobrowski nie widział niczego złego w zeszłorocznym rekordzie zatłoczenia Tatr Polskich w sezonie letnim (no przecież im więcej turystów na szlakach, tym więcej dutków, więc jak niby przyroda może na tym ucierpieć?). Ponadto kasa tłumaczy słuszność gospodarki leśnej i wszelkich ograniczeń dla osób nieuprawnionych (zawsze to można komuś wlepić mandat za byle co i kasa się zgadza). Np. taka "nocna godzina policyjna" - obawiam się, że jej główna szkodliwość wiąże się z bezczelnym darmowym wstępowaniem na teren TPN (poza godzinami pracy kas biletowych), nom ale jak się wlepi parę mandatów to problem strat finansowych znika.
I jeszcze uwaga co do zasad udostępnienia terenu taternickiego w Tatrach Polskich - chyba nie warto się ich zbytnio czepiać, bo to trochę jak robienie kupy do własnego gniazda. Myślę, że lepiej się cieszyć, iż choć część pozaszlakowego terenu TPN została legalnie udostępniona nie tylko dla "równiejszych", lecz także dla innych osób, które chcą poznawać Tatry i nie podzielają fałszywego twierdzenia by TPN
"Dzięki gęstej sieci szlaków możesz zobaczyć niemal każdy zakątek Parku". I podobnie jak
Leszek Tatry twierdzę, że dla przyrody nie ma większej różnicy czy ktoś przejdzie ostrą drogę taternicką, czy też łatwą trasę (0+, 0, a nawet 0-). I faktem też jest, że popyt na pozaszlakowe wędrówki wygląda na stosunkowo niewielki. Większość tatrzańskiego tłoku tak czy siak skupia się i będzie się skupiać na szlakach (bo łatwo, bo wygodnie, bo oznakowane, itd.). Liberalizacja przepisów nie spowoduje, że pozaszlakowe Tatry nagle zostaną zatłoczone. Dowodzi tego choćby bardzo nierównomierny rozkład ruchu turystycznego w sieci szlaków (większość tłoku koncentruje się w super popularnych miejscach i jednocześnie mamy sporo szlaków z niewielkim ruchem), a także stan terenu taternickiego TPN - nie widać rzeszy turystów cisnących na Niżnie Rysy z Kotła pod Rysami, czy też tłoku na innych łatwych trasach w udostępnionym terenie (raczej pustki, sporadycznie ktoś sobie przejdzie i tyle). A przykład Mięguszowieckiego Szczytu Czarnego pokazuje, że legalne 0+ od polskiej strony spokojnie może być mniej popularne od nielegalnego, ale wygodniejszego wejścia od słowackiej strony (słabe 0+). Generalnie odnoszę wrażenie, że zakaz schodzenia ze szlaków to pamiątka zaborczych czasów komunizmu (wciąż żywego w mentalności "szlachty TPN") i jego zniesienie prędzej czy później powinno nastąpić jako powiew normalności i końca zbędnej "zakazomanii".