: 2013-10-18, 07:58
Najbardziej w dupę dostałem idąc po omacku do Murowańca przez Boczań... Zima, noc, śnieżyca - był to grudzień, jeszcze nie było poustawianych tyczek. Na wypłaszczeniu nie wiem jakim cudem utrzymaliśmy prawidłowy kierunek.
Kilka lat później idąc na tą samą imprezę uznaliśmy z kolegą, że pójdziemy inaczej: wjechaliśmy ostatnim wagonikiem na Kasprowy i... na dół po ciemku w śnieżycy.
Gdy znaleźliśmy dolną stację wyciągu z radości rozgrzaliśmy się trochę zawartością piersiówki i dalsza droga była już bardzo przyjemna, mimo iż pojezierze przejść po omacku przez zaspy to też jakieś wyzwanie .
Więcej trudnych dróg nie pamiętam i bardzo tego żałuję. W zasadzie to i z tego Kasprowego jakoś w kość nie dostałem, bo niby cały czas wiedzieliśmy gdzie jesteśmy, pogubić się nie pogubiliśmy a i jakoś strasznie zimno nie było... Tyle, że ogólnie takie chodzenie w nocy zimą w zamieci i jeszcze na trzeźwo - bardzo psychiczne.
Raczej odradzam i sam staram się unikać takich warunków.
Kilka lat później idąc na tą samą imprezę uznaliśmy z kolegą, że pójdziemy inaczej: wjechaliśmy ostatnim wagonikiem na Kasprowy i... na dół po ciemku w śnieżycy.
Gdy znaleźliśmy dolną stację wyciągu z radości rozgrzaliśmy się trochę zawartością piersiówki i dalsza droga była już bardzo przyjemna, mimo iż pojezierze przejść po omacku przez zaspy to też jakieś wyzwanie .
Więcej trudnych dróg nie pamiętam i bardzo tego żałuję. W zasadzie to i z tego Kasprowego jakoś w kość nie dostałem, bo niby cały czas wiedzieliśmy gdzie jesteśmy, pogubić się nie pogubiliśmy a i jakoś strasznie zimno nie było... Tyle, że ogólnie takie chodzenie w nocy zimą w zamieci i jeszcze na trzeźwo - bardzo psychiczne.
Raczej odradzam i sam staram się unikać takich warunków.