Wielka szkoda.
Mackiewicza poznałem kilka lat temu na festiwalu w Łaziskach. Po prelekcji rozpoczęliśmy after party, najpierw pod sklepem nocnym
Nawet miejscowe dresiki chciały się napić z himalaistą. Potem jeszcze długo walczyliśmy w pokoju, niektórzy nawet... zjeżdżali na rynnach po dachu
Bardzo sympatyczny człowiek w bezpośrednim kontakcie. W przeciwieństwie do "jeszcze większych", którzy po swoim odczycie szybko znikali z imprezy, on lubił się spotkać potem z ludźmi.