Strona 1 z 2

Blokada psychiczna czy "za krótkie nogi"?

: 2013-07-22, 14:38
autor: sokół
W jednej z relacji wyłonił się wątek "zbyt krótkich rąk i nóg" na tych bardziej wymagających odcinkach szlaków. Zastanawiam się, czy to aby na pewno problem z budową ciała, czy też jakaś blokada psychiczna u turystów uwalnia czarnowidztwo i małą wiarę we własne umiejętności. Jakie są sposoby zwalczania takiej blokady?

Wędrówka z kimś bardziej doświadczonym i pokonanie "z pomocą" klamry czy łańcucha pomoże uwierzyć we własne siły i możliwości, "wydłuży" kończyny?

Nie biorę pod uwagę ludzi z lękami wysokości czy słabą odpornością na ekspozycję. To jakby osobne zagadnienie. Chodzi mi o pokonywanie własnych słabości na "zwykłych" podejściach łańcuchowych.

Co o tym myslicie?

: 2013-07-22, 15:02
autor: tatromaniak
Zaczyna mi się na tym forum podobać:)
Prosty a ciekawy niezwykle temat.
Z moich obserwacji i doświadczeń mogę stwierdzić:
Nie ma problemu tzw. "krótkich nóg" to jest tylko wyimaginowany problem niektórych osób.
Wszystko jest w sferze pokonywania w warunkach niebezpiecznych tzw. "powietrza pod nogami"
Znam osoby z krótkimi nogami, które sobie wspaniale radzą w takich sytuacjach a innym "tyki" wręcz przeszkadzają.
Takie jest moje oczywiście osobiste zdanie w tej materii.

Typowym przykładem w tej materii jest nasza miła moderator, którą miałem okazję kiedyś sprowadzać w takiej sytuacji ale tam dodatkowym elementem była zima i wcześniejszy wypadek na stoku od Czarnego Stawu do Morskiego Oka.

: 2013-07-22, 15:22
autor: lucyna
O nie, na samo wspomnienie OP niedobrze mi się robi. :dev Nigdy więcej. Problem jak zwykle tkwi w główce. W Bieszczadach i okolicy rzadko z nim się spotykam, tu mamy krajobraz charakterystyczny dla gór średnich. Kilka razy jednak spotkałam się z lękiem przestrzeni lub wysokości u turystów. Jak go pokonać? Jest kilka metod, o części dowiedziałam się w czasie szkoleń przewodnickich. Sama sobie jedną wypracowałam. Hmm, jakby to powiedzieć? Trochę manipuluję ludźmi. Jeżeli kłopoty ma kobieta to otaczam ją przystojnymi lub interesującymi panami, jeżeli problem ma facet to paniami. Lekki flirt, ciut szybciej bijącego serca i problem z głowy. :lol Sposób sprawdzony, nieopatentowany, działający na młodych i ciut starszych młodych, na osoby niepełnosprawne intelektualnie także. Jak sobie ze mną radzą? Jestem empatą, wyczuwam nastrój innych, szczególnie udziela mi się panika. Staszek Sieradzki szef kursu przewodnickiego dość szybko zorientował się jakie mam problemy z wysokością i jakie mam cechy charakteru. Ja z tych co to: ja, ja sobie nie poradzę? Co ja sobie nie poradzę? Zawsze w trudniejszych miejscach obok mnie był któryś z łojantów. Przeważnie wędrowałam pomiędzy dwoma lub dwiema i byłam zagadywana. W takich warunkach jak małpa łaziłam nawet o drabinach po szybach naftowych, chwiejących się wieżach. Po upadku z drabiny i upadku z mniej więcej 1 piętra na ziemię mam uraz i wejście na drabinę nastarcza mi potwornych problemów. Co dziwne skała mnie uspokaja, wystarczę że się do niej przytulę, a lęk opanuję. Nie oznacza to, że nigdy nie wspinałam się, mając szpej na zajęciach z linami korzystałam z dobrodziejstwa wspinaczki. Nie przepadam za nią, ale był okres, że ciut adrenaliny lubiłam.

: 2013-07-22, 15:47
autor: sokół
Typowym przykładem w tej materii jest nasza miła moderator

lucyna pisze:Jeżeli kłopoty ma kobieta to otaczam ją przystojnymi lub interesującymi panami, jeżeli problem ma facet to paniami. Lekki flirt, ciut szybciej bijącego serca i problem z głowy


Czyli co, "zakochana" przejdzie każdą trudność, o to chodzi? :rol

: 2013-07-22, 15:55
autor: Dobromił
sokół pisze:Czyli co, "zakochana" przejdzie każdą trudność, o to chodzi?


Przeleci na skrzydłach miłości.

: 2013-07-22, 16:28
autor: lucyna
Wot chemia. Nie mówię o miłości, lecz o niewinnym flircie, a on ma pozytywny wydźwięk na psychikę. Klasyczne odwrócenie uwagi od strachu. Aby to zrozumieć musiałbyś przeżyć. Ten sposób nigdy mnie w górach nie zawiódł. Pamiętam taką starszą panią o umyśle dziecka, miała prawie 50 lat, była niepełnosprawna, otyła, miała trudności z poruszaniem się. Wmówiliśmy jej, że w nagrodę za to, że wszystkim pomagała (to był naprawdę bardzo dobry człowiek) weźmiemy i wyprowadzimy ją na Połoninę Caryńską. Powędrowałam z grupą osób niepełnosprawnych, tak z 60% nie powinnam ze względu na bezpieczeństwo zabrać tym szlakiem. Ta pani potwornie bała się wysokości, dostawała skurczów ze strachu już na podejściu. Poprosiłam aby panowie opiekunowie ją otoczyli i pomogli. I stał się cud. Dostała sił, rozkwitła, była taka dumna, że udało się jej zdobyć Caryńską. To był jej Everest. Podobnie kilku innych ludzi, którzy po raz pierwszy byli w górach, walczyli ze sobą i chorobą. Tak nam się spodobało, że następnego dnia z osobami jeszcze bardziej upośledzonymi weszliśmy na Rozsypaniec.

: 2013-07-22, 16:36
autor: Mirek
Powiem tak,jestem wysoki(186 cm) i w wieku 51 lat przekonałem się że na stare lata nabawiłem się lęku wysokości.Przekonałem się o tym na V,Rozsutcu.A może miałem ,za krótkie nogi"?Skutecznie wyleczyłem się z takich tras i nic mnie nie przekona.Bo mam obawy przed narastaniem tego,lepiej chuchać na zimne i deptać po spokojnych szlakach.

: 2013-07-22, 17:19
autor: tatromaniak
Nie zawsze jednak działanie drugiej osoby jest skuteczne na odwrócenie uwagi od strachu.
Dany dzień a nawet kilka godzin jesteśmy zablokowani na pokonanie jakichś niebezpieczeństw gdzieś na grani czy w czasie trudnego podejścia.
Miałem taki przykład w ubiegłym roku w czasie wchodzenia na Przełęcz pod Chłopkiem.
Idziemy w 4 osobowej sprawdzonej wcześniej ekipie.
1/3 do przełęczy z odcinka Czarny Staw - Chłopek.

"Wracam się" oświadczam kompanom a oni w śmiech.
Zatrzymujemy się, zagadują mnie itp. i nic z tego.
Nie mogę po prostu dalej iść bo się boję, że za chwilę mogę się poślizgnąć i spaść.
Poszli dalej bo tak sobie życzyłem a ja wróciłem pod Czarny Staw, poleżałem ze 2 godziny i gdy mi się to znudziło / leżenie / poszedłem pod prawie same Rysy a oni Mięgusze obskakiwali.

Za jakiś czas poszedłem w przygodnym towarzystwie i na Chłopka i zszedłem sobie z niego na Słowację i później się dziwiłem że się wracałem wcześniej.

: 2013-07-22, 22:31
autor: Malgo Klapković
Po sobie wiem, że zakochana nie przejdzie wszystkich trudności ;)
Mi pomaga dosyć powolne oswajanie się z ekspozycją, wielu miejsc już się tak nie boję (kiedyś śmierć w oczach widziałam na Kasprowym), natomiast muszę powiedzieć wprost: mam lęk wysokości, ale wciąż wierzę, że da się z tym walczyć, nawet poprzez manipulacje ;) Ostatnio niejako wbrew sobie i na siłę wybrałam się do Słowackiego Raju, nienawidzę drabinek i wody a to zestawienie w Słowackim Raju to standard, to co tam przeszłam powoduje u mnie skurcze żołądka do dziś, był to beznadziejny pomysł i nawet nie mam ochoty tam wracać!
Jednak z takim górskim kompanem jak Janek, na pewno niektóre trudności nie byłyby dla mnie tak straszne, może Orlej bym nie przeszła (za dużo tego tam...), ale jakieś "miejscowe utrudnienia" raczej bym pokonała.

: 2013-07-23, 10:38
autor: Dobromił
A czy strzelenie z liścia w pyszczysko osoby "zablokowanej" uznacie za skuteczną terapię ?

: 2013-07-23, 10:57
autor: lucyna
Niestety, prawo nam zabrania stosowania takich metod. Muszę ze wstydem przyznać, że kilka razy miałam ochotę zastosować coś podobnego wobec dzieciaka. Ostatnim razem w dolinie, na pomostach torfowisk w Tarnawie. Dziwne dziecko, 6 klasa, hipochondryk, dziecię kogoś tam rozpieszczane przez nauczycieli wpadło jedną nogą w potoczek. Tego nie da się opowiedzieć, histeria, wrzaski, płacz, oskarżanie kolegów o popchnięcie, leżenie na deskach w konwulsjach. Niezły spektakl zakończony przebraniem w koc ratunkowy. W sumie nie wiem kto był bardziej mądry inaczej, nauczyciele czy bachor. Sądzę, że z liścia w tym wypadu mogło okazać się zbawienne.

: 2013-07-25, 22:32
autor: Vision
Kwestia psychiki to jedna sprawa, ale wydaje mi się, że to też trochę kwestia obycia i doświadczenia, jedynym przychodzi to szybciej, innym wolniej, mi też niektóre szlaki za pierwszym razem wydawały się hardcorem, a za drugim razem nic strasznego w nich nie widziałem. Powoli stopniować trudności i z czasem jeśli chodzi o szlaki turystyczne, to wydaje mi się, że wszystko jest do pokonania i kwestia krótkich kończyn, nie ma tu za wiele do rzeczy. ;)

: 2013-07-26, 08:15
autor: tatromaniak
Tak obycie i doświadczenie i kwestia psychiki to najważniejsze elementy gdzieś tam wysoko na kamieniach !

Dodał bym i do tego jeszcze taki jak ja to nazywam "czuj".
Chodzi o trzymanie się szlaku lub wybieranie optymalnej opcji na kamieniach na których nie ma śladów, że ktoś wcześniej tamtędy przechodził /gubimy po prostu szlak /.
Rutyna pozwala wtedy na wybranie tej odpowiedniej drogi marszu bez obawy zejścia nagle, np. nad przepaść.
A gdy nawet już się tak stanie to ja najczęściej nie koryguję błędu pod stokiem tylko powracam do miejsca popełnienia błędu bo to niekiedy trwa krócej a i jest bezpieczniejsze.

: 2013-08-16, 15:57
autor: dagomar
Wg mnie na trasach do "2" a tym bardziej turystycznych nie ma tego problemu. Jest natomiast problem zbyt ciężkiego, lub zbyt odstającego plecaka, niewygimnastykowania i zaniku mięśni, przemożnej potrzeby kontaktu z łańcuchem lub drabinką, często niewygodnie zamocowanym nawet wtedy, gdy obok jest o wiele wygodniejsze przejście, co skutkuje choćby brakiem nauki umiejętności wyszukiwania chwytów

: 2013-08-16, 16:48
autor: tatromaniak
dagomar pisze:Wg mnie na trasach do "2" a tym bardziej turystycznych nie ma tego problemu. Jest natomiast problem zbyt ciężkiego, lub zbyt odstającego plecaka, niewygimnastykowania i zaniku mięśni, przemożnej potrzeby kontaktu z łańcuchem lub drabinką, często niewygodnie zamocowanym nawet wtedy, gdy obok jest o wiele wygodniejsze przejście, co skutkuje choćby brakiem nauki umiejętności wyszukiwania chwytów


Na rzadko uczęszczanych tatrzańskich szlakach problem zanikających śladów szlaku jest bardzo częstym zjawiskiem z którym się wielokrotnie spotkałem !!!