buba pisze:Basia Z. pisze:Mój Młody będąc na pastwiskach (gdzie faktycznie coś się pasło) w peruwiańskich Andach, gdzie nie udało im się znaleźć opału i w związku z tym ugotować wody używał do jej odkażenia kilku kryształków nadmanganianu potasu lub paru kropel jodyny.
Jeden i drugi środek jest bez problemu dostępny w aptekach, jeden i drugi trochę zmienia smak i kolor wody, ale był skuteczny, bo sraczki nie dostali.
Z takich metod to staram sie pic codziennie wodke na tego typu wyjazdach- i tez zwykle dziala! raz w Armenii nie wypilam na wieczor ani kielonka to na drugi dzien zaraz byla sraczka...
Ale nie zawsze mocny alkohol jest pod reka i tez nie zawsze jest na niego ochota...
No właśnie to tak całkiem poważnie wcale nie zawsze pomaga i nie na wszelkie żyjątka co mogą być w tej wodzie.
Bo powinno chodzić o odkażanie wody a nie o odkażanie siebie od wewnątrz
Na taką amebę alkohol nie pomoże na pewno.
Samej osobiście zdarzały mi się wypadki typu "zemsta" , u mnie była to chyba "zemsta chana (krymskiego)", ale dość szybko przeszły bez zażywania dodatkowych leków, więc przypuszczalnie nie było to nic groźnego, a tylko zmiana rodzaju pożywienia.
Parę razy mi się zdarzyło, że nawet na Słowacji mnie coś takiego dopadło.
Tak samo Michał mi mówił, ze jak był w Peru to właśnie na nizinach dopadła ich "zemsta Inki", a w górach, gdzie się bardziej obawiali mieli spokój. Oni konkretnie dodawali do wody jodynę, ale nie mieli innego wyjścia, bo liczyli, że znajdą opał, a tam go nie było. Z tym, że stosowali tą jodynę krótko, tylko przez 4 dni kiedy byli w górach, poza tym pili wodę oryginalnie butelkowaną.
Choroby na szczęście nie przywieźli, bo byli tam już ponad rok temu a są zdrowi.
Mimo wszystko jak tam piszą w tych materiałach gotowanie wody i to kilka minut jest zawsze najpewniejsze.