Bieszczady czerwcowe

Relacje z Beskidów od bieszczadzkich połonin po Beskid Śląsko-Morawski.
Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 10907
Rejestracja: 2013-07-06, 21:45
Lokalizacja: Żywiec-Sienna
Kontakt:

Postautor: Piotrek » 2023-08-28, 17:52

Bacówki powstały w założeniu jako miejsca dla plecakowców, małego ruchu, "turystyki kwalifikowanej", a zmieniają się w górskie centra rozrywki. Na przykład Jaworzec oferuje... pole golfowe oraz wypożyczalnie leżaków


Myślę, że te założenia dawno poszły w niebyt i każdy obiekt próbuje jakość ściągać ludzi, bo to przecież kasa. Choć tu mogli zrobić coś w rodzaju Rycerzowej, gdzie są turnieje siatkówki ale w górskich butach i z plecakami.
Wiesz, pole golfowe na którym można grać w Scarpach i z Deuterem na plechach :)

Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8367
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2023-08-28, 21:06

Tutaj dzierżawca ewidentnie się miesza, bo z jednej strony reklamuje się hasłem "ostatnia bacówka o takim klimacie" (co oczywiście jest bzdurą), a z drugiej puszcza oczka do ludzie, którzy dysponują nadmiarem gotówki. Mnie w każdym razie zraził i to już przy pierwszej wizycie jak nagle podniósł ceny...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!

Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8367
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2023-08-31, 21:22

Gramolę się powoli. Wraz z wysokością spada temperatura, zwiększa się wiatr.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na caryńskim grzbiecie wieje konkretnie, więc postój uskuteczniam nieco poniżej. Potem się już nawet nie zatrzymuje, jedynie na zdjęcia: Połonina Caryńska z rozwidlenia szlaków oraz główny szczyt - Kruhly Wierch.
Obrazek
Obrazek

Rawki i przełęcz Wyżniańska.
Obrazek

Spośród kilku wizyt na Caryńskiej tylko raz miałem na niej ładną pogodę, a właściwie przepiękną, z zachodem słońca. Najwyraźniej wtedy wyczerpałem limit idealnej aury dla tej góry. Chociaż nie powinienem narzekać, bo i tak jest bardzo ładnie.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Dużej frekwencji przy zejściu nie ma, pewnie już zbyt późno na wchodzenie. W lesie spotykam właściwie tylko jedną rodzinę.
- Tato, weź mnie za rękę - prosi córka.
- A mnie ponieś plecak - dodaje syn.
- Daleko jeszcze? - pyta się żona.
Tata wolał nie odpowiadać, więc go wyręczyłem:
- Godzina. Lecz blisko stąd do wiaty.
Oberwałem piorunem z oczu.
Obrazek

Tradycyjnie zaglądam na cmentarz w Berehach Górnych (Береги́ Горі́шні). Ślad po cerkwi oznaczono kamieniami, nie widziałem tego wcześniej.
Obrazek
Obrazek

Przy parkingu autobus, busy i samochody. Omijam je i od razu walę na główną drogę. I znowu stopowanie odbywa się szybciutko, tym razem pierwszy wóz. Mieszkańcy Kłodzka. Chodzili dziś w okolicach Tarnicy, Halicza, Bukowego Berda. Też musieli się wspomagać podwózką, bo w Wołosatym nie było żadnego transportu.
Proszę kierowcę, aby wysadzono mnie w Wetlinie pod słynnym sklepem naprzeciwko kościoła. Ten się śmieje, bo sami też chcą uzupełnić zapasy na wieczór ;). Ja ograniczam się do wypicia jednego radlera, gdyż zrobiło się drogo: wraz ze sławą ewentualnie urokiem dawnych czasów ceny poszły mocniej w górę niż u sąsiadów.
Obrazek

Do PTTK-u wracam bardzo usatysfakcjonowany. Zasłużyłem na prysznic oraz obfitą kolację, którą spożywam na werandzie mego domku kempingowego, z widokiem na płot :).
Obrazek

Po zmroku uderzam do "Bazy Ludzi z Mgły". Połakomiłem się na wino z nalewaka: oczywiście jabol, ale schłodzony nawet smakował. Znów zamykali wcześnie, bo "przecież jest czwartek". Facet z obrazu właściwie to skomentował.
Obrazek

Barman dostał cynk, że po Starym Siole kręci się niedźwiadek. Nie zwróciłem na to uwagi, bowiem Stare Sioło kojarzyło mi się z oddalonym osiedlem, którym szedłem dzień wcześniej na przełęcz Orłowicza. Okazało się, że mały miś kręcił się koło "Chaty Wędrowca", czyli bardzo blisko PTTK-u. Ktoś go odgonił, ciekawe, gdzie była mamusia?
Przy kempingu ognisko rozpaliła tym razem ekipa chłopaków, którzy zjechali się w Bieszczady z różnych stron Polski, aby się odstresować. Posiedzieliśmy do północy i grzecznie poszliśmy spać.

Czwartek był moim ostatnim dniem normalnej aktywności górskiej. Na piątek wszystkie prognozy jak jeden mąż pokazywały opady i piździawicę. Do południa jeszcze nie lało, więc podjechałem sobie do Cisnej. Znowu pierwszy samochód, tym razem z Sosnowca.
W Cisnej, nietypowo, odwiedzam najpierw cmentarz wojskowy na rogatkach miejscowości. Niewiele z niego zostało, a na tablicy informacyjnej było tyle błędów, że zacząłem się zastanawiać, czy autor tekstu naprawdę znał język polski.
Obrazek

Zaglądam również na cmentarz komunalny, gdzie ostało się kilka starych nagrobków, a także jeden pięknie malowany. "Kochał Bieszczady, starał się kochać ludzi".
Obrazek

Zagaduje mnie starsza pani porządkująca grób męża. Rozmawiamy dość długo o historii i nie tylko. Jej ojciec pochodził z Grodna, przeprowadzili się tutaj, bo dziadek nie chciał ruskiego obywatelstwa. Mama zaś mieszkała początkowo gdzieś w Wielkopolsce. Komuniści i tak ich potem okradli, dawne domy i gospodarstwa stoją opuszczone. Pani, jako mieszkanka, wcale się nie cieszy ze wzrostu zainteresowania turystów.
- Drożyzna straszna, wszystko dla obcych, po normalne zakupy musimy jeździć do Leska - kiwa głową. Droga stała się ziemia, więc coraz trudniej się komuś wybudować.
Na koniec rozmowa schodzi na tematy cmentarne, bo podpytuję o nekropolię rusińską.
- Tu takiej nie ma - stwierdza po namyśle. - Trzeba szukać w okolicy.
Narzeka, że to, co się teraz dzieje na cmentarzach, to typowa pokazówka.
- Gdybym ja co jakiś czas nie wypucowała grobu, to sąsiedzi mi żyć nie dadzą - wzdycha. - A przecież dla zmarłych to nie ma znaczenia czy grób się świeci czy zarasta! Mnie wystarczyłby kawałek tablicy i mały znicz...

Żegnam się, gdyż chcę jeszcze zrobić pętlę na Jeleni Stok, gdzie ponoć jest jakaś wieża widokowa. No i jest, ale przy tej pogodzie widzę głównie chmury :P.
Obrazek

Szlak do niej prowadzący to praktycznie cały czas las, momentami dość śliski. Rzecz jasna, poza kilkuosobową rodziną, nie spotykam nikogo. Zaczyna za to padać, z każdą chwilą coraz mocniej. W Cisnej trochę przestaje, więc wizytuję różne zakamarki. Przed "Siekierezadą" spotykam po raz pierwszy i ostatni grupkę Ukraińców - to zupełne przeciwieństwo do reszty kraju.
Obrazek

W "Siekierce" tłoczno i duszno, ale ciepło i piwo smakuje. Siedzę przy stole długo, nigdzie mi się nie spieszy. Na spokojnie podziwiam różne elementy wystroju. Nie każdy uznaje je za dzieła sztuki.
- Może jestem za tępa, ale tego nie rozumiem. Może to ma być przekaz dla artystów, ale nie dla mnie - słyszę z sąsiedniego stolika.
Obrazek
Obrazek

"Siekierezada" jest jednym z niewielu lokali, gdzie pisać po stołach nie zabraniają, a nawet do tego zachęcają ;).
Obrazek

Zrobiło się zaawansowane popołudnie, więc wypadałoby wrócić do Wetliny. Zajmuję moją stałą pozycję stopowania, pod drzewem i z parasolem, więc tak mocno na mnie nie pada. Jak na złość tym razem nikt nie przejawia ochoty do zabrania mnie, wiadomo, że szkoda moczyć fotele. W końcu po ponad kwadransie zatrzymuje się busik.
- Jedzie pan do Wetliny?
- Tak, ale ja jeżdżę zarobkowo.
- Aa, to dziękuję, nie stać mnie - rzucam i już chciałem zamknąć drzwi, lecz kierowca zmarszczył brwi i kazał wsiąść. Chyba go zaciekawiłem tym, że mnie nie stać, bo przez całą drogę wypytał o ceny w knajpach i noclegów ;). Przy okazji chciał wiedzieć, czy na połoninach są już jagody (nie było) oraz... kiedy odbędzie się zlot motocyklistów (a skąd ja to mam wiedzieć?).

Wetlina otulona była deszczem. Zupełnie inne wrażenie niż w słońcu. Niektórzy ludzie poubierali się, jakby nadeszła zima. Z kolei grupa dzieciaków przy sklepie paraduje w klapkach, a dodatkowo większość w białych skarpetach.
- Przekrzyw tę czapkę na bok, bo wyglądasz jak kretyn - sapie jakiś nastolatek do kolegi, który popełnił grzech i czapkę nosi prosto.
- Zostaw, on po prostu ma taką krzywą głowę - macha zrezygnowany inny młodzian.

Spoglądam w kierunku gór: dzisiaj nie będzie z nich wspaniałych panoram. Pogoda zrobiła się typowo barowa, czyli także bieszczadowa. W sam raz na koniec mojego wyjazdu...
Obrazek
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!

Awatar użytkownika
Adrian
Posty: 9527
Rejestracja: 2017-11-13, 12:17

Postautor: Adrian » 2023-09-01, 05:55

Wróciłeś usatysfakcjonowany, czyli wszystko gra :)

Widoki bardzo fajne z tymi chmurami, chyba lepsze niż takie puste niebo i słońce ...

Białe skarpetki do sandałów, to już prawie nasz znak narodowy :lol

Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8367
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2023-09-01, 07:06

Białe, dopóki się nie zbrudzą :lol
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!

Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 10907
Rejestracja: 2013-07-06, 21:45
Lokalizacja: Żywiec-Sienna
Kontakt:

Postautor: Piotrek » 2023-09-04, 22:16

Wspominam Siekierezadę jako miejsce, w którym jabole polewano z kija, kulturalnie, choć do plastikowych kubków. I szafa grająca była o ile pamiętam...

Sympatyczne miejsce :)

Awatar użytkownika
Sebastian
Posty: 5936
Rejestracja: 2017-11-09, 17:18
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Postautor: Sebastian » 2023-09-07, 08:20

Piotrek pisze:Wspominam Siekierezadę jako miejsce, w którym jabole polewano z kija, kulturalnie, choć do plastikowych kubków. I szafa grająca była o ile pamiętam...

Sympatyczne miejsce :)

Ja bardzo dobrze wspominam Bazę Ludzi z Mgły w Wetlinie. Podobny klimat, ale nie ma takich tłumów jak w Cisnej. Właściciel chyba ten sam, bo menu obiadowe było identyczne.

Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8367
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2023-09-07, 13:57

Konkretnie to w czwartek było pusto, więc podobnie jak w środę zamykał już o 22-giej. To prawda, właściciel ten sam, menu też (choć w Siekierze ciut wyższe ceny), ale ja akurat w Bazie klimatu nigdy nie czułem. Zawsze ciekawiej było w PTTKu czy chociażby w Cieniu PRL-u
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!

Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 10907
Rejestracja: 2013-07-06, 21:45
Lokalizacja: Żywiec-Sienna
Kontakt:

Postautor: Piotrek » 2023-09-10, 00:43

Bardzo dobre wspomnienia mam z knajpy co sie nazywała "Caryńska" albo "Pod Caryńską"?.
W Wetlinie, w centrum. Wnętrze trochę zalatywało komuną ale miało w sobie nastrój i nawet trochę wygląd tego baru co w "Przystanku Alaska" był - tu mam na myśli serial :)
Z tym że to w czasach lat 90-tych było :D

Awatar użytkownika
100
Posty: 242
Rejestracja: 2013-10-21, 19:29

Postautor: 100 » 2023-10-25, 19:35

Lekturą kukułkę w zegarze dałoby radę uśpić - tak trzymaj.
Pudelek pisze:Gramolę się powoli.

Bieszczadzka do szpiku.. :ok