dobrze, to teraz moje "spojrzenie" od drugiej strony
Po pewnych perypetiach (związanych z niewiedzą kierowcy busika) wysiadamy na przełęczy Przysłop, gdzie zaczynają (lub kończą) się Gorce. Byłem tutaj kilka lat temu, kiedy ruszaliśmy stąd na bacowanie na Jasieniu
Wtedy lało, dzisiaj na niebie słońce, ale dookoła cisną się chmury.
Ruszamy żółtym szlakiem, zwanym też "Szlakiem 10 Polan". Czy było ich rzeczywiście 10 nie liczyłem, ale w każdym razie dużo.
Pierwsza polana (a właściwie odsłonięty teren), we mgle. Cudo!
Dla odmiany w lesie... pada. Szron topi się z drzew i to bardzo intensywnie, wkrótce jestem cały mokry, nie tylko od potu. Ale klimat jesienny jest...
Kolejna polanka, z samotnym domkiem, też jeszcze częściowo w chmurze.
Te chmury spowalniają nam tempo, bo Inez musi wszystkie obfocić
Na polanie Jaworzynka pojawiają się widoki na Beskid Wyspowy - m.in. Mogielnicę, Ćwilin i Jasień.
Mniej widokowa, za to równie piękna, jest nieodległa polana Podskały.
Stoi na niej kilka szałasów (jeden zrekonstruowany), bo jeszcze pod koniec PRL-u była użytkowana przez miejscową ludność. Górna część polany jest cała biała od szronu i drobnego śniegu - jakbyśmy nagle znaleźli się w zimie.
Przez niewielką polanę Adamówka wchodzimy na zielono-biały Gorc Troszański.
Jest tu mały bałwanek, więc dla towarzystwa lepię mu drugiego
W lesie jeszcze bardziej zimowo...
Mijamy Kudłoń (a właściwie rozwidlenie szlaków, bo znaku szczytu nie ma)...
...i robimy sobie postój na polanie Pustak, skąd widać już m.in. Turbacz i Halę Długą.
Słoneczko pięknie świeci, więc siadamy na suchej ławce, aby coś zjeść i uzupełnić płyny
Po trzech kwadransach ruszamy dalej - szlak schodzi ostro w dół...
Najpierw przez polanę Przysłopek...
...potem do przełęczy Borek, gdzie spotykamy kilka osób. Generalnie do tej pory na szlaku mijamy tylko pojedyncze osoby.
Skoro zeszliśmy w dół, to teraz trzeba się gramolić pod górę - głównie przez las, często po drewnianych, śliskich stopniach.
Po wielu sapnięciach dochodzimy pod Czoło Turbacza, gdzie mija nas szalony rowerzysta.
Hala jest bardzo mokra i pojawia się na niej więcej ludzi. Olewamy skałki na Czole, złośliwie komentujemy ołtarz papieski i idziemy w kierunku schroniska.
Przy schronisku widok na Taterki, co Inez przepłaca potrójnym orgazmem
Stonki jak na dzień dzisiejszy sporo, ale jak na Turbacz umiarkowanie. Trochę się suszymy, jemy pierwszy obiad, oglądam wystawy sponsorowane z naszych podatków i po 16-tej ruszamy w dalszą drogę. Jest wyraźnie chłodniej i cienie już dłuższe...
Na szczycie Turbacza nikogo (to właśnie tam rok temu nastąpiło moje pierwsze, dramatyczne spotkanie z chimalajowcami
). Potem mijamy jeszcze dość sporo osób ciągnących ku wieczorowi do schroniska (bo dalej to już zapewne przed nocą by już nigdzie nie doszli).
W lesie zaczyna się błoto "po kolana" (jak to określił pewien pan tydzień temu) - do tej pory było umiarkowane, teraz momentami jest poważną przeszkodą, np. topi Nesce buty
Szukanie przejścia między kałużami zwalnia nam tempo, w dodatku w wielu miejscach brak oznaczeń - a wieczór coraz bliżej.
Wreszcie jakieś normalne góry w tle
I w końcu nadciąga zachód...
Aż zaszło zupełnie - uwielbiam ten moment, kiedy noc bierze góry pod opiekę
Na Stare Wierchy docieramy o 18.20 - dużo czasu nam zajęło wędrowanie i dało w kość.
Po dojściu do siebie wieczór przeznaczamy na grę w Robale, integrację z pracownikami i swatanie psów
Rano większość nocujących wcześnie wstaje i tak samo wcześnie się zbiera... o 10 jadalnia jest pusta, ale potem z każdym kwadransem przybywa ludzi. To znak, że w południe czas się zbierać!
Czerwonym szlakiem idziemy w kierunku Maciejowej - ludzi oczywiście coraz więcej i więcej. Przy bacówce to w ogóle dziki tłum, ale przy tej pogodzie trudno się dziwić.
Siadamy na chwilę w środku schroniska, aby coś zjeść - jadalne, choć dupy nie urywa, a pani z bufetu nie bardzo rozróżnia sos czosnkowy od śmietany
Jeszcze seria zdjęć spod werandy (na szczęście nie zlikwidowali jej jak na Rycerzowej "bo ludzie mieli za mało miejsca"), lecz widoczność już dzisiaj gorsza.
Niespiesznie schodzimy do Rabki - bardzo lubię ten odcinek, zwłaszcza odsłonięty fragment, z ładnymi widokami we wszystkie strony.
W samej Rabce pozostaje nam tylko złapać busika, aby się wydostać do cywilizacji, która, jak się okazuje, była niemal cały weekend w chmurach
Nam pogoda dopisała idealnie - Inez faktycznie ma do niej szczęście. Ale uwaga - następne wyprawy w góry z ładną pogodą robi już za pieniądze, więc szykujcie portfele, gdybyście chcieli z nią jechać i mieć gwarancję pogodową
Reszta zdjęć:
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... koweGorce#