: 2024-01-10, 23:27
Ja też byłem na Pilsku w ramach tej wycieczki, tylko inną trasą i następnego dnia
Szliśmy z Sopotni. Dojazd się dłużył, bo na drogach lód i niektórzy jechali 30 km/h, a ciężko było wyprzedzić, bo lód
Zaczęliśmy więc od pół godzinnej obsuwy. W trzaskających mrozach wyszliśmy żółtym szlakiem na Przełęcz Przysłopy i tam spotkaliśmy słońce. Zrobiło się cieplutko.
Potem, klasyk, czyli Hala Uszczawne.
Widoczki na Babią.
Widoczki na Pilsko.
Hala Jodłowcowa.
Hala Miziowa.
Na Pilsko wychodziliśmy żółtym i to był błąd życiowy. Szlak nieprzetarty, zawiany, kluczyliśmy w terenie o nachyleniu nie do ogarnięcia.
Ale daliśmy radę i potem było już miło i przyjemnie.
Tam idziemy, w stronę słońca.
Na Pilsku meldujemy się dość późno i decyduję, że nie ma się już co pchać na Mechy. Lepiej będzie zrobić sobie pół-godzinny spacerek grzbietem w kierunku Tatr i bajkowego lasu. Taka sielanka.
Tobi odkrywa w sobie Lodowego Wojownika.
Zdobywanie chochołów idzie mu całkiem sprawnie.
Schodzenie również.
Bajkowy las coraz bliżej.
Tatry jak na wyciągnięcie ręki.
Jesteśmy w lesie.
Okazało się, że okoliczności przyrody sprawiły, że utraciliśmy poczucie czasu. Minęła godzina, a my byliśmy w najdalszym punkcie od Pilska. Powrót nie dość, że pod górę, to jeszcze to niskie słońce... nie dało się iść szybko
Tak więc na Pilsku z powrotem byliśmy po 2 godzinach, zamiast po 30 minutach
Jeszcze fanki ustawiały się w kolejce, żeby sobie zrobić zdjęcie z Tobim.
Tatry podkolorowane zachodem też opóźniały.
No nie dało się opuścić Pilska.
Kiedy już mieliśmy pędem schodzić w dół, to startował narciarz na parolotni.
Skończyło się na tym, że na Hali Jodłowcowej zakończył się dzień różową Babią.
A potem powrót zielonym szlakiem do Sopotni.
Jeszcze zrobiłem skrót na koniec i wylądowaliśmy po ciemku w chaszczach
O dziwo Ukochana nie była o to zła, tak jej się podobało na Pilsku! ![:)](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
![;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Szliśmy z Sopotni. Dojazd się dłużył, bo na drogach lód i niektórzy jechali 30 km/h, a ciężko było wyprzedzić, bo lód
![;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Potem, klasyk, czyli Hala Uszczawne.
Widoczki na Babią.
Widoczki na Pilsko.
Hala Jodłowcowa.
Hala Miziowa.
Na Pilsko wychodziliśmy żółtym i to był błąd życiowy. Szlak nieprzetarty, zawiany, kluczyliśmy w terenie o nachyleniu nie do ogarnięcia.
Ale daliśmy radę i potem było już miło i przyjemnie.
Tam idziemy, w stronę słońca.
Na Pilsku meldujemy się dość późno i decyduję, że nie ma się już co pchać na Mechy. Lepiej będzie zrobić sobie pół-godzinny spacerek grzbietem w kierunku Tatr i bajkowego lasu. Taka sielanka.
Tobi odkrywa w sobie Lodowego Wojownika.
Zdobywanie chochołów idzie mu całkiem sprawnie.
Schodzenie również.
Bajkowy las coraz bliżej.
Tatry jak na wyciągnięcie ręki.
Jesteśmy w lesie.
Okazało się, że okoliczności przyrody sprawiły, że utraciliśmy poczucie czasu. Minęła godzina, a my byliśmy w najdalszym punkcie od Pilska. Powrót nie dość, że pod górę, to jeszcze to niskie słońce... nie dało się iść szybko
![;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Tak więc na Pilsku z powrotem byliśmy po 2 godzinach, zamiast po 30 minutach
![;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Jeszcze fanki ustawiały się w kolejce, żeby sobie zrobić zdjęcie z Tobim.
Tatry podkolorowane zachodem też opóźniały.
No nie dało się opuścić Pilska.
Kiedy już mieliśmy pędem schodzić w dół, to startował narciarz na parolotni.
Skończyło się na tym, że na Hali Jodłowcowej zakończył się dzień różową Babią.
A potem powrót zielonym szlakiem do Sopotni.
Jeszcze zrobiłem skrót na koniec i wylądowaliśmy po ciemku w chaszczach
![:D](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
![:)](./images/smilies/icon_biggrin.gif)