Wykorzystując okno pogodowe wziąłem dzień urlopu - banalnie brzmi, prawda?
Pora na jakąś Słowację. W Magurze Orawskiej byłem raz i bardo mi się podobało. Wczoraj podjechałem do miejscowości Nižná, z zamiarem udania się na Budín.
Na miejscu jestem 6:49 i wykonuję tą fotkę rozpoczynającą. W tle Ostražica bardzo fajna górka.
Zachodzę ją lekko z boku. Oczywiście nie ma tu szlaku.
Poranne słońce, poranne kolory.
W dole Nižná, widać Wielki Chocz i kawał pięknej Słowacji.
Za plecami Babia.
Tuż obok Javorový vrch, na którym byliśmy z Sebą.
Dalszy kierunek marszu. Z lewej widać cel - Budín. Planuję go zdobyć całkowicie bezszlakowo, ale najpierw schodzę do przysiółka Zemianska Dedina.
Zejście łąkami, tak jak lubię ostatnio najbardziej.
Tobi bryka z radości.
Stary kościółek i jego groźni strażnicy.
Następnie bezszlakowo w górę.
Tu też jest sporo rozległych łąk. Na wprost Budín.
Widok na Chocz.
Przez obszary leśne idzie się szeroką drogą.
Lekką wadą tej drogi jest to, że sama końcówka jest na dziko, ale co to dla nas
I już jesteśmy na szlaku idącym głównym grzbietem Magury Orawskiej. Sam szczyt jest totalnie nieciekawy i bez widoków.
Dlatego szybko go opuszczam i od razu robi się lepiej. W tle Tatry a pod nimi rozległe łączki na bocznym grzbiecie, którym będę wracał. Jest tam nawet szlak - niebieski.
I już jestem na tych łączkach.
Schodzę do miejscowości Podbiel.
Znajduje się tutaj atrakcja - Červená skala. W planie było ją zdobywać, ale wygląda trochę strasznie.
Na dole wodospad, przy któym zdaję sobie sprawę, że należało tu być w pierwszej połowie dnia, a nie po południu. Wszystko już w cieniu.
Do wodospadu można dojść również od góry.
Pora spróbować trochę pozdobywać.
Próbuję 2x, za każdym razem początkowo trochę się udaje, ale potem są trudności, na dodatek ledwie udaje się zejść, z powodu kruszyzny.
Ale zdjęcia robię.
Oczywiście trudności mam tylko ja - Tobi śmiga. Tam w dół, trzeba zejść.
Obok jest szlak spacerowy, ale na nim jest jeszcze straszniej. Spotkaliśmy dzikie zwierzę, które nie zostało przerażone przez Tobiego.
Wracamy więc do prób wyglądniecia zza skalistego grzbietu. Udaje się. W dole Podbiel.
A pionowo w dole linia kolejowa i rzeka Orawa.
Główny punkt widokowy z krzyżem.
Piękne widoki. Trzeba tu będzie wrócić kiedyś, ale najlepiej z rana.
Pora na powrót do auta. Dalszej części trochę się obawiałem nawigacyjnie.
Ale udało się znaleźć dobre drogi.
Sarenka trochę zdziwiona.
Równo z zachodem docieram do autka. Idealne zaplanowanie czasu i trasy