: 2024-06-24, 11:16
Pogoda ostatnio bardzo zmienna, ale niedziela zapowiadała się słoneczna.
Mam plan pojechać na Jurę w okolicę Góry Zborów. Głównym celem jest odnaleźć i wyjść na skałkę, którą kiedyś zdobyła Ukochana, a ostatnio nie udało się tego powtórzyć. Na początek dojście do skał na Wzgórzu Kołoczek lasem.
Następnie identyfikacja celu - Wielki Dziad.
Teraz najtrudniejsze trzeba odnaleźć od której strony się tam wdrapać. Teren jest leśno-chaszczowo-skalisty, a droga która wydaje się intuicyjna nie pozwala na wyjście na samą górę.
Zdobywamy.
Tobi ma małe trudności... czyżby jednak starość? Schronisko czeka.
Ostatnie metry.
Widok z Wielkiego Dziada na Górę Zborów.
Tam to dopiero jest dużo tych skał.
Zejście z Wielkiego Dziada.
A to Mały Dziad. W sumie też można jakoś spróbować tam wyleźć.
Od frontu za trudno, ale udało się jakoś od tylca. Tą szczeliną, w którą patrzy Tobi.
A to inna skała na Wzgórzu Kołoczek - Jarzębina.
Wyjście od tyłu jest proste.
Widok z Jarzębiny.
Kolejne grupa skał: Tata, Mama, Trzy Córki i Dziewica.
I wspinacze.
Przechodzę na Górę Zborów. Od marca wstęp podrożał o 150% i pojawiły się liczne tablice przypominające, że to rezerwat i nie wolno wchodzić z psami.
Dlatego Tobi udawał miejscową kozicę.
W obrębie Góry Zborów też jest multum fajnych skałek.
Wspinaczyni.
Na koniec jeszcze Apteka. Skałka z najdłuższą drogą wyjścia. Tak to wygląda z dołu.
A tak na górze.
Wyciszający powrót do auta.
W skałach można siedzieć dowolnie długo. Wycieczka trwała 12 godzin, a nie doszedłem nawet do Skał Rzędkowickich. Zwykle od nich zaczynałem i potem brakowało czasu na te dalsze. Dzisiaj zacząłem od drugiej strony i dopieściłem te tereny, które zwykle zaniedbywałem
Mam plan pojechać na Jurę w okolicę Góry Zborów. Głównym celem jest odnaleźć i wyjść na skałkę, którą kiedyś zdobyła Ukochana, a ostatnio nie udało się tego powtórzyć. Na początek dojście do skał na Wzgórzu Kołoczek lasem.
Następnie identyfikacja celu - Wielki Dziad.
Teraz najtrudniejsze trzeba odnaleźć od której strony się tam wdrapać. Teren jest leśno-chaszczowo-skalisty, a droga która wydaje się intuicyjna nie pozwala na wyjście na samą górę.
Zdobywamy.
Tobi ma małe trudności... czyżby jednak starość? Schronisko czeka.
Ostatnie metry.
Widok z Wielkiego Dziada na Górę Zborów.
Tam to dopiero jest dużo tych skał.
Zejście z Wielkiego Dziada.
A to Mały Dziad. W sumie też można jakoś spróbować tam wyleźć.
Od frontu za trudno, ale udało się jakoś od tylca. Tą szczeliną, w którą patrzy Tobi.
A to inna skała na Wzgórzu Kołoczek - Jarzębina.
Wyjście od tyłu jest proste.
Widok z Jarzębiny.
Kolejne grupa skał: Tata, Mama, Trzy Córki i Dziewica.
I wspinacze.
Przechodzę na Górę Zborów. Od marca wstęp podrożał o 150% i pojawiły się liczne tablice przypominające, że to rezerwat i nie wolno wchodzić z psami.
Dlatego Tobi udawał miejscową kozicę.
W obrębie Góry Zborów też jest multum fajnych skałek.
Wspinaczyni.
Na koniec jeszcze Apteka. Skałka z najdłuższą drogą wyjścia. Tak to wygląda z dołu.
A tak na górze.
Wyciszający powrót do auta.
W skałach można siedzieć dowolnie długo. Wycieczka trwała 12 godzin, a nie doszedłem nawet do Skał Rzędkowickich. Zwykle od nich zaczynałem i potem brakowało czasu na te dalsze. Dzisiaj zacząłem od drugiej strony i dopieściłem te tereny, które zwykle zaniedbywałem