Niedziela. Pogoda ma być lepsza niż w sobotę. Jadę do Rabki i ruszam na Luboń Wielki. Poranek jest lekko nieprzejrzysty...
Przede mną cel - Luboń Wielki.
Podejście lasem. Jeszcze załapałem się na kolorki.
A potem Perć Borkowskiego.
Z kolorkami...
Stromizna wielka, ludzi trochę jest.
Tobiemu się skałki podobają. Chyba tęskni za Tatrami.
Zauważyłem, że zmieniono przebieg szlaku. Teraz omija największe atrakcje. Oczywiście my nie omijamy.
Przy schronisku lekki chaos. Dobrze, że nie muszę w takich miejscach jeść
Schodzę w dół zielonym szlakiem.
Znowu rozległe łączki.
Wkrótce wszystko tu zabudują, aż pod sam las, jest już doprowadzony prąd.
Przechodzę na drugą stronę doliny. Skocznia narciarska na Polczakówce z dmuchanym zeskokiem.
Podchodzę wzdłuż wyciągu.
Na wieżę widokową.
Widok na Luboń.
Zorientowałem się, że słońce zajdzie za lasem.
Więc na zachód udałem się na Grzebień.
Zostało tylko wrócić do auta.
Przyjemna wycieczka w bardzo wolnym tempie. Na koniec polskiej złotej jesieni