15.02. Na wyspach;), czyli ...przez Szczebel na Luboń
: 2014-02-16, 14:57
Sobotnie plany zmieniały się kilka razy. Niezmienne pozostawało tylko to, że na pewno gdzieś pojadę. Ostatecznie wybór padł na Beskid Wyspowy – w miarę blisko i dobry dojazd. Mapy w wersji papierowej nie posiadam, więc skorzystałam z internetowej, zaplanowałam trasę, obejrzałam kilka zdjęć, poczytałam o szlakach.
Trasę wybrałam dość krótką, żeby zdążyć na wieczorne skoki. Wysiadłam na przystanku w Kasince Małej o 8.30 i w drogę ku czarnemu szlakowi na Szczebel.
Śniegu było jak na lekarstwo.
Chwilami prawie w ogóle, na bardziej odsłoniętych terenach po kostki. Oczywiście nie mogłam się nie zgubić i to prawie na początku trasy, bo nie zauważyłam, że szlak skręca przez potok. Chciałam iść na łatwiznę, drogą. Pewnie gdzieś bym doszła Później już było dosyć stromo. Bezpośrednio przy szlaku znajdowały się wychodnie.
Widoków było niewiele, ale chwilami odsłaniały się między drzewami.
Tuż przy szczycie Szczebla udało mi się wypatrzeć między drzewami Tatry
Ze szczytu ruszyłam zielonym szlakiem na Przełęcz Glisne.
Tutaj było więcej lodu, pod sam koniec tuż przy przełęczy było wręcz lodowisko. Brakowało mi jedynie łyżew, chociaż znając moje umiejętności hamowania, mogłoby to się skończyć co najmniej niedobrze
Od przełęczy odbiłam na czerwony szlak prowadzący na Luboń Wlk.
Wiatr przegwizdał mnie konkretnie na początku. Jak weszłam do lasu, to na szczęście nie było czuć, że aż tak wieje. Było strasznie ślisko. Raz nawet zjechałam odrobinę.
O, tu, tu:
W związku z tym założyłam raczki, co ułatwiło nieco podejście na szczyt. Aura bardzo ładna, zimowa, tam już nie odsłaniało się żadne błoto, cały czas było biało
Na Luboniu zrobiłam jeszcze kilka zdjęć.
W schronisku krótki popas. Pan z bufetu odstąpił mi swoją prywatną herbatkę owocową, bo nie lubię czarnej. Dość dużo osób tam było, także ciężko było się pomieścić. …ii pora zmykać do domu na skoki.
Zielonym szlakiem prosto w dół do Zarytego, gdzie nastąpił powrót do bezśnieżnej rzeczywistości.
Jako że nie byłam pewna, gdzie stają busy, a gdzie nie, to popędziłam szybko na Krakowską i stamtąd autobusami do domu
Galeria: https://plus.google.com/photos/11771189 ... 6214199745
Trasę wybrałam dość krótką, żeby zdążyć na wieczorne skoki. Wysiadłam na przystanku w Kasince Małej o 8.30 i w drogę ku czarnemu szlakowi na Szczebel.
Śniegu było jak na lekarstwo.
Chwilami prawie w ogóle, na bardziej odsłoniętych terenach po kostki. Oczywiście nie mogłam się nie zgubić i to prawie na początku trasy, bo nie zauważyłam, że szlak skręca przez potok. Chciałam iść na łatwiznę, drogą. Pewnie gdzieś bym doszła Później już było dosyć stromo. Bezpośrednio przy szlaku znajdowały się wychodnie.
Widoków było niewiele, ale chwilami odsłaniały się między drzewami.
Tuż przy szczycie Szczebla udało mi się wypatrzeć między drzewami Tatry
Ze szczytu ruszyłam zielonym szlakiem na Przełęcz Glisne.
Tutaj było więcej lodu, pod sam koniec tuż przy przełęczy było wręcz lodowisko. Brakowało mi jedynie łyżew, chociaż znając moje umiejętności hamowania, mogłoby to się skończyć co najmniej niedobrze
Od przełęczy odbiłam na czerwony szlak prowadzący na Luboń Wlk.
Wiatr przegwizdał mnie konkretnie na początku. Jak weszłam do lasu, to na szczęście nie było czuć, że aż tak wieje. Było strasznie ślisko. Raz nawet zjechałam odrobinę.
O, tu, tu:
W związku z tym założyłam raczki, co ułatwiło nieco podejście na szczyt. Aura bardzo ładna, zimowa, tam już nie odsłaniało się żadne błoto, cały czas było biało
Na Luboniu zrobiłam jeszcze kilka zdjęć.
W schronisku krótki popas. Pan z bufetu odstąpił mi swoją prywatną herbatkę owocową, bo nie lubię czarnej. Dość dużo osób tam było, także ciężko było się pomieścić. …ii pora zmykać do domu na skoki.
Zielonym szlakiem prosto w dół do Zarytego, gdzie nastąpił powrót do bezśnieżnej rzeczywistości.
Jako że nie byłam pewna, gdzie stają busy, a gdzie nie, to popędziłam szybko na Krakowską i stamtąd autobusami do domu
Galeria: https://plus.google.com/photos/11771189 ... 6214199745