Strona 1 z 2

Jesienne Bieszczady

: 2015-10-17, 10:17
autor: Wiesio
Premiera na GBG: Rawki i Krzemieniec.

Dobra passa trwa. Pogodowa oczywiście. 8 październik to może odrobinę ze wcześnie na pełnię jesiennych barw w Bieszczadach, ale aura nam to wynagrodziła. Czwarty rok pod rząd trafiamy w okienko pogodowe.

Jak co roku telefon do Leśniczówki i Artur już na nas czeka. Co prawda pszczelarze zajęli nam kwaterę, ale szef błyskawicznie organizuje agroturystykę po sąsiedzku, z której jesteśmy bardzo zadowoleni.

Wyjazd w czwartek po pracy, jeszcze tylko czterysta kilometrów i około 23 jesteśmy na miejscu :-) Nazbierało się nas trochę... 12 osób siedzi w malutkiej kuchni i robimy wstępną integrację przed jutrzejszą wycieczką. Muszę przyznać, że nauka nie poszła w las i świadomość mojej ekipy znacznie wzrosła: trzeba wstać na śniadanie na ósmą, dojechać kawałek a potem jeszcze przejść trochę ;-) Nikt nie protestuje, gdy po pół godzinie impreza wstępna kończy się rozejściem po pokojach :-) Zresztą po kilku godzinach jazdy każdy jest zmęczony...

Zgodnie z planem o ósmej jemy śniadanie (oczywiście w Leśniczówce!), jeszcze obowiązkowa kawka i pakujemy się w auta. Czeka nas dojazd na Przełęcz Wyżniańską. To około godziny jazdy. O 10 jesteśmy na miejscu, plecaki na grzbiet i w drogę. Energia wszystkich rozpiera, bo po pół godzinie jesteśmy przy Bacówce pod Małą Rawką.

Obrazek

"Trzy pięćdziesiątki" - tak zareklamowałem swoim wędrowcom dzisiejszą trasę. Pierwsza pięćdziesiątka skurczyła się do 30 minut, więc morale wzrosło :-) Do czasu wkroczenia na drugą "pięćdziesiątkę" ;-)

Obrazek

Obrazek

Przed wyruszeniem na dalszą część szlaku nie wspomniałem o małym niuansie - teraz czekało nas 350 metrów podejścia :-) Zwątpienie przeplatało się z euforią :-) Pozostaje pominąć milczeniem, co mówiła wycieczka o tym, który ich mobilizował, że to "już zaraz za krzakiem" ;-) Zrobiło się z naszego podejścia 1,5 godziny, ale osiągamy sukces i 100% ekipy staje na szczycie Małej Rawki.

Obrazek

Krótki posiłek i jak zwykle przerażenie w oczach na widok dalszej trasy :-) Tłumaczę, że według mapy to tylko 20 minut... Niedowierzanie - faktycznie po 20 minutach stoimy na pierwszym z wierzchołków Wielkiej Rawki! Dziś wyżej już nie będzie.

Obrazek

Teraz krótki spacer długim grzbietem Rawki na drugi wierzchołek. Od wyjścia z lasu widoku nas rozpieszczają na każdy możliwy sposób. Szeroka panorama obejmuje całą Połoninę Wetlińskę, Caryńską, pasmo Tarnicy, a dole Ustrzyki, a z drugiej strony część ukraińską i słowacką. Widoczność jest znakomita, choć lekko mgliście. Taka wędrówka to sama przyjemność.

Obrazek

Dość szybko stajemy na niższym z wierzchołków Wielkiej Rawki. Widok słupków granicznych mobilizuje wszystkich do zejścia około 5 minut w dół.

Obrazek

Tu robię wykład, jak blisko jest na Krzemieniec i jakie to wyjątkowe miejsce :-) Widok ścieżki schodzącej sporo w dół i perspektywa kolejnego podejścia rodzi mały podział w grupie :-) Na tych co chcą i wątpiących. Frakcja druga poddaje się jednak wobec większości, do której moje argumenty przemawiają :-) Ruszamy szybkim tempem w dół, osiągamy siodełko i teraz znowu do góry na Krzemieniec. Dla podniesienia morale sugeruję odliczanie słupków granicznych - zaczynamy od "trzynastki" i zgodnie z planem po pół godzinie jesteśmy przy "jedynce". Obwieszczam koniec trasy i udzielam pochwały :-D

Obrazek

Biwak trwa około pół godziny, oceniam nasze ramy czasowe i szanse na utrzymanie się w nich :-) Dajemy sobie 2,5 godziny na zejście i ku wielkiej radości dokładnie tyle czasu zajmuje nam dotarcie na Przełęcz Wyżniańską. Co głód robi z ludźmi ;-)

Dojazd do Berezki skrótami przez Buk i Terkę to równo godzina bez minuty :-) Na omówionym obiedzie stawiamy się punktualnie!

Godzinka odpoczynku i ruszamy po drobne zakupy na ognisko. Artur rozpala nam ogień pod grillem w swojej ogromnej altanie, gdzie siedzimy ze dwie godziny przy pieczonej kiełbasce, wspomnieniach dzisiejszego dnia i śmiechu z opowiadanych dowcipów.

Imprezę rozpędzają pszczelarze...

Wycieczka w wersji artystycznej :-)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzień drugi:

Po śniadaniu zbieramy się trochę wolniej, wypijamy kawkę i ruszamy na podbój Bieszczad. Dziś plan jest naprawdę lekki - na początek postanawiamy zwiedzić rezerwat Sine Wiry.

Docieramy sprawnie w okolice wsi Polanki, gdzie czeka nas dużī parking i w dodatku pusty. Teraz idziemy około godziny wzdłuż rzeki Wetlinka, która wije się meandrami w głębokim wąwozie. Docieramy do miejsca, gdzie szutrówkę przegradza szlaban i za chwilę widać wielką tablicę z nazwą rezerwatu.

Obrazek

Tu wchodzimy na właściwą ścieżkę przyrodniczą. Prowadzą nas w dół przygotowane przez BPN schody zrobione z drewnianych stopni. Wiele jest ostatnio dyskusji na temat podobnych wynalazków na szlakach turystycznych w Bieszczadach. Niby argumentacja o skierowaniu ruchu na właściwe tory do mnie przemawia, ale ginie gdzieś przy tym dzikość takich miejsc, a ułatwienia tylko nakręcają skalę zadeptywania przyrody przez tłumy, które i tak idą "zaliczyć miejscówkę" i na drugi dzień nie pamiętają, gdzie były....

Obrazek

Obrazek

A sine Wiry - są świetne! Siedzimy tu dobrą godzinę, małolaty mają zabawę w skakanie po kamieniach, starsi też podchwytują klimat i skaczą :-) Wyciągamy kanapki, termosy i delektujemy się ciszą miejsca, szumem wody i ciepłym, jesiennym słońcem.

Obrazek

Obrazek

Jeszcze tylko przemarsz korytem rzeki i docieramy na koniec ścieżki. Tu zbaczamy na chwilę, aby podziwiać skalne urwiska, wyżłobione przez wodę.

Obrazek

Potem w górę, na główną drogę i spacerem wracamy na parking. Dla urozmaicenia robimy skrót przez rzekę, skacząc po kamieniach. Najmłodsza cześć ekipy ma niesamowitą frajdę :-)


Z tego samego parkingu ruszamy w stronę Łopienki. Znajduje się się tam polecana przez Artura odrestaurowana cerkiew. Dopisuje nam szczęście - jest otwarta i zaskoczenie - trafiamy na mszę :-) Prawdziwą, turystyczną, w sercu Bieszczadów :-) Wrażenie niesamowite. Tu właśnie jest wiara, a nie w pałacach stawianych ku chwale proboszczów ;-) Ksiądz, młody bardzo, błogosławi zebranych, pakuje strój liturgiczny i naczynia do plecaka i już wygląda jak jeden z wielu wędrowców, którzy tu trafili :-)

Obrazek

Zwiedzamy w ciszy wnętrze cerkwi, kręcę się chwilę wokół. Jesienne słoneczniki kontrastują z błękitem nieba i białymi murami. Takie momenty zawsze dobrze mnie nastrajają.

Obrazek

Po drodze mijamy dymiące retorty.

Obrazek

Kolejny nasz cel to Kamień Leski. Dla urozmaicenia jednak i popatrzenia na piękno Bieszczadów jak najdłużej wybieramy dłuższą wersję trasy do Leska przez Małą Pętlę Bieszczadzką. Mijamy Terkę i skręcamy w prawy w stronę Czarnej. Widoki są piękne, bo pogoda "trzyma". Mnóstwo serpentyn, więc kierowcy się nie nudzą, mijamy Ustrzyki Dolne i kierujemy się na Lesko. W Lesku zgodnie z nasz tradycją robimy najpierw popas w Słodkim Domku i po kawce i kilku ciachach kierujemy się na parking przy Kamieniu Leskim.



Wyobrażałem go sobie jak pojedynczy ostaniec, a tu niespodzianka, to długi na prawie 200 metrów mur skalny, który można przejść górą i dołem. Wycieczka zajmuje dobre pół godziny. Trochę ubolewam, że widzę mnóstwo wkutego żelaza, bo łojanci nie odpuszczą żadnemu kawałkowi skały :(

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I to już koniec tegorocznych Bieszczadów. Jest późne popołudnie, więc wracamy do Berezki. Tam dopada nas gospodarz, że czekają na nas rydze, o które się dopytywaliśmy dzień wcześniej. I kilkanaście kilogramów prawdziwków. Trzeba tylko po nie pojechać... Po fakcie okazuje się, że czekały prawie pod Przemyślem :-) Ale co tam - warto było. Spec od smażenia na masełku i z czosnkiem uwija się cały wieczór, bo przysmak znika błyskawicznie :-)

Zgodnie oceniamy, że były to bardzo udane dwa dni.

: 2015-10-17, 10:31
autor: creamcheese
Wszystko byłoby cacy, gdybyś jeszcze pociągnął swoją grupę pod Krąglicę ;)

: 2015-10-17, 12:19
autor: laynn
Mimo wszystko na zdjęciach te lekkie zamglenia takie lekkie nie są. Jestem zdziwiony, że nie ma jeszcze tych słynnych barw jesiennobieszczadzckich. W moich planach na przyszły rok to uwzględnię :lol .

: 2015-10-17, 17:43
autor: buba
Wiesio pisze:Imprezę rozpędzają pszczelarze...


łeeee, a ja myslalam ze przyjda sie dolaczyc z dwojniakami i trojniakami! :P

laynn pisze:Jestem zdziwiony, że nie ma jeszcze tych słynnych barw jesiennobieszczadzckich.


Moze za wczesnie? zwykle przypadaja na 2 weekend pazdziernika. Czasem trzeci acz rzadziej. Czasem nie ma wcale jak sie pogoda zepsuje..,.

: 2015-10-17, 18:26
autor: Piotrek
Ale kolory na połoninach jednak już przyjemnie podchodzą pod jesień :-)
Ci pszczelarze to w jakim sensie rozpędzili imprezę? Wypuścili pszczoły czy spanko ich brało? :)

: 2015-10-17, 19:09
autor: Wiesio
buba pisze:łeeee, a ja myslalam ze przyjda sie dolaczyc z dwojniakami i trojniakami!


Ano przyjechał autokar luda, same dziadki, kolację zjedli i przyszli z pustymi rękami do naszego ogniska. Potem zdominowali wszystkie ławy, na koniec otoczyli ognisko i odcięli nas od ciepła ;)
To się wynieśliśmy na pokoje :)

: 2015-10-17, 19:25
autor: buba
Wiesio pisze:i przyszli z pustymi rękami do naszego ogniska.


Skandal! :--/

: 2015-10-17, 19:58
autor: creamcheese
buba pisze:
Wiesio pisze:i przyszli z pustymi rękami do naszego ogniska.


Skandal! :--/

I od kogo ma się ta młodzież uczyć? Od kogo??

: 2015-10-17, 20:40
autor: trotyl
Może to była wycieczka AA? Albo wszystko wcześniej sami wychlali?

: 2015-10-18, 10:19
autor: sokół
Może jeszcze nie te barwy, ale zdjęcia mają swój urok i bardzo przyjemnie mi się Twoją relację czytało. Tym bardziej, że kadry wyszły Ci takie mało popularne. Takie inne to Biezczady, mam wrażenie, nie takie oklepane, jak wszędzie, tylko takie Twoje.

: 2015-10-18, 11:48
autor: Krzyś66
W tym roku , ze względu na przebieg pogody ( katastrofalna susza plus mega upały ) , w wielu rejonach kraju nie będzie pięknych kolorków na wielu gatunkach, na pewno nie będą tak intensywne jak bywały :-/

: 2015-10-18, 17:49
autor: Vlado
Wiesio pisze:Wyobrażałem go sobie jak pojedynczy ostaniec, a tu niespodzianka, to długi na prawie 200 metrów mur skalny, który można przejść górą i dołem. Wycieczka zajmuje dobre pół godziny. Trochę ubolewam, że widzę mnóstwo wkutego żelaza, bo łojanci nie odpuszczą żadnemu kawałkowi skały

Bo to kamieniołom jest;)
Kamień Leski gwarantuje niezły kawał piaskowcowego wspinania:
http://www.goryonline.com/kamien-leski,14238,i.html
http://www.rkw.org.pl/materialy/topo/Ka ... _11_18.pdf

: 2015-10-18, 20:19
autor: Piotrek
Jakoś cerkiew w Łopience bardziej mi się podobała przed remontem, bez tych białych tynków.

: 2015-10-18, 20:20
autor: Wiolcia
Ładne te Wiesiowe Bieszczady są. Takie lekko nostalgiczne przez mgły i retorty.
Do Sinych Wirów prowadzi ścieżka dydaktyczna? Jakaś pętelka? Ile zajmuje przejście?
Z cerkwi w Łopience pamiętam rzeźbę Bieszczadzkiego Chrystusa, która zrobiła na mnie duże wrażenie w pustym wnętrzu świątyni, gdzieś z dala od popularnych szlaków. Jest tam jeszcze?

: 2015-10-18, 21:09
autor: Wiesio
Wiolcia pisze:Ładne te Wiesiowe Bieszczady są. Takie lekko nostalgiczne przez mgły i retorty.
Do Sinych Wirów prowadzi ścieżka dydaktyczna? Jakaś pętelka? Ile zajmuje przejście?


Dość łatwo tam dojść - tam gdzie jest parking z drogą na Łopienkę, po przeciwnej stronie trzeba kawałek przejść do mostu, za mostem w lewo zaczyna się żwirowa droga. Idzie cały czas wzdłuż rzeki, około godziny spaceru i jest szlaban, zaraz za nim duża tablica. Przy niej wąska ścieżka w dół schodzi na dno wąwozu. Wszystko ładnie oznaczone, nie sposób się zgubić :)
Kilkaset metrów dalej jest szmaragdowe jeziorko, znaczy powinno być, ale go już nie ma :)
To pozostałość po osuwisku z 1980 roku... tym razem odpuściłem temat.
Wiolcia pisze:Z cerkwi w Łopience pamiętam rzeźbę Bieszczadzkiego Chrystusa, która zrobiła na mnie duże wrażenie w pustym wnętrzu świątyni, gdzieś z dala od popularnych szlaków. Jest tam jeszcze?

Jest :) robi wrażenie :)
Obrazek

Dziękuję za miłe słowo :) Troszkę rozbudowana wersja relacji (głównie o zdjęcia) jest na iWiesio.pl, ale nie chciałem zanudzać milionem fotek ;)