Nocna gonitwa za Krupową
: 2016-07-25, 17:15
Ave! Dawno mnie nie było, jednak darkheush powrócił na łono Beskidów.
Zaczło się niewinnie od wqrwa w Suchej. Z pięciu busów na Zawoję jechał ten ostatni. Po 3 godzinach smażenia się na przystanku. Jednak nie był to czas stracony.
W Zawoji schabowszczak (po suskiemu schaboczczak) i dymamy, z 30 minutową przerwą na kimę w stylu napoleońskim Baśka. Po obudzeniu mojej współdreptaczki widzę taki oto widok...
Dalej leci już z górki, a właściwie pod górkę. Ciągłe dymanie metrów. Szlak gwałcony po chamsku. I robi się nagle pięknie. W połowie trawersu Policy zachodzi nam słoneczko...
Do schronu docieramy o 21:30 i tu wielki plus dla gospodarza schroniska. Czekał na nas do tej godziny z otwartym bufetem i pytaniem, czy aby na pewno nie potrzebujemy wrzątku. Na naszą prośbę zostawia schron otwarty i idzie spać. Na dodatek przynosi świece więc siedzimy na werandzie w późną noc. O wschodzie księżyca znad Okrąglicy nie wspomnę. Dobranoc.
Ranek rześki. Zwalniamy pokój i przenosimy się na werandę. Na śniadanko. W pewnym momencie postanawiam zaliczyć bufet celem zakupu dwóch napojów regenerujących i kogo widzę??? Szczerą, oddaną gębę btona. No tego mi brakowało. Niekoniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu
Z tego wszystkiego robi się zajebiście późno na dotarcie do Kojszówki na ciufę (bton pomyka do auta do Sidziny). Zaczyna się rajd, walka z czasem. Dobrze, że Basiek ma trochę krótsze nóżki ode mnie, bo jakby mnie dogoniła, to pysk obity za narzucenie tego morderczego tempa.
Acha bo zapomniałbym. Po drodze Basiek uskutecznia fotografowanie dupy psa. Tak to wyglądało z oddali:
A tak w obiektywie autorki
Na ciufę zdążamy na styk. I pozostaje tylko 3 i pół godziny męczarni z Kojszówki do Bielska w "Strzale Podbeskidzia". I dom. I nynu.
Komplet zdjęć po kliku w obrazek. Enjoy
Zaczło się niewinnie od wqrwa w Suchej. Z pięciu busów na Zawoję jechał ten ostatni. Po 3 godzinach smażenia się na przystanku. Jednak nie był to czas stracony.
W Zawoji schabowszczak (po suskiemu schaboczczak) i dymamy, z 30 minutową przerwą na kimę w stylu napoleońskim Baśka. Po obudzeniu mojej współdreptaczki widzę taki oto widok...
Dalej leci już z górki, a właściwie pod górkę. Ciągłe dymanie metrów. Szlak gwałcony po chamsku. I robi się nagle pięknie. W połowie trawersu Policy zachodzi nam słoneczko...
Do schronu docieramy o 21:30 i tu wielki plus dla gospodarza schroniska. Czekał na nas do tej godziny z otwartym bufetem i pytaniem, czy aby na pewno nie potrzebujemy wrzątku. Na naszą prośbę zostawia schron otwarty i idzie spać. Na dodatek przynosi świece więc siedzimy na werandzie w późną noc. O wschodzie księżyca znad Okrąglicy nie wspomnę. Dobranoc.
Ranek rześki. Zwalniamy pokój i przenosimy się na werandę. Na śniadanko. W pewnym momencie postanawiam zaliczyć bufet celem zakupu dwóch napojów regenerujących i kogo widzę??? Szczerą, oddaną gębę btona. No tego mi brakowało. Niekoniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu
Z tego wszystkiego robi się zajebiście późno na dotarcie do Kojszówki na ciufę (bton pomyka do auta do Sidziny). Zaczyna się rajd, walka z czasem. Dobrze, że Basiek ma trochę krótsze nóżki ode mnie, bo jakby mnie dogoniła, to pysk obity za narzucenie tego morderczego tempa.
Acha bo zapomniałbym. Po drodze Basiek uskutecznia fotografowanie dupy psa. Tak to wyglądało z oddali:
A tak w obiektywie autorki
Na ciufę zdążamy na styk. I pozostaje tylko 3 i pół godziny męczarni z Kojszówki do Bielska w "Strzale Podbeskidzia". I dom. I nynu.
Komplet zdjęć po kliku w obrazek. Enjoy