Po lasach i łąkach w poszukiwaniu wiosny
: 2017-04-04, 22:40
Skoro zwierzęta już się po zimie obudziły, to i na mnie czas, aby ruszyć tyłek z domu i gdzieś w końcu się poszlajać.
W sobotę z rana startuję z Ponikwi. Wysiadam sobie obok szkoły. Pełniutki bus wiezie ludziska dalej czyli na ostatni przystanek. Wyobrażam sobie więc te tłumy na Leskowcu Ja też niebieskim szlakiem, tyle,że w drugą stronę. Założenie jest takie,że mam cały dzień przed sobą, piękną pogodę, więc będzie to wędrówka barrrrdzo leniwa. Pierwsze ślady wiosny dostrzegam już po kilku minutach.
Dość urokliwa kapliczka na początku szlaku.
W ogóle część mojego szlaku pokrywa się z drogą krzyżową, a że okolica pobożna wielce, to krzyży, kapliczek i innych śladów religijności ludowej po drodze spotykam pełno.
Za ostatnim domem droga wprowadza mnie w las.Z polanki nieco widoków , głównie na żółty szlak z Czartaka na Leskowiec.
Mija z 40 minut i jestem na Przełęczy Panczakiewicza.
Pod Łysą Górą kończy się droga kżyżowa, jest tu krzyż, są też ławki i stoliki oraz grupa rowerzystów, którzy wybierają się na Leskowiec. Siadam na chwilkę , z chwilki robi się prawie godzina, a ja przecież mam wiosny szukać, więc trzeba dalej ruszać w drogę.
Idę głównie lasem, choć co jakiś czas mijam małe polanki.Na szczyt Łysej Góry podejście strome, choć krótkie. Sam szczyt zalesiony, podobnie jak Iłowiec.
Wychodzę wreszcie z lasu i tu czeka mnie nagroda- moja ulubiona polana pod Iłowcem, zupełnie bezludna i z widoczkami. Rzucam plecak o glebę, rozkładam kurtkę na trawie,robię sobie piknik, a później leżę i wstawać wcale mi się nie chce. I tak ze dwie godziny. No fotki też oczywiście robię.
Świetnie stąd widać zaporę w Świnnej Porębie.
Górę Jaroszowicką
Jest widoczek na Pogórze
oraz na szczyty nieco wyższe, włącznie z Babią
Z polanki ruszam w dół do Gorzenia Górnego.
Mijam kolejną kapliczkę.
I znajduję następne ślady wiosny
Postanawiam się trochę poplątać po okolicy , bo urocza wielce i przyjemna.Zaglądam na podwórko. Pusty domek , okna zabite dechami.
Sielska atmosfera i nieco fajnych widoków.
Wracam na szlak, schodzę w dół do dworku Zegadłowicza, a w zasadzie przechodzę obok, bo wszystko oczywiście zamknięte na cztery spusty. Czynne niby w soboty i niedziele, ale jeszcze nie sezon.
Asfaltem wracam do Wadowic ( jak ja to lubię, zwłaszcza przy głównej, ruchliwej drodze ), za to po drodze nad mokradłem spotykam następny ślad wiosny.
Matula wielce uradowana,że ją odwiedziłam. Mam wątpliwości czy w niedzielę gdzieś mnie wypuści z domu, więc jej tłumaczę,że jutro też muszę, choćby na trochę .
W sobotę z rana startuję z Ponikwi. Wysiadam sobie obok szkoły. Pełniutki bus wiezie ludziska dalej czyli na ostatni przystanek. Wyobrażam sobie więc te tłumy na Leskowcu Ja też niebieskim szlakiem, tyle,że w drugą stronę. Założenie jest takie,że mam cały dzień przed sobą, piękną pogodę, więc będzie to wędrówka barrrrdzo leniwa. Pierwsze ślady wiosny dostrzegam już po kilku minutach.
Dość urokliwa kapliczka na początku szlaku.
W ogóle część mojego szlaku pokrywa się z drogą krzyżową, a że okolica pobożna wielce, to krzyży, kapliczek i innych śladów religijności ludowej po drodze spotykam pełno.
Za ostatnim domem droga wprowadza mnie w las.Z polanki nieco widoków , głównie na żółty szlak z Czartaka na Leskowiec.
Mija z 40 minut i jestem na Przełęczy Panczakiewicza.
Pod Łysą Górą kończy się droga kżyżowa, jest tu krzyż, są też ławki i stoliki oraz grupa rowerzystów, którzy wybierają się na Leskowiec. Siadam na chwilkę , z chwilki robi się prawie godzina, a ja przecież mam wiosny szukać, więc trzeba dalej ruszać w drogę.
Idę głównie lasem, choć co jakiś czas mijam małe polanki.Na szczyt Łysej Góry podejście strome, choć krótkie. Sam szczyt zalesiony, podobnie jak Iłowiec.
Wychodzę wreszcie z lasu i tu czeka mnie nagroda- moja ulubiona polana pod Iłowcem, zupełnie bezludna i z widoczkami. Rzucam plecak o glebę, rozkładam kurtkę na trawie,robię sobie piknik, a później leżę i wstawać wcale mi się nie chce. I tak ze dwie godziny. No fotki też oczywiście robię.
Świetnie stąd widać zaporę w Świnnej Porębie.
Górę Jaroszowicką
Jest widoczek na Pogórze
oraz na szczyty nieco wyższe, włącznie z Babią
Z polanki ruszam w dół do Gorzenia Górnego.
Mijam kolejną kapliczkę.
I znajduję następne ślady wiosny
Postanawiam się trochę poplątać po okolicy , bo urocza wielce i przyjemna.Zaglądam na podwórko. Pusty domek , okna zabite dechami.
Sielska atmosfera i nieco fajnych widoków.
Wracam na szlak, schodzę w dół do dworku Zegadłowicza, a w zasadzie przechodzę obok, bo wszystko oczywiście zamknięte na cztery spusty. Czynne niby w soboty i niedziele, ale jeszcze nie sezon.
Asfaltem wracam do Wadowic ( jak ja to lubię, zwłaszcza przy głównej, ruchliwej drodze ), za to po drodze nad mokradłem spotykam następny ślad wiosny.
Matula wielce uradowana,że ją odwiedziłam. Mam wątpliwości czy w niedzielę gdzieś mnie wypuści z domu, więc jej tłumaczę,że jutro też muszę, choćby na trochę .