Z Białego Krzyża do Olszówki.
: 2017-05-18, 12:20
Po nadmorskich wojażach i okresie pogodowej kichy w końcu urwaliśmy się z vidraru w góry. Padło na najbliższe okolice, czyli Beskid Śląski.
PKS Bielsko-Biała przerzuca nas na )( Salmopolską. Chwilę czekamy, aż przewali się ten tłum, który z nami jechał. W końcu robi się cicho... i upalnie. Dremy do Chaty Grabowej. Fajne miejsce, tylko zniszczone przez komerchę. Dość powiedzieć, że herbata tam kosztuje 8 peelenów.
Piwko z plecaka, kanapka i znikamy, bo z dołu zaczynają nadciągać tłumy z wózkami dziecięcymi.
Upał, setki much, widoki w pełnym słońcu. Pysk wyschnięty. W końcu Kotarz. I tu niespodzianka. Przy szlaku tabliczka z napisem "Grill-Bar 3 min.". No nie odmówimy sobie browarka. Z bzyczeniem stada dzikich os nad głową
Dobra, czas pomykać dalej, w stronę Karkoszczonki.
Trochę się przyglądam mojej kochance
W końcu Karkoszczonka. Dzikie tłumy. Wrzątku nie kupisz, zapomnij plecakowy wędrowcze. Zostaje do zszamania rozpaćkana od upału konserwa z chlebem. Popita browarkiem. Teraz Golgota czyli podejście na Klimczok. Nachylenie dochodzi do 30%. Wiadro potu, potem kolejne, i kolejne.
Ale chcieliśmy to zobaczyć.
Prawie autostrada do Szyndzielni sprowadza nas w dół i za wyciągiem odbijamy na niebieski do Olszówki. Trza się ubrać, bo wieczór już nie tak ciepły jak cały dzień.
W ten weekend znów uderzamy w te rejony.
Komplecik pstryków
PKS Bielsko-Biała przerzuca nas na )( Salmopolską. Chwilę czekamy, aż przewali się ten tłum, który z nami jechał. W końcu robi się cicho... i upalnie. Dremy do Chaty Grabowej. Fajne miejsce, tylko zniszczone przez komerchę. Dość powiedzieć, że herbata tam kosztuje 8 peelenów.
Piwko z plecaka, kanapka i znikamy, bo z dołu zaczynają nadciągać tłumy z wózkami dziecięcymi.
Upał, setki much, widoki w pełnym słońcu. Pysk wyschnięty. W końcu Kotarz. I tu niespodzianka. Przy szlaku tabliczka z napisem "Grill-Bar 3 min.". No nie odmówimy sobie browarka. Z bzyczeniem stada dzikich os nad głową
Dobra, czas pomykać dalej, w stronę Karkoszczonki.
Trochę się przyglądam mojej kochance
W końcu Karkoszczonka. Dzikie tłumy. Wrzątku nie kupisz, zapomnij plecakowy wędrowcze. Zostaje do zszamania rozpaćkana od upału konserwa z chlebem. Popita browarkiem. Teraz Golgota czyli podejście na Klimczok. Nachylenie dochodzi do 30%. Wiadro potu, potem kolejne, i kolejne.
Ale chcieliśmy to zobaczyć.
Prawie autostrada do Szyndzielni sprowadza nas w dół i za wyciągiem odbijamy na niebieski do Olszówki. Trza się ubrać, bo wieczór już nie tak ciepły jak cały dzień.
W ten weekend znów uderzamy w te rejony.
Komplecik pstryków