19-20.05.2017 Dwie wieże
: 2017-05-21, 15:39
Dawno mnie w górach nie było, więc szukałam czegoś z względnie szybkim dojazdem, krótkim szlakiem i ładnymi widokami. Musiałam jednak wrócić w niedzielę do Brzeska, a jednodniówki są o tyle uciążliwe, że trzeba wstać jeszcze wcześniej, aby dojechać, na miejsce, więc na wycieczkę wyruszyłam w piątek po pracy.
Do Lubomierza na Przysłop dotarłam o 15.00.
Pogoda dopisywała, było dosyć słonecznie, więc popołudnie zapowiadało się sympatycznie. Z przełęczy zeszłam na dół ku niebieskiemu szlakowi.
Wprawdzie już kiedyś nim szłam, ale ja tak samo jak lubię kilka razy czytać tę samą książkę, lubię także przechodzić szlakami, które znam i kiedyś mi się spodobały. Aż do Nowej Polany szlak prowadził głównie lasem. Na samym początku znajdowała się leśniczówka.
Początkowo szłam szeroką drogą wysypaną kamieniami.
Później weszłam w las. Tutaj też droga była dość szeroka i rozjeżdżona przez zwózkę drewna.
Na szczęście na ogół tradycyjne gorczańskie błoto było w miarę podeschnięte.
Choć gdzieniegdzie kniecie błotne, czyli kaczeńce, miały dobre warunki do rozwoju
Po pół godziny dotarłam do Nowej Polany. Na dole znajduje się wiata i miejsce po ognisku, a widoki są jedynie na pobliskie wzniesienia i okoliczne drzewa.
Dopiero podchodząc wyżej można zobaczyć m.in. pobliski Beskid Wyspowy.
Z Nowej Polany znów weszłam w las, z którego tylko co jakiś czas przebijały się widoki. Kolejnym punktem widokowym miała być dopiero Świnkówka.
Szlak piął się cały czas w górę, więc pojawienie się znaku granicznego GPN-u było dobrym znakiem - polana się zbliżała, a tym samym do Gorca tylko "jeden krok"
W lesie było jeszcze sporo zawilców.
W kierunku przeciwnym do mojego zbiegał pan, który rozwieszał znaczki na jakiś bieg.
Ja natomiast powoli wychodziłam już z kolejnego leśnego etapu wycieczki
Ze Świnkówki pamiętałam ładny widok na Tatry, jednak tym razem wczesne popołudnie nie pozwoliło mi się cieszyć ich widokami. Przebijały się delikatnie, ale były zamglone.
Nie przeszkodziło mi to jednak w tym, aby zrobić sobie przerwę w tej idealnej zieleni i promieniach słońca. W końcu jednak ruszyłam ku kolejnej polanie, czyli Gorcowi Kamienickiemu.
Było to zaledwie rzut beretem od Świnkówki, wiec szybko dotarłam w ten rejon. Ze zboczy widziałam już, jak blisko mam do wieży na Gorcu
Właściwie wydawało się, że zaraz powinnam na niej być
Pozostało jeszcze przejść przez polanę, której część jest jasno opisana jako teren prywatny.
Z tego miejsca przy dobrych warunkach również można oglądać pięknie prezentujące się Tatry.
Ale już sama zielona łąka wygląda wystarczająco urokliwie
Dalsza część polany również jest prywatna, ale nie jest już aż tak ogrodzona;)
Można usiąść na ławce, odpocząć i podziwiać widoki, m.in. na Beskid Wyspowy.
Ale oprócz Tatr i Beskidu Wyspowego widać tu także m.in. pasmo Lubania.
Z Gorca Kamienickiego znów weszłam w las, ale teraz także tylko na chwilkę.
Zostało mi w zasadzie już tylko ostatnie podejście ku wieży.
Tutaj pustka, cisza, spokój i ani jednego turysty.
W oddali dalej słabo przebijały się Tatry.
Można stąd także zobaczyć Beskid Wyspowy z Mogielicą.
Lubań
Magurki
Jako że nikogo oprócz mnie nie było na wieży, to oczywiście selfie pękło
...i na koniec jeszcze raz rzuciłam okiem na okolicę
Po półgodzinnym lenistwie zeszłam jednak na dół. Chciałam dojść do chaty przed zmrokiem.
Znów czekało mnie dreptanie lasem, tym razem nieco dłuższe, gdyż dopiero na Przysłopie Dolnym miały pojawić się widoki.
Teraz jednak było już bardziej w dół niż pod górę, a przynajmniej nie dopiekało mnie jeszcze bardziej Rumieńców i tak już nabrałam.
W końcu dotarłam do Przysłopa i tutaj przypomniałam sobie, że mam jabłka w plecaku, więc znów czekała mnie przerwa
Na tej polanie dominującym widokiem są Tatry, więc zrobiłam sobie zdjęcie na ich tle.
Liczyłam na to, że pod wieczór widoczność zacznie się poprawiać, ale chyba musiałabym czekać do zachodu słońca Powoli dojrzewałam do tego, że następnego dnia pójdę na Magurki, więc mogłam z tego miejsca zobaczyć swój cel.
Zwyczajowe selfie i w drogę!
Pozostało już tylko około godziny drogi do Gorczańskiej Chaty.
Nie przyglądałam się dokładnie mapie, więc myślałam, że teraz już będę tylko schodzić, ale nie... Okazało się, że jeszcze czeka mnie jedno małe podejście z hali, na którą zeszłam. Był na niej widok na Lubań, Magurki i Tatry.
Magurki były delikatnie skąpane w zachodzącym słońcu. Ja natomiast szłam już w cieniu.
Kiedy podchodziłam ostatni raz pod górę, pojawił się za mną także widok na Gorc, z którego niedawno zeszłam.
Bacówka była coraz bliżej, tak samo jak wieczór. Widać to było na niebie.
Dochodząc do Kapliczki zauważyłam proponowany skrót do chatki, z którego postanowiłam skorzystać.
W związku z tym odbiłam ze szlaku żółtego, nie robiąc kółeczka, tylko ścinając prosto do chaty.
Dotarłam do niej jeszcze przed zmrokiem
Miło mnie zaskoczyła - ładny nowy prysznic, odremontowane toalety, ciepła woda i sympatyczni gospodarze. Dawniej chata była czynna tylko w weekendy i wakacje. Teraz jest otwarta cały czas. Pewnie jeszcze tam wrócę
Piątek
Do Lubomierza na Przysłop dotarłam o 15.00.
Pogoda dopisywała, było dosyć słonecznie, więc popołudnie zapowiadało się sympatycznie. Z przełęczy zeszłam na dół ku niebieskiemu szlakowi.
Wprawdzie już kiedyś nim szłam, ale ja tak samo jak lubię kilka razy czytać tę samą książkę, lubię także przechodzić szlakami, które znam i kiedyś mi się spodobały. Aż do Nowej Polany szlak prowadził głównie lasem. Na samym początku znajdowała się leśniczówka.
Początkowo szłam szeroką drogą wysypaną kamieniami.
Później weszłam w las. Tutaj też droga była dość szeroka i rozjeżdżona przez zwózkę drewna.
Na szczęście na ogół tradycyjne gorczańskie błoto było w miarę podeschnięte.
Choć gdzieniegdzie kniecie błotne, czyli kaczeńce, miały dobre warunki do rozwoju
Po pół godziny dotarłam do Nowej Polany. Na dole znajduje się wiata i miejsce po ognisku, a widoki są jedynie na pobliskie wzniesienia i okoliczne drzewa.
Dopiero podchodząc wyżej można zobaczyć m.in. pobliski Beskid Wyspowy.
Z Nowej Polany znów weszłam w las, z którego tylko co jakiś czas przebijały się widoki. Kolejnym punktem widokowym miała być dopiero Świnkówka.
Szlak piął się cały czas w górę, więc pojawienie się znaku granicznego GPN-u było dobrym znakiem - polana się zbliżała, a tym samym do Gorca tylko "jeden krok"
W lesie było jeszcze sporo zawilców.
W kierunku przeciwnym do mojego zbiegał pan, który rozwieszał znaczki na jakiś bieg.
Ja natomiast powoli wychodziłam już z kolejnego leśnego etapu wycieczki
Ze Świnkówki pamiętałam ładny widok na Tatry, jednak tym razem wczesne popołudnie nie pozwoliło mi się cieszyć ich widokami. Przebijały się delikatnie, ale były zamglone.
Nie przeszkodziło mi to jednak w tym, aby zrobić sobie przerwę w tej idealnej zieleni i promieniach słońca. W końcu jednak ruszyłam ku kolejnej polanie, czyli Gorcowi Kamienickiemu.
Było to zaledwie rzut beretem od Świnkówki, wiec szybko dotarłam w ten rejon. Ze zboczy widziałam już, jak blisko mam do wieży na Gorcu
Właściwie wydawało się, że zaraz powinnam na niej być
Pozostało jeszcze przejść przez polanę, której część jest jasno opisana jako teren prywatny.
Z tego miejsca przy dobrych warunkach również można oglądać pięknie prezentujące się Tatry.
Ale już sama zielona łąka wygląda wystarczająco urokliwie
Dalsza część polany również jest prywatna, ale nie jest już aż tak ogrodzona;)
Można usiąść na ławce, odpocząć i podziwiać widoki, m.in. na Beskid Wyspowy.
Ale oprócz Tatr i Beskidu Wyspowego widać tu także m.in. pasmo Lubania.
Z Gorca Kamienickiego znów weszłam w las, ale teraz także tylko na chwilkę.
Zostało mi w zasadzie już tylko ostatnie podejście ku wieży.
Tutaj pustka, cisza, spokój i ani jednego turysty.
W oddali dalej słabo przebijały się Tatry.
Można stąd także zobaczyć Beskid Wyspowy z Mogielicą.
Lubań
Magurki
Jako że nikogo oprócz mnie nie było na wieży, to oczywiście selfie pękło
...i na koniec jeszcze raz rzuciłam okiem na okolicę
Po półgodzinnym lenistwie zeszłam jednak na dół. Chciałam dojść do chaty przed zmrokiem.
Znów czekało mnie dreptanie lasem, tym razem nieco dłuższe, gdyż dopiero na Przysłopie Dolnym miały pojawić się widoki.
Teraz jednak było już bardziej w dół niż pod górę, a przynajmniej nie dopiekało mnie jeszcze bardziej Rumieńców i tak już nabrałam.
W końcu dotarłam do Przysłopa i tutaj przypomniałam sobie, że mam jabłka w plecaku, więc znów czekała mnie przerwa
Na tej polanie dominującym widokiem są Tatry, więc zrobiłam sobie zdjęcie na ich tle.
Liczyłam na to, że pod wieczór widoczność zacznie się poprawiać, ale chyba musiałabym czekać do zachodu słońca Powoli dojrzewałam do tego, że następnego dnia pójdę na Magurki, więc mogłam z tego miejsca zobaczyć swój cel.
Zwyczajowe selfie i w drogę!
Pozostało już tylko około godziny drogi do Gorczańskiej Chaty.
Nie przyglądałam się dokładnie mapie, więc myślałam, że teraz już będę tylko schodzić, ale nie... Okazało się, że jeszcze czeka mnie jedno małe podejście z hali, na którą zeszłam. Był na niej widok na Lubań, Magurki i Tatry.
Magurki były delikatnie skąpane w zachodzącym słońcu. Ja natomiast szłam już w cieniu.
Kiedy podchodziłam ostatni raz pod górę, pojawił się za mną także widok na Gorc, z którego niedawno zeszłam.
Bacówka była coraz bliżej, tak samo jak wieczór. Widać to było na niebie.
Dochodząc do Kapliczki zauważyłam proponowany skrót do chatki, z którego postanowiłam skorzystać.
W związku z tym odbiłam ze szlaku żółtego, nie robiąc kółeczka, tylko ścinając prosto do chaty.
Dotarłam do niej jeszcze przed zmrokiem
Miło mnie zaskoczyła - ładny nowy prysznic, odremontowane toalety, ciepła woda i sympatyczni gospodarze. Dawniej chata była czynna tylko w weekendy i wakacje. Teraz jest otwarta cały czas. Pewnie jeszcze tam wrócę
Piątek