Tego roczne plany wypalały różnie, jedne udało się zrealizować, inne wypadały (jak styczniowe, kiedy to śnieg w górach i pogoda nie zachęcały do wędrówek), a inne w ostatnim momencie udawały się, jak odwiedziny w górach Bystrzyckich i Złotych . Na wiosnę też postanowiłem zmienić plany i bądź wiosną, bądź na jesień odwiedzić Gorce. Wiosną pojechałem w Beskid Wyspowy , więc gdy ostatni weekend wrześniowy miałem wolny, postanowiłem zawitać drugi raz w Gorce.
Pierwsza moja wizyta była zimą, wtedy przy sporym mrozie (ok -17 stopni w dzień) wędrowałem z Rabki na Turbacz, gdzie nocowaliśmy i potem zejście do Nowego Targu. Było to co ciekawe prawie 10 lat temu, bo w grudniu 2009roku... Nie mam zdjęcia z Turbacza, bo aparat zamarzał, a raczej akumulatorki się rozładowywały na mrozie. Pamiętam nietypowy jak na polskie góry, szlakowskaz, który po wyjściu z Rabki nie pokazywał czasu przejścia, a ilość kilometrów (17) do schroniska na Turbaczu. Tego roczną wycieczkę postanowiłem zatem odbyć w innej części, ale również z zahaczeniem o schronisko na Turbaczu. Z racji, iż przez jakiś czas byłem sceptycznie nastawiony do tego pasma, zresztą plany na wycieczkę powstały po wyrażeniu moich myśli i ich krytyce. Poczytałem o miejscach godnych obejrzenia, posiedziałem nad mapą i plan pod koniec wakacji był gotowy. Miałem jechać w sobotę z rana, obejrzeć zachód słońca, w niedzielę wschód i wrócić na obiad do domu. Ale do końca nad trasą się zastanawialiśmy, bo tym razem miałem jechać nie sam, no i nad pogodą. I w końcu to jak zwykle pogoda pokazała, kto tu rządzi. No i okazało się, że wszyscy w ostatnim momencie po rezygnowali, więc odwracam plan i w góry ruszam w sobotę po obiedzie. Droga mija mi spokojnie, a za oknami auta szarość panuje. W takich warunkach dojeżdżam na przełęcz Przysłop w Rzekach. Zostawiam auto i wrzucam na plecy swoje bagaże. Pierwotnie miałem z rana ruszyć żółtym szlakiem ku Turbaczowi, teraz jednak na początek schodzę nad potok Kamienica by niebieskim szlakiem ruszyć ku Gorcowi Kamienickiemu.
Widok na Gorce z przełęczy Przysłop (750m).
Mijam leśniczówkę i...gubię się
![;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Pierwsze widoki. Na Beskid Wyspowy, a z boku widać kolory jesieni.
Pierwsza bardzo ładna polana, Świnkówka. Jestem już na wysokości ponad tysiąca metrów.
Jest i słońce
![:)](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Gra światła...
Polana Gorc Kamieniecki, z prawej widać wieżę na szczycie Gorca, czasami na mapach mających taką samą nazwą jak polana - np na mojej tak jest.
Mijam płotek i powoli się wspinam zaczynając podziwiać widoki jakie się otwierają. Widoki są z niej rozległe. Widać dobrze Beskid Wyspowy, Sądecki, Tatry no i oczywiście na wschodzie inne szczyty Gorców. Oczarowany, również poprzez światło jakie tworzy zachodzące słońce podziwiam panoramę. Jednak zimny wiatr zmusza mnie do ruszenia ku wieży. Z racji iż jeszcze trochę mam podejścia, to nie ubieram się, dopiero na wieży wkładam kurtkę, czapkę oraz rękawiczki. Mijam bacówkę i po raz ostatnio oglądam się za siebie. Liczę, że z wieży widoki będą jeszcze ładniejsze, tym bardziej, że mnie osobiście z daleka wieża się nie podoba. Po chwili odbijam w jej kierunku. Gdy już jestem pod nią, to jestem już porządnie zmęczony, wchodząc na górę muszę się mocno zmusić by nie robić przystanku na odpoczynek. Słyszę, że ktoś chodzi wyżej i pod ostatnim piętrem spotykam dziewczynę, która tu korzysta z osłony od wiatru. Bo na wieży wieje jak cholera. Szybko się ubieram i robię obchód, robiąc zdjęcia widoków jakie się z wieży rozpościerają.
Widok na Beskid Sądecki, widać wieżę przekaźnikową na Przehybie.
Gorc - 1228 m n.p.m.
Ostatnie spojrzenie za siebie.
Gorc to najbardziej na wschód leżący punk Gorczańskiego Parku Narodowego. To dziś najwyższy punkt jaki osiągnę. Słońce zaczyna zachodzić więc robię kilka zdjęć i widoków, jak i samego zachodu.
Kierunek południe i widok na Tatry.
Widok bardziej na wschód. Centralnie Prehyba i Radziejowa, z prawej Lubań.
Widok na północ, na pierwszym planie polana Gorc Kamieniecki, najwyższa góra to Mogielica z prawej i z lewej Ćwilin.
Zachód słońca, choć za chmury.
Z racji iż wiatr nic nie odpuszcza, słońce dość szybko gaśnie za chmurami postanawiam ruszyć dalej. Z planowanej sesji zachodu...nici. Wiatr i chmury dały popalić mi. Zmarznięty ruszam w dół. Według mapy mam jeszcze ok dwóch godzin do przejścia. Początkowo idę przy gasnącym dniu, następnie wyciągam czołówkę, którą pośród drzew doświetlam drogę, by nie wpaść w kałuże czy błoto. Robi się coraz ciemniej. W pewnym momencie w krzaczorach obok ścieżki straszę jakieś ptaszysko, które zrywając się do lotu straszy zaś mnie. Idąc w ciszy, słysząc nagle trzepot skrzydeł...no fajne uczucie na podniesienie ciśnienia
![;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Kończy się dzień...
Czas na kolację...i spanie
![;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Więcej zdjęć.