Iść za ciosem
: 2023-06-04, 19:39
Tak jest, to nie żadna ściema, pojechałem znowu w góry. Tym razem jednak temat był głeboko przemyslany, zaplanowany nieco wcześniej i - co najważniejsze - wszystko wypaliło.
Tak, to będzie relacja z niespodzianką, bo już pierwsze zdjęcie z pewnością zaskoczy.
No ale powoli - nie odsłaniajmy wszystkiego od początku.
Wysiadamy z pojazdu kołowego około godziny 7,30 i ruszamy do góry. W trójkę. Mocna ta trójka, nie pierwsze to nasze wspólne wyjście, powiedziałbym, że dziś nie liczy się miejsce, a fakt, ze sie spotykamy.
Także przy pierwszej wiacie przypominamy sobie, że w górach można wszystko. Można być także poszukiwaczem pereł. No to niech będzie, z nim mogę łowić te perły zawsze.
A wiosna ma się dobrze, bardzo dobrze. Mocno soczysta ta zieleń jest. I podoba się nam, chociaż się wahaliśmy - jesteśmy tu wszyscy pierwszy raz.
Tu drugi z moich Towarzyszy. Też pewnie poznajecie...
a zieleń, to już chyba wspominałem, mocno się trzyma ...
Dobra, teraz konkrety. Wylądowaliśmy w Czechach i to jest słynne siodło pod Ostrym. Zrobiliśmy je taką bezszlakową wersją, bo szlakiem byłoby za krótko.
Miejsce jest bardzo fajne. A w ogóle to chciałbym coś dodać, ale to po zdjęciu, bo musi być porządek w relacji.
Pojechaliśmy tam, bo mi się przypomniała fajna relacja Adriana z jesieni. I że Basia Be wygrała w 1765 roku konkurs miesiąca z tym siodłem. To dlatego tam pojechaliśmy. Dla Was.
Fajne to drzewo było, anioł tam też był na hali z boku, ale tak grzało słońce, że nie mam foty. Zresztą mnie anioły, kapliczki i kościoły srednio kręcą...
Potem - nie ukrywam - kręciło nas coś zupełnie innego. Chata pod Ostrym. Mieliśmy nadzieję, że będzie otwarta. Szlak był całkiem przyjemny. Nie było podejść jak na Fatrze. To dobrze, wszak młodziki nie pojechały w te gówniane góry.... To znaczy Morawski zaskoczył nas mocno na plus! Chodzi ogólnie o góry, są gówniane, bo idzie się pod górę. A w sumie jak idziesz w dół, to tez boli...
Pewnie wspomniałem, że zieleń jest obłędna? Sprocketowa. A propos Sprocketa. Tak, wspominaliśmy Go. Że jakby był, na bank by nam, kurwa mać, kazał iść zobaczyć, co jest na szczycie Ostrego.
Jak ja się cieszyłem, że moge jednak tego nie sprawdzać...
Wkrótce osiągnęliśmy cel i okazało się, że chata jest otwarta. Wobec czego ...
Tam zeszło nam w ciul czasu, bo był zajebiście. A koledzy chyba posmutnieli, jak się okazało, że skończył się nam czas pobytu tam...
Mam takie wrażenie, ze moglibyśmy tam siedzieć do upadłego.... No ale jeden musiał jechać autem zaraz, drugi trochę potem, a trzeciemu było głupio samemu upaść.
Szóste prawo turysty brzmi: ile w siebie wlejesz, tyle musisz oddać.
Natomiast absolutnie nie było nam wstyd, bo w Czechach picie piwa jest zdrowe, polecane przez wszystkich i nawet wiewiórki chowają browary w dziuplach.
Jakoś tak dość szybko minął nam Kałużny, może dlatego, że nic tam się nie rzuciło w oczy.... To taki był chyba najnudniejszy odcinek, monotonny las... zero widoków... chociaz jesienią to pewnie będzie potencjał
Prawie przegapiliśmy też odbicie na Kozubową, na szczęście trzymałem rękę na pulsie.... Bo Laynn już sunął na Wielki Połom!
A tu znów przestało być nudno, a zaczęło być fajnie, z łąkami, widokami.... Naprawdę zaskoczył mnie ten Morawski, na plus. Nie urwał dupy w sensie 10 na 10, ale solidna siódemka była.
Wiktor widzi trawę bardziej zieloną, niż w Sosnowcu, więc musi ją focić!
Przerażeni perspektywą podejścia na Kozubową bunkrujemy się w chacie Kamienity - genialna miejscówka. Niektórzy piją piwsko, niektórzy kofolę, niektórzy żrą syr, frytki, a niektórzy tylko bułkę, bo ... aaaa to nie ja, kurwa mać, zamiawiałem! No chłopaki sobie zamówili osobno dania, ale dostali na jednym talerzu.... No to Laynn zeżarł wszystko, a Vision został z bułką. Ale obyło sie bez fochów.
W sumie sie tak dogadali, ale do teraz się zastanawiam, czemu zamówili keczup, a nikt go nie zjadł.
Ja niestety musze kofolować. Szkoda, nie powiem, Radegast fajny jest...
A to my.
Pożarli, popili to idą dalej. Ale to juz nie te lata, co się robiło 50 km w żywieckim albo 42 w Wyspowym.
Tym bardziej, że otoczenie ładne. Toteż idziemy tempem emeryckim, zasapani, spoceni....
Jest Fatra, są Tatry, ale to znów nie te światło, nie ta widzialność.... Chociaz potencjał Kozubowej mnie powala. Pozytywnie. A Połom to dopiero musi być jazda.... Tam trzeba sie będzie wybrac następnym razem.
Z tyłu wyłazi nam Łysa Hora. Chłopaki pewnie mają więcej zdjęć, bo jak ona wyszła, to mnie dwa razy pogoniło w krzaki.
Laynna pogoniło już na Kozubowej, ale się załapał na ekskluzywny sracz. Ja miałem tylko krzaki, ale za to lepszy widok! Tylko, że ponoć ładna Czeszka była w bufecie. To nie wiem, kto miał lepiej....
W takich okolicznościach przyrody można nawet srać z przyjemnością.
Tak, wiem, pisałem, ze mnie kościoły nie kręcą, ale ten akurat jest jakiś taki bardzo fajny.
Dobra, jak Laynn srał to siedziałem z Vizem przed chatą na Kozubowej i gdzies tam latała lotnia, to próbowałem ją złapać, ale za daleko był....
To tyle w sumie z tej wycieczki, bośmy potem tylko złazili i nic sie nie działo, mam jeszcze zdjęcie bąka czy co to za ciulstwo latające, nie wiem...
I cygański kamper spod Kozubowej i tyle....
Dziękuję za uwagę, za wszelkie prześmiewcze komentarze i pozdrowienia
My tez Was kochamy
aaaaaaaa - hasło przewodnie wyjazdu - Każdy ma, kurwa, swoją Teresę.
Ogólnie to było zajebiście i mam wielką nadzieję na kontynuację eksploracji pasma,,,, tylko troszkę za dużo chat tam jest, co jest pewnym zagrożeniem
Tak, to będzie relacja z niespodzianką, bo już pierwsze zdjęcie z pewnością zaskoczy.
No ale powoli - nie odsłaniajmy wszystkiego od początku.
Wysiadamy z pojazdu kołowego około godziny 7,30 i ruszamy do góry. W trójkę. Mocna ta trójka, nie pierwsze to nasze wspólne wyjście, powiedziałbym, że dziś nie liczy się miejsce, a fakt, ze sie spotykamy.
Także przy pierwszej wiacie przypominamy sobie, że w górach można wszystko. Można być także poszukiwaczem pereł. No to niech będzie, z nim mogę łowić te perły zawsze.
A wiosna ma się dobrze, bardzo dobrze. Mocno soczysta ta zieleń jest. I podoba się nam, chociaż się wahaliśmy - jesteśmy tu wszyscy pierwszy raz.
Tu drugi z moich Towarzyszy. Też pewnie poznajecie...
a zieleń, to już chyba wspominałem, mocno się trzyma ...
Dobra, teraz konkrety. Wylądowaliśmy w Czechach i to jest słynne siodło pod Ostrym. Zrobiliśmy je taką bezszlakową wersją, bo szlakiem byłoby za krótko.
Miejsce jest bardzo fajne. A w ogóle to chciałbym coś dodać, ale to po zdjęciu, bo musi być porządek w relacji.
Pojechaliśmy tam, bo mi się przypomniała fajna relacja Adriana z jesieni. I że Basia Be wygrała w 1765 roku konkurs miesiąca z tym siodłem. To dlatego tam pojechaliśmy. Dla Was.
Fajne to drzewo było, anioł tam też był na hali z boku, ale tak grzało słońce, że nie mam foty. Zresztą mnie anioły, kapliczki i kościoły srednio kręcą...
Potem - nie ukrywam - kręciło nas coś zupełnie innego. Chata pod Ostrym. Mieliśmy nadzieję, że będzie otwarta. Szlak był całkiem przyjemny. Nie było podejść jak na Fatrze. To dobrze, wszak młodziki nie pojechały w te gówniane góry.... To znaczy Morawski zaskoczył nas mocno na plus! Chodzi ogólnie o góry, są gówniane, bo idzie się pod górę. A w sumie jak idziesz w dół, to tez boli...
Pewnie wspomniałem, że zieleń jest obłędna? Sprocketowa. A propos Sprocketa. Tak, wspominaliśmy Go. Że jakby był, na bank by nam, kurwa mać, kazał iść zobaczyć, co jest na szczycie Ostrego.
Jak ja się cieszyłem, że moge jednak tego nie sprawdzać...
Wkrótce osiągnęliśmy cel i okazało się, że chata jest otwarta. Wobec czego ...
Tam zeszło nam w ciul czasu, bo był zajebiście. A koledzy chyba posmutnieli, jak się okazało, że skończył się nam czas pobytu tam...
Mam takie wrażenie, ze moglibyśmy tam siedzieć do upadłego.... No ale jeden musiał jechać autem zaraz, drugi trochę potem, a trzeciemu było głupio samemu upaść.
Szóste prawo turysty brzmi: ile w siebie wlejesz, tyle musisz oddać.
Natomiast absolutnie nie było nam wstyd, bo w Czechach picie piwa jest zdrowe, polecane przez wszystkich i nawet wiewiórki chowają browary w dziuplach.
Jakoś tak dość szybko minął nam Kałużny, może dlatego, że nic tam się nie rzuciło w oczy.... To taki był chyba najnudniejszy odcinek, monotonny las... zero widoków... chociaz jesienią to pewnie będzie potencjał
Prawie przegapiliśmy też odbicie na Kozubową, na szczęście trzymałem rękę na pulsie.... Bo Laynn już sunął na Wielki Połom!
A tu znów przestało być nudno, a zaczęło być fajnie, z łąkami, widokami.... Naprawdę zaskoczył mnie ten Morawski, na plus. Nie urwał dupy w sensie 10 na 10, ale solidna siódemka była.
Wiktor widzi trawę bardziej zieloną, niż w Sosnowcu, więc musi ją focić!
Przerażeni perspektywą podejścia na Kozubową bunkrujemy się w chacie Kamienity - genialna miejscówka. Niektórzy piją piwsko, niektórzy kofolę, niektórzy żrą syr, frytki, a niektórzy tylko bułkę, bo ... aaaa to nie ja, kurwa mać, zamiawiałem! No chłopaki sobie zamówili osobno dania, ale dostali na jednym talerzu.... No to Laynn zeżarł wszystko, a Vision został z bułką. Ale obyło sie bez fochów.
W sumie sie tak dogadali, ale do teraz się zastanawiam, czemu zamówili keczup, a nikt go nie zjadł.
Ja niestety musze kofolować. Szkoda, nie powiem, Radegast fajny jest...
A to my.
Pożarli, popili to idą dalej. Ale to juz nie te lata, co się robiło 50 km w żywieckim albo 42 w Wyspowym.
Tym bardziej, że otoczenie ładne. Toteż idziemy tempem emeryckim, zasapani, spoceni....
Jest Fatra, są Tatry, ale to znów nie te światło, nie ta widzialność.... Chociaz potencjał Kozubowej mnie powala. Pozytywnie. A Połom to dopiero musi być jazda.... Tam trzeba sie będzie wybrac następnym razem.
Z tyłu wyłazi nam Łysa Hora. Chłopaki pewnie mają więcej zdjęć, bo jak ona wyszła, to mnie dwa razy pogoniło w krzaki.
Laynna pogoniło już na Kozubowej, ale się załapał na ekskluzywny sracz. Ja miałem tylko krzaki, ale za to lepszy widok! Tylko, że ponoć ładna Czeszka była w bufecie. To nie wiem, kto miał lepiej....
W takich okolicznościach przyrody można nawet srać z przyjemnością.
Tak, wiem, pisałem, ze mnie kościoły nie kręcą, ale ten akurat jest jakiś taki bardzo fajny.
Dobra, jak Laynn srał to siedziałem z Vizem przed chatą na Kozubowej i gdzies tam latała lotnia, to próbowałem ją złapać, ale za daleko był....
To tyle w sumie z tej wycieczki, bośmy potem tylko złazili i nic sie nie działo, mam jeszcze zdjęcie bąka czy co to za ciulstwo latające, nie wiem...
I cygański kamper spod Kozubowej i tyle....
Dziękuję za uwagę, za wszelkie prześmiewcze komentarze i pozdrowienia
My tez Was kochamy
aaaaaaaa - hasło przewodnie wyjazdu - Każdy ma, kurwa, swoją Teresę.
Ogólnie to było zajebiście i mam wielką nadzieję na kontynuację eksploracji pasma,,,, tylko troszkę za dużo chat tam jest, co jest pewnym zagrożeniem