Włodarzu, relacją z tej wycieczki trafiłeś w mój czuły punkt. Do wioski Sosnówka, do zbiornika wodnego "Sosnówka" i do okolicznych górek mam stosunek mocno emocjonalny. W latach 1888-1990, niedługo po ukończeniu studiów uczestniczyłem, u boku mojego profesora Józefa Kaźmierczyka i pani dr Barbary Czerskiej, w badaniach terenu, który miał wkrótce zostać zalany wodami przyszłego zbiornika wodnego "Sosnówka". Badania te trwały łącznie chyba z 12 tygodni. Przez ten czas poznałem chyba każdy ar ziemi pomiędzy Sosnówką, Marczycami i Podgórzynem. Osiem godzin pracy w terenie (badania powierzchniowe, wykopy sondażowe, pomiary, rysowanie itp.), a po południu i w weekendy wycieczki po bliższych i nieco dalszych okolicach. Można powiedzieć, że aktywne wakacje, tym bardziej że spędzałem je rodzinnie. W nieistniejącym już ośrodku domków campingowych jeleniogórskiej "Celwiskozy" w Sosnówce wynajmowaliśmy 4-5 domków dla studentów, profesora, pani doktor i dla mnie. Dostałem zgodę profesora, abym do swojego domku "dokwaterował" (płacąc oczywiście z mojej kieszeni) moją małżonkę i naszą córeczkę Ulę - po co moje dziewczyny miały się kisić we Wrocławiu?
Tych kilka moich fotek przedstawia krajobraz, którego już nie ma - nie mam oczywiście na myśli dalszych planów, czyli wzniesień nad Podgórzynem i Borowicami oraz głównego grzbietu Karkonoszy. Cała niecka przyszłego jeziora została już po naszych badaniach odhumusowana ciężkim sprzętem. Zerwano glebę, zniwelowano wcześniejszą (w tym także relikty średniowiecznych grobli stawów zakładanych jeszcze przez cieplickich cystersów) infrastrukturę, zlikwidowano też wiele ostańców skalnych i wzniesień. Z tego co było wcześniej pozostały nasze sprawozdania, kilka artykułów i kilka setek fotografii czarno-białych i barwnych.
A ta fotografia przypomina mi codzienne odprawy studentów u prof. Kaźmierczyka (w tym przypadku ówczesnego II roku archeologii - maj 1988).
Turystycznie wtedy też się wyżywaliśmy. Popołudniami robiliśmy wycieczki do Miłkowa przez Grabowiec, do Borowic, Przesieki, na Chojnik i in. Podczas każdej wycieczki zawsze coś fajnego wpadało w oko - np. te dwa kamienne krzyże w Marczycach (nawiasem mówiąc opisywane przed dwoma wiekami przez samą księżnę Izabelę Czartoryską)
Natomiast w soboty i niedziele wyskakiwaliśmy w Karkonosze. Wtedy, o dziwo, nawet w ładne wrześniowe weekendy można było na szczycie Śnieżki być jedynymi turystami. Dzisiaj nie do pomyślenia.
Rejon Sosnówki i Grodną znałem już z wcześniejszych moich eskapad - zarówno turystycznych, jak i archeologicznych. W październiku 1984 r. wraz z moim kolegą z roku, również Krzyśkiem, inwentaryzowaliśmy dla ówczesnego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków ruiny zamku księcia Henryka na Grodnej. Jakieś fotki z tych wyjazdów nawet się zachowały
Do Sosnówki sentyment pozostał do dziś. Co jakiś czas odwiedzam te miejsca - rodzinnie (tu wielkanocny poniedziałek 2003 r.)...
i podczas samotnych wycieczek (tu wyjątkowo bezśnieżny grudzień 2014 r.)
No cóż - w tym roku jeszcze w Sosnówce nie byłem. Czas naprawić ten błąd. Dzięki za przypomnienie