Strona 1 z 1

VIII Rajd Prudnik - Pradziad

: 2018-09-29, 21:33
autor: opawski1
8 Rajd Prudnik – Pradziad 11 sierpnia 2018 r.

Obrazek

64 km wędrówki przez Góry Opawskie i Jeseniky. Sporo trudnych podejść i zejść na trasie. Od deszczu, mgły po słońce i piękne widoki. Tak w skrócie wyglądała tegoroczna trasa ultramaratonu Rajd Prudnik – Pradziad. Ta impreza zapoczątkowana w 2011 r. przez Andrzeja Derenia z PTTK Prudnik od kameralnej wyprawy z 20 wędrowcami staje się coraz bardziej znaną marką. Ideą maratonu jest pokonanie około 60 kilometrowej trasy w max 15 h z nisko położonego Prudnika (270) na najwyższy szczyt Sudetów Wschodnich – Pradziada (1491 m) po drodze zaliczając jeszcze inne góry. Organizator żeby nie było nudno co roku modyfikuje przebieg trasy. Choć odbywa się już tyle lat ciągle możemy liczyć na jakąś nowość na trasie. Klimat rajdu sprawia, że jest moją ulubioną imprezą, dlatego biorę w nim udział nieprzerwanie od pierwszej edycji. Mając 13 lat zostałem nim zarażony i tak już zostało. :P

Obrazek

Relacja
Dwa tygodnie upałów, brak deszczu i susza. Jednak w nocy poprzedzającej rajd tradycyjnie od kilku lat leje, ale zawsze też deszcz kończył się chwilę przed startem. Tym razem nie. ;) A więc już w płaszczach przeciwdeszczowych ruszamy z domu na start do Altany w prudnickim parku. Po meldunku na starcie o godz 5:15 ruszamy! Alejkami opuszczamy park i ul. Dąbrowskiego kierujemy się do Lasu Prudnickiego. Robi się już jasno, przy pierwszym podejściu decyduję się zdjąć płaszcz bo prawie już nie pada. Ale spokojnie... tylko przez chwilkę bo od Dębowca znów pada. Trasą rowerową przekraczamy granicę państwa, teraz będziemy już tylko w Czechach. Deszcz nasila się, z ładnych widoków wschodzącego słońca nici, tak docieramy do miasteczka Jindřichov.

Obrazek

Obrazek


Przy zamku wybieramy niebieski szlak i teraz wzdłuż Svinnego Potoku i pól dojrzewającego maku docieramy do dawnej leśniczówki Svinny Potok pod Kravi Horą. Budynku dziś już tutaj nie ma, ale starą stodołę przebudowano na świetne miejsce odpoczynku. Zmieniamy kolor szlaku na zielony i obok wyciętych nie dawno pomnikowych świerków (podobno były największe w Czechach) wspinamy się na Kravi Horę. Po drodze podziwiamy widok na parujący masyw Biskupiej Kopy i okolicę. Na Kraviej Horze niespodzianka, w wiacie Gmina Prudnik przygotowała punkt kontrolny, słodki poczęstunek oraz wodę i herbatę. Odpoczywam tutaj chwilę. Niegdyś na Kraviej Horze istniała wieś o tej samej nazwie z 12 domami, także w jej pobliżu znajduje się kiedyś duży, dziś wyludniony Valštejn. Obecnie Krowia Góra jak sama nazwa mówi jest wielkim pastwiskiem. Przy dobrej pogodzie z łąk są piękne widoki, dziś możemy liczyć tylko na scenerię niczym z horrorów . ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Teraz wędrujemy żółtym szlakiem obok wieży wojskowej grzbietem góry na Solną Horę, a następnie wkraczamy w całkiem nowy krajobraz. Do niedawna rosły tutaj stare, ciemne bory świerkowe. Jednak klęska kornika doprowadziła do tego, że dziś jest tu łyso. Wędrując tędy podziwiamy widoki na parujące góry, ogromnej powierzchni stoki porasta żółta już trawa jak na bieszczadzkich połoninach. Turyści są tu rzadkością (nie licząc rajdu), dlatego masyw Kraviej i Solnej Hory nazwałem "Opawskimi Bieszczadami". Niestety w niektórych miejscach nadal trwa wycinka, jest bałagan co sprawia, że jest to nieco kłopotliwy odcinek trasy i jeszcze w deszczu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po minięciu szczytu Solnej Hory rozpoczynamy zejście. Aby ominąć zniszczony przez ciężki sprzęt szlak organizator postanowił wytyczyć obejście szlaku znakując je odpowiednimi kartkami. I tutaj niespodzianka chyba dla każdego uczestnika nawet dla mnie. Docieramy do drewnianej wiaty ze źródłem z wodą mineralną i to nie byle jaką. Woda wydobywa się tutaj z odwiertu na głębokość 1300 m, który powstał w latach 60 XX w. podczas prac geologicznych. Ma woń siarkowodoru a czeskie opracowanie mówią, że jej spożywanie korzystnie wpływa na płodność i potencję :D Odpoczywamy tutaj i uzupełniamy wodę, a następnie schodzimy do wsi Komora w dolinie Opawicy. Przestaje padać... i wychodzi słońce, z deszczem dziś już koniec Przekraczając rzekę w Holčovicach żegnamy się z Górami Opawskimi i wkraczamy w Jeseniky, to połowa trasy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zmieniamy kolor szlaku na niebieski i stromo wspinamy się na Morawski Kopiec. Pięknie świeci już słońce, ukazują się również widoki. Na szczycie znajduje się drewniana wieża widokowa, jednak trzeba odbić na nią, więc sobie daruje. Wędrujemy teraz łąką z widokiem na Pradziada, do którego jeszcze prawie 30 km.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Dalej przez jeszcze zalesiony Ostry z bunkrami z czasów II wojny. Teraz bardzo stromo schodzimy do Vrbna pod Pradziadem, wycinki tutaj również dały nowe ciekawe widoki na okolicę. W centrum miasteczka odpoczywamy dość długo.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Następnie ruszamy w górę przez rynek z kościołem św. Michała Archanioła inaczej niż zawsze czerwonym szlakiem mozolnie wspinamy się asfaltówką, potem szlakiem żółtym schodzimy do Karlovej Studanki. Uroczą miejscowość uzdrowiskową oblegają dziś z tłumy z racji jakiegoś święta jedzenia. Do pijalni wody mineralnej długa kolejka, więc odpuszczamy sobie przyjemność wypicia wody z wonią siarkowodoru. Na jednej z ławek robimy dłuższą przerwę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

: 2018-09-29, 21:34
autor: opawski1
Opuszczamy Karlovą Studankę, a teraz czeka nas najpiękniejszy ale również najtrudniejszy odcinek trasy. Mając ponad 50 km w nogach wędrówka po drabinkach i mostkach na żółtym szlaku w Dolinie Bilej Opavy nie jest taka lekka. Mimo to mi idzie bardzo sprawnie i dość szybko pokonuję malowniczy przełom. U wyjścia z doliny dostaję kopa i przyśpieszam tempo.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Od schroniska Barborka wychodzę na "dłużący się" asfalt, sprawnie atakuję szczyt, wyprzedzając jeszcze kilku uczestników. I tak o godzinie 18:22 po 13 godzinach wędrówki Pradziad jest mój! Czas w tym roku bez rewelacji, bo gorszy niż zawsze np. 3 lata temu wynosił on 11 h czyli 2 h krócej. ;)

Obrazek

Obrazek

Do godziny 20:00 kolejni uczestnicy docierają na szczyt. Poranny deszcz sprawił, że powietrze bardzo się oczyściło dając piękne i odległe widoki od Beskidów po Karkonosze. Z Robertem poluję również na Schneeberg w Alpach (279 km), jednak bez skutku.

Obrazek

Obrazek

Tuż po godzinie 20:00 oficjalne podsumowanie rajdu, wręczenie dyplomów i tradycyjny toast szampanem. Szkoda, że zbiegło sięz zachodem słońca. Na trasę rajdu wyruszyło podobnie jak w roku poprzednim 128 osób, 111 z nich dotarło do mety. Mimo, że w tym roku zapisy rozeszły się w kilka dni rekord frekwencji z poprzedniej edycji nie został pobity, brakło 2 osób ;)

Obrazek
(fot. Paweł Bochenek)

Obrazek
(fot. Paweł Bochenek)

Obrazek
(fot. Andrzej Dereń)

I choć co roku rajd niby jest taki sam, każda edycja jest inna. Nie można znudzić się tą świetną imprezą. I mimo kłód rzucanych pod nogi przez natuę (w przenośni i dosłownie ;)) Za każdym razem zostają miłe wspomnienia z trudów górskiej wędrówki, podziwiania pięknych widoków, rozmów z ludźmi i zdjęć. Podziękowania dla organizatorów za połączenie Prudnika z Pradziadem!

Obrazek

Obrazek

Po podsumowaniu wspólna fotografia zdobywców Pradziada i ruszamy w dalszą drogę.... schodzimy 4 km do parkingu na przełęczy Ovčárna, gdzie wsiedliśmy do autobusu powrotnego do Prudnika.

WSZYSTKIE ZDJĘCIA: https://photos.app.goo.gl/XYKxNf6WRm5jbyKQ9