Szron, szadź i sople czyli grudzien w Górach Stołowych
: 2013-12-23, 10:50
W piatek docieramy wieczorem do Radkowa. Pakujemy sie na znana juz od marca kwatere, polozona w przy sympatycznej skosnej uliczce, w otoczeniu malowniczych ruin.
Dzielimy ją z dwojka pracownikow kopalni w Tłumaczowie, ktorzy pomieszkuja tu juz od ponad pol roku. W kuchni wyraznie widac ze to "swoje chlopaki" - lodowka pelna jest piwa i kielbasy!
Ranek wita nas chmurny i szary ale w okolicy Lisiej Przeleczy zaczyna przeblyskiwac slonko. Skodusia trafia w sniezna zaspe kolo wiaty ktora latem chyba jest parkingiem a my tuptamy sobie w gore po lekko oblodzonych skałkach. W Radkowie sniegu nie bylo wogole, tu juz niestety jest ale jego niewielka ilosc jest do zaakceptowania jak na grudzien
Z pierwszej skalki na ktora wylazimy mozna obserwowac jak chmury lezace na Szczelincach sie rozpelzaja i pokazuje sie coraz wiecej niebieskiego nieba!
Wszystko wokol - krzaki, chwasty, skaly,oblepione jest malowniczym szronem o ostrych igielkach
Drzewa oszronione sa jakos nieregularnie- jedne mocniej i sa cale biale, drugie mniej...
Na Narożniku wisi tablica upamietniajaca niewyjasnione, tajemnicze morderstwo sprzez kilkunastu lat popelnione tu na dwojce studentow..
Trasa w strone Skal Puchacza prowadzi caly czas skalnym urwiskiem
a dalej skalne bramy i lasy pelne splątanych korzeni
Na niektorych kamieniach mozna dostrzec rozniste znaki ktore nie wiem co znacza
Idziemy glownie po skrzypiacym i pękajacym pod butami lodzie, pod ktorym wszedzie szemrza male strumyczki. Snieg topnieje w dogrzewajacym poludniowym sloncu wiec atmosfera jest iscie wiosenna. Na wiekszych wodospadzikach tworza sie sople i ciekawe lodowe kolumny, kulki i inne powyginane formacje
Cieszac sie roznymi okolicznosciami przyrody ktorych podziwanie znacznie spowalnia wedrowke, docieramy w koncu na Skały Puchacza.
To chyba ostatnie takie widokowe miejsce na naszej dzisiejszej trasie
Rozkladamy sie wiec tu na mini-piknik. Jest herbatka z termosa, fasolka na cieplo i szczeniaczek z wisniowka.
Potem pelzniemy dluga kładka przez bagienko
drogami zrywkowymi
i docieramy do Białych Skał. Spora ilosc poreczy, schodkow i innych tablic sugeruje ze miejsce latem jest zapewne czesto odwiedzane i przewalaja sie tu tlumy. W w grudniowym zmierzchu jestesmy tutaj sami
Na Lisiej Przeleczy ostatni rzut oka na plonace wieczornie wierzcholki drzew
i..... skodusia odmawia wspolpracy.. Rozne proby odpalenia spelzaja na niczym, wyglada na jakies spiecie w elektryce.. Dzwonimy do naszego gospodarza z Radkowa, ktory obiecuje przyjechac nam pomoc o ile znajdzie kierowce nadajacego sie do uzytku w sobotni wieczor. Przyjezdza niebawem ze swoja synowa. Skodusia nie odpala nawet z kabli.. wiec pozostaje odprowadzic ją do Radkowa na sznurku. Jakis kilometr dalej zrywa sie nasza linka...
Gospodarz na szczescie zabral swoja, ktora przypomina line okretowa i ponoc wciagaja na niej bele drewna na pierwsze pietro. Na niej dojezdzamy kawalek za Karłów ale jakies licho sie widac do nas przyczepilo bo i ona sie zrywa...
Ale z tego miejsca jest juz do Radkowa tylko w dół..
Jezeli ktos widzial w sobotnia noc (a mijaly nas chyba z naprzeciwka 4 auta) zjezdzajacy serpentynami na zgaszonym silniku nieoswietlony samochod (swiatla oczywiscie nie dzialaly, nawet awaryjne) to jest spora szansa ze mogla to byc skodusia.
No dobra, przesadzilam z tym "nieoswietlony" - wystawilam przez okno reke z czołowka!!
W Radkowie zaden mechanik nie zechcial sie przyjrzec skodusi - wszyscy byli juz "nieczytelni" Przemily gospodarz bierze nasz akumulator do naladowania- moze to cos da?
Zatem skodusia trafia na parking pod Dino, a my jeszcze spory czas wloczymy sie jasnymi i ciemnymi uliczkami miasteczka.
Zagladamy do trzech knajp degustujac jadło i napitek. Zwlaszcza jasne wnetrze jednej z nich ciekawie wyglada obserwowane z oddali z ciemnej uliczki..
Rano mimo pelnego akumulatora skodusia nie odpala normalnie ale na pych z gorki juz sie to udaje.. Mamy wiec przed soba m.in. wizje tankowania bez gaszenie silnika (raz juz to juz praktykowalam ale bylo to Ukrainie
Ostatecznie droga przebiega bez przygod dodatkowych, skodusia trafia na parking pod mechanikiem we Wroclawiu a my wracamy do domku z nadzieja ze do sylwestra ją naprawia..
Szkoda ze trzeba bylo zrezygnowac z niedzielnych planow wedrowki na Krucze Skaly ale pewnie niebawem tu wrocimy.
wiecej zdjec:
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... ryStolowe#
Dzielimy ją z dwojka pracownikow kopalni w Tłumaczowie, ktorzy pomieszkuja tu juz od ponad pol roku. W kuchni wyraznie widac ze to "swoje chlopaki" - lodowka pelna jest piwa i kielbasy!
Ranek wita nas chmurny i szary ale w okolicy Lisiej Przeleczy zaczyna przeblyskiwac slonko. Skodusia trafia w sniezna zaspe kolo wiaty ktora latem chyba jest parkingiem a my tuptamy sobie w gore po lekko oblodzonych skałkach. W Radkowie sniegu nie bylo wogole, tu juz niestety jest ale jego niewielka ilosc jest do zaakceptowania jak na grudzien
Z pierwszej skalki na ktora wylazimy mozna obserwowac jak chmury lezace na Szczelincach sie rozpelzaja i pokazuje sie coraz wiecej niebieskiego nieba!
Wszystko wokol - krzaki, chwasty, skaly,oblepione jest malowniczym szronem o ostrych igielkach
Drzewa oszronione sa jakos nieregularnie- jedne mocniej i sa cale biale, drugie mniej...
Na Narożniku wisi tablica upamietniajaca niewyjasnione, tajemnicze morderstwo sprzez kilkunastu lat popelnione tu na dwojce studentow..
Trasa w strone Skal Puchacza prowadzi caly czas skalnym urwiskiem
a dalej skalne bramy i lasy pelne splątanych korzeni
Na niektorych kamieniach mozna dostrzec rozniste znaki ktore nie wiem co znacza
Idziemy glownie po skrzypiacym i pękajacym pod butami lodzie, pod ktorym wszedzie szemrza male strumyczki. Snieg topnieje w dogrzewajacym poludniowym sloncu wiec atmosfera jest iscie wiosenna. Na wiekszych wodospadzikach tworza sie sople i ciekawe lodowe kolumny, kulki i inne powyginane formacje
Cieszac sie roznymi okolicznosciami przyrody ktorych podziwanie znacznie spowalnia wedrowke, docieramy w koncu na Skały Puchacza.
To chyba ostatnie takie widokowe miejsce na naszej dzisiejszej trasie
Rozkladamy sie wiec tu na mini-piknik. Jest herbatka z termosa, fasolka na cieplo i szczeniaczek z wisniowka.
Potem pelzniemy dluga kładka przez bagienko
drogami zrywkowymi
i docieramy do Białych Skał. Spora ilosc poreczy, schodkow i innych tablic sugeruje ze miejsce latem jest zapewne czesto odwiedzane i przewalaja sie tu tlumy. W w grudniowym zmierzchu jestesmy tutaj sami
Na Lisiej Przeleczy ostatni rzut oka na plonace wieczornie wierzcholki drzew
i..... skodusia odmawia wspolpracy.. Rozne proby odpalenia spelzaja na niczym, wyglada na jakies spiecie w elektryce.. Dzwonimy do naszego gospodarza z Radkowa, ktory obiecuje przyjechac nam pomoc o ile znajdzie kierowce nadajacego sie do uzytku w sobotni wieczor. Przyjezdza niebawem ze swoja synowa. Skodusia nie odpala nawet z kabli.. wiec pozostaje odprowadzic ją do Radkowa na sznurku. Jakis kilometr dalej zrywa sie nasza linka...
Gospodarz na szczescie zabral swoja, ktora przypomina line okretowa i ponoc wciagaja na niej bele drewna na pierwsze pietro. Na niej dojezdzamy kawalek za Karłów ale jakies licho sie widac do nas przyczepilo bo i ona sie zrywa...
Ale z tego miejsca jest juz do Radkowa tylko w dół..
Jezeli ktos widzial w sobotnia noc (a mijaly nas chyba z naprzeciwka 4 auta) zjezdzajacy serpentynami na zgaszonym silniku nieoswietlony samochod (swiatla oczywiscie nie dzialaly, nawet awaryjne) to jest spora szansa ze mogla to byc skodusia.
No dobra, przesadzilam z tym "nieoswietlony" - wystawilam przez okno reke z czołowka!!
W Radkowie zaden mechanik nie zechcial sie przyjrzec skodusi - wszyscy byli juz "nieczytelni" Przemily gospodarz bierze nasz akumulator do naladowania- moze to cos da?
Zatem skodusia trafia na parking pod Dino, a my jeszcze spory czas wloczymy sie jasnymi i ciemnymi uliczkami miasteczka.
Zagladamy do trzech knajp degustujac jadło i napitek. Zwlaszcza jasne wnetrze jednej z nich ciekawie wyglada obserwowane z oddali z ciemnej uliczki..
Rano mimo pelnego akumulatora skodusia nie odpala normalnie ale na pych z gorki juz sie to udaje.. Mamy wiec przed soba m.in. wizje tankowania bez gaszenie silnika (raz juz to juz praktykowalam ale bylo to Ukrainie
Ostatecznie droga przebiega bez przygod dodatkowych, skodusia trafia na parking pod mechanikiem we Wroclawiu a my wracamy do domku z nadzieja ze do sylwestra ją naprawia..
Szkoda ze trzeba bylo zrezygnowac z niedzielnych planow wedrowki na Krucze Skaly ale pewnie niebawem tu wrocimy.
wiecej zdjec:
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... ryStolowe#