Mroczny odcień mroku
: 2013-07-15, 13:29
Bry wieczór.
Parę miesięcy temu pewna grupa, zwana również Zarządem Koła Górskiego „Zdobywcy”, przygotowała plan wycieczek na rok 2013. Ze wspaniałym wyczuciem pogody ustaliliśmy, że 13 lipca 2013 roku udamy się na masową wycieczkę na Rohacze. No i udaliśmy się. Pisząc w skrócie – mrok był piękny, wiatr straszliwy, deszcze lekkie a widoków nie było. Ani widoków górskich ani widoków na przyszłość.
Sobota, 4.55 rano – parking pod Domem Dobroci. 17 osób, w tym Piotrek i Dobromił. I deszcz. Ten sam co pada od czwartku. Konsekwentny był. Pakujemy się, ruszamy z kopyta, zbieramy jeszcze 4 osoby po drodze i podziwiamy chmury za oknem. Uwaga, uwaga !!!! Pojawiło się coś niebieskiego. Znaczy się niebo. Ambicja wzrosła, chęci szarżują, butelki się prują. I tak oto docieramy do wylotu Wąskiej Doliny. Fakt – jest wąska. Po prawicy wodnista, po lewicy skalisto – drzewna. Docieramy do rozstaju dolin – przed nami, lekko w lewo, Dolina Jamnicka. O dziwo – słońce oświeciło stoki. Po prawicy Otargańce ( „Kur.wa, pierd.olę te jeba.ne Tatry Zachodnie”), po lewicy Barańce. Też miłe przy wychodzeniu. I tak sobie idziemy, wchodzimy raz w błędną ścieżkę, która zaprowadziła nas pod leśny domek ( bimbrownia ? ), potem musimy zejść ze szlaku z powodu prac leśnych. Docieramy do Rozstaju pod Smrekiem. I w tym miejscu, widząc co zaczyna dziać się na niebie, czując mocniejsze porywy wiatru – zmieniamy plan dnia. Zamiast Jamnickich Stawów, Jamnickiej Przełęczy i obu Rohaczy, idziemy na Żiarską Przełęcz, z niej na Rohacza Płaczliwego ( mimo totalnego mrocznego mroku jestem pewien, że to on był ), a potem na Smutną Przełęcz, z której zeszliśmy do Ziarskiej Chaty. Powiem tak – ja na Rohaczu byłem 4 raz więc widoki pamiętałem. 9 osob z naszej grupy było tam pierwszy raz. Szczerze im współczułem. NIC nie było widać. Czy to ze szczytu, czy to z obu przełęczy. A jak jeszcze cudnie zaczęło wiać … Parę razy lekko czekami na grani zachwiało. I dlatego skorzystaliśmy ze ścieżki, która leci pod granią. W całości dotarliśmy na Smutną ( tabliczka tak informowała ), i zaczęliśmy schodzić do schroniska. Coś tam niżej udało się zobaczyć, np. stok Barańca. A tuż obok schroniska niebiosa zapłakały nad nami. Nad naszym wyczuciem pogody. Zresztą niedziela była ponoć taka sama. Taki ten lipiec jest przyjazny turystycznie. W schronisku wypoczywamy, śniadamy, pijamy, gadamy, pijamy, gadamy, i zbieramy się do wyjścia. Część osobników idzie odwiedzić Symboliczny Cmentarz Ofiar Tatr Zachodnich, a część idzie dosiąść hulajnog. Nie wszyscy. Np. ja i Piotrek schodzimy betonem ( deszcz mocniejszy ) nogami własnymi, wypatrując czy ktoś nie wjechał hulajnogą w drzewo. Nikt tego nie uczynił. Za to my wchodzimy w dawną sztolnię górniczą. Niestety – już zamkniętą. Ale wrócimy tam i złoto wykopiemy. Darz Bór !!!!
Dziękuję za mroczną uwagę. Amen i ave.
Parę miesięcy temu pewna grupa, zwana również Zarządem Koła Górskiego „Zdobywcy”, przygotowała plan wycieczek na rok 2013. Ze wspaniałym wyczuciem pogody ustaliliśmy, że 13 lipca 2013 roku udamy się na masową wycieczkę na Rohacze. No i udaliśmy się. Pisząc w skrócie – mrok był piękny, wiatr straszliwy, deszcze lekkie a widoków nie było. Ani widoków górskich ani widoków na przyszłość.
Sobota, 4.55 rano – parking pod Domem Dobroci. 17 osób, w tym Piotrek i Dobromił. I deszcz. Ten sam co pada od czwartku. Konsekwentny był. Pakujemy się, ruszamy z kopyta, zbieramy jeszcze 4 osoby po drodze i podziwiamy chmury za oknem. Uwaga, uwaga !!!! Pojawiło się coś niebieskiego. Znaczy się niebo. Ambicja wzrosła, chęci szarżują, butelki się prują. I tak oto docieramy do wylotu Wąskiej Doliny. Fakt – jest wąska. Po prawicy wodnista, po lewicy skalisto – drzewna. Docieramy do rozstaju dolin – przed nami, lekko w lewo, Dolina Jamnicka. O dziwo – słońce oświeciło stoki. Po prawicy Otargańce ( „Kur.wa, pierd.olę te jeba.ne Tatry Zachodnie”), po lewicy Barańce. Też miłe przy wychodzeniu. I tak sobie idziemy, wchodzimy raz w błędną ścieżkę, która zaprowadziła nas pod leśny domek ( bimbrownia ? ), potem musimy zejść ze szlaku z powodu prac leśnych. Docieramy do Rozstaju pod Smrekiem. I w tym miejscu, widząc co zaczyna dziać się na niebie, czując mocniejsze porywy wiatru – zmieniamy plan dnia. Zamiast Jamnickich Stawów, Jamnickiej Przełęczy i obu Rohaczy, idziemy na Żiarską Przełęcz, z niej na Rohacza Płaczliwego ( mimo totalnego mrocznego mroku jestem pewien, że to on był ), a potem na Smutną Przełęcz, z której zeszliśmy do Ziarskiej Chaty. Powiem tak – ja na Rohaczu byłem 4 raz więc widoki pamiętałem. 9 osob z naszej grupy było tam pierwszy raz. Szczerze im współczułem. NIC nie było widać. Czy to ze szczytu, czy to z obu przełęczy. A jak jeszcze cudnie zaczęło wiać … Parę razy lekko czekami na grani zachwiało. I dlatego skorzystaliśmy ze ścieżki, która leci pod granią. W całości dotarliśmy na Smutną ( tabliczka tak informowała ), i zaczęliśmy schodzić do schroniska. Coś tam niżej udało się zobaczyć, np. stok Barańca. A tuż obok schroniska niebiosa zapłakały nad nami. Nad naszym wyczuciem pogody. Zresztą niedziela była ponoć taka sama. Taki ten lipiec jest przyjazny turystycznie. W schronisku wypoczywamy, śniadamy, pijamy, gadamy, pijamy, gadamy, i zbieramy się do wyjścia. Część osobników idzie odwiedzić Symboliczny Cmentarz Ofiar Tatr Zachodnich, a część idzie dosiąść hulajnog. Nie wszyscy. Np. ja i Piotrek schodzimy betonem ( deszcz mocniejszy ) nogami własnymi, wypatrując czy ktoś nie wjechał hulajnogą w drzewo. Nikt tego nie uczynił. Za to my wchodzimy w dawną sztolnię górniczą. Niestety – już zamkniętą. Ale wrócimy tam i złoto wykopiemy. Darz Bór !!!!
Dziękuję za mroczną uwagę. Amen i ave.