Szarotki we włosach potargał wiatr.
: 2013-08-21, 11:26
Było to 5 sierpnia roku bieżącego.
Witajcie Turyści.
Tegoroczny urlop rozpocząłem 6 dniowym pobytem na terenie kraju Słowacja. Jaki on jest każdy wie – dziwny. Niby miły, a faszystowskie potomki Tiso raz za czas pokazują swoja wredną twarz. No ale nie zawsze było nie milo. Tego dnia, w poniedziałek 5 sierpnia, było wręcz sielankowo. Aż nam szarotki potargał wiatr.
Po niedzielnym wyjściu w Tatry Wysokie czas na Tatry Bielskie. Jak wiadomo szlaków tam mało. Typowy bełkot o ochronie przyrody. Tam to co najwyżej Hochenloche dbał o przyrodę. Należy mu pomniki stawiać, szczyty i przełęcze jego nazwiskiem nazywać. Hołd mu za to oddawać. Teraz to taki kamzik na dwa metry na szlaku do człeka podejdzie, a wtedy to sam książe 1666 bydlaków ubił. Tak swoją drogą to służba musiała mieć monotonną dietę … No nic to – ekologów trza odstrzelić, stare szlaki wybielić i niech naród obejrzy cuda przyrody. Na to przyjdzie czas, a teraz trzeba korzystać z tego co jest – np. szlaku do Schroniska pod Szarotką. Tego w Słowacji. Bo do tego w Słowenii było tego dnia trochę za daleko. Co by i do tego słowackiego było blisko to warto skorzystać z ichniej szych środków masowego rażenia – autobusów. Wsiadamy w taki w Starym Smokowcu ( tam leżakowaliśmy ), płacimy za … powiedzmy bilet ( kierowcy biorą tam w łapę jak ksiądz na tacę ), i wysiadamy za zakrętem. Którymś z kolei. Nie pamiętam jaka to miejscowość ale przystanek posiadała. Tam też zaczyna się szlak do schroniska. Dumnie głoszący – 1 godzina 30 minut. Kłamią – pędziliśmy jak szybkobiegacze, jak sąsiad bimber i co ? I wyszło nam 2 godziny 20 minut. Bierzcie z nas przykład. Początek drogi to chodzenie w słońcu. A wiecie jak pogoda była w górach początkiem sierpnia … Sporo zakrętów, nagłych zmian kierunku i w las. Cienisty i po prawej stronie skalisty. Takie miłe wychodnie z niego wychodziły. Jedna stanęła nad ławeczką widokową. Jak ławka jest to trzeba wypocząć. Turystów idących pozdrowić, niedźwiedzia wypatrywać w kniei, żmiji w kieszeni, widoków naprzeciwko. Ławek takich było kilka. I tak to docieramy do celu – schroniska. Fajnego, małego, luda mającego nie wiele. A nad nim … cudne turnie Tatr Bielskich. Tam ponoć jakieś mityczne i niebotyczne Skalne Wrota czekają na śmiałków. Tych co umknął siepaczom. My tego dnia byliśmy bardzo sielankowo nastawieni więc zdobyliśmy co najwyżej ławkę przed schroniskiem. Z widokiem w dół oraz w bok – na owe Wrota. Odpoczywamy tam, witamy naród docierający z dołu ( tym szlakiem co szliśmy, chyba zielonym, drugim żółtym ) i z góry, ze szlaku do Białych Stawów Kieżmarskich. Pięknych stawów. W ramach walki z lenistwem opuściłem stół i paręnaście minut pochodziłem po okolicy. Oczywiście dozwolonej okolicy. Potem powrót, żółtym w dół ( na niektórych mapach go jeszcze nie ma ) i … Ludzie nie wierzcie w ich rozkłady jazdy. Szuje. No ale w o końcu coś podjechało i wróciliśmy do świata.
Bardzo polecam tą sielankową okolicę.
Witajcie Turyści.
Tegoroczny urlop rozpocząłem 6 dniowym pobytem na terenie kraju Słowacja. Jaki on jest każdy wie – dziwny. Niby miły, a faszystowskie potomki Tiso raz za czas pokazują swoja wredną twarz. No ale nie zawsze było nie milo. Tego dnia, w poniedziałek 5 sierpnia, było wręcz sielankowo. Aż nam szarotki potargał wiatr.
Po niedzielnym wyjściu w Tatry Wysokie czas na Tatry Bielskie. Jak wiadomo szlaków tam mało. Typowy bełkot o ochronie przyrody. Tam to co najwyżej Hochenloche dbał o przyrodę. Należy mu pomniki stawiać, szczyty i przełęcze jego nazwiskiem nazywać. Hołd mu za to oddawać. Teraz to taki kamzik na dwa metry na szlaku do człeka podejdzie, a wtedy to sam książe 1666 bydlaków ubił. Tak swoją drogą to służba musiała mieć monotonną dietę … No nic to – ekologów trza odstrzelić, stare szlaki wybielić i niech naród obejrzy cuda przyrody. Na to przyjdzie czas, a teraz trzeba korzystać z tego co jest – np. szlaku do Schroniska pod Szarotką. Tego w Słowacji. Bo do tego w Słowenii było tego dnia trochę za daleko. Co by i do tego słowackiego było blisko to warto skorzystać z ichniej szych środków masowego rażenia – autobusów. Wsiadamy w taki w Starym Smokowcu ( tam leżakowaliśmy ), płacimy za … powiedzmy bilet ( kierowcy biorą tam w łapę jak ksiądz na tacę ), i wysiadamy za zakrętem. Którymś z kolei. Nie pamiętam jaka to miejscowość ale przystanek posiadała. Tam też zaczyna się szlak do schroniska. Dumnie głoszący – 1 godzina 30 minut. Kłamią – pędziliśmy jak szybkobiegacze, jak sąsiad bimber i co ? I wyszło nam 2 godziny 20 minut. Bierzcie z nas przykład. Początek drogi to chodzenie w słońcu. A wiecie jak pogoda była w górach początkiem sierpnia … Sporo zakrętów, nagłych zmian kierunku i w las. Cienisty i po prawej stronie skalisty. Takie miłe wychodnie z niego wychodziły. Jedna stanęła nad ławeczką widokową. Jak ławka jest to trzeba wypocząć. Turystów idących pozdrowić, niedźwiedzia wypatrywać w kniei, żmiji w kieszeni, widoków naprzeciwko. Ławek takich było kilka. I tak to docieramy do celu – schroniska. Fajnego, małego, luda mającego nie wiele. A nad nim … cudne turnie Tatr Bielskich. Tam ponoć jakieś mityczne i niebotyczne Skalne Wrota czekają na śmiałków. Tych co umknął siepaczom. My tego dnia byliśmy bardzo sielankowo nastawieni więc zdobyliśmy co najwyżej ławkę przed schroniskiem. Z widokiem w dół oraz w bok – na owe Wrota. Odpoczywamy tam, witamy naród docierający z dołu ( tym szlakiem co szliśmy, chyba zielonym, drugim żółtym ) i z góry, ze szlaku do Białych Stawów Kieżmarskich. Pięknych stawów. W ramach walki z lenistwem opuściłem stół i paręnaście minut pochodziłem po okolicy. Oczywiście dozwolonej okolicy. Potem powrót, żółtym w dół ( na niektórych mapach go jeszcze nie ma ) i … Ludzie nie wierzcie w ich rozkłady jazdy. Szuje. No ale w o końcu coś podjechało i wróciliśmy do świata.
Bardzo polecam tą sielankową okolicę.