Cztery przełęcze z bonusem.

Relacje z Tatr polskich i słowackich.
Awatar użytkownika
sokół
Posty: 12271
Rejestracja: 2013-07-06, 09:41
Lokalizacja: Bytom

Cztery przełęcze z bonusem.

Postautor: sokół » 2021-03-21, 14:55

Wracamy dzisiaj do roku 2012...

To nie był spontaniczny wyjazd, jak ostatnie, ale długo planowany i oczekiwany. Do ostatniej chwili pełen modyfikacji, w związku z niepewnością warunków, jak i nas samych. Jednak kilka wcześniejszych wypadów, mimo że w odstępach kilkutygodniowych, dodały nam wiary w siebie i swoje możliwości. Oczywiście od początku wszystko sprzysięgało się jakby przeciwko nam. Po pierwsze - zarwana noc. Innej opcji niestety nie mieliśmy. Trzeba zmieścić się w dobie.
O 3:30 meldujemy się na parkingu w Starym Smokowcu. Chwila oddechu po nudnej jeździe, kawa z termosu, kolejna fajka, przepakowanie i o 4 ruszamy zielonym na Hrebienok. Tu łapiemy się na wschód słońca. Trochę za nisko, ale trudno. Popędzić się nie da, chyba że w krzaki. Świeżo po chorobie Magdy żołądek daje o sobie znać jakimiś dolegliwościami. I w zasadzie do Zamkowskiego pilne potrzeby fizjologiczne wzywają ją co chwilę. Lekko nie ma. Mnie w sumie też by pocisnęło w krzaki, ze strachu przed misiami, wilkami i cholera wie, przed czym jeszcze.... Taki jestem odważny.

Obrazek

No ale do Hrebienioka nic nas nie zeżarło, pomimo tego, że Magda kilka razy w te krzaki polazła.

Obrazek

Myślimy sobie tak : jak jej nie przejdzie to cała wycieczka może po prostu spalić na panewce. Dolegliwości przechodzą powoli, wraz z pojawianiem się coraz milszych oku widoków. A jest co oglądać. Magda debiutuje na tym terenie, ja co prawda juz wcześniej byłem, ale nie na tyle często, żeby mi sie nie podobało.

Obrazek

Obrazek

Suniemy coraz szybciej. Pięknie są oświetlone szczyty wokół, ale my mamy canony, przy takim świetle to można nimi się co najwyżej odganiać przed muchami. Taka prawda.
Do Teryho docieramy przed 7. Słońce jeszcze nie przebiło się znad Łomnicy i jest dość chłodno. Na szczęście dzień wg prognoz ma być ładny, bez deszczu. A ja zaryzykowałem na maksa, kilka dni wcześniej kupłem sobie nowe buty i na pierwszy raz wziąłem je właśnie na ta wycieczkę. Buty okazały się... zajebiście przemakalne, chociaż strasznie mi się podobały. Alpinusy. Pozbyłem się ich szybko...

Obrazek

Krótki postój przy Niżnym Stawie Spiskim, śniadanie, zdjęcia i czas się zbierać. Wniosłem sobie dwie puszeczki żywca, bo na piwko w schronisku nie było mnie po prostu wtedy stać. Smakowało wybornie!
Obrazek

Obrazek

Obrazek
Wstajemy i okazuje się, że mamy problem. To znaczy ma go Magda. Jedna stopa nie chce współpracować. Dwa kroki, przeszywający ból, nie może iść. Ki diabeł znowu? Magda zaciska zęby, ale kolejna próba również nieudana. Siadamy, Magda próbuje rozmasować, może to nadwyrężenie ścięgna... Ale nie pomaga. To ciul z wycieczki. No ale mówię, by się nie przejmować, najwyżej pokręcimy się po dolinie, zrobimy sobie piknik nad stawem, poleżakujemy... To byłby dopiero wyjazd roku! Co to, to nie. Magda jest diabłem. Idzie na zgiętych palcach, ponoć tak nie boli. Trochę to uciążliwe, ale przynajmniej na przełęcz się wkula. Tak twierdzi. Po drodze śmiga nam przed oczami świstak. Szkoda, że nie miałem stałki.... Wtedy to ja nawet nie wiedziałem, co to....

Obrazek

Obrazek

Przy rozwidleniu szlaków w Lodowej Dolince chwila konsternacji. Szlak na Lodową Przełęcz cały w śniegu. A my bez raków. No bo kto w czerwcu bierze raki w Tatry Wysokie? Odp: wszyscy, tylko nie my. Moment się wahamy, ale w sumie spróbować można, mamy kijki. Dwa. Po jednym na łeb. Przynajmniej posłużą do podparcia. I całe szczęście, że je mamy, bo śnieg z serii tych mało przyjemnych. Nie jest tak bardzo luźny, trzeba sobie momentami wybijać stopnie. Dość ślisko. Zejście będzie mniej ciekawe, niż podejście.
Na przełęczy jesteśmy o 9. To piękne miejsce. Może nawet najładniejsze w całych Tatrach, nie licząc widoków szczytowych. Tu leżakujemy długo. Kusi nas Lodowa Kopa. Ale... Mamy inne plany.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Uwaga- zdjęcie historyczne, choć nierzadkie lata temu!

Obrazek

I złazimy...
Oddam teraz głos mojej żonie...

Gdy w końcu zbieramy się do zejścia, ja decyduję się po śniegu, Tomek po skałach obok. Jednak po śniegu nie jest tak źle, jak się wcześniej wydawało. Po skałach nieco trudniej. Jestem sporo poniżej Tomka, w momencie gdy ten odpada z chwytem. Luźny głaz. Tomkowi udaje się jednak czegoś chwycić, ale głaz wielkości co najmniej piłki lekarskiej spada prosto w moją stronę nabierając prędkości. Słyszę tylko krzyk: UWAŻAJ! Nie wiem, co robić. Głaz kozłując w dół, zmienia trajektorię w stronę, gdzie chcę uskoczyć. W ostatnim momencie kładę się plackiem na ziemi, a ten przelatuje mi tuż nad plecami. Oj, zjeżył mi się włos na głowie i skroplił pot na czole. Całe szczęście, że dolegliwości żołądkowe minęły, bo sprawa wyglądała by bardziej śmierdząco. Przestraszyła się też stopa, ponieważ od tego momentu wszystko minęło jak ręką odjął. Tomek stwierdził, że oboje "dostaliśmy drugie życie" ;) więc teraz będzie już tylko lepiej.


To było przejebane. Nie czułem sie za mocny w tym sypkim sniegu z jednym kijem, więc polazłem grzędą skalną po prawej stronie... Magda sunęła po sniegu dużo szybciej, ja kilka razy wtoczyłem się w jakies fatalne miejsca, ale jakoś udawało mi się z nich wyjśc cało. W końcu na dośc łatwym ocinku urwał się kazałek skały pod rękami. Pod jedną, druga jakoś się utrzymała, gdyby nie to, pewnie bym zleciał kilka metrów na śnieg i potem zadupiał w szalonym pędzie żlebem ku zgubie. No ale kamień poleciał i było ciepło... Kurna, jak sobie przypomnę to....

Z mojego punktu widzenia (byłem jakieś 200 metrów w linii prostej, tylko sporo wyżej) to Magda przyciągała ten spadający blok jak magnes. Co się przesuneła w bok, to ten kamol też kurna skręcał. W końcu Magda na sam koniec położyła się na ziemi, a kamień przeleciał nad nią bądź tez koło niej (dokładnie nie wiedziałem, zesrałem się ze strachu) w odległości - mniej więcej metra, może dwóch. Przy czym kamień był taki w granicach metra wielkości i pewnie ważył koło stówki (plus siła rozpędu) - jakby trafił, trup na miejscu.

Obrazek

Więc idziemy dalej - na Czerwoną Ławkę. Rozdemonizowana przełęcz, która tak naprawdę trudności ma nie większe niż nasz Zawrat. Tu kupa ludzi. W sumie pierwsi, jakich spotykamy. No ale Cz. Ławka jest modna.

Obrazek

Obrazek

Ludzie chodzą jak chcą. Niektórzy, wbrew przepisom, z przełęczy schodzą do Doliny Pięciu Stawów Spiskich. Wtedy to był jeszcze szlak jednokierunkowy. Zmienia się pogoda. Na do tej pory słonecznym niebie coraz więcej chmur. Kotłuje się nad Łomnicą i Sławkowskim. Momentami jest całkiem szaro. Nie zwlekamy więc zbyt długo i schodzimy do Staroleśnej. Tutaj jeszcze dużo śniegu. Strzeleckie Stawy, Siwe Stawy i Zmarzły jeszcze pozamarzane. Częściowo lub całkowicie. Po drodze znów spotykamy świstaka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek[/URL]

Obrazek

Najlepszy jest końcowy odcinek, od Siwych Stawków do Zbójnickiego. Jest tam klimat! Może troszkę się to zejście dłuży, ale naprawdę oferuje kapitalne widoki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Do Zbójnickiego nie wchodzimy (w sumie nie byliśmy w żadnym schronisku - i tak nas nie było stać :P), tylko biwakujemy nieopodal. Dłuższa przerwa i myślimy, co dalej. Czas jest dobry, dzień długi, siły wciąż są. Nic nie wskazuje żeby znowu miało przypałętać się jakieś "złe", nawet moje kolana milczą. Najgorsze już za nami, skoro Magdy nie zabiłem pod Lodową, to chyba jesteśmy dziś nietykalni...
Długo nie myślimy, idziemy dalej. Rohatka też w śniegu. Ale podchodzi się milusio.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tu raki byłyby zbędne. Na przełęczy my plus dwóch młodych chłopaczków, czyli tłok. Bo Rohatka to także wąskie miejsce. Ja osobiście Rohatkę uważam na najtrudniejszy szlak w Tatrach. Jest krucho, jest lufa.... Na Czerwoną Ławkę wchodziłem z aparatem w zębach, na Rohatkę z pokorą.

Obrazek

Obrazek

Tak, pod takimi barwami kiedyś występowałem. Jest mi wstyd.

Obrazek

Bez dłuższej przerwy schodzimy do Kotła pod Polskim Grzebieniem. Zejście ciekawe, wg Magdy oceny zdecydowanie trudniejsze niż szlak na Czerwoną Ławkę. Takie z pazurkiem. Moim zdaniem to chyba go nie lubię... Ale to coś, co lubimy najbardziej. A może, co kiedyś lubiliśmy...
Na Polskim Grzebieniu, czwartej tego dnia przełęczy, jesteśmy o 15:00. Spożywamy zapasy izotoników i minerałów (chyba one dały nam tego dnia takiego kopa), wymiana spojrzeń, szybka decyzja...

Obrazek

Obrazek

Tak - mamy jeszcze siły na bonus dzisiejszej wyprawy. Idziemy na Małą Wysoką. Najwyżej zmarnujemy się niemożebnie, ale tyle czekaliśmy na powrót na Słowację, że chcemy z tego dnia czerpać pełnymi garściami. W tempie zadowalającym - 30 min - docieramy na szczyt.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tak, od wielu lat miłość mojego lichego życia. Do dzisiaj zresztą.

Obrazek

Sześć lat później moje dziecko wejdzie na ten szczyt w głębi i osiągnie swoją największą wysokość w Tatrach. Ale tego dnia nawet o tym nie marzyłem. W dniu, gdy wykonałem tą fotkę, Julka miała niecałe dwa latka i siedziała z babcią w domu.

Obrazek

Tak, właśnie stąd są najpiękniejsze i najbardziej rozległe widoki na Tatry. Tu spędzamy dobre pół godziny rozkoszując się panoramami i cudownie spędzonym dniem. Aż nie chce się opuszczać tego miejsca. Taki miły finał. Ale czas szybko upływa, a w domu musimy być jeszcze tego samego dnia. Pozostaje nam przynudnawe zejście bujnie zieloną Doliną Wielicką, w towarzystwie Gerlacha. Może nie przynudnawą, ale po ty, co w tym dniu widzieliśmy, nie robiła wrażenia. Nawet Ogród Wielicki.

Obrazek

Obrazek

Do Starego Smokowca, czyli do auta, dobijamy na 19. Przed nami najgorsze - 4h jazdy do domu.
Nie chce mi się liczyć, ale w podsumowaniu wychodzi, że przedreptanych km ok 35. Suma przewyższeń - ok 3000m. Czas spędzony na szlakach - równe 15h. Jeden z lepszych tatrzańskich dni, jakie pamiętam. O ile nie najlepszy.


Tak, to były zamierzchłe czasy.

laynn

Postautor: laynn » 2021-03-21, 15:08

Co Ty masz z tymi aparatami? Ech...są zdjęcia? Są. A to najważniejsze. A czy to C,N,S,P czy inna budka telefoniczna...jeden pies.
Mnie się podobna trasa kiedyś marzyła, ale chyba nigdy takiej formy nie miałem, by spróbować, coś podobnego zrobić. Do tego bez problemów żołądkowych.
No a ten kamień...już słyszałem/czytałem o tym, mrozi trochę czachę.

Awatar użytkownika
sokół
Posty: 12271
Rejestracja: 2013-07-06, 09:41
Lokalizacja: Bytom

Postautor: sokół » 2021-03-21, 15:10

Co Ty masz z tymi aparatami


Jaja se robię.

Awatar użytkownika
Sebastian
Posty: 5936
Rejestracja: 2017-11-09, 17:18
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Postautor: Sebastian » 2021-03-21, 15:28

sokół pisze:Jaja se robię.

Tu się zgodzę z Laynnem, te jaja powoli się jakieś kwadratowe robią. A niektóre zoomy z tej wycieczki masz całkiem, całkiem.

Awatar użytkownika
Adrian
Posty: 9529
Rejestracja: 2017-11-13, 12:17

Postautor: Adrian » 2021-03-21, 15:29

sokół pisze:
Co Ty masz z tymi aparatami


Jaja se robię.


Do tej pory, moja najlepsza, albo jedna z najlepszych wycieczek, to Rochacze. A zdjęcia z niej mam zrobione właśnie Canonem (wiesz którym ;) ) i cały czas mam tą wycieczkę na pulpicie, zmieniają się zdjęcia, a warunki miałem piękne.
Więc z tymi aparatami ... Czasem mam wrażenie, że lepiej mieć jakiś fajny kompakt z zoomem i bez problemu ;)
Ale pstrykanie lustrem ma to coś ...
Wycieczka fajna i harcorowa, mocny zestaw!

Awatar użytkownika
Dobromił
Posty: 14468
Rejestracja: 2013-07-09, 08:33

Postautor: Dobromił » 2021-03-21, 18:47

Nie opisałeś już gdzieś tej wycieczki ?
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu

Awatar użytkownika
sokół
Posty: 12271
Rejestracja: 2013-07-06, 09:41
Lokalizacja: Bytom

Postautor: sokół » 2021-03-21, 18:55

Magda kiedyś coś tam napisała , ale to lata temu.

Awatar użytkownika
Prezes
Posty: 1980
Rejestracja: 2013-11-11, 10:10

Postautor: Prezes » 2021-03-21, 19:20

Tatrzański masochizm :)
Zazdroszczę motywacji i kondycji - nawet, jeśli minionej. Osobiście najdalej gdzieś koło drugiej przełęczy poczułbym zew na dół do zimnego zdroju ;)

Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 10907
Rejestracja: 2013-07-06, 21:45
Lokalizacja: Żywiec-Sienna
Kontakt:

Postautor: Piotrek » 2021-03-21, 20:35

Ech Rochacze, jakże piękne w Twej relacji...
Raz miałem okazje coś tam przejść, z Dobromiłem. Mgła była taka, że momentami nie widzieliśmy się z pół metra.
...choć największe zamglenie przyszło w drodze powrotnej, do dziś nie mogę zobaczyć w pamięci jak się w domu znalazłem.

:lol

Awatar użytkownika
Adrian
Posty: 9529
Rejestracja: 2017-11-13, 12:17

Postautor: Adrian » 2021-03-21, 21:35

Piotrek pisze:Ech Rochacze, jakże piękne w Twej relacji...
Raz miałem okazje coś tam przejść, z Dobromiłem. Mgła była taka, że momentami nie widzieliśmy się z pół metra.
...choć największe zamglenie przyszło w drodze powrotnej, do dziś nie mogę zobaczyć w pamięci jak się w domu znalazłem.

:lol


Łooo, to musiało być poważne zamglenie, chyba za dużo mgły wypiłeś, znaczy się nawdychałeś ;)

laynn

Postautor: laynn » 2021-03-21, 21:40

Piotrek pisze:Ech Rochacze, jakże piękne w Twej relacji...

Psepikne!

A na którym zdjęciu? :P

Awatar użytkownika
Dobromił
Posty: 14468
Rejestracja: 2013-07-09, 08:33

Postautor: Dobromił » 2021-03-21, 21:41

Piotrek pisze:Ech Rochacze, jakże piękne w Twej relacji...


Jakże podobne są te słowackie nazwy :)

Piotrek pisze: Mgła była taka, że momentami nie widzieliśmy się z pół metra.


Potwierdzam.

...choć największe zamglenie przyszło w drodze powrotnej, do dziś nie mogę zobaczyć w pamięci jak się w domu znalazłem.


Pomogliśmy Ci.

sokół pisze:że przedreptanych km ok 35


Ja dzisiaj zrobiłem 27 km i 226 metrów. Ale do lata, kurwa, forma wzrośnie !

P.s. Kilka pięknych zdjęć - nr 1 to z kwiatkami i Pośrednią w tle.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :

- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum

- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi

- za relację przypisaną do niewłaściwego działu

Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 10907
Rejestracja: 2013-07-06, 21:45
Lokalizacja: Żywiec-Sienna
Kontakt:

Postautor: Piotrek » 2021-03-21, 21:57

Jebłem się :D
Ale ok, dziś też zamglenie wystąpiło z lekka, a na czerwonej tez z Dobromiłem byłem i jakos tak...nieoczekiwany splot wspomnień nastąpił :lol

laynn

Postautor: laynn » 2021-03-22, 08:34

No my tylko tak delikatnie uwagę zwróciliśmy :D