czerwiec 2013 Nie tędy droga... Słowackie Piekło

Relacje z gór całego świata, niepasujące do pozostałych działów.
Awatar użytkownika
Malgo Klapković
Posty: 2477
Rejestracja: 2013-07-06, 22:45

Postautor: Malgo Klapković » 2013-07-26, 10:41

Dobromił pisze:Bardzo rzadko można przeczytać tak szczerą wypowiedź. Brawo.

Dobromile, ja zawsze jestem szczera i prawdomówna, raczej nie zdarza mi się wywyższać i przeceniać swoich możliwości, aczkolwiek pewnie to też mnie stopuje ;)
sokół pisze:Nie znalazłem tam niczego godnego uwagi.

Ja chyba też :( Skakanie po kamieniach sprawiało mi frajdę, kiedy jeszcze bez wyboru musiałam spędzać wakacje w Gdańsku i główną atrakcją wyjazdu, było łażenie po takich kamelotach w Parku Oliwskim (który jest piękny i bardzo go polecam do zwiedzenia!).
buba pisze:Masz jakies zdjecia z tego fragmentu trasy?

Z Letanowców niestety nie mam zdjęć, aparat miałam schowany w plecaku, miałam w planie go wyjąć, ale zanim się zorientowałam, że wkraczamy do wioski, to już było pełno tych cygańskich dzieci, zdejmowanie tam plecaka i otwieranie go jest równe z oddaniem wszystkiego, co masz tam w środku... Także jedyne fotki jakie mogłam obejrzeć, to te, które zrobili inni.
buba pisze:Tylko ze tam chyba w tym Slowackim Raju pusto to nie jest... Duzo tlumu chyba? Moze poza sezonem tam jest spokojniej?

Kiedy byłam tam w połowie czerwca, to tłumów nie było, ale to jeszcze przedsezon, natomiast latem być może jest więcej ludzi, tak naprawdę to nie wiem... Jest to taki rejon, gdzie nie da się przejść go np. w przedwiośniu, bo stan wód będzie zbyt wysoki a jest to jednak kluczowe...
buba pisze:Masz jakis dokladniejszy namiar na to miejsce?

Bardzo proszę, strona Podlesoka: http://www.podlesok.sk/ :)

Awatar użytkownika
Basia Z.
Posty: 3550
Rejestracja: 2013-09-06, 22:41
Lokalizacja: Chorzów

Postautor: Basia Z. » 2013-09-08, 23:35

Moim sposobem na drabinki jest iść w górę, trzymać się szczebelków, myśleć o tym gdzie się postawi nogę po raz kolejny i nie patrzeć za bardzo w dół (można ale dopiero po pokonaniu drabinki). Zawojowy wodospad pokonałam pierwszy raz dopiero 4 lata temu i nie miałam żadnych stresów, mimo że trochę wtedy padało i było mokro. Lekkie stresy owszem miałam kiedy byłam w Słowackim Raju pierwszy raz, ale to było ponad 30 lat temu. W międzyczasie byłam tam też z 4,5 letnim synem, a sama w 5 miesiącu ciąży. Młodego regularnie asekurowałam wtedy na wszystkich drabinkach, przeszliśmy Suchą Belę, Klasztorską Roklinę, część Przełomu Hornadu i Kysel, on był zachwycony.

A co myślę o takich, którzy

a/ chodzą "pod prąd" na szlakach jednokierunkowych.
b/ zmuszają ludzi do przejścia szlakami, na które tamci nie mają ochoty

to może lepiej nie napiszę

A to ja nad Zawojowym Wodospadem ;)

Obrazek

A jeszcze odpowiedź Bubie - w Słowackim Raju jest zwykle dziki tłok, a największy chyba w weekend majowy. Zimą (nie pamiętam do kiedy, musiałabym sprawdzić) szlaki "cieśniawami" są zamknięte, zresztą byłyby bardzo niebezpieczne. Natomiast wspinają się tam ludzi na lodospadach, w które zamieniają się wtedy wodospady
Ostatnio zmieniony 2013-09-08, 23:39 przez Basia Z., łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Malgo Klapković
Posty: 2477
Rejestracja: 2013-07-06, 22:45

Postautor: Malgo Klapković » 2013-09-09, 07:03

Basia, tak właśnie robiłam "nie patrz w dół", ale lęk wysokości zrobił swoje :-) Piszesz, że byłaś tam parę razy, mi do tej pory przez myśl to nie przechodzi ;-)

laynn

Postautor: laynn » 2013-09-09, 08:53

Idąc kiedyś drabinką na Orlej, koleżanka co z nami szła, zaczęła sobie wmawiać, że to ta sama drabina co u babci w stodole. I tak gadając zeszła tą drabinką. Pytam się potem czy dużo cięższa ta drabinka od babcinej, a ona, że babcinej nie było tylko sobie musiała wmówić ją :D .

Awatar użytkownika
Basia Z.
Posty: 3550
Rejestracja: 2013-09-06, 22:41
Lokalizacja: Chorzów

Postautor: Basia Z. » 2013-09-09, 09:30

laynn pisze:Idąc kiedyś drabinką na Orlej, koleżanka co z nami szła, zaczęła sobie wmawiać, że to ta sama drabina co u babci w stodole. I tak gadając zeszła tą drabinką. Pytam się potem czy dużo cięższa ta drabinka od babcinej, a ona, że babcinej nie było tylko sobie musiała wmówić ją :D .


Dokładnie tak samo "jak u babci w stodole" zachęcał mnie kolega do przejścia tej słynnej drabinki na Koziej, kiedy byłam tam pierwszy raz. Tez miałam spore opory. Na szczęście nie było specjalnie dużo ludzi, nikt nas nie poganiał, mogłam się spokojnie zastanowić i w końcu przejść. Za drugim razem już nie miałam oporów. Ale teraz jakoś nie mam chęci się tam wybrać - nie lubię tłoku.

Nie znoszę, kiedy ktoś mnie w górach pogania, po prostu buntuję się i idę specjalnie wolniej. Musiałam zrezygnować z wyjazdów z jedną z koleżanek, która ciągle wszystkich pogania (a na dodatek wymyśla trasy dla cyborgów). Tą samą trasę można przejść spokojnie w 9 godzin, a z poganianiem w 8. A po co się spieszyć ?

Tak samo na tych drabinkach - każdy powinien przejść swoim tempem. Jeżeli ktoś ma zahamowania - można iść 3-4 metry za nim, cały czas gadać i i zachęcać do kolejnego kroku.

@Malgo - przede wszystkim nie daj sobie wmówić ze masz lęk przestrzeni. Nie masz go, bo gdybyś go miała to byś nie zrobiła kroku na drabince. Widziałam i nawet sprowadzałam z gór (konkretnie z Giewontu) takie osoby, które rzeczywiście miały lęk przestrzeni - to jest uczucie, które paraliżuje i nie pozwala zrobić kroku w dół na bardziej stromej ścieżce. Musiałam iść krok w krok przed tą panią, a ona cały czas trzymała się mojego plecaka.

Ty masz tylko zupełnie naturalne obawy, raczej dotyczące samej drabinki i jej stanu technicznego niż wysokości. Gdybyś poszła na te same szlaki w grupie 2-3 zaprzyjaźnionych osób, które chciałyby Ci pomóc z pewnością wspominałabyś tą wycieczkę znacznie milej.