Ceper, widzę jesteś jednym z ludzi, którzy mają taka mentalność, że jak wyczytali, że Mackiewicz i Revol spali w jednym namiocie, to na pewno było codzienne ruchankoceper pisze:To były górskie amory czy nie?
Spokojny wrześniowy urlop bez napinki
- sprocket73
- Posty: 5760
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Czyli nie było szczytowania... I tak wyginęły dinozaury.
Stąd brak podsumowania wycieczki i wyraźnego entuzjazmu. Teraz będę szukał motywu przewodniego, bo szkła też nie widziałem. Gdyby było szkło, to byłby i entuzjazm, nie?
Stąd brak podsumowania wycieczki i wyraźnego entuzjazmu. Teraz będę szukał motywu przewodniego, bo szkła też nie widziałem. Gdyby było szkło, to byłby i entuzjazm, nie?
Ostatnio zmieniony 2019-09-25, 10:30 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
- sprocket73
- Posty: 5760
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Lustro mnie nie interesuje.
4 słoiki z już zakiszonymi ogórami? Nie ma to jak świeże jadło na łonie natury i podziwianie piękna przyrody.
4 słoiki z już zakiszonymi ogórami? Nie ma to jak świeże jadło na łonie natury i podziwianie piękna przyrody.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
- sprocket73
- Posty: 5760
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Może w takim razie powinienem nieco ocenzurować część morską?Piotrek pisze:Inne miejsca również ciekawe, ale akurat to nie one mi zostaną w pamięci z tej relacji
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5760
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Czyli może relację skrócić, żeby ją jakoś zdynamizować?laynn pisze:nudna górska włoska relacja
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Jako koneser prawdziwej sztuki oczekiwałem czegoś na wysokim poziomie (czy Monte Amaro to wysokogórski poziom?), co by mnie zaskoczyło lub zrobiło piorunujące wrażenie - pewnie sprocket trzyma w zanadrzu inne fotki typu czworonoga bez smyczy na plaży. I co? Już po urlopie jak prawie górnik, który wybrał się 2x do Biedronki po wory cebuli i postnych kartofli...
Ostatnio zmieniony 2019-09-26, 09:36 przez ceper, łącznie zmieniany 2 razy.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
- sprocket73
- Posty: 5760
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Część IV
Trochę zwiedzania najbliższej okolicy.
Było tego naprawdę niewiele. Nie jeździliśmy w znane i oblegane miejsca, tylko obejrzeliśmy to co mieliśmy pod nosem. Jak zawsze byliśmy ciekawi jak wygląda normalne życie w innych krajach.
Najbliżej, dostępna z buta, była Ortona. W niej jakiś zameczek, mały, ale wstęp wolny.
Dość nowa starówka.
Ciekawe podejście do koszów na śmieci przy głównym deptaku.
Bardziej atrakcyjnym miastem do zwiedzania jest Vasto.
Jest tam już trochę prawdziwych zabytków.
Dużo użytkowej zamieszkałej starówki z małymi domkami i wąskimi uliczkami.
Znalazłem taka perełkę, prawdziwy Fiat 500.
Jakież to jest małe autko w rzeczywistości, dużo mniejsze od malucha. Kiedy robiliśmy sobie zdjęcia uchyliło się okno obok i jakaś starsza pani zainteresowała się co się dzieje. Okazało się, że to jej auto. Zapytałem o rocznik, musiała skonsultować się z mężem. Ten Fiacik został wyprodukowany w roku 1970 i przez całe prawie 50 lat swojego żywota miał tylko jednego właściciela. Wciąż na chodzie, wciąż używany do normalnych potrzeb. Piękna sprawa.
Włoskie kościoły, jako katolickie świątynie, powiedziałbym, że bardzo podobne do naszych.
Chociaż ich lokalizacja często budzi zdziwienie. Często są obudowane innymi budynkami i giną przytłoczone np. wyższymi apartamentowcami.
Odwiedziliśmy też takie większe nowoczesne miasto - Pescara.
Przy plaży mają tam ciekawą kładkę pieszo-rowerową nad rzeką i portem.
Takie zwyczajne włoskie ulice... tzn. te ładne. Brzydkie też są.
Na koniec parę słów ogólnie, bo Włochy trochę nas zaskoczyły.
Zobaczyliśmy spory kawałek kraju, bo dotarliśmy dość nisko w głąb włoskiego buta, poniżej Rzymu. Na miejsce jechaliśmy wzdłuż wschodniego wybrzeża - trasą adriatycką. Liczyłem na to, że będzie to coś podobnego do trasy adriatyckiej w Chorwacji - niestety nie. Cały czas przez miasta i miasteczka - praktycznie nie było przerw w zabudowie, bo w pasie nadmorskim zawsze były jakieś domy, niezliczone kempingi, hotele. Żadnych ciekawych widoków. Droga z jednym pasem ruchu, sporo świateł, radarów, bardzo dużo samochodów. Odradzam.
Wracaliśmy ekspresówką, dość główną drogą łączącą Rzym z Bolonią, idącą przez środek kraju. Zaskoczył nas bardzo jej fatalny stan. Jak nasze drogi pod koniec lat 90-tych, kiedy nawarstwiło się kilkadziesiąt lat zaległości remontowych. Były długie odcinki z koleinami i dziurami tak gęstymi, że Tiry zwalniały do 50 km/h, żeby naczep nie zgubić. Sypiące się wiadukty i mosty, z ograniczeniami 30 km/h. Drogi mniejsze były również bardzo zniszczone i widać, że od dawna nie remontowane. Tak że ten głośny przypadek zawalenia wiaduktu na autostradzie to nie był pech, to było szczęście, że na razie tylko jeden się rozsypał. Drogi we Włoszech są o wiele gorsze niż w Polsce i w innych krajach.
Ale nie tylko drogi. Wszędzie widać biedę. Mam na myśli budynki, które powinny być kilkanaście lat temu wyremontowane, albo takie, których budowa nie została dokończona i straszą porzucone. Wiele nieruchomości jest niezamieszkałych. Wszędzie wiszą tablice z informacją "vendesi", czyli "na sprzedaż". Włochy kojarzyły nam się bardziej z Albanią niż np. z Chorwacją. Od lat słyszy się wiadomości, że Włoska gospodarka jest w kryzysie, ale na miejscu to naprawdę widać.
Patrząc na samochody, pod względem ich średniego wieku i klasy, w Polsce jest obecnie lepiej. Tam wciąż jeździ sporo seicento, stare i nowe pandy, pełnoletnie golfy i polówki. Oczywiście są również nowe wypasione bryki, suwy, ale u nas jest bardziej na bogato. Czy to kwestia mentalności (że dla nich auto to rzecz czysto użytkowa), czy zasobności - trudno powiedzieć. Styl jazdy Włochów jest inny niż w Polsce. Tam nikomu się nie śpieszy, nie ma nerwowości na drodze. Jeżdżą powoli, spokojnie, ruszają spod świateł ospale, zwalniają bardzo na rondach. Ale z drugiej strony, wszystko jest bardziej płynne, bo włączają się do ruchu na zasadzie wymuszenia pierwszeństwa, łamią w ostentacyjny sposób wiele przepisów, wyprzedzają wszędzie, gdzie się da, ale dość spokojnie i bezpieczniej niż u nas.
Z drugiej strony cenowo Włochy to drogi kraj. O ile kwatery mieliśmy jeszcze znośne, pewnie z powodu września i końca sezonu, to ceny jedzenia w knajpach trochę hamowały apetyt. Trzeba liczyć 50 euro za posiłek dla 2 osób w normalnej restauracji. Na dodatek ta niepewność, ile wyniesie rachunek. Czasem nie było menu, przychodził kelner i opowiadał co mają. Nawet jak menu jest, to potem do rachunku doliczają różne dodatki, których się nie zamawiało (chleb, woda) oraz swoje coperto, czyli taka opłata, za to, że kelner przygotował stół i przyniósł posiłek. Natomiast gdyby nie patrzeć na ceny, to żarcie robią naprawdę dobre. Zauważalnie lepsze niż w Chorwacji, czy Czarnogórze.
Jedynie wino jest tanie i dobre. Jak się zamówi wino, to przynoszą od razu litr W markecie można kupić wino w kartonie za 1 euro i dla naszych chamskich podniebień naprawdę nic mu nie brakowało. Wszystkie wina, które tam piliśmy nam smakowały. Najbardziej takie kupowane prosto od rolnika.
To tyle takiej ogólnej gadki.
Relacja się jeszcze nie kończy, bo były atrakcje na powrocie
C.D.N.
Trochę zwiedzania najbliższej okolicy.
Było tego naprawdę niewiele. Nie jeździliśmy w znane i oblegane miejsca, tylko obejrzeliśmy to co mieliśmy pod nosem. Jak zawsze byliśmy ciekawi jak wygląda normalne życie w innych krajach.
Najbliżej, dostępna z buta, była Ortona. W niej jakiś zameczek, mały, ale wstęp wolny.
Dość nowa starówka.
Ciekawe podejście do koszów na śmieci przy głównym deptaku.
Bardziej atrakcyjnym miastem do zwiedzania jest Vasto.
Jest tam już trochę prawdziwych zabytków.
Dużo użytkowej zamieszkałej starówki z małymi domkami i wąskimi uliczkami.
Znalazłem taka perełkę, prawdziwy Fiat 500.
Jakież to jest małe autko w rzeczywistości, dużo mniejsze od malucha. Kiedy robiliśmy sobie zdjęcia uchyliło się okno obok i jakaś starsza pani zainteresowała się co się dzieje. Okazało się, że to jej auto. Zapytałem o rocznik, musiała skonsultować się z mężem. Ten Fiacik został wyprodukowany w roku 1970 i przez całe prawie 50 lat swojego żywota miał tylko jednego właściciela. Wciąż na chodzie, wciąż używany do normalnych potrzeb. Piękna sprawa.
Włoskie kościoły, jako katolickie świątynie, powiedziałbym, że bardzo podobne do naszych.
Chociaż ich lokalizacja często budzi zdziwienie. Często są obudowane innymi budynkami i giną przytłoczone np. wyższymi apartamentowcami.
Odwiedziliśmy też takie większe nowoczesne miasto - Pescara.
Przy plaży mają tam ciekawą kładkę pieszo-rowerową nad rzeką i portem.
Takie zwyczajne włoskie ulice... tzn. te ładne. Brzydkie też są.
Na koniec parę słów ogólnie, bo Włochy trochę nas zaskoczyły.
Zobaczyliśmy spory kawałek kraju, bo dotarliśmy dość nisko w głąb włoskiego buta, poniżej Rzymu. Na miejsce jechaliśmy wzdłuż wschodniego wybrzeża - trasą adriatycką. Liczyłem na to, że będzie to coś podobnego do trasy adriatyckiej w Chorwacji - niestety nie. Cały czas przez miasta i miasteczka - praktycznie nie było przerw w zabudowie, bo w pasie nadmorskim zawsze były jakieś domy, niezliczone kempingi, hotele. Żadnych ciekawych widoków. Droga z jednym pasem ruchu, sporo świateł, radarów, bardzo dużo samochodów. Odradzam.
Wracaliśmy ekspresówką, dość główną drogą łączącą Rzym z Bolonią, idącą przez środek kraju. Zaskoczył nas bardzo jej fatalny stan. Jak nasze drogi pod koniec lat 90-tych, kiedy nawarstwiło się kilkadziesiąt lat zaległości remontowych. Były długie odcinki z koleinami i dziurami tak gęstymi, że Tiry zwalniały do 50 km/h, żeby naczep nie zgubić. Sypiące się wiadukty i mosty, z ograniczeniami 30 km/h. Drogi mniejsze były również bardzo zniszczone i widać, że od dawna nie remontowane. Tak że ten głośny przypadek zawalenia wiaduktu na autostradzie to nie był pech, to było szczęście, że na razie tylko jeden się rozsypał. Drogi we Włoszech są o wiele gorsze niż w Polsce i w innych krajach.
Ale nie tylko drogi. Wszędzie widać biedę. Mam na myśli budynki, które powinny być kilkanaście lat temu wyremontowane, albo takie, których budowa nie została dokończona i straszą porzucone. Wiele nieruchomości jest niezamieszkałych. Wszędzie wiszą tablice z informacją "vendesi", czyli "na sprzedaż". Włochy kojarzyły nam się bardziej z Albanią niż np. z Chorwacją. Od lat słyszy się wiadomości, że Włoska gospodarka jest w kryzysie, ale na miejscu to naprawdę widać.
Patrząc na samochody, pod względem ich średniego wieku i klasy, w Polsce jest obecnie lepiej. Tam wciąż jeździ sporo seicento, stare i nowe pandy, pełnoletnie golfy i polówki. Oczywiście są również nowe wypasione bryki, suwy, ale u nas jest bardziej na bogato. Czy to kwestia mentalności (że dla nich auto to rzecz czysto użytkowa), czy zasobności - trudno powiedzieć. Styl jazdy Włochów jest inny niż w Polsce. Tam nikomu się nie śpieszy, nie ma nerwowości na drodze. Jeżdżą powoli, spokojnie, ruszają spod świateł ospale, zwalniają bardzo na rondach. Ale z drugiej strony, wszystko jest bardziej płynne, bo włączają się do ruchu na zasadzie wymuszenia pierwszeństwa, łamią w ostentacyjny sposób wiele przepisów, wyprzedzają wszędzie, gdzie się da, ale dość spokojnie i bezpieczniej niż u nas.
Z drugiej strony cenowo Włochy to drogi kraj. O ile kwatery mieliśmy jeszcze znośne, pewnie z powodu września i końca sezonu, to ceny jedzenia w knajpach trochę hamowały apetyt. Trzeba liczyć 50 euro za posiłek dla 2 osób w normalnej restauracji. Na dodatek ta niepewność, ile wyniesie rachunek. Czasem nie było menu, przychodził kelner i opowiadał co mają. Nawet jak menu jest, to potem do rachunku doliczają różne dodatki, których się nie zamawiało (chleb, woda) oraz swoje coperto, czyli taka opłata, za to, że kelner przygotował stół i przyniósł posiłek. Natomiast gdyby nie patrzeć na ceny, to żarcie robią naprawdę dobre. Zauważalnie lepsze niż w Chorwacji, czy Czarnogórze.
Jedynie wino jest tanie i dobre. Jak się zamówi wino, to przynoszą od razu litr W markecie można kupić wino w kartonie za 1 euro i dla naszych chamskich podniebień naprawdę nic mu nie brakowało. Wszystkie wina, które tam piliśmy nam smakowały. Najbardziej takie kupowane prosto od rolnika.
To tyle takiej ogólnej gadki.
Relacja się jeszcze nie kończy, bo były atrakcje na powrocie
C.D.N.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5760
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Ceper, przecież on ma smycz!ceper pisze:czworonoga bez smyczy
Wzrok straciłeś... metyl piłeś, czy od masturbacji?
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Adrian i 137 gości