Nadszedł ostatni dzień wyprawy.
Ostatni wieczór żegnaliśmy w różny sposób. Cztery w jeden, piąta w drugi a pozostała trójka w trzeci - patrzyli na nas.
Obudziliśmy się wszyscy - zdrowi i radośni.
Oddaliśmy kwaterę lśniącą czystością.
Na koniec zaplanowaliśmy motyw historyczno - nadziemny.
Kilkanaście kilometrów od Wengle, w miejscowości Reutte znajduje się ciekawostka - Highline 179. Most wiszący. Wiszący ponad 110 metrów na drogą. Waży on około 70 ton, ma 406 metrów długości i 1 m 20 cm szerokości. Jest zbudowany z kratownic - widać pod nogami dno doliny. W jego zbudowaniu ( 2014 rok ) brała udział firma spod Cieszyna. Nie był to zakład pogrzebowy.
Nasz wesoły bus około 8 rano dociera pod cel.
Ta fuszerka budowlana to zamek Ehrenberg. Ma z 700 lat, a od czasu wizyty wojsk Napoleona wygląda tak jak obecnie wygląda.
Ludzie lubią sobie pochodzić.
U podnóża góry zamkowej znajdują się różne budynki.
W automacie biletowym nabywamy bilety "piesze" w cenie 8 euro. Jest też bilet na kolejkę - 15 euro.
Tablica informuje nas, że czas przejścia do zamku ( i początku mostu ) to 30 minut. Do tej pory myślałem , że najszybsze pół godziny w okolicy to płyta Slayer "Reign in blood". Myliłem się. Do bram zamku docieramy w 11 minut. Prawdopodobnie informacja o 30 minutach jest ukrytą zachętą do korzystania z kolejki.
Proszę wskazać dwie różnice.
Jeśli ktoś chce zwiedzić tylko zamek to nie musi kupować biletu.
Tubylcy poruszają się cicho.
Austria żegna nas mgłą.
A most czeka.
Kolejny cichociemny.
Francuzi od Napoleona trochę się tu zabawili.
Ładna baszta.
Przeskok w nowoczesność.
Piękna ruina.
Fajna kopa.
Można się zgubić w tym labiryncie.
No to cześć.
Ten osobnik na pewno przekroczył 30 minut.
Przekraczamy bramki biletowe i wkraczamy na most.
Było fajnie.
Widok na dolinę.
Zamek z mostu.
Dość ciekawe wrażenie.
Zbliżamy się do końca mostu.
I przeszliśmy ! Na tej górze jest Fort Claudia. Nie było czasu na zwiedzanie.
W lesie spotykamy kolejnego osobnika z rodziny salamandrów czarnych.
Nie przegryzł nam opon.
Warty odwiedzenia.
Wsiadamy i ruszamy przez Niemcy, Austrię i Słowację do Polski.
Mają tam sporo kukurydzy.
Słonecznik też lubią.
To znak - zbliżamy się do granicy austriacko - słowackiej.
Do Żywca docieramy około godziny 22.
Piękny wyjazd. Wielkie podziękowania dla Organizatora Jakuba i pozostałych uczestników wyjazdu.
Do kolejnego !