Darz.
Po dniu trzecim nadszedł dzień czwarty - ostatni dzień turystyki julijskiej.
Dzień trochę różniący się od wcześniejszych - pierwszego dnia pod mamuta dostaliśmy się taksówką, drugiego i trzeciego kołami własnymi, a dnia ostatniego na początek szlaku udaliśmy się, o zgrozo ! , nogami.
Tak wyszło , że na punkt startowy szlaku na Vitranc mieliśmy z naszego miejsca noclegowego ( o nazwie ... Vitranc ) około 11 minut.
Daliśmy radę.
Przed startem pokręciliśmy się po skwerze przed hotelem.
Oszust udający Gerlacha okazał się Razorem.
Dzielna Trójka na moście i pod mostem zarazem.
Mamy sierpień - bywa gorąco ( od czterech dni to się potwierdza ). W takim razie niech nas chłodzi bryza znad jeziora Jasna ( to sztuczny zbiornik, a dokładnie dwa, zasilany wodami potoków Małego i Wielkiego Pisnica ).
Pomnik Zlatoroga związany jest z miejscową legendą o pięknej dziewczynie, jej chciwej matce i niewinnym młodzieńcu. Czyli tak jak prawie zawsze w życiu.
Natomiast widok jeziora z okolicznymi szczytami ( Razor i Prisojniki na ten przykład ) to przyszła panorama nad Jeziorem Żywieckim. Tak u nas będzie po wprowadzeniu w życie obiecanych reform Premiera Morawieckiego.
Po dawce bryzy i ożywczego chłodu ruszyliśmy na chybotliwą kładkę.
Bez strat.
Wyjście na Vitranc miało być najmilszym spacerem na tym wyjeździe. Takim podsumowaniem na plus. Lekkim podejściem ze schroniskiem po drodze. Schronisko było.
Na początek pierwszy punkt widokowy. Trochę sucho w tych dolinach, biednie Pisnice ledwo pełzają po kamieniach.
Jeden z wielu trawersów.
Prawie jak Szczyrk w dolinie.
Sporo było takich miejsc - biała skała tam panuje.
Taaa ...
Dotarliśmy do ważnego miejsca. Za tymi korzeniami jest szlak, z którego nie skorzystaliśmy. Poszliśmy w lewo i w górę. Złośliwy Vitranc tamtędy nas do siebie zapraszał.
Zaczęła się rzeźnia niewiniątek.
Przyroda od razu zasugerowała , że zawiśnięcie może być lepsze od pokonania tego odcinka szlaku.
O dziwo ! Czerwone znaki.
To drzewo się tak zamartwiało niedolą umęczonych turystów, że z tego uschło.
Szliśmy lasem tak z trzy dni.
Pokazał się świat u dołu.
Po kolejnych godzinach męki strzałka wskazała małe odbicie na punkt widokowy.
Po tej chwili przyjemności wróciłem na drogę męki.
Należało się zagłębić w tę dzicz.
A potem iść jeszcze dość długo co by wreszcie dotrzeć pod Mojcin Dom na Vitrancu. Leżakuje on na wysokości 5555 m. Albo 1555 ...
Leżaczki, zimne napoje, sielanka, owady, widoki na Mojstranki, Skratlice, Razor, Prisojniki i miniaturowy Triglav.
Czas sjesty przeminął i nadszedł czas szturmu na Vitranc.
Cześć Dom.
Korzeni tam dostatek.
Straszne drzewa ...
Szczyt zdobyty bez strat.
Jak założę w Żywcu ośrodek wypoczynkowy to nazwę go "Grojec" i będę masowo wypędzał kuracjuszy na Grojec. Za dodatkową opłatą.
Vitranc jest zalesionym szczytem bez widoków. Pobliski Ciprnik jest widokowy ale na niego nie mamy ochoty.
Wracamy. Drzewa mają tutaj lekko pod górę.
Mijamy plac budowy wyciągu, schronisko i przechodzimy kawałek szlaku, którym podchodziliśmy ale tylko kawałek ... Mogę z czystym sumieniem nazwać ten szlak od Jeziora Jasna na Vitranc jednym z najstromszych jakim szedłem w życiu. Baś, Goś, Kub i Taś mieli podobne zdanie.
Dlatego w pewnym momencie skręcamy w lewo i wchodzimy na takie coś.
Z takim widokiem.
Człek tutaj mocno wszedł w naturę.
Okienko.
Zielono mi.
W pewnym momencie skończyła się i sielanka i ... droga.
Daliśmy radę.
Potem znowu była sielanka i warczące koparki. Ruszały z warkotem godnym czołgów.
Po pewnym czasie weszliśmy w zieleń.
Wyszliśmy z niej prosto do kolejnego Domu.
Z ciekawymi osobnikami.
Dodam , że nie był to ostatni lokal na naszej dzisiejszej drodze na kwaterę.
Po posiłku ruszyliśmy do Kranjskiej Gory.
Ze szczytami nad ścieżką rowerową.
Z piękną panoramą u - kształtnej doliny.
Baś, Taś, Goś i Dobromił.
Idziemy wzdłuż toru kolejki dla ludzi i zbocza dla narciarzy.
Siwo i pięknie.
Czyż nie piękny widok ? Piękny. I znad barowego stołu.
Posiedzieliśmy tam z 40 minut. Należało nam się.
Kwatera czekała. Witaj Vitranc.
Wieczór pożegnalny ... Łzy, wspomnienia, rozdzieranie szat, planowanie ...
Trwało to do ... Zegarek mi się zepsuł.
Dobranoc.