Rumuńskie minirelacje z okolic Rimetei

Relacje z gór całego świata, niepasujące do pozostałych działów.
Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 5633
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Postautor: sprocket73 » 2023-07-06, 21:48

VII - Góra Seklerska po raz drugi

Znowu zapowiadają burze. Znowu decydujemy się z tego powodu na lokalną wycieczkę. Chcemy wyjść na Seklerską Górę szlakiem od południa, który odpuściliśmy za pierwszym razem, gdyż był opisany jako trudny. Zaczynamy od spokojnej drogi dnem doliny, którą odkryliśmy drugiego dnia.

Obrazek

Idziemy wzdłuż Sekielskiej Góry jednak oświetlenie jest takie, że lepsze widoki są w stronę Ardaşchei.

Obrazek

Obrazek

Wypatrzyłem cmentarz w Rimetei.

Obrazek

Jakże spokojna jest ta droga. Bardzo nam się podoba.

Obrazek

Nadszedł czas na zwrot w stronę celu.

Obrazek

Szlak trudny rozczarowuje łatwością. Owszem jest stromo pod górę, może w deszczu, jakby było mokro to jeździłoby się na tych glinkach, ale określać go trudnym to przesada.

Obrazek

Dochodzimy na przełęcz. Tutaj jest możliwość odbicia na południowy wierzchołek, który pamietamy z pierwszego dnia. Pogoda wciąż wyśmienita, więc odbijamy.

Obrazek

Nie ma tu szlaku, ani ścieżki. Chodzi się jak po bałkańskich górach, po kamieniach, unikając ostrej roślinności.

Obrazek

Ukochana twierdzi, że warunki są trudne zarówno pod względem technicznym, jak i ekspozycyjnym.

Obrazek

Faktem jest, że czasami trzeba iść nad przepaścią.

Obrazek

Zdobywamy wierzchołek.

Obrazek

Powrót tą samą drogą.
Ukochana poradziła sobie świetnie, znowu mam powód, żeby być z niej dumny :)

Obrazek

Wracamy na szlak.

Obrazek

Przed nami łagodne, znane już partie szczytowe.

Obrazek

Oczywiście zawsze znajdzie się coś ciekawego dla oka.

Obrazek

Są i burze. Na razie w oddali, ale trochę straszą.

Obrazek

Schodzimy północnym szlakiem, którym jeszcze nie szliśmy do tej pory.

Obrazek

Szlak całkiem w lesie. Stromy.

Obrazek

Deszcz troszkę pokapuje, ale naprawdę niewiele.
Tutaj też jest ciekawie, pojawia się jakby inny rodzaj skał, takie brązowe.

Obrazek

Wracamy do domu. Przebieramy się i idziemy na langosza.
Pod wieczór wychodzimy jeszcze na spacer na cmentarz.

Obrazek

Jest umiejscowiony na zboczu góry. Wygląda zupełnie inaczej niż nasze nekropolie.

Obrazek

Lekko szokujące jest to, że obok grobów współczesnych, znajdują się takie 200-letnie.

Obrazek

Wygląda na to, że nie ma tu tradycji częstego odwiedzania grobów. Na zadnym nie ma świeżych kwiatów ani palących się zniczy. Obchodzimy cmentarz dość długo, nie spotykamy nikogo.

Obrazek

Fajny mają widok z tego cmentarza.

Obrazek

C.D.N.

Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 5633
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Postautor: sprocket73 » 2023-07-07, 00:13

VIII - Creasta de Cocoș

Do tej pory pogoda sprzyjała. Nawet te "brzydkie" dni były słoneczne i deszcz nas co najwyżej lekko pokropił. Nadszedł jednak dzień kiedy opady miały być ciągłe. Aby go zupełnie nie stracić z rana wyskoczyliśmy na "grzebyk". Najpierw celem miał być spory grzebyk niedaleko ruin zamku, ale kiedy wyszliśmy z domu i wyglądało, że zaraz zacznie padać, zmieniłem cel na mniejszy grzebyk nad Rimeteą.

Obrazek

To ten przed nami.

Obrazek

Małe chaszczowanko.

Obrazek

I szczytujemy.
O dziwo wyszło nawet słońce.

Obrazek

Rimetea.

Obrazek

Widzę, że ten właściwy grzebyk, który miał być pierwotnym celem też w słońcu. No to trzeba iść.

Obrazek

Kombinujemy żeby stracić jak najmniej wysokości.

Obrazek

Słonko jednak znika i nie wygląda, żeby miało się jeszcze pojawić.

Obrazek

Ale nie przeszkadza nam to. Jest fajnie, są mgiełki.

Obrazek

Obrazek

Zrobiło się naprawdę ciekawie.

Obrazek

Grzyb, chyba nawet jadalny.

Obrazek

Dochodzimy pod cel. Nawet od tyłu wygląda na konkretną skałkę.

Obrazek

Zdobywamy.

Obrazek

Widok na zamek, a za nim kolejny grzebyk. Jest ich tu sporo. Ten nasz jest największy z nich. Ma nawet swoją nazwę - Creasta de Cocoș i wysokość blisko 900 m.

Obrazek

Pogoda psuje się nagle. Zrywa się wiatr, chwilę później ostry krótki deszcz. Ewakuujemy się.

Obrazek

Ukochana robi z kurtki wingsuit i w ekspresowym tempie wytraca wysokość.

Obrazek

Niestety chwilę później rozpoczyna się intensywna ulewa, aż muszę schować aparat. Kiedy go wyciągam, jesteśmy przemoczeni całkowicie, ale w całkiem dobrych humorach, bo udało się jakoś odnaleźć drogę do Rimetei.

Obrazek

Czas na mycie butów, później w ten sam sposób myłem podwozie Tobiego ;)

Obrazek

Wycieczka krótka, ale sukces osiągnięty :)
Wieczorem słuchamy informacji ze świata, bo jakieś dziwne rzeczy dzieją się w Rosji - bunt i marsz na Moskwę.
Następnego dnia ma być cudna pogoda i mam z związku z tym ambitne plany.

C.D.N.
Ostatnio zmieniony 2023-07-07, 00:21 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Adrian
Posty: 9519
Rejestracja: 2017-11-13, 12:17

Postautor: Adrian » 2023-07-07, 05:38

Cmentarz w fajnym miejscu i nawet widać jakąś świeżą dziurę, tylko jakiś dziwny jej wymiar, kwadrat ?

Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 5633
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Postautor: sprocket73 » 2023-07-07, 07:50

Oko fachowca od razu wyłapało niuanse ;)

Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 5633
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Postautor: sprocket73 » 2023-07-07, 15:36

IX - Cascada Şipote

Miałem przeczucie, że tego dnia może być sporo chodzenia, więc już o 6:30 wyruszyliśmy na szlak. Podjechaliśmy ok 9 km do miejscowości Izvoarele i wyruszyliśmy w górę. Szlak przez chwilę szedł drogą, która skręciła na pobliskie pastwiska, a nam została tylko zarośnięta ścieżka.

Obrazek

Nie było jednak źle. Całkiem przyjemnie i łagodnie wyszliśmy na rozległe górne pastwiska, położone na wysokości ok 1200 m, które nazwałem roboczo pampasami. Robiły wrażenie.

Obrazek

W planach było zejść na drugą stronę. Tu pojawiły się trudności. Szlak prowadził przez łąki dorodnych pokrzyw i nie było żadnej ścieżki.

Obrazek

Próbowaliśmy obchodzić bokami, ale ostatecznie wychodziło, że nie było to lepsze wyjście.

Obrazek

Zarośniętych łąk było więcej i trochę nas wymęczyły.
W końcu dotarliśmy do lasu pełnego skał.

Obrazek

Była tu też jaskinia. Wejście zwyczajne, mała dziura, aby wejść trzeba było trochę przejść na czworakach.

Obrazek

Ale w środku ogromne długie i wysokie komnaty i korytarze. Szata naciekowa. Przyjemna niespodzianka.

Obrazek

Doszliśmy na skraj urwiska. Jest tu nawet punkt widokowy. Trochę spróchniały, ale utrzymał naszą trójkę.

Obrazek

Widok na Góry Apuseni obłędny. Nie wyobrażałem sobie że tak tu będzie. Jakoś domyślnie zakładałem, że góry są zbudowane bardziej symetrycznie.

Obrazek

Dalszy plan zakładał zejście tym urwiskiem w dół. Zejście szlakiem. Jednak nie należało do przyjemnych. Po deszczach było bardzo ślisko. Ostrego zejścia było 300 metrów w pionie. Cały czas trzeba było maksymalnie się skupiać gdzie postawić nogę i czego się złapać.

Obrazek

Celem tych wszystkich męczarni było dojście do Wodospadu Sipote. kiedy stanęliśmy nad nim, słyszeliśmy tylko huk wody. Nad głowami mieliśmy piękne skały urwiska, z którego własnie zeszliśmy.

Obrazek

Sam wodospad jest nietypowy. Zajmuje duży obszar i składa się z setek małych wodospadków. Tutaj tylko jego mały wycinek.

Obrazek

Można sobie po nim chodzić, po różnych poziomach.

Obrazek

Bawić się w stanie po drugiej stronie.

Obrazek

Przypomina trochę Jeziora Plitvickie w Chorwacji.

Obrazek

Są nawet groty za wodospadem.
Ogólnie mówiąc cudowne miejsce i spędziliśmy tam trochę czasu. Trochę mnie zdziwiło, że byliśmy cały czas całkowicie sami. Można tu dojść od dołu w prosty sposób, ale widać nikomu się nie chciało.

Obrazek

Potem chwila na suszenie na polanie powyżej wodospadu. Bo zwiedzając go tak dokładnie jak my, trochę człowiek zmoknie. Oglądamy skały nad nami. Pięknie jest.

Obrazek

W tym momencie atakuje nas stado dzikich psów i rzucają się na Tobiego. Oczywiście rzucają się, aby się pobawić, a nie w innych celach.

Obrazek

Droga przed nami jeszcze daleka, bardzo daleka więc ruszamy. Szlak jest nieco zarośnięty.

Obrazek

Są przeszkody, które trudno pokonać.

Obrazek

W trudnym terenie cały czas eskortują nas 3 duże rumuńskie psy. Zakładam, że to tacy tutejsi GOPR-owcy.

Obrazek

Potem robi się ładnie. Idziemy do wioski Sub Piatră widocznej w dole.

Obrazek

Robi się coraz ładniej.

Obrazek

Przepięknie jest, ale niestety gubimy szlak. W zasadzie to nie my go gubimy, tylko on nas. Mamy obejść kępę drzew. Ukochana idzie górą, ja środkiem, a szlak dołem. Idziemy jednak dalej, ale pojawiają się krzaki, idziemy dalej przez krzaki, pojawia się gąszcz nie do przejścia. Trzeba się wrócić i odkryć, że szlak poszedł dołem. Wszystko w upale, przy ostrej roślinności i chmarach gryzących owadów.

Obrazek

Dochodzimy do wioski. Po drodze straciliśmy dwa psy z konwoju, tylko największy przetrwał.

Obrazek

Nie wiem czy wspominałem, ale jest ten tego... przepięknie.

Obrazek

Monastyr w Sub Piatră.

Obrazek

Ostatni towarzyszący nam pies zdecydował się do niego wstąpić, bo to chyba monastyr żeński.

Obrazek

Idziemy dalej. Z tej groty/jaskini wypływa całkiem spora rzeka.

Obrazek

Przechodzimy ją wiszącym mostem.

Obrazek

Jesteśmy w najdalszym punkcie wycieczki, ale nie mówię o tym Ukochanej. Rozpoczynamy powrót. Zaczynają się podejścia, ostre.

Obrazek

Rzut oka wstecz. Typowałbym, że to najpiękniejszy widok z całego wyjazdu.

Obrazek

Monastyr z góry.

Obrazek

Widoki na drugą stronę.
Tak sobie myślę, że wszystko zależy od tego, jaki dalej będzie szlak. Początkowo jest niezbyt przyjemny.

Obrazek

Potem jest znacznie lepiej, coś nawet jakby droga.

Obrazek

Droga donikąd. Znowu trzeba się przedzierać przez chaszcze.

Obrazek

Kiedy wychodzimy na pampasy znowu jest przepięknie.

Obrazek

Słońce coraz niżej, a łąki ciągną się w nieskończoność.

Obrazek

Zachodzi, a my mamy wciąż daleko do auta.

Obrazek

Wtedy zdarza się cud. Pojawia się droga, która prowadzi nas prosto do celu.

Obrazek

Schodzimy do Izvoarele, można powiedzieć jeszcze przy świetle dziennym.

Obrazek

Wycieczka trwała 14 godzin. Z pewnością trochę dłużej niż zakładałem wcześniej. Poznaliśmy takie prawdziwe dzikie rumuńskie góry. Zobaczyliśmy piękne rzeczy: pampasy, jaskinię i wodospad. Ukochana nic nie marudziła, ani słowem, potem wyznała, że pod koniec nie miała siły się odzywać. Ja byłem tak zmęczony, że nie miałem siły zasnąć w łóżku. What a lovely day!!!

p.s.
Dam teraz wszystkim trochę czasu na jakiś komentarz, bo są głosy, że za szybko wrzucam kolejne relacje ;)

C.D.N.
Ostatnio zmieniony 2023-07-07, 16:58 przez sprocket73, łącznie zmieniany 2 razy.

marekw
Posty: 3748
Rejestracja: 2014-06-18, 18:04
Lokalizacja: Sucha Beskidzka

Postautor: marekw » 2023-07-07, 16:40

Obrazek
Świetna miejscówka.Dla mnie najlepsza ze wszystkich wycieczek.

Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 5633
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Postautor: sprocket73 » 2023-07-07, 16:57

Ze względu na żeński klasztor, Marku? ;)

marekw
Posty: 3748
Rejestracja: 2014-06-18, 18:04
Lokalizacja: Sucha Beskidzka

Postautor: marekw » 2023-07-07, 17:14

sprocket73 pisze:Ze względu na żeński klasztor

Nie :D .

Awatar użytkownika
Sebastian
Posty: 5934
Rejestracja: 2017-11-09, 17:18
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Postautor: Sebastian » 2023-07-07, 17:28

Powoli przestaję nadążać za kolejnymi odcinkami.

Część V i VI są już bardziej etnograficzno-kulturowo-architektoniczne, jest stary młyn, jest langosz, jest Kluż-Napoka, całkiem, całkiem - a miały byś same góry :brawo1
Kluż-Napoka faktycznie podobne do Krakowa, za to zupełnie niepodobne do Jaworzna

Część VII - Góra Seklerska bezszlakowo trochę jak Paklenica ;) Czy Tobi mógłby zachować powagę choć na cmentarzu?

Obrazek

Część VIII - trąci już ciutkę nieświeżością, znowu podobne skałki, łąki, grzebyki itp. atrakcje.

Część IX - najbardziej mi się podoba masaż z pokrzyw i końcowe zdjęcia, ale znowu jakby podobnie do poprzednich części

Ale i tak okolica mi się bardzo podoba, koniecznie muszę tam jechać jesienią!

Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 5633
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Postautor: sprocket73 » 2023-07-10, 12:35

X - Wąwóz Turda (Cheile Turzii)

Po ciężkiej wycieczce pora na coś lżejszego i krótszego. Wybieramy się do najbardziej znanej atrakcji okolicy - do Wąwozu Turda. Z drogi wygląda tak.

Obrazek

Mam na niego nieco inny plan niż większość. Parkujemy w pewnej odległości z boku i najpierw postanawiamy zaskoczyć go od góry.

Obrazek

Ze sporym zaciekawieniem obserwuje nas sowa.

Obrazek

Przed nami łagodne podejścia bezszlakowo-pastwiskowe.

Obrazek

Podchodzimy na skraj wąwozu. Jest spory.

Obrazek

Podziwiamy go dłuższą chwilę.

Obrazek

Próbuję zajrzeć do środka, ale dna nie widzę.

Obrazek

Schodzimy do doliny, ale jakby od tyłu.

Obrazek

Nie wziąłem Tobiemu tego dnia wody, a upał był konkretny, więc zażywał szalonej kąpieli. Większość tamtejszych rzek ma taki mętny brązowy kolor.

Obrazek

Wchodzimy do wąwozu. Początek jest taki sobie, leśny, bez widoków.

Obrazek

Dołem płynie dość spora rzeka.

Obrazek

Zaczyna coś być widać. Wygląda to nieźle, ale i tak do tej pory nie mieliśmy jeszcze wyobrażenia o tym co nas czeka dalej.

Obrazek

Szerokość coraz mniejsza, a wysokość ścian wciąż rośnie.

Obrazek

W końcu mieści się tylko rzeka i wąska skalista ścieżka.

Obrazek

Ścieżka jest zabezpieczona liną. Nie jest ona konieczna, ale na pewno dodaje pewności osobom, które czują się niepewnie.

Obrazek

Boczne ściany są pionowe.

Obrazek

Obrazek

Bezdyskusyjnie bardzo urokliwe i ciekawe miejsce. Jak widać również nie ma tu tłumów. Owszem, spotykaliśmy ludzi, ale jakby to porównać z tym co jest u nas, to można uznać, że pustki.

Obrazek

Pojawiają się wiszące mostki. Małe przy dolinkach bocznych. Ten był bardzo chybotliwy.

Obrazek

Widzicie Tobiego? ;)

Obrazek

Większy most prowadzący na drugą stronę

Obrazek

Następnie wąwóz się rozszerza. Po szerokości drogi można wywnioskować, że tylko niewielki procent zwiedzających dochodzi do samego końca, a na górę dociera zaledwie promil.

Obrazek

Na początku wąwozu jest schronisko, a w nim restauracja. Wspomnę o niej, bo tam podobało mi się najbardziej ze wszystkich kulinarnych miejsc odwiedzonych w Rumunii. Było bardzo smacznie, dużo i tanio, a do tego bardzo miła obsługa.
Na zdjęciu deser Papanasi. Podawane na ciepło pączki serowe, ze śmietaną i dżemem z czarnej porzeczki - obłędnie smaczna bomba kaloryczna :)

Obrazek

Pozostało już tylko wrócić do auta, szlakiem, na który nie wchodzi już praktycznie nikt, co widać po stopniu ugniecenia trawy.

Obrazek

C.D.N.

Awatar użytkownika
Adrian
Posty: 9519
Rejestracja: 2017-11-13, 12:17

Postautor: Adrian » 2023-07-10, 13:06

Woda nie wygląda zachęcająco, ale reszta jak najbardziej :)

Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 5633
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Postautor: sprocket73 » 2023-07-10, 18:52

XI - Góra Seklerska po raz trzeci

Przyszło jednodniowe pogorszenie pogody. Najbrzydszy dzień z całego wyjazdu. Jak go spożytkować? Wymyśliłem wyzwanie - wyjść na Seklerską Górę bezszlakowo. Na mapie była jakaś dzika ścieżka, w terenie również można było ją zobaczyć, przynajmniej w paśmie łąk. Przebieg przez skały nieoczywisty, ale liczyłem, że kierując się w górę w końcu się dojdzie. Trochę zaskoczyło mnie, że Ukochana wyraziła chęć wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu, ale było to zaskoczenie wyłącznie pozytywne. Miałem przeczucie, że może być ciekawie. Poszliśmy, a droga, która wyszliśmy widoczna jest tutaj dokładnie na wprost. 600 metrów podejścia w górę.

Obrazek

Mieliśmy jeszcze jednego towarzysza tego dnia. Szedł w rumuńskim stylu, czyli czasem na długo traciliśmy go z oczu i już myśleliśmy, że się odłączył, a potem pojawiał się znikąd i chwilę szedł z nami i tak w kółko. Ponieważ razem wyszliśmy z wioski, razem szczytowaliśmy i razem wróciliśmy, można uznać, ze był członkiem ekipy.

Obrazek

Po wstępnym etapie łączek weszliśmy na piargi. Dróg było wiele, prawdopodobnie prowadziły wspinaczy pod różne ściany (w wielu miejscach widać było żelazo w skale), albo jaskinie. Robiło się stopniowo coraz stromiej.

Obrazek

Nie wygląda to źle, ale szło się strasznie. Mały żwirek był niezwiązany z podłożem i po zrobieniu kroku człowiek czasem tracił więcej wysokości niż zyskiwał.

Obrazek

Przenieśliśmy się na większe kamienie. Te były lepiej związane i szybciej się szło. Jednak trzeba było uważać, bo czasem kamienie zaczynały jechać pod stopami, razem z większą lub mniejszą ilością sąsiadów i można było łatwo stracić równowagę, albo zostać takim ruchomym kamieniem przywalonym.

Obrazek

Próbując różnych technik posuwaliśmy się wciąż w górę, a stromizna wciąż narastała. Ukochana zaczynała nawet wyrażać już chęć rezygnacji z powodu tego, że jest niefajnie, ale udawało mi się skutecznie ją motywować. W tym miejscu mówiłem "patrz, jeszcze tylko 50 metrów i koniec kamieni".

Obrazek

Nie kłamałem. Doszliśmy na koniec piargów (albo początek, zależy jak patrzeć). Napotkaliśmy tam ku lekkiemu zdziwieniu znak, którego sensu nie umieliśmy zinterpretować. Ale że co: "uwaga na spadających ludzi"? Przecież tu nikogo poza nami nie ma. Teraz już wiem co jest tu napisane - to ostrzeżenie o stromym terenie. Oczywista oczywistość. Czyli, że do tej pory stromo nie było, a teraz dopiero się zacznie ;)

Obrazek

Piargów już nie było. Luźny kamień nie miał szansy się utrzymać. Były progi skalne. Wyglądało, że najtrudniejsze przed nami, powyżej jakby już mniej skały, a więcej trawy. Jednak jak się tam dostać? Tobi sobie poradził, a my próbowaliśmy znaleźć jakieś łatwiejsze miejsce. Lekko padający deszczyk nie ułatwiał sprawy, wszystko było mokre. Ukochana oznajmiła, że nie widzi się ani w dalszej wspinaczce w górę, ani w zejściu w dół. Niestety, z najciekawszych momentów nie ma zdjęć. Trzeba było coś wymyślić. Uzgodniliśmy, że ja spróbuję zobaczyć co jest wyżej. Udało mi się pokonać jakoś kilkanaście metrów w górę. Tam uznałem, że są perspektywy na kontynuację. Zostawiłem plecak i aparat i zszedłem po Ukochaną. Wspomagałem ją pomocną dłonią, a czasem pomocną nogą, w takim sensie, że chwytałem się oburącz skały, opuszczałem nogę, ona łapała się za buta i wyłaziła po mnie. Tobi widząc, że pańcie maja trudne chwile cały czas pomagał szczekając najlepiej tuż nad głową do ucha.

Obrazek

Kiedy już zrobiło się łatwiej sytuacja wyglądała tak, że nabieraliśmy stopniowo wysokości walcząc z trawiastym i częściowo zarośniętym zboczem.

Obrazek

Można powiedzieć, że wypełzywaliśmy na górę :) Im wyżej tym większy stres, że jest to droga bez powrotu, ale z drugiej strony coraz bliżej celu.

Obrazek

Ponieważ skały przeplatały się z trawkami, w pewnych miejscach trzeba było podejmować decyzje co do dalszej drogi. Wyglądało to tak, że ja patrzyłem co jest w przodzie i na tej podstawie wybieraliśmy kierunek natarcia. Czasem aby wychodzić dalej, trzeba było nieco zejść.

Obrazek

Czasem wracały na chwilę kamienie. Staraliśmy się nie zrzucać ich sobie na głowy, ani na towarzyszące nam pieski. Tobi potrafi odsunąć się przed spadającym kamieniem. Rumuński pies również miał ten odruch.

Obrazek

Byliśmy coraz wyżej, ale końca wciąż nie było widać.

Obrazek

Jednak w dłuższej perspektywie widać było, że się wypłaszcza.

Obrazek

W końcu pojawiły się szczytowe łąki.

Obrazek

Plan wyjścia bezszlakowo na górę się powiódł :)

Obrazek

Ponieważ zanosiło się na większy deszcz pomachaliśmy górom i rozpczęliśmy zejście. Początkowo nawet bezszlakowo, ale był to tylko taki skrót do szlaku, którym wychodziliśmy pierwszego dnia.

Obrazek

Na szlaku było strasznie ślisko. Błotko, wyślizgane kamienie, deszczu coraz więcej. Przytrafiło się nawet małe oberwanie chmury, ale niewiele nam ono przeszkadzało.

Obrazek

Dotarliśmy na dół i byliśmy bardzo szczęśliwi i zadowoleni z siebie.

Obrazek

Kto by pomyślał, że takie rzeczy będę kiedyś robił wspólnie z Ukochaną. Pamiętam jak podczas naszej pierwszej wycieczki na Ciemniak czerwonym szlakiem z Dol. Kościeliskiej, powyżej Pieca, oznajmiła, że nie da rady wyżej, bo szlak jest zbyt trudny (stromy) i obawia się upadku. Wiele się od tamtego czasu zmieniło ;)

A oto skromny komentarz Ukochanej do wydarzeń opisanych powyżej:
Mój udział w tej imprezie jednoznacznie dowodzi, że człowiek nie uczy się na błędach i nie wyciąga wniosków z uprzednich, tragicznych doświadczeń.


C.D.N.

Awatar użytkownika
Izabela
Posty: 789
Rejestracja: 2019-07-26, 08:31

Postautor: Izabela » 2023-07-10, 20:37

O Panie, u nas by był rozwód ;)
Wielkie brawa dla Gosi, że Cię jeszcze jeszcze nie sprzątnęła, ma dziewczyna złote nerwy :)

To zdjęcie wymiata

Obrazek

laynn

Postautor: laynn » 2023-07-10, 22:33

sprocket73 pisze:oto skromny komentarz Ukochanej do wydarzeń opisanych powyżej

:D

całkiem skromny. Ale wygląda to na zdjęciach dość...ostro :)

Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 5633
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Postautor: sprocket73 » 2023-07-11, 18:31

XII - Vârful Ugerului

Kolejnego dnia już od rana przyświeca radośnie słoneczko. Wychodzimy z Rimetei na nogach.

Obrazek

To cudowne, że wystarczy parę minut i już się jest poza cywilizacją. Grzebyk nad Tobim był zdobyty kilka dni temu podczas gorszej pogody.

Obrazek

Tym razem idziemy szlakiem w głąb gór. Idzie się przyjemnie i szybko, bez chaszczowania.

Obrazek

Dochodzimy na przełęcz, gdzie Tobi może zaliczyć rumuńską ambonkę - to pierwsza jaką spotykamy.

Obrazek

Następnie dalej szlakiem na najwyższą górę całego urlopu Vârful Ugerului 1285 m. Z tym, że szlak się gdzieś zgubił, pewnie poszedł inaczej od przełęczy, ale bez problemu szliśmy lasem.

Obrazek

Do czasu aż pojawiły się lekkie problemy. Znowu stromizny, ale co to dla nas.

Obrazek

Im wyżej tym gorzej stromiej. A miała być przyjemna wycieczka ;)

Obrazek

Szczytujemy, sam wierzchołek bardzo płaski.

Obrazek

Ozdobiony czaszką krowy.

Obrazek

Z fajnymi widokami.

Obrazek

Siedzimy chwilę w słonku, a potem ruszamy na bezszlakowy trawiasty grzbiet. Takie autorskie przejście wymyśliłem.

Obrazek

Niestety słonko coś się popsuło. Trudno. Miała być tu jakaś ścieżka, ale nie było.

Obrazek

Łąkowy grzbiet zamienia się w pewnym momencie na zalesiony. Tego się spodziewałem, ale nie spodziewałem się, że będzie to taka nagła zmiana. Dalej mieliśmy iść tym co widać po lewej.

Obrazek

Tu też miała być ścieżka. Liczyłem, że jakoś się wyklaruje w lesie, ale nie za bardzo.

Obrazek

Liczyłem też, że będzie się szło po płaskim. A tu co chwila góra-dół-góra-dół.

Obrazek

Wychodnie skalne coraz bardziej strome.

Obrazek

To wszystko jeszcze przed nami.

Obrazek

Trudności narastają. Nie zawsze można trzymać się grzbietu, obejścia bokami są strome i ciężkie do przejścia.

Obrazek

Uff, wyszliśmy na łąki po drugiej stronie.

Obrazek

Schodzimy szlakiem, dość mocno zarośniętym pokrzywami. Ukochana wymyśla fajny patent.

Obrazek

Dochodzimy do znanego nam już zamku. Pogoda poprawia się.

Obrazek

Pozostał nam już tylko powrót ulubioną drogą wzdłuż Seklerskiej Góry.

Obrazek

W oddali grzebyk schodzący do samej Rimetei. Od pierwszego dnia zwraca moją uwagę. Fajnie byłoby sobie na niego wyjść, ale chyba nie będzie już okazji.

Obrazek

Pogoda coraz lepsza. Idealne oświetlenie.

Obrazek

Na ileż sposobów można próbować wyjść na górę.
Obrazek

Grota.

Obrazek

Jakże tu pięknie!

Obrazek

Obrazek

C.D.N.
Ostatnio zmieniony 2023-07-11, 18:34 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.