Chorwacja - Paklenica
: 2021-07-18, 23:19
Część I - Anića kuk
W tym roku udało się pojechać na normalny urlop do ciepłych krajów.
Ze względu na covidowe szaleństwo wybraliśmy opcję dość bezpieczną - Chorwację. Odwiedziliśmy Paklenicę, czyli najbardziej znane górskie rejony w tym kraju. Do tej pory omijaliśmy to miejsce ze względu na opisy w przewodniku, które ostrzegały, że jest tam trudno, gorąco, a trasy górskich wycieczek są bardzo długie.
Zaczęliśmy spokojnie, od oglądania gór z plaży. Prezentują się normalnie, jak inne znane nam już chorwackie góry. Tutaj szeroki widok od Wielkiej Paklenicy z lewej do Małej Paklenicy z prawej.
Kanion Mała Paklenica. Mieszkaliśmy na wprost jego wylotu.
Bardziej znany Kanion Wielka Paklenica był 3 km obok.
O samych górach nie czytałem wiele przed wyjazdem. Uznałem, że na miejscu się coś zaimprowizuje. Na kwaterze był folder reklamowy ze schematem szlaków. Dało to już jakieś pojęcie. Dodatkowo przed wejściem do parku obfotografowałem szczegółową mapę.
Na pierwszą wycieczkę wybrałem niewysoki pobliski szczyt Anića kuk (712 m). Miał to być taki rekonesans, rozpoznanie z czym mamy do czynienia. Wycieczka krótka, więc wyszliśmy o 8. Dzień był chłodny, w nocy padało. Wyruszyliśmy z buta z kwatery, a nasz cel wyglądał bardzo zwyczajnie. To ten najwyższy kopczyk.
Wchodzimy na dobrze oznaczony szlak (jak na chorwackie standardy). Na początku powoli nabieramy wysokości idąc fajną ścieżką.
Jak tylko robi się stromiej, ścieżka staje się kamienista i tak już pozostanie.
Widok w stronę morza.
Ciekawe formy skalne.
Wychodzimy wyżej i widzimy nasz cel, który wygląda już nie tak grzecznie i niegroźnie jak z dołu.
Tak wygląda Anića kuk od łagodniejszej strony. Zastanawiam się jak prowadzi szlak. Pojawia się lekkie podekscytowanie.
Okrążamy górę tracąc wysokość, a ona pokazuje nam coraz groźniejsze oblicze.
Piękna góra, bez wątpienia. Tylko jak się na nią wychodzi???
Okazuje się, że ot tak po prostu, sru do góry.
Z Wielkiej Paklenicy dochodzi więcej ludzi. Jedni błądzą. Inni się wycofują. Widać nie tylko nas zaskoczyła góra. Trudności techniczne są całkiem spore jak na szlak turystyczny. Nie można sobie pozwolić na najmniejszy błąd.
Dajemy do góry. Tobi na przedzie.
Dla nas trudności są w sam raz.
Szczyt zdobyty
Widok na górną część Wielkiej Paklenicy.
Łażę na boki szukając fajnych widoków. Pionowe ściany robią niesamowite wrażenie.
Środkowa część Wielkiej Paklenicy.
A tu dolna część.
Miałem takie ciągoty, żeby schodzić bezszlakowo tym grzbietem. Na mapie była zaznaczona ścieżka. Jednak widząc to z góry mi przeszło.
Pozostał więc powrót dokładnie tą samą drogą. Miało być fajnie, ale nie było. Po południu temperatura wzrosła, droga się dłużyła. Kamienista, zarośnięta trawą ścieżka była łatwiejsza przy wychodzeniu. Teraz nogi już zmęczone, a każdy krok musi być dokładnie przemyślany. Żar leje się z nieba, a my jeszcze nie przyzwyczajeni. Im niżej tym mniej podmuchów wiatru i gorąc coraz bardziej dokucza.
Wróciliśmy bardzo wyczerpani, po 9 godzinach. Taka to była mała zapoznawcza wycieczka.
C.D.N.
W tym roku udało się pojechać na normalny urlop do ciepłych krajów.
Ze względu na covidowe szaleństwo wybraliśmy opcję dość bezpieczną - Chorwację. Odwiedziliśmy Paklenicę, czyli najbardziej znane górskie rejony w tym kraju. Do tej pory omijaliśmy to miejsce ze względu na opisy w przewodniku, które ostrzegały, że jest tam trudno, gorąco, a trasy górskich wycieczek są bardzo długie.
Zaczęliśmy spokojnie, od oglądania gór z plaży. Prezentują się normalnie, jak inne znane nam już chorwackie góry. Tutaj szeroki widok od Wielkiej Paklenicy z lewej do Małej Paklenicy z prawej.
Kanion Mała Paklenica. Mieszkaliśmy na wprost jego wylotu.
Bardziej znany Kanion Wielka Paklenica był 3 km obok.
O samych górach nie czytałem wiele przed wyjazdem. Uznałem, że na miejscu się coś zaimprowizuje. Na kwaterze był folder reklamowy ze schematem szlaków. Dało to już jakieś pojęcie. Dodatkowo przed wejściem do parku obfotografowałem szczegółową mapę.
Na pierwszą wycieczkę wybrałem niewysoki pobliski szczyt Anića kuk (712 m). Miał to być taki rekonesans, rozpoznanie z czym mamy do czynienia. Wycieczka krótka, więc wyszliśmy o 8. Dzień był chłodny, w nocy padało. Wyruszyliśmy z buta z kwatery, a nasz cel wyglądał bardzo zwyczajnie. To ten najwyższy kopczyk.
Wchodzimy na dobrze oznaczony szlak (jak na chorwackie standardy). Na początku powoli nabieramy wysokości idąc fajną ścieżką.
Jak tylko robi się stromiej, ścieżka staje się kamienista i tak już pozostanie.
Widok w stronę morza.
Ciekawe formy skalne.
Wychodzimy wyżej i widzimy nasz cel, który wygląda już nie tak grzecznie i niegroźnie jak z dołu.
Tak wygląda Anića kuk od łagodniejszej strony. Zastanawiam się jak prowadzi szlak. Pojawia się lekkie podekscytowanie.
Okrążamy górę tracąc wysokość, a ona pokazuje nam coraz groźniejsze oblicze.
Piękna góra, bez wątpienia. Tylko jak się na nią wychodzi???
Okazuje się, że ot tak po prostu, sru do góry.
Z Wielkiej Paklenicy dochodzi więcej ludzi. Jedni błądzą. Inni się wycofują. Widać nie tylko nas zaskoczyła góra. Trudności techniczne są całkiem spore jak na szlak turystyczny. Nie można sobie pozwolić na najmniejszy błąd.
Dajemy do góry. Tobi na przedzie.
Dla nas trudności są w sam raz.
Szczyt zdobyty
Widok na górną część Wielkiej Paklenicy.
Łażę na boki szukając fajnych widoków. Pionowe ściany robią niesamowite wrażenie.
Środkowa część Wielkiej Paklenicy.
A tu dolna część.
Miałem takie ciągoty, żeby schodzić bezszlakowo tym grzbietem. Na mapie była zaznaczona ścieżka. Jednak widząc to z góry mi przeszło.
Pozostał więc powrót dokładnie tą samą drogą. Miało być fajnie, ale nie było. Po południu temperatura wzrosła, droga się dłużyła. Kamienista, zarośnięta trawą ścieżka była łatwiejsza przy wychodzeniu. Teraz nogi już zmęczone, a każdy krok musi być dokładnie przemyślany. Żar leje się z nieba, a my jeszcze nie przyzwyczajeni. Im niżej tym mniej podmuchów wiatru i gorąc coraz bardziej dokucza.
Wróciliśmy bardzo wyczerpani, po 9 godzinach. Taka to była mała zapoznawcza wycieczka.
C.D.N.