W piątek od rana piękna pogoda, słoneczko i cieplutko, ale nie gorąco. Przed dziewiątą jestem na Placu Dietla i czekam na ciuchcię do Białej Wody.Plac pusty, w zasadzie to nie tak całkiem, bo oprócz mnie są jeszcze pracownicy MPO i ...Janosik.Ciuchcia przyjeżdża 15 minut przed planowanym odjazdem, dalej żadnych turystów. Janosik ( właściwie Marek zwany przez miejscowych Dziadkiem) na trzeźwo okazuje się być miłym i kulturalnym facetem.Opowiada mi o swoim życiu i pracy(bo chyba tak można nazwać to, co robi).Jadę więc z Markiem ciuchcią, on wysiada wcześniej- w centrum Jaworek. Robię mu jeszcze fotkę, ale niewyraźną , bo okno ciuchci brudne.
Wysiadam z ciuchci, mijam kapliczkę i nie wchodząc do Białej Wody udaję się na czerwony szlak.
Szlak od razu pnie się dość mocno do góry, przez dłuższy czas prowadzi otwartym terenem, dzięki czemu są piękne widoki na Pieniny, Białą Wodę, a później również odsłaniają się Tatry.
Mijam małą bacówkę , przy której pasie się śliczny biały konik.
Następnie szlak długo prowadzi przez las. Co jakiś czas mijam małe polanki, a z nich mam takie widoki:
Niestety idąc lasem, mam bardzo niemiłą przygodę. Słyszę szczekanie psów, odgłosy są coraz bliższe, odwracam się i widzę dwa duże psy. Przestają jednak szczekać i na szczęście nie są mną wcale zainteresowane. Idę dalej więc spokojnie, słychać gwizdanie i psy wracają, pewnie do właścicieli.
W okolicach Litawcowej zaczynam spotykać pierwszych turystów, ale nie jest ich dużo, kilka osób zaledwie.Na Litawcowej robię sobie przerwę na odpoczynek, posiłek i fotki.
Docieram do Przełęczy Obidza, potem do Przełęczy Gromadzkiej i opuszczam na chwilę szlak.Skrótami schodzę nieco w dół do Bacówki na Obidzy. Mijam po drodze kapliczkę i Chatkę Wątorówkę.
Towarzyszą mi piękne widoki.
I decydowanie szybciej od ludzi, którzy szli szlakiem, docieram do Bacówki na Obidzy. Ładne zadbane schronisko, dobre jedzenie, brak górskiego klimatu. Panie w klapkach, pan w marynarce, drugi w garniturze.Koło schroniska jest parking, drugi nieco dalej, więc ludzie przyjeżdżają tu po prostu,żeby zjeść obiad w górskim otoczeniu.Zamawiam szarlotkę i herbatę i po 40 minutach opuszczam to, dla mnie nieco dziwne, miejsce.
Tą drogą, którą przyszłam, czyli częściowo bez szlaku, wracam do Przełęczy Obidza. Stąd zaczyna się szlak, którym schodzę na Przełęcz Rozdziela. Szlak w całości prowadzi lasem, w zasadzie to niby skrajem lasu, ale widoków żadnych.
Koło 15-tej docieram na Przełęcz Rozdziela.
Zupełnie bez pośpiechu zmierzam w kierunku Białej Wody.
Schodzę z przełęczy i teraz czeka mnie już tylko miły spacer (z odpoczynkiem na ławce) przez Białą Wodę.
Idąc do centrum Jaworek znów spotykam Janosika
![:lol](./images/smilies/icon_lol.gif)
Pyta gdzie byłam i czy wycieczka się udała, potem wsiadam w busa i wracam do Szczawnicy na wieczorny obiad z deserem. Dość męczący, ale bardzo udany dzień.
Zakończenie dopiszę w wolnej chwili.