Postanowiłem to sprawdzić na przykładzie Dunajca.
Miało być na bogato i po cepersku. Wyszło jak zwykle.
Wszystkie kursy flisackie zajęte od rana do wieczora czego można było się spodziewać w okresie świątecznego długiego weekendu a nieprzewidziałem. Wolne są tylko małe pływadła.
15 kilometrów w ciasnym kokpicie kajaka miast komfortu wygodnej tratwianej ławki, spokojnego podziwiania bajecznych widoków, wysłuchiwania barwnych opowieści ze strony pana odzianego w cuchę i sztywne cyfrowane góralskie portki.
Nie jest dobrze.
Z samego rana korzystając że nie polewa z nieba (co i tak okaże się bez znaczenia) startuję z plaży w Sromowcach Pośrednich.
![Obrazek](https://images82.fotosik.pl/648/a5c0f634a504a34b.jpg)
Początek mało zachęcający. Płasko. Na wodzie kaczki i kaczki drapieżne.
![Obrazek](https://images84.fotosik.pl/647/677d6f76947abe69.jpg)
Po prawej mijam przystanie flisów słowackich i chyba stację paliw z tytułem „Svejkova pivna stanica.Dotankovat”.
![Obrazek](https://images82.fotosik.pl/648/6977da1551c5e434.jpg)
Krajobrazy wokół coraz ciekawsze. Widać Trzy Korony.
![Obrazek](https://images84.fotosik.pl/647/d9de1233c92147b4.jpg)
Mijam kładkę do Czerwonego Klasztoru.
![Obrazek](https://images82.fotosik.pl/648/8e05c3cfa9a3ec33.jpg)
Na horyzoncie pojawia się jedyna napotkana tratwa.
![Obrazek](https://images81.fotosik.pl/648/d929c6d2c108d0e2.jpg)
Podpływam. Pan w cyfrowanych portkach opowiada jakąś klechdę góralską pozostałym załogantom. Coś o Zośce z Polan co była tak mocarna że nigdy nie zaznała uścisku miłości. Bo każdy bał się z nią zespolić.
Aż do momentu gdy w konkury ruszył niejaki Kuba Pitoń Jaśkowy z Molkówki.
Nie wiem jak się ta historia skończyła bo coraz szybszy nurt oddalił mnie od tratwy.
![Obrazek](https://images81.fotosik.pl/648/4f6e92aec0769c94.jpg)
Mijam bociana co moczy nogi a czasem i głowę.
![Obrazek](https://images81.fotosik.pl/648/f20f6e3e72084dec.jpg)
Później jeszcze opływam pana co moczy tyłek i rzekę mam tylko dla siebie.
![Obrazek](https://images84.fotosik.pl/647/3a08a6c72c8d2a76.jpg)
Pierwsze poważniejsze bystrze tuż przed skałą Facimiecha nieco mnie konfunduje. Buja, ostro kołysze i zalewa. Jak przy chorobie morskiej albo jej odmianie bereśnickiej. Co nie bardzo licuje z godnością turysty górskiego. Szczęściem jestem wyposażony w ochronny fartuch inaczej czułbym się jak w wannie do połowy napełnionej.
![Obrazek](https://images84.fotosik.pl/647/4dea62d25c58aa86.jpg)
Kolejne bystrza sprawiają że moje foto przechodzi sukcesywnie w tryb bokeha.
![Obrazek](https://images83.fotosik.pl/647/5fe39d20db1e2f46.jpg)
![Obrazek](https://images83.fotosik.pl/647/fe842a9f6662dc72.jpg)
![Obrazek](https://images83.fotosik.pl/647/a08d8bd5961edc34.jpg)
![Obrazek](https://images83.fotosik.pl/647/cbf8f3575ab66685.jpg)
By po ostatnim spojrzeniu na Siedem Mnichów umrzeć w moich rękach (później powstał reanimowany suszarką).
![Obrazek](https://images81.fotosik.pl/648/b43a80a37bc0e61a.jpg)
Kolejne bystrza, zakręty przetykane spokojniejszą wodą. Z drogi pienińskiej piesi i rowerowi turyści coś tam krzyczą , machają rękami. Nie wiem o co chodzi ale odmachuję. Sokolicę i skały Bystrzyka mijam. Knajpę „Pieniny” też mijam i wpadam na sportowy tor kajakarski obok figury zbójnika. Nie trącam żadnej tyczki by po chwili dopłynąć szczęśliwie do portu.
Reasumując.
a)Płynie w dal (końca nie stwierdziłem).
b)Jeśli pragniecie dobrych zdjęć korzystajcie tylko ze spływów flisackich.