Do Krościenka dojechałam w sobotę popołudniu, a że wszyscy już się skutecznie "nietrzeźwili" od piątku, to postanowiłam przejść przez Przełęcz Szopka do schroniska.
Aura była cudowna. Śnieg zacinał w oczy, ale na ziemi nie było go dużo, a na ludziach jak zwykle w Pieninach można było polegać, więc szlak był idealnie przedeptany.
Nawet Krościenko wyglądało ładnie i biało, o czym w tym momencie można zapomnieć *_*.
Szło się dosyć szybko, bo śniegu po kopytka. Nie było potrzeby zakładania żadnych raczków - i-de-al-nie.
Tylko widoków nie było, bo cały czas sypało.
Nawet nie myślałam o Trzech Koronach. Myślałam tylko o tym, żeby dotrzeć jak najszybciej do schroniska
![:)](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Drogę do Szopki to już chyba znam na pamięć *_*.
I to już chyba trzeci raz, kiedy byłam na Szopce, ale nie wyszłam na Trzy Korony.
Widoki oczywiście zapierające dech w piersiach xD
Widok na Tatry - klasa sama w sobie!
Schodziłam już ku zmrokowi. Żałowałam jedynie, że nie skusiłam się na raczki, bo droga z Szopki do schroniska chwilami była strasznie śliska, więc chyba schodziłam dłużej niż robiłabym to w nich.
W końcu jednak udało mi się dotrzeć.
U starej Koliby udało mi się "wyżebrać" prysznic, znalazłam sobie miejsce podłogowe i dołączyłam do imprezy. Następnego dnia pogoda była o niebo lepsza, ale ochoty na długie spacery dalej brak. W związku z tym postanowiłam choć częściowo skorzystać z aury i wyjść z powrotem do Krościenka przez Szopkę.
Tym razem było już widać Tatry. Podobno był piękny wschód z Trzech Koron, ale poszli na niego tylko najodważniejsi (głównie dziewczyny).
Tymczasem ja Trzy Korony postanowiłam omijać szerokim łukiem
![:P](./images/smilies/icon_razz.gif)
Schronisko w sumie nie jest złe, choć my tam byliśmy trochę na innych zasadach, bo było nas blisko 80, więc nie wiem jak tam jest na co dzień. Ekipa jeszcze planowała jakieś zdjęcie grupowe i inne cuda, a ja jako niezrzeszona zwiałam wcześniej
![:)](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Tym razem po sobotnich przejściach postanowiłam założyć raczki i dzięki temu szłam zdecydowanie żwawiej
![:)](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Przełęcz prezentowała się bardzo zimowo.
Tatry wyglądały ładnie, więc Trzy Korony trochę kusiły, ale ostatecznie postanowiłam być szybko w domu.
Zrobiłam krótką przerwę na Szopce, po czym ruszyłam w dół w kierunku Krościenka.
Dobrze mi się zlatywało, bo miałam niezłą przyczepność 3:)
Krościenko dalej jeszcze nie stopniało pod wpływem słońca, ale na popołudnie zapowiadali halny, więc wszystko miało się rozwiać.
Do Krościenka doleciałam po 11.00...
...więc o 13.30 już jadłam w domu obiad. Ot taki szybki trip pieniński.
Pieniny żeby być.