DZIEŃ PIERWSZY
Po wycieczce na Radziejową miałem dzień odpoczynku, a że pogoda dopisała, to szkoda było zupełnie nic nie robić, Pojechałem autem na zachód słońca na Przełęcz Pod Tokarnią.
DZIEŃ DRUGI
To był również dzień odpoczynku po ostatniej szczawnickiej wycieczce na Prehybę. Czułem już te dwa tygodnie w nogach, ale z przyjemnością przejechałem się na rowerze wzdłuż Grajcarka i do Leśnicy.
DZIEŃ TRZECI
Jak byłem na Prehybie, Sokół mnie zapraszał na grupowy wyjazd w słowackie Tatry, na pamiętną wyprawę trzech siwych chujów. Ponieważ tego dnia wracaliśmy do Krakowa, nie dało rady dołączyć do Sokoła, Adriana i Laynna. Po drodze wstąpiliśmy na Wdżar, tam próbowałem łączyć się telepatycznie z nimi, ale nie wyszło. Za to widoki były fajne, chmury wyjątkowo dopisały, a drogą krośnicką jechał wyścig kolarski.