Jak co roku, w kolejną rocznicę zamachu smoleńskiego... tfu, to też nie to!
Teraz będzie dobrze: jak co roku w grudniu wybieram się gdzieś na tradycyjny jarmark bożonarodzeniowy - w tym roku padło na wschodnie Czechy, a konkretnie na Pardubice (Pardubitz). Dlaczego? Bo tam jeszcze nie byłem. W dodatku miasto jest znane ze słynnej gonitwy Wielkiej Pardubickiej oraz ze swoich pierników. Konie plus pierniki brzmi ciekawie
![:D](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
Niestety, od iluś już lat prześladuje nas pech z pogodą - tym razem w piątek na Śląsku mamy piękne, bezchmurne niebo, które jednak gwałtownie kończy się w okolicach Polanicy. Do Republiki Czeskiej wjeżdżamy w gęstych chmurach i mżawce
![:(](./images/smilies/icon_cry.gif)
Na pierwszy ogień niewielka Dobruška (Gutenfeld), u podnóża Gór Orlickich. Jest tu rodzinny browar, produkujący piwo Rampušák.
Niestety, w pobliskich sklepach go nie mają...
Jest też żydowski kirkut - zamknięty, ale udaje nam się zdobyć klucz i pochodzić między grobami.
Społeczność żydowska była tutaj niewielka, zwykle nie przekraczała 50 osób, a getto liczyło zaledwie 5 budynków. Oprócz kirkutu pozostała po niej dawna synagoga, dzisiaj użytkowana jako kościół husycki.
Kawałek dalej jest Opočno (Opotschno). Stare budynki wśród brukowanych ulic spowite są mgłą i gdyby nie dzieci z podstawówki okolica wyglądałaby na kompletnie wyludnioną. Główną atrakcją jest pałac z XVI wieku, wzorowany na włoskich rezydencjach, a dziedziniec nieco przypomina zamek w Brzegu.
Plany na dalsze zwiedzanie były bogate, ale przy takiej pogodzie nie miały sensu - jedziemy więc prosto na Pardubice, gdzie w spokojnej dzielnicy Svitkov mamy ubytovnię. Obiekt w porządku, choć budzimy zdziwienie wśród mieszkańców sąsiednich pokoi - robotników
![;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Do centrum dojeżdżamy autobusem - Stare Miasto to rezerwat zabytkowej architektury. Do rynku broni dostępu Zielona Brama, jedyna pozostałość po murach miejskich. Główny plac miasta - Pernštýnské náměstí - otoczony jest samymi zabytkowymi kamienicami, nie ma ani jednej paskudnej plomby z okresu międzywojennego czy powojennego. Dominuje nad nim ratusz z końca XIX-wieku, nieźle udający renesans.
![Obrazek](https://lh3.googleusercontent.com/-rxyuSv_TdvA/Uq99x5OQPuI/AAAAAAAAQuM/gchg00WQ5ZE/s640/DSC_1728_hf.jpg)
Jarmark nieco rozczarowuje - jest ledwie 18-ta, a większość budów już zawarta. Na szczęście można jeszcze kupić poncz, wino (znakomite z porzeczek) czy różne przysmaki do jedzenia
![:)](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
W pobliżu rynku inne zabytkowe budynki - m.in. gotycko-renesansowy kościół św. Bartłomieja, tajemniczo spowity mgłą.
![Obrazek](https://lh6.googleusercontent.com/-aM8IJsNi65w/Uq-AEhaY55I/AAAAAAAAQu0/T6JDEQOMMH4/s720/DSC_1748_hf.jpg)
Najsłynniejsza jest jednak dawna siedziba Pernštejnów - renesansowy kompleks, będący formą przejściową między zamkiem a pałacem. Świetnie zachowany, jedyny w takim stanie tego typu w Europie Środkowej, jest też siedzibą Muzeum Wschodnich Czech, więc nie zamyka się go, jak inne, wraz z końcem sezonu.
![Obrazek](https://lh4.googleusercontent.com/-36GGzZdTfiM/Uq-BcZnPmAI/AAAAAAAAQu8/UbRDAzGGvIY/s720/DSC_1765_hf.jpg)
W sobotę pogoda nie ulega poprawie - na pocieszenie wypijamy śniadaniem kilka piw i idziemy do miasta z buta. Zaglądamy do najnowszego pardubickiego budynku - dworca z 1958 roku, wybudowanego w stylu funkcjonalistycznym.
![Obrazek](https://lh5.googleusercontent.com/-8Y7uRyIFx-E/Uq-DT8uC-8I/AAAAAAAAQvs/yw3_1nqV0GI/s720/DSC_1803_hf.jpg)
Dworzec, w którego podziemiach działało kiedyś kino, przetrwał do dzisiaj praktycznie w niezmienionym stanie, więc pragmatyczni Czesi uznali, że warto go chronić dla potomnych (w Polsce prawdopodobnie postawiono by w jego miejscu jakieś szklane gówno).
W pobliżu działa regionalny browar Pernštejn, założony w 1871 roku. Obok głównego wejścia jest restauracja, gdzie serwują kilka rodzajów swojego lanego piwa (w sklepie są tylko dwa rodzaje) - ogólnie, czeskość pełną gębą
![;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Po wypiciu dwóch głębszych i zagryzieniu bardzo słonymi obwarzankami idziemy ponownie na jarmark - ludzi więcej, otwartych straganów również. Niektórzy sprzedawcy poznają już nas z daleka
![:D](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
Po degustacji odwiedzamy zamkowe muzeum - wystawy są różne, m.in. historia pocztówki, kolekcje broni, czeskiego szkła, starych zabawek itp.. Najciekawsze są jednak pozostałości renesansowych fresków oraz kasetonowe sufity, jedne z pierwszych tego typu w Królestwie Czeskim.
Dalsza część wieczoru to poszukiwanie spelunek, co w centrach miast wcale nie jest łatwe - znacznie prościej zjeść pizzę, sushi czy napić się capushitu niż knedlika z gulaszem... na szczęście tego dnia nam się udało, w dodatku odkryliśmy knajpkę w bliskości naszej ubytovni
![:)](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
W niedzielę w końcu się przejaśnia
![:)](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Oglądamy najpierw tor Wielkiej Pardubickiej, drugiej najbardziej niebezpiecznej gonitwy końskiej na świecie.
Udziela nam się atmosfera
![:D](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
Inna ciekawa konstrukcja to krematorium z lat 20. XX wieku...
...a także Winternitzovy mlýny z 1909 roku, które nieco przypominają zamczysko.
W słońcu cały jarmark i rynek od razu wygląda lepiej, ale trzeba jechać powoli w kierunku domu. 9 km od centrum jest Kunětická hora (Kunetitzer Berg), z ruinami zamku.
Pod nią, w lesie, mieści się Muzeum Pierników - niestety, na przewodnika trzeba za długo czekać, ale przynajmniej kupiliśmy pierniki
![:D](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
W drodze w kierunku granicy stajemy w kilku miejscach:
- drewniana ośmioboczna dzwonnica, wysoka na 15 metrów, jedyna taka w Czechach, w Sezemicach (Sezemitz)
- Veliny (Welin) - drewniany kościół z 1752 roku
- Častolovice (Tschastolowitz) - pałac należący w przeszłości do rodu Sternberg, w latach 90. odzyskany przez tą rodzinę. Przy pałacu znajdują się rozległe ogrody oraz ogólnie dostępny zwierzyniec, w którym chadzają ptaki, owce, kozy, lamy i tym podobne. Do tego duży wybieg dla jeleniowatych. Widać, że pani hrabina Sternebergowa, która zresztą wychowywała się w tym zamku przed wojną, nie spoczęła na laurach i ładnie rozwija okolicę (pałac w okresie letnim można normalnie zwiedzać).
- i na końcu Doudleby nad Orlicí (Daudleb) - kolejny renesansowy pałac (wyszło, że prawie wszystkie zamki/pałace na tej wyprawie były z tego okresu) oraz następny, który odzyskali dawni prawowici właściciele - tym razem z rodu Bubnové z Litic.
I to by było na tyle - znowu kawałek Czech zobaczony
![:)](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Cała galeria oczywiście tutaj:
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... hCzechach#