Nad Cisą, Prutem i Dunajem

Relacje pozagórskie ze świata.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8367
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2016-10-14, 09:53

buba pisze:pisales tez cos ze babka sie machnela bo placiliscie w dinarach? a w czym powinniscie placic?

w euro :) Serbowie tam chyba nie sypiają w namiotach, mają domki na stałe, być może na własność. Namiotowi czy camperowi to cudzoziemcy. No i jedyny cennik jaki widziałem to był w euro. A że my wcześniej w Kladovie specjalnie wymieniliśmy dinary, to chcieliśmy użyć tej waluty. Kobita, w starszym wieku, miała straszny problem w rachowaniu, nawet z kalkulatorem ;) Po wszystkim okazało się, że gdybyśmy sobie wynajęli pokój (mieli tam takie ze dwa dla "bogatszych") to wyszłoby na to samo :D No ale namiot już stał rozłożony, więc daliśmy spokój...

To była jedna z nielicznych sytuacji, że w miejscowej walucie zapłaciłem drożej niż w euro :D

buba pisze:Acz nie wiem czy kiedykolwiek w historii zdazylo sie aby "potrzebujacy" mieli tak roszczeniowe podejscie i byli tak chamscy i agresywni juz na samym poczatku (jeszcze przed wpuszczeniem a nie dopiero po latach po obrosnieciu w piorka). Takiego przypadku z historii nie znam...

to fakt. Ale cóż - ja im się trochę nie dziwię. Widzą słabość drugiej strony, wiedzą, że mogą dostać prawie wszystko za darmo, więc robią co chcą. Bezkarność zawsze rozzuchwala :rol Podobnie jak rozdawnictwo cudzych pieniędzy (to dotyczy nie tylko migrantów ;)).

buba pisze:jak zwal to zwal i tak chetnie bym sie tym przewiozla!

to chyba jeden z ostatnich promów na Dunaju w Serbii, bo te co mieliśmy zaznaczone graniczne polikwidowano. Kiedyś płynąłem jeszcze Dunajem na Węgrzech, ale tam to trwało ze trzy minuty ;)
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!

Awatar użytkownika
buba
Posty: 6126
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2016-10-14, 10:20

Pudelek pisze:To była jedna z nielicznych sytuacji, że w miejscowej walucie zapłaciłem drożej niż w euro


No wlasnie przedziwne! msmy chyba dwa czy trzy razy gdzies placili w euro z racji braku lokalnej waluty i nie bylo to oplacalne, tak jak w Albanii w tym roku, chyba razy 2 nam policzyli

Pudelek pisze:Bezkarność zawsze rozzuchwala


a to sama prawda...

Pudelek pisze:Kiedyś płynąłem jeszcze Dunajem na Węgrzech, ale tam to trwało ze trzy minuty


mysmy w Braili w Rumunii promem Dunaj przekraczali to sie plynelo i plynelo
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..

Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8367
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2016-10-14, 10:57

buba pisze:tak jak w Albanii w tym roku, chyba razy 2 nam policzyli

to z kolei dla mnie dziwne, ponieważ ja płacąc euro w Albanii prawie nigdy nie byłem stratny. W sklepach mieli stały kurs, nawet na paragonach podawali podwójne ceny, minimalnie wyższe od leków. To samo na kempingach, ale tam wiadomo, że turyści, więc często nawet cen w lekach nie było.

A jak płynąłem przez rzekę koło Butrintu to w lekach było drożej niż w euro!
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!

Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8367
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2016-10-17, 11:16

Wojwodinę uważam za najciekawszy region kulturowy Serbii - żyje w niej aż dziewiętnaście narodowości liczących co najmniej tysiąc osób. Tworzy to prawdziwy tygiel, na szczęście dość mało wybuchowy.


O ile dwujęzyczne tablice są dość powszechne, to już z większa ilością języków występują rzadziej. Bela Crkva (Бела Црква) ma też wersję rumuńską. Widać tu działalność jakiś miejscowych genetycznych patriotów.
Obrazek

Nazwa rumuńska nie dziwi, bowiem miasto znajduje się w "cyplu" - Serbia wbija się tu w terytorium rumuńskie, a kilkuset Rumunów mieszka (w jednej z pobliskich wsi stanowią nawet większość). Największą mniejszością (kilka procent) są Romowie, a obok nich Czesi. Sto lat temu połowa mieszkańców mówiła po niemiecku (Weißkirchen), ale tych wypędzono po 1945 do Rzeszy.

Turystów (w zdecydowanej większości serbskich) do miasta przyciągają Belocrkvanska jezera (Белоцркванска језера) - jest ich w sumie sześć. Otaczają je różne ośrodki, knajpy i bardziej dzikie okolice. Rozbijamy się na kempingu położonym najdalej od centrum i najspokojniejszym.
Obrazek

Minusem jest fakt, że do najbliższej knajpy mamy trochę dreptania główną drogą, na szczęście ta nie należy do zbyt ruchliwych.
Obrazek

Za polami i drzewami zielono-żółte wzgórza - góry Locvei. To znów Rumunia, otaczająca miejscowość z trzech stron: wygląda na to, że wyjeżdżając z Rumunii nigdy jej do końca nie opuściliśmy ;).
Obrazek

Dla romantyków zachód słońca nad Głównym Jeziorem wokół które skupiło się najwięcej podmiotów świadczących usługi turystyczne.
Obrazek

Dla fanów miejsc opuszczonych nieczynna plaża nad jeziorem Vračevgajskim.
Obrazek

Bela Crkva to typowe habsburskie miasteczko z jugosłowiańskimi dodatkami. Między zaniedbanymi kamienicami widać architekturę z czasów Tito. Jugosłowiańskie są także niebieskie drogowskazy (obecne serbskie mają kolor żółty). Ostatni raz widziałem takie w Kosowie.
Obrazek
Obrazek

Parkowanie na ulicach płatne - tylko smsem. I tylko od serbskiego operatora, bo z polskiego smsy mi odrzucał. Co ma zatem zrobić turysta? Parkować nielegalnie za darmo.
Obrazek

Pewnym zgrzytem skończyła się wizyta w sklepie na rogu. Wsadziłem do koszyka piwo we flaszce i przy kasie facet pyta o butelkę.
- Nie mam.
- To nie sprzedam.

Od razu przypomniałem sobie durny paradoks niektórych bałkańskich krajów (co prawda geograficzne Bałkany są dopiero kilkanaście kilometrów dalej na południe, za Dunajem, ale w tym przypadku to bałkanizm kulturowy ;)).
- A skąd mam wziąć butelkę?
- Nie ma butelki, nie sprzedam. Musi być butelka.
- Mam ją urodzić czy co? - robię się coraz bardziej poirytowany. Kasjer stroi głupie miny i tłumaczy komuś z kolejki, że ja chcę kupić piwo we flaszce bez swojej butelki!

Piwa oczywiście nie kupiłem. Nie pierwszy raz miałem takie problemy. Podczas pierwszej wizyty w Serbii (też w Wojwodinie i też w małej miejscowości) kobieta ze sklepu była zszokowana brakiem szkła, ale po konsultacjach z ekipą sprzedającą doliczyła nam kaucję. Choć nie miała pojęcia ile taka kaucja wynosi. W Macedonii kaucja wyszła drożej niż samo piwo! Czasem jednak odchodziłem od kasy z niczym tak jak tu - nie ma butelki, nie ma alkoholu!

Żeby było śmieszniej takie jaja są tylko w małych sklepach - w dużych marketach nikogo to nie dziwi. W Skopje gdy przyszedłem z własną butelką (zdobytą wcześniej) popatrzyli na mnie jak na idiotę.
- Do tego piwa nie ma kaucji!
A w sklepie w Ochrydzie była...

Ktoś może powiedzieć - takie są miejscowe przepisy, szanuj je albo kup piwo w puszce. No i wychodzi, że to wcale nie przepisy ale wymysły w niektórych placówkach, z kolei nie wszystkie browary sprzedają swoje towary w puszkach (większość piw jest w butelkach). A skąd człowiek po raz pierwszy pojawiający się w Serbii ma butelkę wziąć? Chyba przemycić przez granicę albo kupić na czarnym rynku...

Co było pierwsze - jajko czy kura? Piwo czy butelka?

Na jednym z domów wisi kilka szyldów partii politycznych - jest nawet komunistyczna (tam przynajmniej się z tym nie kryją). Widać bardzo rozpolitykowane wnętrza.
Obrazek

Za nami ostatnia noc poza EU. Wszystko co dobre szybko się kończy, choć to jeszcze nie koniec całego wyjazdu. Plan na dziś: przedostać się na Węgry! W tym celu musimy przeciąć całą Wojwodinę z południowego-wschodu na północ. Opcji jest kilka, ale tym razem wybieram głównie boczne drogi. Zazwyczaj proste i puste o całkiem niezłej nawierzchni.
Obrazek

Na horyzoncie znów widać sympatyczny zarys - to Góry Wrszackie podzielone między Serbię i Rumunię.
Obrazek

Sam Vršac (Вршац, węg. Versec, rum. Vârșeț) słynie ze swoich winobrań, jednak czasu mamy tylko tyle, aby zrobić kilka zdjęć z okien.
Obrazek

Rumuńska cerkiew prawosławna. Rumunii to 10% mieszkańców, a połowę więcej niż Węgrzy. Kilka okolicznych wiosek jest zamieszkanych przez rumuńską większość, a jedna przez węgierską.
Obrazek

W kolejnej gminie zaczyna się prawdziwa mieszanka - zdumiony widzę na rogatkach taką tablicę:
Obrazek

Jest nazwa serbska, węgierska i rumuńska. A ta druga w cyrylicy? Sądziłem początkowo, że rusińska (Rusinów mieszka w Wojwodinie kilkanaście tysięcy), ale okazała się... macedońską. W Margicie dominują Serbowie z silnymi grupami Rumunów, Cyganów i Węgrów.

W Plandište, siedzibie gminy, w miejsce rumuńskiego pojawia się nazwa słowacka niczym nie różniąca się od serbskiej w alfabecie łacińskim. Może dlatego, że jest w użyciu dopiero od okresu powojennego, przedtem używano Zichyfalva i Zichydorf natomiast po serbsku Zičidorf.
Obrazek

W okresie komunistycznej Jugosławii zmieniła się struktura ludności - w miejsce Niemców osadzono tu Macedończyków i innych z różnych terenów państwa. Stąd dziś tak duży procent (1/5) osobników, którzy generalnie mieszkają kilkaset kilometrów stąd na południe.

Między drogami pola. Lasów brak. Co jakiś czas mijam traktory - powozów konnych prawie się w Serbii nie widuje, a przynajmniej nie na północy.
Obrazek

Velika Greda ma ten sam zestaw językowy co poprzednia osada.
Obrazek

Serbowie, Madziarzy i Macedończycy. Większość odwiedzanych wiosek liczy nie więcej niż tysiąc mieszkańców, więc łatwiej tutaj widać wielonarodowość.
Obrazek

Ciekawie jest w Hajdučicy. Najliczniejsi są tu Słowacy. W ogóle niedoceniani sąsiedzi Polski to trzecia grupa w Wojwodinie po Węgrach. Czechów jest znacznie mniej, dominują tylko w jednej wiosce w pobliżu Beli (?) Crkvi. Nazwa słowacka od serbskiej różni się tylko jedną literką i powinna być przedostatnia, a jest ostatnia. Ciekawe dlaczego?
Obrazek

Jak się domyślam większości turystów czy czytających ten tekst g...o to obchodzi, ale ja zawsze lubiłem zastanawiać się nad takimi pozornie nieistotnymi rzeczami :D.

Boka (Бока) ma tylko nazwę serbską. Mimo, że trzecią część obywateli stanowią Węgrzy. Co prawda po węgiersku wioska nazywa się Bóka, ale przecież wcześniej wpisywano nazwy identyczne w rożnych językach. Gdzie tu logika? Aha, są tu także Chorwaci. I nie pozabijali się między sobą w latach 90. ubiegłego stulecia?
Obrazek

W Boce fotografuję sobie cerkiew. Typowa klasycystyczna dla krajów koronnych państwa Habsburgów.
Obrazek

Gdzieś po drodze widzę drogowskaz do granicy i na Timișoarę. Znów ta Rumunia ;). Serbska nazwa pochodzi jednak od węgierskiej (Temesvár) i brzmi Temišvar.
Obrazek

Wreszcie dojeżdżamy do największego miasta serbskiego Banatu - Zrenjanina. I znów głowię się nad tymi nazwami...
Obrazek

Wersja serbska w cyrylicy i łacinie. Węgierska. Macedończycy chyba aż tu nie dotarli. Zreňanin to po słowacku. A Zrenianin? Po rumuńsku. Prawda, że jasne? Hmm, nie do końca. Pierwotna serbska nazwa to Veliki Bečkerek (Велики Бечкерек), podobnie jak w innych językach używanych przez dawnych mieszkańców (węg. Nagybecskerek, niem. Großbetschkerek, rum. Becicherecu Mare). Musiała nie być odpowiednio dobra, gdyż w 1946 roku zmieniono ją na obecną od nazwiska Žarko Zrenjanina, komunistycznego partyzanta. Węgrom pozwolono zachować niezmienioną nazwę, Rumunom nie..

Robimy tutaj większe zakupy w hipermarkecie. Piwo kupuję w butelce bez żadnych problemów.
Obrazek

Boczne szosy się kończą, jakąś rezerwową dziurawą i pełną fruwającego piachu drogą dojeżdżamy do autostrady.
Obrazek

Dociskam pedał gazu tylko po to, aby po krótkim czasie zatrzymać się w korku przed punktem poboru opłat. Pół godziny z głowy!
Obrazek

Ogólnie to autostradą jedzie się mniej przyjemnie niż zadupiami. Powodem są setki, tysiące samochodów "Niemców" i "Austriaków" wracających do swoich domów. Agresywni, nierzadko chamscy, z rozbuchanym ego. Mieszkańcy półwyspu Bałkańskiego jeżdżą często dziko, ale zachowań czysto złośliwych obserwuję tam bardzo mało. A teraz pojawia się Europa...

Znam już to z poprzednich lat i wiem, że nawet nie ma sensu zatrzymywać się za potrzebą na stacjach benzynowych. Gigantyczne kolejki, kible zasyfione, wszędzie woda lub inne ciecze... czy oni w ogóle potrafią z nich po ludzku korzystać? Nawet w tojkach umieszczonych na bocznych parkingach człowiek nie ma spokoju, bo nagle ktoś zaczyna się do nich gwałtownie dobijać. Ostatecznie załatwiam tą sprawę na skraju asfaltu i zwisa mi to, że kilkanaście metrów dalej śniadzi chłopcy walą przed samochodami pokłony.

Granicę z Węgrami
chcę przekroczyć na bocznym przejściu. Kiedyś wiedzieli o nich tylko zainteresowani, teraz już na autobanie są znaki informujące, w związku z czym wielokrotnie zwiększył się tam ruch.

W Hajdukovie (to już nie Banat, a północna Wojwodina, blisko Węgier) z napisami na tablicach jest prościej. Oprócz Serbów mieszkają tu tylko Węgrzy (prawie 90%), Buniewcy, Chorwaci, Jugosłowianie, Albańczycy i pojedynczy przedstawiciele 6 innych nacji. Wioskę dalej Madziarzy stanowią już niemal 95% mieszkańców. To wygląda jak Sudetenland w Czechosłowacji w okresie międzywojennym.
Obrazek

Na polach z daleka widać płot. Jeszcze półtora roku temu go nie było.
Obrazek

Przejściem Bački Vinogradi - Ásotthalom wjeżdżałem kiedyś do Serbii. W deszczu, w sznurze aut, nie wiedząc czy zdążę (jest czynne do 19-tej). Dziś nie pada, pogoda słoneczna a sznur znacznie większy, bo zaczyna się przy ostatnich domach serbskiej wioski! Masakra! Gorączkowa burza mózgów co robić... jechać na inne? Jeśli w tym najmłodszym i najmniej znanym punkcie przekraczania granicy jest taka koleja, to co będzie gdzie indziej?
Obrazek

https://goo.gl/photos/RXJtvXWFp4KDSTpo7
Ostatnio zmieniony 2016-10-20, 11:45 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
buba
Posty: 6126
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2016-10-18, 18:24

żyje w niej aż dziewiętnaście narodowości


ze co? :o-o wobrazilam sobie tabliczke z nazwa miejscowosci w 19 jezykach :D

Dla fanów miejsc opuszczonych nieczynna plaża nad jeziorem Vračevgajskim.


zjezdzales? :D

Jugosłowiańskie są także niebieskie drogowskazy


glowe dam ze gdzies w Serbii tez takie widzialam! musze foty przeszukac!

Parkowanie na ulicach płatne - tylko smsem. I tylko od serbskiego operatora, bo z polskiego smsy mi odrzucał. Co ma zatem zrobić turysta? Parkować nielegalnie za darmo.


to tak jak w Rydze... a policja obok stoi i szczerzy zeby...

Czasem jednak odchodziłem od kasy z niczym tak jak tu - nie ma butelki, nie ma alkoholu!


a myslalam ze moja historia z koszykiem w Biedronce w Ostrodzie to byl najwiekszy absurd handlowy! :rol

Co było pierwsze - jajko czy kura? Piwo czy butelka?


mysle ze to temat do dyskusji na jakims zlocie! mysle ze bedzie rownie burzliwy jak to czy Rogacz jest chatka studencka! :D

W kolejnej gminie zaczyna się prawdziwa mieszanka - zdumiony widzę na rogatkach taką tablicę:


To nie tylko w opolskim takie kwiatki ze ten sam uklad liter wpisuje sie dwa razy! :lol

Jak się domyślam większości turystów czy czytających ten tekst g...o to obchodzi, ale ja zawsze lubiłem zastanawiać się nad takimi pozornie nieistotnymi rzeczami :D .


to ludzie sa dziwni! takie rzeczy sa najciekawsze!

Węgrom pozwolono zachować niezmienioną nazwę, Rumunom nie..


a wiesz moze czemu tak?

Ostatecznie załatwiam tą sprawę na skraju asfaltu i zwisa mi to, że kilkanaście metrów dalej śniadzi chłopcy walą przed samochodami pokłony.


Kazdy spedza czas jak lubi! :lol

Powodem są setki, tysiące samochodów "Niemców" i "Austriaków" wracających do swoich domów


a w maju bylo tak pusto! zachwycona bylam ta serbska autostrada gdzie pojawialo sie jedo auto na 15 minut!

Na polach z daleka widać płot. Jeszcze półtora roku temu go nie było.


a jeszcze niedawno wszedzie sie smiali z radzieckiej sistiemy.. a teraz sie okazuje ze w wielu miejscach by sie przydala!

Gorączkowa burza mózgów co robić... jechać na inne? Jeśli w tym najmłodszym i najmniej znanym punkcie przekraczania granicy jest taka koleja, to co będzie gdzie indziej?


odcinek sie konczy jak w dobrym serialu! :lol
Ostatnio zmieniony 2016-10-18, 18:35 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..

Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8367
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2016-10-19, 14:27

buba pisze:ze co? wobrazilam sobie tabliczke z nazwa miejscowosci w 19 jezykach

6 języków jest oficjalnych, pozostałe w zależności od tego która narodowość tam mieszka ;)

buba pisze:zjezdzales?

zamknięte płotem było ;)

buba pisze:glowe dam ze gdzies w Serbii tez takie widzialam! musze foty przeszukac!

na pewno jeszcze są! Widziałem takie też w Macedonii i Czarnogórze (jeszcze kierującą na Titograd).

buba pisze:a wiesz moze czemu tak?

nie mam pojęcia :|

buba pisze:a w maju bylo tak pusto! zachwycona bylam ta serbska autostrada gdzie pojawialo sie jedo auto na 15 minut!

bo nie było jeszcze wakacji w Niemczech i Austrii :D

buba pisze:mysle ze to temat do dyskusji na jakims zlocie! mysle ze bedzie rownie burzliwy jak to czy Rogacz jest chatka studencka!

ale Rogacz nie jest chatką studencką :D
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!

Awatar użytkownika
buba
Posty: 6126
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2016-10-19, 14:53

Pudelek pisze: (jeszcze kierującą na Titograd).


To jest niezłe! :D Pamietasz gdzie to stalo?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..

Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8367
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2016-10-19, 15:20

gdzieś koło Pljevjli, ale to było 4 lata temu, więc może już to zmienili

Obrazek

Awatar użytkownika
buba
Posty: 6126
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2016-10-19, 15:57

Fajne! :D Ciekawe gdzie trafiaja takie stare tablice po wymianie? Chetnie bym taka przyholubila- mozna by przybic na scianie np. domku w Kotach! :P
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..

Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8367
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2016-10-19, 19:17

część pewno jest złomowana, reszta możliwe że wykorzystywana na nowo.

Ta tablica jeszcze lepsza - nie dość, że Titograd to jeszcze Titovo Uzice :D
Obrazek
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!

Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8367
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2016-10-21, 15:07

Niebieskie tablice z gwiazdkami są coraz bliżej... ale wjazd do ziemi obiecanej przypomina bramę Konzentrationslager.
Obrazek
Obrazek

Podziękujmy pani Merkel, ale także władzom Serbii, które przepuszczały wszystkich migrantów jak leci i były jeszcze tak uprzejmie, że podwoziły ich autobusami pod same przejścia! Nie dziwię się zatem, iż Węgrzy w akcie desperacji część z punktów przekraczania granicy czasowo zamknęli.

A słynny płot leży w całości po węgierskiej stronie, więc nie rozwiązuje wszystkich problemów - złapany na nim "Syryjczyk z Aleppo" i tak może prosić o azyl, bo jest już na unijnej ziemi.
Obrazek

Przód samochodu stoi na Węgrzech, tył jeszcze w Serbii ;)
Obrazek

Przekroczenie granicy zajęło nam godzinę. To i tak sukces w porównaniu z Mołdawią, ale jednak trochę czasu poszło się walić.

Zastanawiam się którędy jechać teraz nad Balaton - wybieram opcję autostradową. Pod Segedynem kupuję winietkę (jadąc na południe poruszałem się bocznymi drogami, więc jej nie potrzebowałem).

Autostrada w kierunku stolicy początkowo jest pustawa. Im bliżej Budapesztu tym robi się ciaśniej, a na zjeździe na obwodnicę już standardowy korek! Sama obwodnica chyba nadal niedokończona miejscami, ruch bardzo duży.
Obrazek

W największą kupę wpadamy na M7 w kierunku węgierskiego morza - poruszamy się stylem: 200 metrów do przodu, postój na kilka minut. I tak przez kolejne kilometry. Sznur aut ogromny. Stwierdzam, że jestem idiotą - Węgrzy mają jutro święto, więc pewno pół kraju ciągnie nad Balaton, a ja postanowiłem zabrać się z nimi najbardziej popularną trasą!

Zdesperowany zjeżdżam na drogę równoległą, gdzie jedzie się znacznie sprawniej. Na autobanę wracam dopiero w okolicach Szekesfehervar, tam jest już luźniej. Do naszego stałego miejsca kończącego wyjazdy - Balatonföldvár - docieramy przed 20-tą. Robimy jeszcze zakupy, bo jutro wszystkie sklepy zamknięte. Ludzie wpadli w szał, kolejka jak za komuny po cukier, półki wyczyszczone.

Facet z kempingu mówi nam, iż niedawno przeszła nad okolicą mocna ulewa, a miedzy namiotami płynął strumień. Rozbijamy się więc nieco wyżej, aby czasem nie popłynąć. Na szczęście noc jest bezdeszczowa, a kolejny dzień słoneczny i ciepły. Możemy więc wykorzystać go na typowe lenistwo i kąpiele w Balatonie.
Obrazek

Na kempingu rosną kasztany jadalne. To stąd wzięła się jego nazwa (Dios) - od kasztana.
Obrazek

Niedaleko nas wybudowano wieżę widokową - dwa lata temu jeszcze jej nie było. Ta część miasteczka położona jest dość wysoko nad wodą i była raczej mijana przez turystów, a teraz wyraźnie się to zmieniło; do wieży ciągną tłumy.
Obrazek

Niestety spóźniam się kilka minut i słońce przykrywają chmury :(. Nie ma więc klasycznego zachodu słońca ale i tak jest ładnie.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Z okazji święta narodowego w centrum odbywa się festyn - grają zespoły rozmaite, można kupić jedzenie, napić się piwa (również rzemieślniczego). Wszystko to nad samym jeziorem.
Obrazek
Obrazek

Ehh, autodrom, wspomnienia z dzieciństwa i nie tylko :).
Obrazek

W niedzielę zgodnie z naszą kilkuletnią już tradycją pogoda siada. Jest wietrznie i zimno, mimo to uskuteczniamy poranną kąpiel w Balatonie. To też tradycja, że niezależnie od warunków trzeba się wykąpać na koniec.
Obrazek

Jeszcze w tak zimnych wodach się tu nie kąpałem! Po powrocie do domu musiałem to trochę odchorować ;)

Otwarta pozostaje kwestia jaką trasą wracać na Śląsk? Decyduję się na opcję najdroższą - skorzystać z promu. W Szántód znajduje się przystań promowa w najwęższym miejscu Balatonu. Do położonego po drugiej stronie Tihany pływałem już kilkukrotnie, ale zawsze na nogach.
Obrazek

Prom nie jest taki swojski jak w Serbii, Węgrzy też są bardziej zachłanni i kasują nie tylko za wóz ale i za każdego pasażera. Pakujemy się na pokład jako ostatnie auto.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ruch jest tu spory, w ciągu około 8 minut (tyle zajmuje przeprawa) mijamy co najmniej trzy promy płynące z przeciwka.
Obrazek
Obrazek

Ziemi na horyzoncie nie widać - zatem stwierdzenie węgierskie morze nie jest bezpodstawne!
Obrazek

Przez Tihany na północnym brzegu przejeżdżamy bez zatrzymywania - tam turystów zatrzęsienie, a że już je kiedyś zwiedziliśmy to nie ma sensu płacić za parking. Miejscowość słynie m.in. ze sklepów z papryką, jeden z nich jest tak znany, że trafił na okładkę przewodnika.
Obrazek

Chcielibyśmy zrobić jakieś większe zakupy do domu... niedawno Orban zniósł obowiązujący przez rok zakaz handlu w niedzielę, więc wszystkie mijane sklepy są tak pełne kupujących, że nie można znaleźć wolnych miejsc parkingowych! Udaje nam się stanąć dopiero dalej od Balatonu, w Veszprém.

Pogoda psuje się coraz bardziej. Gdy zatrzymujemy się w Zirc czuć, że temperatura spada, a wiatr się wzmaga. Zebraliśmy się z kempingu w odpowiednim momencie.

Zirc słynie ze swojego opactwa cystersów założonego w XII wieku oraz jednego z najpiękniejszych w Węgrzech arboretum.
Obrazek

Obecne budynki są barokowe i klasycystyczne, starsze zostały zniszczone przez Turków.
Obrazek

Na tyłach można oglądać pozostałości po pierwotnym kościele...
Obrazek

...oraz zajrzeć do krypty, gdzie spoczywają mnisi.
Obrazek

Obok murów dziwne bloki, które przypominają przebudowane zabudowania folwarczne.
Obrazek

W dalszej drodze zatrzymujemy się tylko tam, gdzie coś ciekawego wpadnie mi w oczy (z Zirc w sumie było tak samo).

Klasztor benedyktyński Pannonhalma fotografuję z daleka - wpisany na listę UNESCO obiekt oglądaliśmy z bliska sześć lat temu.
Obrazek

Chmurzy się coraz bardziej.
Obrazek

Nyúl, wioska niedaleko Győr, postawiła na pomniki. Jest więc drewniany łączący powstanie węgierskie oraz przybycie Madziarów do Panonii.
Obrazek

Pomnik rozczłonkowania kraju w Trianon. Węgrzy chyba nigdy nie pozbędą się tej traumy.
Obrazek

Dwustronny poświęcony poległym - z I i II wojny światowej.
Obrazek
Obrazek

Drugowojenny bardziej przemawia do wyobraźni - prosto trójkami honvedzi szli na cmentarz.
Obrazek

Przy murze umieszczono jeszcze popiersie zafuczałego św. Stefana.
Obrazek

Na obrzeżach Győr (Raab) na łące wznosi się starszy pomnik z 1897 roku - w trzech językach upamiętnia poległych z obu stron w bitwie o z 1809 roku, kiedy to wojska napoleońskie pokonały tu armię Habsburgów. Jej wynik przyczynił się do zwycięstwa Napoleona pod Wagram i w efekcie w całej wojnie.
Obrazek

I już kompletnie na koniec Mosonmagyaróvár (Wieselburg-Ungarisch Altenburg) niedaleko granicy ze Słowacją. Miejscowość nadaje się do dokładniejszego zwiedzenia, tym razem ograniczam się tylko do zerknięcia w kierunku zamku, stojącego w miejscu dawnego rzymskiego obozu.
Obrazek

Obok pomnik Hungarii z 1938 roku z elementami upamiętniającymi poległych z 13 regimentu honvedów, którego główna siedziba mieściła się w Pozsony (Bratysławie).
Obrazek
Obrazek

Przez Słowacje przejazd bez historii. Pod dom przyjeżdżamy wieczorem, na liczniku 4167 kilometrów. Kolejna wakacyjna przygoda została zakończona.

I ostatnia galeria: https://goo.gl/photos/yydGoj7igKQruJti8

Awatar użytkownika
buba
Posty: 6126
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2016-10-23, 15:46

eszcze w tak zimnych wodach się tu nie kąpałem! Po powrocie do domu musiałem to trochę odchorować ;)


a dziwiles sie czemu nie chce sie kapac na Podlasiu tylko wole siedziec w swetrze na brzegu- wlasnie dlatego :P

Węgrzy też są bardziej zachłanni i kasują nie tylko za wóz ale i za każdego pasażera.


Na rzecznych tez kasowali..


Gdzie za rok? :D
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..

Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8367
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2016-10-24, 20:34

buba pisze:a dziwiles sie czemu nie chce sie kapac na Podlasiu tylko wole siedziec w swetrze na brzegu- wlasnie dlatego

to był przypadek, bo po Podlasiu nigdy nie chorowałem ;)

Na rzecznych tez kasowali..

Serbowie byli widać bardzo mało chciwi :)

buba pisze:Gdzie za rok?

któż to wie co będzie za rok i co się jeszcze wydarzy, więc nie planuję niczego :)
Ostatnio zmieniony 2016-10-24, 20:35 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.