Finlandia
: 2023-09-27, 21:22
Finlandia to kierunek, który wybraliśmy na tegoroczny urlop.
Dość nietypowo, przyznam. Choć bardzo pociąga mnie przyroda północy, Finlandia jakoś nigdy nie znajdowała się wysoko w rankingu miejsc, do których warto pojechać. Jeziora, lasy, święty Mikołaj z Rovaniemi, Helsinki i Muminki – miałam raczej ograniczone skojarzenia, jeśli chodzi o ten kraj.
Nawet przeszukując przed wyjazdem źródła, nie natknęliśmy się na wiele informacji o miejscach, które warto odwiedzić. Wiedzieliśmy, że w pierwszym tygodniu ruszamy na kajaki. Ale co dalej? Miasta odpadały, postawiliśmy na przyrodę.
I wtedy okazało się, że Finlandia ma największą liczbę parków narodowych w Europie. Wraz ze świeżynką z tamtego roku, parkiem narodowym Salla, jest ich aż 41 (dla porównania, w Polsce są 23 takie parki). Stawiając na przyrodę, kraj ten stawia też na turystów, dbając o nich dzięki zapewnieniu odpowiedniej infrastruktury na szlakach (o tym jeszcze będzie). A zgodnie z Jokamiehenoikeus, czyli prawem każdego człowieka, mieliśmy możliwość kontaktu z naturą bez większych ograniczeń. Brzmiało to bardzo zachęcająco!
Oczekiwań mieliśmy trochę:
- Złapać dobrą pogodę, bo jechaliśmy już po sezonie, we wrześniu, a jesień na północy przychodzi szybciej,
- Skoro jesień przychodzi szybciej, może będzie już szansa na zaznanie „ruski”, czyli złotej fińskiej jesieni,
- A skoro wrzesień, to może jakimś cudem, gdy trafimy na północ, uda się zobaczyć zorzę polarną? Wrzesień i październik to ponoć dobre miesiące na obserwację tego zjawiska,
- A skoro północ, to może uda się przekroczyć granicę magicznej Laponii i stanąć na kole podbiegunowym?
Na razie jednak czekał nas dojazd. Długaśny i wielogodzinny. Naszym staruszkiem Fordziem upakowanym po sufit sprzętem na kilkanaście dni fińskiej przygody. 1200 kilometrów do Tallina, skąd mieliśmy złapać prom do Helsinek.
Dziś parę kadrów z tego przejazdu. Choć Litwę, Łotwę i Estonię potraktowaliśmy typowo tranzytowo, czasem warto się było zatrzymać.
Bałtyk na Łotwie. Dawno nad nim nie byłam, więc zachód słońca nad Morzem Bałtyckim był obowiązkowy!
Zachód też był dynamiczny. Z padającym na horyzoncie deszczem na tle różów i pomarańczy.
Wczesne rano, Tallin. Łapiemy wschód słońca już na promie, żegnając z poziomu pokładu estońską stolicę.
Zapowiada się piękny dzień. Tallińska starówka po wschodzie słońca.
Na Bałtyku zimno. Po chwili chowamy się do wnętrza promu. Ptakom to jakoś nie przeszkadza.
Po 2,5 godzinach rejsu witamy się z Helsinkami.
Czas ruszać w drogę. Fordzio wypełniony po sufit - oby dał radę! Przed nami setki kilometrów nowej przyrody.
Pierwsze impresje w nowym kraju - witaj, Finlandio!
Dość nietypowo, przyznam. Choć bardzo pociąga mnie przyroda północy, Finlandia jakoś nigdy nie znajdowała się wysoko w rankingu miejsc, do których warto pojechać. Jeziora, lasy, święty Mikołaj z Rovaniemi, Helsinki i Muminki – miałam raczej ograniczone skojarzenia, jeśli chodzi o ten kraj.
Nawet przeszukując przed wyjazdem źródła, nie natknęliśmy się na wiele informacji o miejscach, które warto odwiedzić. Wiedzieliśmy, że w pierwszym tygodniu ruszamy na kajaki. Ale co dalej? Miasta odpadały, postawiliśmy na przyrodę.
I wtedy okazało się, że Finlandia ma największą liczbę parków narodowych w Europie. Wraz ze świeżynką z tamtego roku, parkiem narodowym Salla, jest ich aż 41 (dla porównania, w Polsce są 23 takie parki). Stawiając na przyrodę, kraj ten stawia też na turystów, dbając o nich dzięki zapewnieniu odpowiedniej infrastruktury na szlakach (o tym jeszcze będzie). A zgodnie z Jokamiehenoikeus, czyli prawem każdego człowieka, mieliśmy możliwość kontaktu z naturą bez większych ograniczeń. Brzmiało to bardzo zachęcająco!
Oczekiwań mieliśmy trochę:
- Złapać dobrą pogodę, bo jechaliśmy już po sezonie, we wrześniu, a jesień na północy przychodzi szybciej,
- Skoro jesień przychodzi szybciej, może będzie już szansa na zaznanie „ruski”, czyli złotej fińskiej jesieni,
- A skoro wrzesień, to może jakimś cudem, gdy trafimy na północ, uda się zobaczyć zorzę polarną? Wrzesień i październik to ponoć dobre miesiące na obserwację tego zjawiska,
- A skoro północ, to może uda się przekroczyć granicę magicznej Laponii i stanąć na kole podbiegunowym?
Na razie jednak czekał nas dojazd. Długaśny i wielogodzinny. Naszym staruszkiem Fordziem upakowanym po sufit sprzętem na kilkanaście dni fińskiej przygody. 1200 kilometrów do Tallina, skąd mieliśmy złapać prom do Helsinek.
Dziś parę kadrów z tego przejazdu. Choć Litwę, Łotwę i Estonię potraktowaliśmy typowo tranzytowo, czasem warto się było zatrzymać.
![Obrazek](https://images90.fotosik.pl/687/708032e9e5bc4082.jpg)
![Obrazek](https://images90.fotosik.pl/687/40588d6dce3af2bc.jpg)
Bałtyk na Łotwie. Dawno nad nim nie byłam, więc zachód słońca nad Morzem Bałtyckim był obowiązkowy!
![Obrazek](https://images92.fotosik.pl/689/f64f50ec0cc079e0.jpg)
Zachód też był dynamiczny. Z padającym na horyzoncie deszczem na tle różów i pomarańczy.
![Obrazek](https://images92.fotosik.pl/689/107eae8be53b39a4.jpg)
Wczesne rano, Tallin. Łapiemy wschód słońca już na promie, żegnając z poziomu pokładu estońską stolicę.
![Obrazek](https://images89.fotosik.pl/688/d8dc40cb5b835578.jpg)
Zapowiada się piękny dzień. Tallińska starówka po wschodzie słońca.
![Obrazek](https://images92.fotosik.pl/689/ab9205e2b4f321dd.jpg)
Na Bałtyku zimno. Po chwili chowamy się do wnętrza promu. Ptakom to jakoś nie przeszkadza.
![Obrazek](https://images90.fotosik.pl/687/d677b9b1e149f7ae.jpg)
Po 2,5 godzinach rejsu witamy się z Helsinkami.
![Obrazek](https://images91.fotosik.pl/687/6b3c8557a5a43aad.jpg)
Czas ruszać w drogę. Fordzio wypełniony po sufit - oby dał radę! Przed nami setki kilometrów nowej przyrody.
![Obrazek](https://images90.fotosik.pl/687/b38013708ec049e8.jpg)
Pierwsze impresje w nowym kraju - witaj, Finlandio!