: 2021-11-26, 07:58
Wilczy Jar.
Forum dla wszystkich miłośników turystyki górskiej.
http://gorybezgranic.pl./
Oraz marzenie, by podjechała ciuchcia...i ono się spełniło - mimo tych kilku lat, do dziś mam w głowie ten widok, gdy na dworzec wjeżdża lokomotywa osnuta kłębami dymu.
ojciec musiał narąbać drzewa by rozpalić w pokoju, by było ciepło
Kupił ją, gdy byłem w drugiej klasie podstawówki, a więc był to rok 1989, jak widać, nie było to bogate auto.
Tym autem byłem z ojcem i bratem w Zakopanym, gdzie ojciec proponował nam spanie w aucie i z rana wycieczkę po Tatrach, a na nocleg nie zgodziliśmy się
Auto buło z 1969 roku, niestety mała awaria, przez którą nakrętka wpadła do prądnicy, spowodowała, że auto trzeba było, kilka lat później sprzedać (trzeba było wyjąć silnik, co było dość kosztowne...).
bo w tamtych czasach jeździło się na oponach całorocznych
i tu jedna miła sytuacja, udało nam się złapać w środku lasu Uaza na stopa. Czyżby to słynne licho nas wtedy dorwało?
Myślę, że nikt z naszego pokolenia nie tęskni do fotografii analogowej,
buba pisze:W kazdym pokoju byl piec?
buba pisze:Ze syrena byla symbolem bogactwa.
buba pisze:malucha. I ja zawsze ich namawialam, zebysmy w nim spali.
buba pisze:twoj ojciec to byl mega fajny gosc!
buba pisze:Teraz tez sa opony caloroczne.
Ojciec mnie nastraszył wilkami, stąd może to tak pamiętam, bo w nocy mi się śniło, że mnie one napadały, może dlatego mam tak silne wspomnienie.
buba napisał/a:
Ze syrena byla symbolem bogactwa.
To było tak, że rzeczywiście część osób, kolegów w szkole zazdrościło, że mamy auto. Ale zdecydowana większość już miała duże fiaty, maluchy, no a jak ktoś miał poloneza (kolega z ławki miał, ale jego rodzice mieli kiosk czy sklep, więc on np jako jeden z nielicznych miał buty oryginalne adidasy, spodnie levisy i tak dalej), a do tego zdarzały się golfy czy inne zachodnie auta, więc kupno tej syreny, to niestety nie była oznaka bogactwa. Ojciec pracował jako kierowca (wtedy) WPK czyli autobusów miejskich (stąd moja rozpoznawalność autobusów, który z jakiej zajezdni był), więc np musiał dojechać rano, do pracy, zanim coś jechało (no bo on zaczynał pierwsz
Kolega miał malucha eleganta, z plastikowymi zagłówkami. Jezu, jak mnie łeb napierdalał po tej nocy...
Bo mam dwa wspomnienia go.
Do ok 12-13 mojego roku życia był to fajny tata. Potem...ciągłe awantury itd. Ja w liceum z nim już nie rozmawiałem. Rozumiecie? Mijaliśmy się w domu i nic, ani cześć, ani dzień dobry.
Wiem. Dlatego, skoro ja często jeżdżę w góry, mam dwa komplety kół, lat i zima, bo całoroczne do miasta są ok, ale nie w górach.
buba pisze:Troche mam wyrzuty sumienia
buba pisze:to byly lata 70 te, gdzies 75-76
buba pisze:Acz stawialismy ze to raczej wina samochodu - ze ciezki, ze tylny napęd
laynn pisze:Jako nastolatek, nienawidziłem tych wycieczek , stąd opis na moim blogu, że byłem ciągnięty w góry, ale dobrze, że rodzice średnio o to dbali bo dziś z wielkim sentymentem wspominam te czasy. Tym bardziej, że od wejścia w dorosłość z ojcem nie utrzymuje kontaktu, ale mam dwa wspomnienia o nim, jedno to wymyślające świetne wycieczki, czy też np na plaży zabawa w potwora, co postronne osoby z wielkim zdziwieniem obserwowali, ale to było do pewnego czasu...potem dobrych już niewiele pozostało.
Wiolcia pisze:Nie wiedziałam, że Wilczy Jar tak nazywają. Chyba że to interpretacja
Adrian pisze:Opis był taki, ale pewnie Wiktor dopowie szczegóły
buba pisze:że ze zdjeciem ktore laynn wrzucil se w awatara musi sie wiązać jakas mega ciekawa historia!
Mamy gitarę, zaczynamy śpiewać. Oczywiście wódka się leje. Przychodzi konduktor, facet młody i przystojny, do tego jakby nie było w mundurze , zwraca nam uwagę, że nie wolno pić alkoholu, ale po chwili zagadany przez dziewczyny już się z nami śmieje i więcej się o wódkę nie czepia. Czepiają się za to ludzie z drugiego przedziału, no bo im śpiewanie kawałków Dżemu nie pasuje.
Zbliżamy się Węgierskiej Górki. Kolega otwiera drzwi wagonu, gdy jeszcze pociąg nie wyhamował, a ja przeciążony plecakiem, skaczę. Oczywiście prędkość nie duża, ale na plecach spory ciężar, w głowie trochę procentów, efekt - zdarte spodnie na kolanie i oskarżanie Krzyśka, że mnie popchnął, na co Krzysiek aż na peronie się ze śmiechu przewrócił.
A studenci to biedni ludzie, więc aby się upić wymyślili patent, że w garze zagotowali jabole, dolali flaszkę czy dwie wódki i tyłki nad parujący gar wystawiali
Ciekawe?
buba pisze:no moze poza tańczeniem
buba pisze:Ktory to byl rok?
buba pisze:skakales na tą strone co peron czy na tą drugą?
laynn pisze:Ej pogowanie, skakanie i tańczenie w kółku drąc japę
laynn pisze:2000?01? jakoś tak. Chyba 2001.
Ale nie wleciałem na ławkę, czy w słup, więc całkiem dobre to lądowanie.