Strona 1 z 2

Dwa tysiące siedemnastka Neski!

: 2017-12-27, 21:11
autor: nes_ska
Pora się podsumować! Jak wyglądał mój 2017 rok? Na pewno nie był zgodny z oczekiwaniami. Pusty marzec, wypadek w październiku. Nie byłam w górach tak często, jak chciałam, ale nie mam też powodów do narzekania. Tym razem poćwiartowałam relację na pasma.

Obrazek

Beskid Sądecki to pasmo, w którym w tym roku lądowałam najczęściej. Zresztą to właśnie w nim obudziłam się 1 stycznia 2017 r. Poranek w Chacie Magóry przywitał nas słonecznie, lecz mgliście. Taka sama była reszta dnia. Mróz szczypał w nos, ale słońce sprawiało dużą przyjemność. Nie zdobywaliśmy żadnych szczytów, a jedynie deptaliśmy z Chaty Magóry przez Piwowarówkę do Piwnicznej, gdzie liczyliśmy na autobus do domu.

Obrazek

Kolejny wyjazd w Beskid Sądecki również obfitował w białe kolory. Tym razem wyruszyłam znów trafiłam do Piwnicznej, skąd przez Halę Łabowską dotarłam do Bacówki nad Wierchomlą. Widoków wprawdzie nie było żadnych, przynajmniej pierwszego dnia, ale było pięknie dzięki zabielonym drzewom.

Obrazek

Faktycznie kolejnego dnia było widać nieco więcej, choć o dalekich obserwacjach można było zapomnieć. Szlak żółty z Bacówki nad Wierchomlą do Szczawnika jest jednak jednym z moich ulubionych w Beskidzie Sądeckim.

Obrazek

Beskid Sądecki jest doskonały o każdej porze roku, dlatego nie zapomniałam o nim także pod koniec wiosny, kiedy góry zostały zaatakowane przez soczystą zieleń...i muchy! Pamiętam, że było ich mnóstwo, ale i tak nie potrafiły odgonić od Koziarza, który zdobywałam idąc z Tylmanowej, a schodząc do Łącka - obie trasy są doskonałe i powtórzone przeze mnie wielokrotnie w różnych warunkach. :)

Obrazek

Wróciliśmy tutaj i w lecie. Wprawdzie pogoda nas trochę zniesmaczyła, gdy lunął na nas dosyć mocny deszcz, ale kabanosy mocy, parasolka i torebka przeciwdeszczowa pozwoliła nam przetrwać trudne chwile, ciągnące się aż do Bacówki nad Wierchomlą...

Obrazek

Nasze trudy pogoda wynagrodziła już późnym popołudniem, zsyłając nam słońce, tęczę, wielką ucieczkę chmur, a ostatecznie o poranku widok na Tatry, choć w takim towarzystwie zapewne przeżylibyśmy także bez nich... ;) Kolejny wyjazd wakacyjny to Śpiewanki w bazie namiotowej Muszyna-Złockie, z których nie udało mi się przywieźć ani jednego zdjęcia.

Obrazek

W tym roku nie udało mi się dotrzeć w Beskid Sądecki jesienią, ale poszukałam jej zimą. I udało się! Boże Narodzenie 2017 roku zafundowało piękną jesień tej zimy. Kolejny raz wyruszyłam na Halę Łabowską, by po drodze móc podziwiać choćby Tatry.

Obrazek

Oprócz jesieni można było załapać się tęż na trochę bieli, ale tylko powyżej 900 m.n.p.m. Chwilami nawet było tyle śniegu, że można było się dość głęboko zapaść, co mi się oczywiście znakomicie udawało!

Obrazek

Kolejne trzy razy w Beskidzie Sądeckim były połączone z wyjazdami w Pieniny. Pierwszy z nich to krążenie pomiędzy Beskidem, a Pieninami. Rozpoczęłam przygodę w zupełnie zimnej Wątorówce, w której udało nam się podnieść temperaturę z -2 stopni do +25, ale pracowaliśmy na to ładnych kilka godzin. Następnie pomaszerowaliśmy w kierunku Wysokiej, ale mnie dopadł leń i bóle brzucha, dlatego ograniczyłam się tylko do Polany pod Wysoką i Wąwozu Homole...

Obrazek

Schodząc do Jaworek złapałam stopa, którym dojechałam do Szczawnicy, by wyjść do Bacówki pod Bereśnikiem, gdzie później dołączyła do mnie reszta ekipy, by następnego dnia znów grzecznie zejść na dół, dlatego że nadciągał wielkimi krokami wyjazd w zimowe Tatry *_*

Obrazek

W kwietniu marzyła mi się ładna pogoda, wiosna i piękne widoki z Wysokiego Wierchu. Był natomiast śnieg i mnóstwo chmur, czyli na spełnienie marzeń trzeba było jeszcze poczekać. Tym razem znów po przejściu pienińskiego szlaku wylądowałam w Bacówce pod Bereśnikiem, skąd następnego dnia przez Dzwonkówkę dotarłam do Krościenka.

Obrazek

Ostatni wyjazd pienińsko-beskidzki miał miejsce pod koniec lata, ale już po wakacjach. Tym razem w pierwszy dzień dotarłam z Rytra czerwonym szlakiem do Niemcowej. Pogoda dopisywała, zieleń znów atakowała, a na Niemcowej była cisza, ja i herbata miętowa.

Obrazek

Następnego dnia odbiłam ku Pieninom, w które dotarłam przez Wielki Rogacz i Litawcową Polanę. Po raz kolejny zdobyłam Wysoką, choć i tak najlepsze widoki z niej miałam oczywiście w zimie. W związku z tym, że pod Durbaszką odmówiono mi noclegu, wróciłam do domu...

Obrazek

W Pieninach byłam także nie zahaczając o Beskid Sądecki. Wróciłam pod Durbaszkę, gdzie zgodnie z obietnicą nie było już problemu z noclegiem. Dzięki temu udało mi się wstać na wschód słońca, co czynię baaaaardzo rzadko. Następnie wyruszyłam na słowacką stronę Pienin.

Obrazek

Pogoda była odrobinę kapryśna, jednak przeważało słońce. Pierwszy raz dotarłam do Czerwonego Klasztoru, by wieczorem wrócić na polską stronę Pienin, czyli do Schroniska Orlica.

Obrazek

Następnego dnia wyruszyłam na Sokolicę, gdzie znów zastałam piękną jesienną aurę. Z niej przez Przełęcz Szopka dotarłam do Krościenka. Jesień jednak dopiero się zaczynała...

Obrazek

Ostatni tegoroczny wyjazd w Pieniny to rekreacyjny spacerek w zimowej aurze. Trzy Korony okazały się być zbyt wysoko, więc podziwiałam je tylko z dołu. Dwudniowa wycieczka kończyła się dojściem do Przełęczy Szopka, skąd w jeden dzień nie można było zobaczyć nic poza mgłą, a w drugi już udało się bez problemu dojrzeć Tatry.

Obrazek

Nie uciekając zbyt daleko pięć razy trafiłam także w Gorce. Pierwszy z wyjazdów to kwietniówka na Turbaczu, gdzie dotarłam jednym z moich ulubionych gorczańskich szlaków, czyli żółtym przez Kudłoń. Czuć było wiosnę! Okazało się jednak, że to fałszywy alarm, bo parę dni później wróciła zima, ale mimo wszystko udało się wygrzać na polanie, zjeść mięso z kangura, pośpiewać ze znajomymi i zobaczyć krokusy.

Obrazek

Poczekałam do maja i wróciłam tutaj faktycznie wiosną. Tym razem stacjonowałam w Gorczańskiej Chacie, a udało mi się odwiedzić dwie wieże - na Gorcu i na Magurkach. Pogoda dopisywała, chociaż widoczność była adekwatna do panujących temperatur. Nie obyło się bez przygód, dlatego od tego wyjazdu mam pod ręką gaz pieprzowy ;-))

Obrazek

Jak co roku w wakacje trafiłam do Bazy namiotowej na Lubaniu. Tym razem wyruszyłam z Krościenka nad Dunajcem, a zeszłam do Grywałdu. Udało się tego dokonać bez żadnej burzy na horyzoncie, co w przypadku tej bazy rzadko mi się zdarzało. Do niej oczywiście wrócę w przyszłym roku...

Obrazek

Przedostatnia wycieczka w Gorce to pierwsze spotkanie z Kolibą na Łapsowej Polanie, na którą "chorowałam" już od dawna. Przy okazji wyskoczyliśmy na Turbacz, jednak to poranek przy chacie obfitował w najlepsze widoki i utwierdził mnie w przekonaniu, że chcę tam wrócić!

Obrazek

Ostatni wyjazd w Gorce to powrót do GoChy i choć przyjechałam tam na GSM, udało się na chwilę wyjść w góry, by znów wdepnąć na wieżę na Magurkach - pewnie nie ostatni raz. Do Gorczańskiej chaty przyjechałam jesienią, a wracałam z niej "zimą" ;)

Obrazek

Kolejnym pasmem, do którego zawitałam już na początku 2017 roku były Bieszczady. Tym razem czekał na nas w nich przenikający mróz sięgający -30 stopni, dużo śniegu i niezapomniana Chatka na Końcu Świata w Starym Łupkowie. To właśnie w tamtych okolicach kręciliśmy się podczas pierwszego długiego weekendu w roku.

Obrazek

Bieszczady są blisko... ale daleko, więc kolejny raaz wróciłam tutaj dopiero w lecie. Tym razem założyłam na plecy namiot i postawiłam na niezależność... ;) Aby uniknąć tłumów wychodziłam na szlaki dosyć późno, a tym samym schodziłam... przez ciemny las.

Obrazek

Był to kolejny niezapomniany wakacyjny wyjazd, piękna pogoda, wspaniali ludzie oraz mimo sezonu turystycznego odrobina ciszy i samotności :)

Obrazek

Ostatni tegoroczny wyjazd w Bieszczady był zorganizowany głównie dla Czartgrania, jednak udało mi się w jeden dzień wyjść w góry. Zejść się niestety nie udało :O ...

Obrazek

W sąsiadujący z Bieszczadami Beskid Niski dotarłam dopiero w wakacje! Zawsze marzę o tym, żeby być tam jak najczęściej, po czym okazuje się, że to wcale nie jest proste.

Obrazek

Tym razem przygodę rozpoczęliśmy w Rymanowie-Zdroju, skąd przez Przymiarki dotarliśmy do Bazy w Wisłoczku, następnie odwiedziliśmy Polany Surowiczne, zostaliśmy na dłużej w Jaśliskach, by spędzić czas w Czeremsze. Dreptaliśmy przez Lipowiec do Chatki w Zyndranowej i wreszcie odwiedziliśmy skansen. Następnie trafiliśmy do mojej ukochanej Zawadki Rymanowskiej, by ostatecznie po tych przygodach wrócić na chwilę do domu.

Obrazek

I gdy jesienią zaczynałam marudzić, że byłam tylko raz w Beskidzie Niskim w tym roku, że tęsknię, że chcę... usłyszałam: "To może Beskid Niski?" I nieważne, że padał deszcz. Że później zamienił się w śnieg.

Obrazek

W Beskid Wyspowy w tym roku dotarłam tylko raz i raptem na chwilę. Wszystko dzięki bacowaniu na Jasieniu. W czerwcu spotkaliśmy się bardzo fajną grupą, by wspólnie posiedzieć, pogadać i pośpiewać przy ognisku, a przy okazji po raz kolejny wskoczyłam na Mogielicę, którą bardzo lubię.

Obrazek

Dwa razy natomiast byłam w Beskidzie Żywieckim. Za pierwszym razem widzieliśmy głównie mgłę i śnieg w paśmie Policy. Znów jednak nie stało to na przeszkodzie by śmiać się, śpiewać i prowadzić nocne rozmowy. Humory dopisywały, a wyjazd można zaliczyć do udanych.

Obrazek

Drugi wyjazd to początek wakacji, przywitanie sezonu baz namiotowych oraz żywieckie klasyki czyli Babia Góra i Pilsko. Nie mogło zabraknąć mojej świni, która dosyć często uczestniczy w górskich podróżach.

Obrazek

Było to doskonałe rozpoczęcie wakacji! Wprawdzie wakacyjna przejrzystość powietrza rzadko pozwala na dalekie obserwacje, ale było ciepło, słonecznie, przyjemnie, co zwiastowało naprawdę dobry czas!

Obrazek

Ostatni Beskid, który udało mi się odwiedzić w tym roku kalendarzowym, to Beskid Makowski. W lutym odwiedziliśmy Chatkę na Lasku, a przy okazji udało mi się wyczołgać na Jałowiec, na którym regularnie zapadałam się w śniegu. Końcówka lutego, a ja natknęłam się na bazie! Kolejny fałszywy alarm 8)

Obrazek

W tym roku wróciłam także w Góry Stołowe. Tym razem jednak nie jesienią, a latem. Chodziliśmy nie tylko po polskiej stronie, ale także zahaczyliśmy o stronę czeską. Jako że liczna grupa była tam po raz pierwszy, nie mogło zabraknąć klasyków!

Obrazek

Po czeskiej stronie odwiedziliśmy Broumovské stěny z moją ukochaną huśtawką na Korunie, Adršpašsko-teplické skály oraz Ostaš.

Obrazek

Wróciliśmy także w Rudawy Janowickie, gdzie po raz kolejny odbył się Wędrowny Przegląd Piosenki Turystycznej "Polana". Jak co roku pomiędzy znakomitymi koncertami i wieczorami przy ognisku, udało nam się zrobić parę kroków po rudawskich szlakach.

Obrazek

W tym roku udało mi się wreszcie znaleźć towarzyszkę na zimowe Tatry, w których spędziłyśmy kilka wolnych dni podczas szkolnych ferii. Bywało pięknie, słonecznie, cicho, spokojnie...

Obrazek

Bywało także śnieżnie, pochmurnie, ale mimo wszystko pięknie.

Obrazek

Majówka to jeden z moich ulubionych okresów w roku. Namiot, ogniska, pustki na szlaku, niekontrolowanie uciekającego czasu, funkcjonowanie we własnym rytmie. Tym razem odwiedziliśmy Góry Wołowskie, gdzie weszliśmy m.in. na Kojszowską Halę.

Obrazek

Odwiedziliśmy także Kloptan. Aura dopisywała, na ogół świeciło słońce, wiosna budziła się do życia. Był to jeden z bardziej udanych wyjazdów.

Obrazek

Podsumowując - w górach spędziłam w tym roku 85 dni (zaraz będzie więcej) podczas 29 wyjazdów (zaraz będzie 30;-)). Dwanaście razy byłam sama, dziesięć razy w parze, a 7 w większej grupie. Cztery razy byłam zmotywowana spotkaniami muzyczno-koncertowo-śpiewankowymi. Nocowałam w 9 chatkach, 5 bazach namiotowych, 2 bacówkach, 1 szałasie, 12 schroniskach i 3 namiotach (jednym swoim i dwóch cudzych;-)). Raz postanowiłam zrobić jajecznicę, ale rozbiłam jajka po drodze do chatki. Wiele razy się przewróciłam. Raz potłukłam rękę. Raz skręciłam nogę. (Ostatni?) Raz dzwoniłam po GOPR. Raz leciałam helikopterem nad Bieszczadami. Nazimniejszym wyjazdem był styczniowy wypad do Łupkowa. Najdziwniejszym pokarmem było mięso kangura i parówki sojowe. Udręczyłam mnóstwo schroniskowych kotów. Wstałam na kilka wschodów słońca. Obejrzałam mnóstwo zachodów - to przychodzi zdecydowanie łatwiej. Zrobiłam wiele selfie, co ponoć jest symptomem zaburzeń psychicznych. To co? Pora pakować się w góry ^^

Obrazek

Z tego miejsca dziękuję Pudelkowi, który tolerował mnie najczęściej z forumowiczów, a także innym, z którymi było dane mi się spotkać jeden lub więcej razy - bton1owi, Vlado, darkheushowi, vidraru, Rudej, eco :)

Do zobaczenia na szlaku!

: 2017-12-27, 22:39
autor: buba
O zesz kurde! :D Ale udany rok! :D Fajnie takim ludziom co kazda pore roku na szlaku lubia! zawsze znajda cos dla siebie! czy w zieleni czy w bieli!

I mile dla oka podsumowanie, az sie troche w glowie zakrecilo od tego kalejdoskopu!

Z ciekawosci- jezdzilas tez w tym roku gdzies na jakies rowninne wycieczki? nad jezioro, do plaskatych lasów albo zwiedzac jakies miasta? czy kazdy wypad to byly gory?

: 2017-12-27, 22:59
autor: bton1
Inia, podsumowanie miażdży jak każdy Twój górski rok. Żałuję, że nie zmajstrowaliśmy jeszcze ze trzech wyjazdów, ale wiadomo jakie okoliczności wynikły..
Oby kolejny rok nie był gorszy pod względem wycieczkowym i każdym innym. Mam nadzieję, że uda się zmontować jakąś eskapadę.. Byle do przodu!
PS. To ja dziękuję za towarzystwo!!!

: 2017-12-28, 09:04
autor: Iva
Piękny rok :)

: 2017-12-28, 12:05
autor: sokół
Zdecydowanie tego za dużo, wyślę Ci pocztą zgłoszenie na odwyk!

: 2017-12-28, 13:11
autor: Piotrek
Ja bym neski nie ruszał, bo jak człowiekowi czegoś brakuje, to się szuka zamiennika. Jeszcze w hazard popadnie :)

Kapitany rok miałaś, urozmaicony i konkretny :ok
Teraz na koniec powinnaś poleczyć uraz kolana, co by kolejne lata nie były gorsze.

: 2017-12-28, 13:24
autor: nes_ska
Piotrek pisze:poleczyć uraz kolana


Ano, tylko ja nie mam urazu kolana... :P Skręciłam staw skokowy :) Uraz jest w okolicach kostki. W styczniu mam wizytę u ortopedy - zobaczymy ;)

bton1 pisze:Mam nadzieję, że uda się zmontować jakąś eskapadę.. Byle do przodu!


Damy radę! Ostatecznie zmontujemy eskapadę po krakowskich pubach 8)

Z ciekawosci- jezdzilas tez w tym roku gdzies na jakies rowninne wycieczki? nad jezioro, do plaskatych lasów albo zwiedzac jakies miasta? czy kazdy wypad to byly gory?


Służbowo spędziłam kilka dni na Pogórzach, ale dzieciaki też pościgałam po okolicznych szczytach.

W zasadzie byłam głównie w górach. Pozostałe weekendy spędzałam z harcerzami, ze znajomymi, którzy nie chodzą po górach (a ich mam większość, zwłaszcza w pobliżu) i ewentualnie w domu, oglądając brzydką pogodę za oknem :P

W ramach spędzania czasu niegórsko ( :dev ) ostatnimi czasy jeżdżę w środy do Krakowa na Krakowskie Śpiewanki Okołogórskie i w poniedziałki na Śpiewogrania :D

: 2017-12-28, 13:26
autor: bton1
nes_ska pisze:Damy radę! Ostatecznie zmontujemy eskapadę po krakowskich pubach 8)

To bez dwóch zdań. Grono zainteresowanych jest liczne.
W każdym razie i tak liczę na to, że i górki w brygadzie się trafią ;)

: 2017-12-28, 13:41
autor: sokół
No i szykujcie sobie jesiennie czas... szykuje się coś na miarę Starych Wierchów. :D

: 2017-12-28, 13:44
autor: Dobromił
O kurwa.

:bla1 :bla1 :bla1

: 2017-12-28, 13:57
autor: Piotrek
nes_ska pisze:
Piotrek pisze:poleczyć uraz kolana


Ano, tylko ja nie mam urazu kolana... :P Skręciłam staw skokowy :) Uraz jest w okolicach kostki.


Ok, trochę się machnąłem ale pamiętam, że coś z nogą.
Doceń jednak, że sie martwię i nie śpię po nocach :)

: 2017-12-28, 14:06
autor: Dobromił
Piotrek pisze:Doceń jednak, że sie martwię i nie śpię po nocach :)



Powinieneś zostać posłem PiS - u :)

: 2017-12-28, 14:10
autor: ceper
sokół pisze:szykujcie sobie jesiennie czas... szykuje się coś na miarę Starych Wierchów
Jesień odeszła tydzień temu i już mam planować/rezerwować/ na następną?
Będą chyba zapisy i głosowanie na wybór odpowiedniego weekendu? Jeśli nie, to się nie piszę... :ryb

: 2017-12-30, 13:34
autor: kefir
No,no... ładny ten 2017 :)
Też miałem w planach Lubań w tym roku, ale pogoda nie zgrała się z terminem. Fajnie poszalałaś, a Gorce po zobaczeniu Twoich zdjęć to chyba muszę odwiedzić w 2018...
Najbardziej smaka i tak narobiłaś mi Kloptanem :)

: 2017-12-30, 15:22
autor: włodarz
Imponująca liczba wycieczek! Moje gratulacje. Bardzo ciekawe podsumowanie.