Wioli rok 2021 na raty

Podsumowania sezonu czy jakiegoś okresu aktywności górskiej i nie tylko.
Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3458
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Wioli rok 2021 na raty

Postautor: Wiolcia » 2022-01-02, 20:09

141. Tyle aktywności związanych z podróżowaniem naliczyłam za 2021 rok. W to wchodziły pełnoprawne całodniowe wyprawy, krótkie parogodzinne wypady, fotograficzne spacery i dojazdy w miejsca, skąd zaczynaliśmy wycieczki. Słowem – wszystko, co w większym lub mniejszym stopniu można podpiąć pod etykietkę „podróż” i „przygoda”. Pod paroma względami był to rok nowości, ale podsumowanie zostawię na koniec. Teraz po kolei, co się działo.

ZIMA

STYCZEŃ

Nowy rok zaczyna się fantastycznie – od razu w górach. Pierwszego stycznia witamy go na grupowej wycieczce na Rysiankę i Lipowską. Zima na nizinach ociąga się, a tu jest szansa na śnieg. Śnieg rzeczywiście znajdujemy, świeci słońce, idzie się przyjemnie. Fajne rozpoczęcie górskiego sezonu!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem jest tylko lepiej, bo styczeń to czas ferii. Choć zima w odwrocie i pogoda przypomina bure przedwiośnie, z koleżanką zdobywamy Jaroszowicką Górę – miejsce, gdzie mnie jeszcze nie było. Kilka dni potem ruszamy na Gaiki i Magurkę. Potem jest piękny wypad na Pilsko i równie fajna pogodowo wycieczka na Halę Rycerzową.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A dalej – zmiana kierunku. Dwa razy Gorce, czyli Kudłoń i Stare Wierchy z Przełęczy Sieniawskiej oraz kilkudniowy feryjny wyjazd w objęciach „Bestii ze Wschodu”, w trakcie którego, przy specyficznej (czytaj: beznadziejnej) pogodzie dwa razy lądujemy w Tatrach i dwa razy w Gorcach.

Obrazek

Wyjazd kończę biegówkami na Turbaczu i jest to jeden z lepszych pod względem warunków wypadów w tym roku (i w ogóle). Trafia nam się fenomenalna zima i piękny zachód słońca.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pod koniec stycznia ląduję pierwszy raz w tym roku w Sudetach na wyjeździe urodzinowym. Przez dwa dni „uprawiamy” biegówki w Górach Bialskich przy skrajnie różnych warunkach.

Obrazek

Obrazek

Oprócz tego, tradycyjnie, uskuteczniamy zimowe spacery po okolicy, choć mało śnieżna aura nie zachęca do nadmiernej aktywności. Ale styczeń jest bardzo obfitym w wyjazdy i bardzo udanym miesiącem!

LUTY

Pierwszy lutowy wyjazd to Jakuszyce. Z powodu obostrzeń i braku możliwości noclegowych nie pojechaliśmy tam, wzorem lat ubiegłych, w ferie. Udaje się w lutym, na weekend (z piątkowym dojazdem). Pogoda, jak zwykle, jest szarobura, ale biegówkowe Jakuszyce uwielbiam i żadne mrozy i burości nie zepsują mi przyjemności przemierzania tamtejszych szlaków. Pierwszego dnia tradycyjnie lecimy spacerówką na Orle i kręcimy się po okolicy, drugiego namawiam ekipę na wycieczkę narciarską na Wysoki Kamień.
Tydzień później znów biegówkujemy – tym razem wokół Mogielicy. Świetne warunki na trasie, piękna zima, ciekawa pętla – udany wypad!

Obrazek

Ostatnia górska wycieczka lutego to wypad na Krawców Wierch. Jest odwilż, las gada kapiącą z drzew wodą z roztopionego śniegu, wystawiamy pychole do słońca i już wyczekujemy wiosny! Tydzień później, nadal przy wiosennej aurze, rozpoczynamy sezon rowerowy na Szlaku Ogrodników. O tym, że wiosna tego roku zaliczyła poważny falstart, dowiemy się dopiero potem…

MARZEC

W marcu jest krótki wypad na Cienków, a potem, większą ekipą, na Żar i Kiczerę. W połowie miesiąca po raz pierwszy w tym roku odwiedzam Beskid Niski, zdobywając całkiem zimową Cergową, a kolejnego dnia widokowy Liwocz na Pogórzu Ciężkowickim. W pierwszy dzień astronomicznej wiosny uderzamy z Martą na Romankę. Z początku trasy wracamy do samochodu po rakiety. I słusznie. Kalendarzowo to już prawie wiosna, a w rzeczywistości najcięższe pod względem warunków zimowych wyjście w tym roku.

Obrazek

Obrazek

Pod koniec miesiąca realizuję jeden z zaległych celów – po raz pierwszy ruszamy na Ochodzitą, na którą wybierałam się już od lat. Ma być spektakularny wschód słońca, jest mgła, choć, nie ukrywam, ciekawe warunki pogodowe. Potem, przy roztopach, leziemy na Tyniok i, po trawersie Gańczorki, leżakujemy przy chatce pod Pietraszonką.

Obrazek

Za to lokalnie, rowerowo i pieszo, jak to mam w zwyczaju od lat, szukam wiosny po okolicy. Bo zima niebezpiecznie się przedłuża…
Ostatnio zmieniony 2022-01-02, 22:07 przez Wiolcia, łącznie zmieniany 4 razy.

Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3458
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Postautor: Wiolcia » 2022-01-02, 21:28

WIOSNA

KWIECIEŃ

Prima aprilis świętujemy na Wróżnej i Tule. To wyjazd w poszukiwaniu geofitów, pierwszych wiosennych roślin i kwiatów. Udaje się fenomenalnie, bo i rejon jest stworzony do tego, by jeździć tam na początku wiosny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kolejne dwa wyjazdy koncentrują się na Beskidzie Żywieckim. Najpierw jest Zapolanka i Bucioryska, potem wschód słońca na Rysiance.

Obrazek

Obrazek

W połowie miesiąca trafia się największy niewypał tego roku – wyjazd na krokusy w Gorce (z małym przystankiem w Beskidzie Makowskim). Już dawno ma być wiosna, wysyp kwiatów i ciepło. W tym roku jest inaczej, a pierwsze krokusy może i są, ale przykryte porządną pierzyną śniegu. Mimo tego jest fajnie, bo nieważna jest aura, ważna jest ekipa, z którą przemierzam gorczańskie szlaki. Ale że łatwo się nie poddaję, w kolejnym roku też mam w planach zorganizowanie krokusowego wypadu. Może tym razem się uda?
Pod koniec miesiąca ruszam na poszukiwanie cieszynianek, by znaleźć te ciekawe kwiaty na przyjemnej spacerowej pętli przez górę Bucze.

Obrazek

Poza tym w ruch idzie rower i własne nogi, by przemierzać znów najbliższe okolice w poszukiwaniu wiosny, widoków i ciekawych roślin.

MAJ

A w maju marzy mi się Beskid Niski. Taki, jak za dawnych lat. Z zielonymi łąkami, mleczami, piękną i ciepłą wiosną. Na majówkę wyjeżdżamy już pod koniec kwietnia, ale szans na realizację marzeń nie ma. Z powodu spóźnionej wiosny w Beskidzie Niskim trwa nadal szare przedwiośnie, więc po jednym dniu porzucamy go na rzecz Pogórza Jasielskiego. Tam jest cieplej, bardziej wiosennie. Wszystkie wycieczki odbywamy na rowerze, choć trafia się króciutki pieszy wypad z Folusza pod wodospad.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Znacznie łatwiej złapać wiosnę w naszych rejonach. Nadal usilnie jej poszukuję na spacerach i rowerowych wycieczkach. Jak co roku scenariusz jest ten sam – najwięcej po okolicy jeżdżę właśnie wczesną wiosną. Trafia się również azaliowy dzień w prywatnych ogrodach.
Po latach wracam też na Ponidzie. Atrakcyjna pofalowana kraina pól gości nas na jeden rowerowy dzień. Chciałabym tam częściej wracać, bo naprawdę warto.

Obrazek

Obrazek

W połowie miesiąca znów odwiedzam Ochodzitą. Przez lata nie mogłam tu trafić, a w tym roku udaje się już drugi raz! Skoro poprzednio był wschód słońca, teraz jest zachód. Wcześniej jeszcze krótki postój na Tynioku i Koczym Zamku, skoro już się jest w okolicy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kolejna górska wycieczka też jest nowością – przez Kiczorę wychodzimy na Jastrzębicę ze Świnnej. Ładna wiosenna zieleń, widoczne Tatry, przyjemne popołudniowe widoki – taki to wyjazd.

Obrazek

Koniec miesiąca należy, po raz trzeci w tym roku, do Beskidu Niskiego. Niestety, znów (poza dojazdowym dniem) nie ma pogody, gdy kręcimy się w okolicach Wysowej. Ale szlaki są bardzo widokowe i mimo że niebo nie skąpi nam deszczu, wypad należy do udanych. Jak każdy w Beskid Niski.

CZERWIEC

Czerwiec zaczyna się fenomenalnym wyjazdem na Spisz, Podhale i w Gorce. Z powodu spóźnionej wiosny jest tu jeszcze szansa na ustrzelenie mleczowych łąk. Dwa dni przeznaczamy na Spisz (raz pieszo, raz na rowerze), jeden pieszy na Gorce, jeden rowerowy na Podhale. I ten ostatni jest szlakowym odkryciem roku! Kiedyś skuszę się może na relację, by pokazać mało odwiedzane rejony (nie kojarzę stamtąd żadnej forumowej relacji) z pięknymi widokami.
Potem jest trzeci w tym roku (a nie ostatni!) wyjazd w Sudety. To dużo, bo w Sudety zaglądam o wiele rzadziej. Znów są Góry Izerskie, za to po raz pierwszy od lat w odsłonie bez śniegu. Fajnie tak porównać miejsca, gdzie się śmigało na biegówkach parę miesięcy wcześniej, z tymi teraz, całkiem wiosennymi. Ostatniego dnia przechadzamy się natomiast po Bukowcu – to ciekawe miejsce z rozległym parkiem w sąsiedztwie tamtejszego pałacu.
Gorąca końcówka miesiąca pozwala na docenienie szlaków prowadzących prawie w całości przez las. Wyszukuję nieznany mi szlak z Kóz przez Zasolnicę do Żarnówki. Wracamy przez Bujakowski Groń do kamieniołomu.
W ostatni weekend czerwca przepraszam się po latach z Babią Górą. Nie przepadam za tym miejscem, ale tym razem kusi mnie bujna roślinność porastająca zbocza Babiej. Pod tym względem to rewelacyjny wyjazd! Pogoda jest mocno średnia, ale szlak Percią Akademików zachwycający botanicznie. Z tego samego powodu zajrzę po latach w jesienne Tatry, ale nie uprzedzajmy faktów…

Obrazek

Obrazek

Rowerowo, poza spiskim i podhalańskim wypadem, jest średnio. Tylko jedna wycieczka wokół komina, czyli po najbliższej okolicy. To zresztą symptomatyczne dla tego roku – mniej będzie rowerowych wypadów. Za to więcej innych, zupełnie dla nas nowych. Ale o tym w letnim odcinku.
Ostatnio zmieniony 2022-01-02, 21:49 przez Wiolcia, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
buba
Posty: 6126
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2022-01-02, 21:42

Ale ja zazdroszcze ludziom, ktorzy lubią zimę i potrafią sie nią cieszyc! Mają o tyle dłuższe życie! :)
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..

Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3458
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Postautor: Wiolcia » 2022-01-03, 19:14

LATO

LIPIEC

W lipcu czas na kolejny debiut – kilkudniowy spływ kajakowy. W tamtym roku złapałam kajakowego bakcyla na jednodniowej wycieczce po warmińskiej rzece, w tym czas na konkretniejszą wyprawę. Naszym celem staje się roztoczańska Tanew. Pięciodniowy spływ przy upałach to okazja do świetnych biwaków, ciszy, kontemplacji przyrody i podziwiania wezbranej rzeki. Bo spływamy akurat po wielkich opadach i Tanew nie przypomina ponoć samej siebie. Z tego też względu jest spokojniej, bo niektóre wypożyczalnie zrezygnowały z udostępniania kajaków turystom. Za to jak nurt niesie!
Po dotarciu do mety postanawiamy zostać jeszcze na Roztoczu jeden dzień, by pokręcić się po tej krainie rowerowo. A skoro już tu jesteśmy, to wpadam na pomysł, by w ramach niespodzianki odwiedzić rodzinę, która spędza akurat wakacje w Bieszczadach. Przecież to niedaleko…
Okazuje się, że jednak wcale tak blisko nie jest, ale mimo tego wpadamy na dwa dni w Bieszczady, by pokręcić się po wysiedlonych wsiach i wejść na Korbanię, a kolejnego dnia wspiąć się na Rawki i Połoninę Caryńską w poszukiwaniu fiołka dackiego i innych roślin.
Drugim dłuższym wypadem jest rowerowanie Podlaskim Szlakiem Bocianim. Zaczynamy w Suwałkach, by stamtąd podjechać do początku szlaku w Stańczykach. Spod słynnych wiaduktów popedałujemy na południe, do Białowieży. Zadupiami, ostępami, ciężkim szutrowym terenem. Szlak niełatwy, jeśli by się ktoś kiedyś wybierał.
Z lipcowych lokalnych wypadów wymienię wycieczkę nad kamieniołom w Kozach i Wilcze Stawy, zaporę w Goczałkowicach oraz jednodniówkę na Rachowcu, by pofotografować mieczyki.
Za to koniec miesiąca wyznaczy kształt kolejnych wyjazdów. Trzydziestego wodujemy na Jeziorze Żywieckim naszego „Thora”. Dzień później wyjeżdżam na najdłuższy wakacyjny wyjazd.

SIERPIEŃ

A tym wyjazdem jest rowerowe Green Velo. Tym razem w dwa tygodnie przejeżdżamy odcinek ze Stalowej Woli przez Zwierzyniec do Białegostoku. Ponad 700 kilometrów, Lubelszczyzna i Podlasie, dwa tygodnie fantastycznych spotkań z tamtejszymi ludźmi, wielkiej gościnności i otwartości, sielskich krajobrazów i radości. Fenomenalna ekipa uczyniła ten wyjazd jednym z lepszych w tym roku.
Po powrocie jest woda. I znów pierwszy raz. A nawet podwójny pierwszy raz. Po raz pierwszy kąpię się w Jeziorze Żywieckim (i to nie raz), po raz pierwszy pływam po nim jachtem. Potem wody ciąg dalszy. Jednodniowe kajaki na Małej Panwi i dwudniówka kajakowa po Liswarcie i Warcie.
A z gór, na koniec wakacji, są Sudety. Ostatnie w tym roku. Trzy dni, trzy pasma, cztery wieże, w tym dwie niedorobione. Trochę stąpania po starych śladach, trochę nowości. Pogoda letnia, ale fajnie.

WRZESIEŃ

Wrzesień znów zaczyna się od wody. Orion siedzi na Żywieckim, ale mamy drugą łódkę. Małą krypkę zbudowaną własnoręcznie przez Roberta o dumnej nazwie „Bóbr”. Rzucam pomysł wyjazdu nad Jezioro Mucharskie. Tyle razy mijaliśmy je, gnając dalej. Czas na poznanie. Na początek szukamy dobrego miejsca do wodowania i noclegu. W końcu zatrzymujemy się na plaży w Jaszczurowej i przez dwa dni „Bóbr” nurza się w podniesionych wodach tego jeziora, bo jest po opadach. Gdy zajrzymy tu dwa miesiące później, japy nam opadną ze zdziwienia, jak bardzo „normalny” poziom wody różni się od tego wrześniowego.
Tydzień później wracamy na „Thora”. Po raz pierwszy spędzam noc na łódce na Jeziorze Żywieckim. Ranek wita nas pięknym impresjonistycznym wschodem słońca. Za to tydzień później jest pochmurno i jezioro odsłania przed nami swą zupełnie inną twarz.
Górskich wypadów jest mniej. W Beskidzie Małym robimy pętlę z Wielkiej Puszczy przez Przełęcz Kocierską. Pod koniec miesiąca ruszam po latach w jesienne Tatry. Na botaniczne wycieczki jest już nieco za późno, ale i tak jest pięknie, choć dla wielu nasze szlaki trącą emeryckim chodzeniem (Psia Trawka!). Padają jednak rude Czerwone Wierchy we mgle i słońcu. Świetna dynamiczna pogoda, bardzo przyjemny i luźniejszy dzień drugi – Tatry mogą być :).

Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3458
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Postautor: Wiolcia » 2022-01-03, 19:59

JESIEŃ

PAŹDZIERNIK

Październik jest już bardziej górski. Dwa razy ruszam w Beskid Śląski (Wapienica, Wysokie z leśnym kościołem, Palenica oraz mało jeszcze jesienny wypad na Wróżną, Ostry i Tuł), dwa razy w Beskid Mały (Chrobacza Łąka i Leskowiec) i raz w Beskid Makowski (Czeretniki).

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W połowie miesiąca spełniam swoje kolejne marzenie – po prawie 20 latach wracam w jesienne Bieszczady. Naszą bazą jest Nasiczne, stąd uskuteczniamy różne wycieczki. Jest Jeleniowate na zachód słońca, Połonina Caryńska i Caryńskie, Otryt, Krywe i okolice Lutowisk. Przypominam sobie, jak pięknie jest w październiku w tych górach.

Obrazek

Są też wczesnojesienne kajaki (znów dwudniówka Liswarta – Warta) i podziwianie wyjątkowo pięknej jesieni w okolicznych lasach.

LISTOPAD

W listopadzie jesień nadal trzyma. Odkryciem jest najbliższa okolica i wyjątkowo uroczy Las Janowicki. W pierwszym tygodniu tego miesiąca kończymy sezon żeglowania po Żywieckim. Coś nas okolica nie chce puścić, bo przez pomyłkę zostajemy zamknięci w ośrodku, gdzie trzymamy Oriona. Kończy się przeskakiwaniem przez płot, by móc wrócić do domu.
W czasie samotnej, częściowo kolejkowej, wycieczki obserwuję inwersyjne mgły na Szyndzielni i Klimczoku. U mnie to podobna, co zwykle, pora na odwiedzenie tych gór.

Obrazek

W listopadzie kończymy też sezon rowerowy. Święto Niepodległości spędzamy, jadąc na Halę Baranią. Pod koniec miesiąca podziwiamy uroki Soły na ostatniej w tym roku rowerówce.
Coś się jednak kończy, coś zaczyna. Z wyjazdu do Drzewicy wracają z nami dwa jednoosobowe kajaki. Jesteśmy przygotowani do kolejnego sezonu!

Obrazek

GRUDZIEŃ

W grudniu, rzutem na taśmę, wyjeżdżam na coroczny Babski Wyjazd. Cud, że się udało. Tym razem jedziemy bliziutko, kręcąc się po Promnicach, Porębie i Pszczynie śladami Plessów. Na pierwszy zimowy wypad w góry wybieramy Rysiankę – jestem tu już czwarty raz w tym roku, ale to dobra opcja, gdy śniegu nie ma jeszcze za wiele.

Obrazek

Obrazek

Okres świąteczny owocuje paroma spacerami oraz dwoma wypadami w góry. Jest Kozia Góra, a kolejnego dnia Błatnia. Niezbyt ambitnie, ale pogoda bardzo zimowej nie przypomina. Tak oto kończy się ten rok.

PODSUMOWANIE

Jestem zadowolona. Ostatnio wiele nie potrzebuję, jeśli chodzi o wyjazdy, by się cieszyć. Siłą rzeczy wiele wycieczek obejmuje najbliższe tereny, Beskid Śląski, Żywiecki i Mały, ale staram się tak je planować, by, o ile się da, zobaczyć coś nowego.
Z planów zeszłorocznych udało się być na Ochodzitej. Może niekoniecznie z przyległościami, jak zamierzałam, ale jednak. Te tereny czekają jeszcze na dokładniejszą eksplorację, więc jest cel na obecny rok.
Nie udało się być w każdym karpackim paśmie, zabrakło Pienin i Beskidu Sądeckiego. Za to aż cztery razy byłam w Sudetach, co jest bardzo dobrym osiągnięciem. Wreszcie też udało się trafić na pogodę na Spiszu. I odkryć urocze zakątki Podhala.
I nowości. Dużo nowości. Pływanie na dwóch łódkach, spanie na jachcie, kąpiele w Żywieckim, przecudne dni kajakowe. Mniej było roweru, za to rowerowe eskapady wyborne, bo Podlasie to jest zawsze bardzo dobry kierunek.
Co roku planuję sobie być w Bieszczadach i Beskidzie Niskim, choć na trochę. Ten rok to aż dwa (choć krótkie) pobyty w Bieszczadach i trzy (choć bez pogody) w Beskidzie Niskim.
Co na ten rok? Znów zajrzeć w Bieszczady i Beskid Niski. Aby udało się z biegówkami. Marzą mi się zimowe Bieszczady, choć wiem, że będzie to trudne. Koło czerwca chciałabym zajrzeć w Tatry, ale to też może się nie udać. Na pewno kajaki. Fajnie, by udało się wiosną. I latem. I jesienią. I na wiele dni.
W sezonie na pewno mąż zaciągnie mnie na łódki. Co jeszcze? Nie wiadomo. Zobaczymy, jak się rok ułoży.
DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ.
Ostatnio zmieniony 2022-01-03, 20:09 przez Wiolcia, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3458
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Postautor: Wiolcia » 2022-01-03, 20:04

buba pisze:Ale ja zazdroszcze ludziom, ktorzy lubią zimę i potrafią sie nią cieszyc! Mają o tyle dłuższe życie! :)

Buba, może zamiast walczyć, spróbuj zaakceptować? I wierz mi, ja mam słabą tolerancję na zimno. Ale przecież zawsze można się ubrać. I nie mów mi, że słoneczna, śnieżna, lekko mroźna zima nie jest czymś pięknym?

włodarz
Posty: 2686
Rejestracja: 2014-05-13, 17:38
Lokalizacja: Góry Sowie

Postautor: włodarz » 2022-01-03, 20:25

Zaszalałaś Wiolcia. Gratuluję bardzo udanego roku. Przyznam, że strasznie Ci zazdroszczę. Gdybym miał w połowie tak udany rok byłbym przeszczęśliwy.

laynn

Postautor: laynn » 2022-01-03, 20:39

Wiolcia pisze:141. Tyle aktywności związanych z podróżowaniem naliczyłam za 2021 rok.

Ja ostatni raz robiłem podsumowanie. No cóż...

Również zazdroszczę. I Sudetów (pierwszy raz od kilku lat w nich nie byłem), Niskiego, a najbardziej kajaków i łódki.
Z lata nie będzie zdjęć? Czy będą, ale w relacji?

Awatar użytkownika
Adrian
Posty: 9519
Rejestracja: 2017-11-13, 12:17

Postautor: Adrian » 2022-01-03, 21:50

Rok prezentuje się zacnie, a szczególnie tajemnicze wakacje bez obrazków ;)

Awatar użytkownika
Prezes
Posty: 1980
Rejestracja: 2013-11-11, 10:10

Postautor: Prezes » 2022-01-03, 22:00

Najlepsze zdjęcia zimowe :)
Te biegówki mają jakąś łuskę czy trzeba jodełką pod górę?

Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8367
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2022-01-03, 22:07

Tajemniczych wakacji tak naprawdę nie było, więc i brak obrazków ;)
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!

Awatar użytkownika
buba
Posty: 6126
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2022-01-03, 22:11

Ale rewelka! Moc przygod i to takich mega roznorodnych! Kiedy paralotnie i nurkowanie? :D

I wszystko ładnie pięknie - ale czemu z najciekawszych fragmentow roku (rowerówek po ścianie wschodniej, kajakowania, przelazenia przez ploty z zamnietych ośrodkow) nie ma zadnych zdjec ani relacji??? :(

ciężkim szutrowym terenem


Ale ciezkim czy szutrowym? Albo to ja rozumiem to slowo jakos inaczej? bo szuter zawsze kojarzyl mi sie z twardą i rowną nawierzchnią, taką najbardziej idealną do jechania na rowerze. W odroznieniu od piasku, gliny czy kocich łbów ;)

Wiolcia pisze:Buba, może zamiast walczyć, spróbuj zaakceptować?


Próbowałam, probuje i pewnie bede probowac... Ale jak temperatura spada ponizej zera to mi się włącza jeden tryb - poszukiwanie ciepła. A cieplo jest np. w domu ;) Ide wyrzucic smieci i juz wiem, ze chyba jednak nie chce w weekend na zadną wycieczke ;) A wyjazdy to cos, co powinno sprawiac przyjemnosc a nie przykry obowiazek do odbębnienia.

Ale przecież zawsze można się ubrać.


Ale żadne ubranie nie pomoże np. na konieczność oddychania zimnym powietrzem. A to samo w sobie jest paskudnie nieprzyjemne i chłodzi od srodka niezaleznie od ubrania..

I nie mów mi, że słoneczna, śnieżna, lekko mroźna zima nie jest czymś pięknym?


Oczywiscie, zwlaszcza na obrazku, przed komputerem, jak np. patrze na twoje relacje a w pokoju mam +25 :D
Choc nawet na obrazku wole lato!
Ostatnio zmieniony 2022-01-04, 10:05 przez buba, łącznie zmieniany 9 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..

Awatar użytkownika
buba
Posty: 6126
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2022-01-03, 22:17

Pudelek pisze:Tajemniczych wakacji tak naprawdę nie było, więc i brak obrazków ;)


Albo byly az tak rewelacyjne, ze zadne zdjecia nie nadaja sie do publikacji! :P
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..

Awatar użytkownika
Adrian
Posty: 9519
Rejestracja: 2017-11-13, 12:17

Postautor: Adrian » 2022-01-04, 05:38

Pudelek pisze:Tajemniczych wakacji tak naprawdę nie było, więc i brak obrazków ;)


W tekście są i to całkiem ciekawe ...

Chętnie zobaczę zdjęcia z łódki, to będzie coś nowego :)

Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3458
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Postautor: Wiolcia » 2022-01-04, 14:13

włodarz pisze:Zaszalałaś Wiolcia. Gratuluję bardzo udanego roku. Przyznam, że strasznie Ci zazdroszczę. Gdybym miał w połowie tak udany rok byłbym przeszczęśliwy.

A kiedy Twoje podsumowanie?

laynn pisze:
Wiolcia pisze:141. Tyle aktywności związanych z podróżowaniem naliczyłam za 2021 rok.

Ja ostatni raz robiłem podsumowanie. No cóż...

Ale, jak pisałam, ta liczba obejmuje wszystkie aktywności, nawet krótkie. Gdybyś doliczył swoje spacery, wypady na zachody słońca i temu podobne rzeczy, też by się więcej uzbierało. Ja wszystko sobie spisuję, co tylko odrywa mnie od codzienności i jest jakąś aktywnością.

laynn pisze:Z lata nie będzie zdjęć? Czy będą, ale w relacji?


Adrian pisze:Rok prezentuje się zacnie, a szczególnie tajemnicze wakacje bez obrazków ;)


Pudelek pisze:Tajemniczych wakacji tak naprawdę nie było, więc i brak obrazków ;)


buba pisze:
Pudelek pisze:Tajemniczych wakacji tak naprawdę nie było, więc i brak obrazków ;)


Albo byly az tak rewelacyjne, ze zadne zdjecia nie nadaja sie do publikacji! :P


Sprawa jest prosta - nie mam wybranych żadnych zdjęć z wakacji. Te z pozostałych pór roku gdzieś publikowałam, stąd mogłam je teraz zebrać. A z wakacji nic.

Adrian pisze:
Pudelek pisze:Tajemniczych wakacji tak naprawdę nie było, więc i brak obrazków ;)


W tekście są i to całkiem ciekawe ...

Jeden, co czyta (i widzi) między wierszami... ;)

Prezes pisze:Te biegówki mają jakąś łuskę czy trzeba jodełką pod górę?

Mają łuskę i krawędź. I są trochę szersze od zwykłych biegówek, bo to offtracki nadające się do chodzenia poza przygotowanymi trasami. Ale jak jest stromo, to i tak trzeba jodełkować.

buba pisze:Ale rewelka! Moc przygod i to takich mega roznorodnych! Kiedy paralotnie i nurkowanie? :D

A to już wyższy poziom szaleństwa... Chyba tych aktywności wystarczy. I tak jest ich tyle, że trzeba wybierać coś kosztem czegoś.

buba pisze:I wszystko ładnie pięknie - ale czemu z najciekawszych fragmentow roku (rowerówek po ścianie wschodniej, kajakowania, przelazenia przez ploty z zamnietych ośrodkow) nie ma zadnych zdjec ani relacji??? :(

Długie wyjazdy to dużo zdjęć. Nie ma kiedy przebrać i opisać.

buba pisze:
Wiolcia pisze:ciężkim szutrowym terenem


Ale ciezkim czy szutrowym? Albo to ja rozumiem to slowo jakos inaczej? bo szuter zawsze kojarzyl mi sie z twardą i rowną nawierzchnią, taką najbardziej idealną do jechania na rowerze. W odroznieniu od piasku, gliny czy kocich łbów ;)

Są szutry i szutry. Ubity jest w porządku, ale taki jakiś kamienisty, na którym wytrzęsie człowieka, to porażka. Jeśli jeszcze z tarką, bo rozjechany przez samochody, to można paść. A podlaskie wioski są często takimi drogami połączone. Po pewnym czasie człowiek ma dość.
A, kocie łby! To też jakiś podlaski wynalazek. Trafiały się czasami. To już w ogóle jest koszmar...