Strona 3 z 5

: 2016-02-24, 23:02
autor: laynn
No masz rację...zasmuciłeś mnie...jeszcze mi brakuje do Prawdziwego Pantofla :D

: 2016-02-24, 23:09
autor: buba
Pudelek pisze:Z jednej strony komórka bardzo ułatwia życie, z drugiej - to smycz, którą większość osób sobie narzuca...


Wedlug mnie bardzo ulatwia i uwazam to za jeden z lepszych wynalazkow wspolczesnosci (mam na mysli aparacik ktory sluzy do dzwonienia a nie jakies naladowane dziwnymi funkcjami ustrojstwo). Pamietam ze za dawnych czasow bardzo marzylam aby miec przy sobie golebia ktorego moge zawsze wyslac z wiescia do domu.
Nie zapomne jak jezdzilam z ukrainskimi znajomymi w Bieszczady dawno temu (takie Bieszczady od Zamoscia po Czarnohore) i mialam taki uklad z mama ze ona akceptuje to co robie mimo mojego mlodego wieku ale mam sie codziennie, najrzadziej co dwa dni meldowac ze zyje. I jaka to byla masakra jak przyjedzam pod kolejna budke telefoniczna a ona rozwalona. Kiedys juz dwa dni nie dzwonilam, kolejna budka w drzazgi bez sygnalu, ja juz wiem ze mama sie martwi (a jak sie kogos kocha to by sie chcialo zeby spal spokojnie). Wtedy bylam w Dwerniku i bylam juz mega zdesperowana. Powiedzieli mi ze u soltysa jest telefon. Pamietam ze dzwonie do tego soltysa do drzwi i chyba zdesperowanym glosem pytam czy ma telefon i ze ja musze natychmiast zadzwonic, ze zaplace ile trzeba, ze dam 50 zl ale MUSZE zadzwonic natychmiast. Babka mnie wpuscila oczywiscie, zaprowadzia do telefonu, pewnie myslala ze jakis wypadek albo co... a drzaca reka wykrecilam numer... "mamo, u nas wszystko w porzadku jestesmy zdrowi, wiesz, budki tu w Bieszczadach popsute, ale wszystko ok...". Mina soltysowej bezcenna gdy wciskalam jej kase do reki.. Nie wziela.. Mowila ze lzami w oczach ze zazdrosci mojej mamie bo jej dzieci nie sa takie..
Taaak, komorki to zajebisty wynalazek...

: 2016-02-24, 23:43
autor: laynn
Jak to mówią? Co za dużo to nie zdrowo?
Wszystko jest dla każdego.

: 2016-02-24, 23:44
autor: Basia Z.
buba pisze:Taaak, komorki to zajebisty wynalazek...


Tylko bywa czasem inaczej.
To było około 10 lat temu.
Kolega pojechał na tydzień w Gorgany.

Chodzi zawsze sam i co jakiś czas, chyba raz dziennie melduje się żonie.
Ale że żona po górach w ogóle nie chodzi, więc nawet nie wie dokładnie gdzie on jest (no bo nie zna tych miejsc).

No i niestety w Gorganach nie było zasięgu, tzn. był ale dziwny. On dodzwonić się nie mógł, ale codziennie wysyłał SMS-y i nie miał informacji, że coś jest nie tak i że nie dochodzą więc myślał, że wszystko OK i szedł sobie spokojnie z namiotem wzdłuż głównego grzbietu. SMS-y wysyłał codziennie, ale one przepadały w przestrzeni, żaden jak się okazało nie doszedł.
Żona tymczasem już na trzeci dzień, nie wiedząc co się dzieje i dość mocno przestraszona otworzyła jego skrzynkę pocztową, znalazła maila, którego dostał ode mnie, a który miał tytuł "Karpaty Wschodnie" (całkiem przypadkiem bo rozmawialiśmy o jakichś starych sprawach a nie o jego wyjeździe, nawet nie wiedziałam że tam pojechał). No i napisała do mnie rozpaczliwego maila po tytułem "Kajtek zaginął" *).

Ja akurat byłam w pracy i tu nagle dostaję takiego maila. Od razu po przeczytaniu tytułu też się przeraziłam.
Ale jak ją wypytałam (cały czas korespondowałyśmy mailowo) to zaczęłam ją uspokajać, bo wiedziałam że tam jest kiepsko z zasięgiem (sama byłam rok wcześniej). Potem jeszcze ona napisała maila do naszego wspólnego kolegi, który akurat wrócił z Gorganów i traf chciał ze spotkał tamtego w Rafajłowej. Jeden wsiadał a drugi wysiadał z marszrutki.
No i on też zaczął dziewczynę uspokajać. W końcu ona się dała przekonać żeby nie panikować, a my tymczasem do tamtego "zaginionego" wysłaliśmy ze swoich telefonów po kilka SMS-ów aby się natychmiast skontaktował z żoną.
Na szczęście już wieczorem jak zszedł do Osmołody skontaktował się z żoną i również z nami i wszyscy odetchnęliśmy bo trochę nerwowo jednak było.

Wszystko wydaje mi się kwestią umówienia się. Gdyby powiedział żonie, że przez tydzień, lub ileś tam dni będzie bez kontaktu to by nie panikowała.

Ja w każdym razie jak moi Panowie jeżdżą nad Bajkał, do Gruzji, do Birmy, na Filipiny czy do Peru to nie oczekuję codziennego kontaktu, bo wiem że nie ma tam takich możliwości.

*) [imię zmienione, bo pewnie kolega nie chce być zdemaskowany ;) ]

: 2016-02-25, 00:01
autor: buba
Basia Z. pisze:Kajtek

Basia Z. pisze:*) [imię zmienione, bo pewnie kolega nie chce być zdemaskowany ]


Fajne imie mu wymyslilas- jak kabak by byl chlopcem to mial byc wlasnie Kajtek :P

: 2016-02-25, 00:09
autor: Tatraman
Kajetan, znaczy się...? :)

: 2016-02-25, 00:10
autor: Pudelek
buba pisze:Mnie to toperz bez najmniejszego problemu puscil np. na 9 dni na Podlasie zebym spala w namiocie sam na sam z innym facetem (eco). Widac niektorzy sa bardziej godni zaufania a niektorzy mniej

ewentualnie Eco wygląda u toperza na takiego, co to kobiet w namiocie nie tyka :P

buba pisze:Ja od dziecka bylam nauczona zeby informowac bliskich np. o spoznieniu sie do domu

tyle, że kiedyś to było bardziej utrudnione. Zepsuł się pociąg, uciekł autobus - nie bardzo jak zadzwonić, bo nie wszędzie były budki telefoniczne. A teraz... "kochanie, będę kwadrans później, bo stoję w korku. Możesz poczekać z obiadem?".

sprocket73 pisze:prawdziwy pantofel nie napisałby czegoś takiego, ze go żona nie puści... prawdziwy pantofel pisze tak:

znam paru takich co z dumą rozgłaszali, że są pantoflami :D Część z nich do dziś się tego wstydzi :lol

: 2016-02-25, 00:12
autor: buba
Tatraman pisze:Kajetan, znaczy się...? :)


nooo :) chyba jedyne meskie imie z takich uzywanych w Polsce ktore mi sie bardzo podoba (bo inne to mi sie podobaja same takie dziwne co to by sie dziecku zrobilo krzywde mu tak dajac ;)

Pudelek pisze:buba napisał/a:
Ja od dziecka bylam nauczona zeby informowac bliskich np. o spoznieniu sie do domu

tyle, że kiedyś to było bardziej utrudnione. Zepsuł się pociąg, uciekł autobus - nie bardzo jak zadzwonić, bo nie wszędzie były budki telefoniczne. A teraz... "kochanie, będę kwadrans później, bo stoję w korku. Możesz poczekać z obiadem?".


No bylo cholernie utrudnione ale przy odpowiedniej dozie dobrej woli w wiekszosci przypadkow (chyba nawet we wszystkich ) udawalo mi sie poinformowac rodzicow ze z imprezy wroce jutro. :P

Basia Z. pisze:No i niestety w Gorganach nie było zasięgu, tzn. był ale dziwny. On dodzwonić się nie mógł, ale codziennie wysyłał SMS-y i nie miał informacji, że coś jest nie tak i że nie dochodzą więc myślał, że wszystko OK i szedł sobie spokojnie z namiotem wzdłuż głównego grzbietu. SMS-y wysyłał codziennie, ale one przepadały w przestrzeni, żaden jak się okazało nie doszedł.


Ja sms uwazam za dostarczony gdy przyjdzie na niego odpowiedz (tzn odpowiedz od osoby a nie od sieci ze "dostarczono".

A w Gorganach tak jest z zasiegiem jak piszesz- przez 4 dni nie pisalam do mamy. Ale wczesniej jej mowilam ze tam tak bedzie wiec bylo ok i sie nie martwila

: 2016-02-25, 00:21
autor: Piotrek
buba pisze: (bo inne to mi sie podobaja same takie dziwne co to by sie dziecku zrobilo krzywde mu tak dajac ;)

Np. Ariel ? :)

: 2016-02-25, 00:25
autor: Pudelek
buba pisze:No bylo cholernie utrudnione ale przy odpowiedniej dozie dobrej woli w wiekszosci przypadkow (chyba nawet we wszystkich ) udawalo mi sie poinformowac rodzicow ze z imprezy wroce jutro.

jednak impreza to co innego niż góry :)

Pamiętam swoją pierwszą wyprawę wielodniową w góry i to od razu samotną. Co jakiś czas dawałem znać, że żyję, ale na jakimś odcinku nie było możliwości... Rodzice zadzwonili do schroniska :! (jakoś wyliczyli, że tam powinienem być) śmiertelnie mnie strasząc, bo myślałem, iż coś się w domu stało. Po tej akcji i awanturze trochę zrozumieli, że na szlaku górskim ustawiczne kombinowanie skąd zadzwonić nie jest najważniejsze, podobnie jak to, że czasem można nie mieć normalnej możliwości (bo mi do głowy nie przyszło, aby do zwykłego "meldowania się" wykorzystać telefon schroniskowy).

Obecnie jadąc gdziekolwiek zawsze informuję, że "pewno nie będę miał zasięgu". W górach to się najczęściej sprawdza :) Zresztą komórkę zazwyczaj noszę i tak wyłączoną, aby bateria starczyła na cały wyjazd, co przy starych Nokiach nie jest wielką sztuką :)

: 2016-02-25, 08:19
autor: laynn
Wracając do tematu.
Obejrzałem to na mapie papierowej i możemy trochę to zmodyfikować. Zacząć lub skończyć wcześniej. No cóż ja się na to zaczynam szykować.

: 2016-02-25, 08:20
autor: Tatrzański urwis
Piotrek pisze:Np. Ariel ? :)
Robiłem kiedyś z gościem o takim imieniu . Śmialiśmy się że ma ojca Vizira i matkę Polene :D .
A wracając do tej traski to odległość fajna tyle że nie w tych górach co trzeba ;) . Zmieńcie pasmo to się przyłączę.

: 2016-02-25, 08:30
autor: sprocket73
co do fajnych imion... wiecie jakie imię pasuje zarówno do chłopca jak i do dziewczynki?
podpowiem, że to imię wszyscy znają, aczkolwiek jest bardzo rzadko nadawane...

.

.

.

Osama ;)

: 2016-02-25, 09:31
autor: sokół
Laynn, mnie się tam ta trasa podoba taka jaka jest, niemniej chyba nie mamy zbytnio co liczyć na braki śniegu. Warto chyba mieć coś mimo wszystko w alternatywie. Gdzies blisko, w razie draki.
Urwis, a zaproponuj no coś. Inne pasmo.


Tatrzański urwis pisze:Wyszło mi wtedy jakieś 7,5 godziny


O kuźwa, to dobry jesteś. Ale to bardzo dziwne, bo z tego, co kojarzę, to zaczynaliśmy i kończyliśmy razem, a pierwsze zdjęcie z tamtego dnia mam z godziny 7:06, po jakichś siedmiu kilometrach, ostatnie o 19:39, jakieś pół godziny przed końcem, to mi wychodzi na jakieś czternaście godzin, chyba, że....

.. bo w sumie to dawno było, ale może tak być...

..ze faktycznie wyszło 7,5 godziny na 50 km - a mnie widać było mało, to poszedłem na pętlę drugi raz, stąd u mnie dwa razy większy czas. No, godzinę do przodu byłem na drugiej pętli, ale to też można racjonalnie wyjaśnić - skoro sam szedłem to nie miałem z kim gadać, więc szybciej czas leciał.

: 2016-02-25, 10:30
autor: laynn
sokół pisze:Laynn, mnie się tam ta trasa podoba taka jaka jest

Czyli w razie śniegu odkładamy na później? Ok. Bo ja zaproponowałem skrócenie właśnie przez śnieg.
sokół pisze:Urwis, a zaproponuj no coś. Inne pasmo.
Byle coś ciekawego, nudne Tatry odpadają :P