: 2015-08-11, 22:25
pasztet sam w sobie jest paskudny, niezależnie od kraju w jakim jest produkowany, więc narzekanie na słowacki pasztet to mi wygląda tak, jakby ktoś narzekał, że w lipcu w Egipcie jest za gorąco Nie przyszłoby mi też nigdy do głowy, aby jechać do Czech i żywić się w Macu - to już wolę jakiegoś ichniejszego fastfooda, np. smażony ser w bułce - świetny
Ogólnie to jedzenie w słowackich knajpach najczęściej bardziej mi smakuje niż w Polsce, choć trudno to nazwać kuchnią narodową - jadam najczęściej różnego rodzaju smażone lub duszone mięsa z sosami i warzywami. Z "narodowych" zazwyczaj świetne mają gulasze, bardzo dobre placki smażone w rozmaitych kompozycjach. Haluszki są dla mnie zbyt sycące, więc najczęściej nie jestem w stanie zjeść ich do końca Z potraw zapożyczonych od Czechów to zawsze szukam zupy czosnkowej lub cebulowej, smażone sery już mi się przejadły
korbacziki znakomite są do piwa
Natomiast jeśli chodzi o jedzenie w sklepach - wkurza mnie ich pieczywo, bo często jest z makiem. Reszta ujdzie, to co smakuje mi gdzie indziej, także nie jest tam gorsze. Chyba, że ktoś jeździ z nastawieniem, jak jeden mój znajomy: "muszę zjeść schabowego, niczego innego nie jadam i kropka"
Ogólnie to jedzenie w słowackich knajpach najczęściej bardziej mi smakuje niż w Polsce, choć trudno to nazwać kuchnią narodową - jadam najczęściej różnego rodzaju smażone lub duszone mięsa z sosami i warzywami. Z "narodowych" zazwyczaj świetne mają gulasze, bardzo dobre placki smażone w rozmaitych kompozycjach. Haluszki są dla mnie zbyt sycące, więc najczęściej nie jestem w stanie zjeść ich do końca Z potraw zapożyczonych od Czechów to zawsze szukam zupy czosnkowej lub cebulowej, smażone sery już mi się przejadły
Basia Z. pisze:Bardzo lubię wszelkie słowackie sery owcze, bardziej niż "oscypki"
korbacziki znakomite są do piwa
Natomiast jeśli chodzi o jedzenie w sklepach - wkurza mnie ich pieczywo, bo często jest z makiem. Reszta ujdzie, to co smakuje mi gdzie indziej, także nie jest tam gorsze. Chyba, że ktoś jeździ z nastawieniem, jak jeden mój znajomy: "muszę zjeść schabowego, niczego innego nie jadam i kropka"