Niedziela miała być pogodowo kiepska... a okazało się, że cały dzień lampa. Tak nietrafione prognozy rzadko się zdarzają. Dzięki temu lokalny Jaworznicki spacer okazał się całkiem ciekawy. Na początek opuszczamy nasze blokowisko.
Przechodzimy strefę pól, gdzie już zaczęły się żniwa.
Docieramy nad kamieniołomy, na których zwykle kończymy nasze dłuższe spacery.
Ale nie tym razem. Wielką łąką idziemy w kierunku zalewu Sosina.
Sosina ogólnie jest nieczynna. Kąpielisko zamknięte, cały teren jest przebudowywany. Zbiornik pogłębiany i odmulany.
Manewry morskie. Tobi przechwycił patyka rzuconego innemu piesowi
Obchodzimy zalew dookoła. Nad wodą na całej długości (5,5 km) powstał deptak.
W przerwie na opalanie Tobi doskonali techniką łażenia po drzewach. Chodziło o to, żeby przejść na tą suchą gałąź z lewej. Oczywiście to niemożliwe bez pomocy człowieka. Ze dwa razy mu pomogłem, a potem już nawet specjalnie nie zachęcałem... a on próbował i próbował i w końcu przeszedł sam. Ukochana nie uwierzyła, więc przeszedł drugi raz.
Wracamy znowu przez kamieniołomy.
Wie ktoś może gdzie można kupić taki zielono-czarny koc plażowy, jaki niesie ten gościu?
Na koniec widoczek na największe wzniesienie Jaworzna - Górę Przygoń (dokładnie pośrodku, z wieżą obserwacyjną). Widać też elektrownię Siersza w Trzebini.
Zmierzyłem, ze niedzielny spacer wyszedł nam 21 km. Fajnie