Część I
W tym roku z urlopem były same zawirowania. Początkowo planowaliśmy jak zwykle w czerwcu, ale z powodów zawodowych przesuwało się to systematycznie i pojechaliśmy dopiero we wrześniu.
Co do miejsca, mieliśmy uzgodnioną Toskanię we Włoszech. Tydzień przed wyjazdem, zorientowałem się, że jednak nie wiem gdzie leży Toskania i tak naprawdę chodziło mi o Abruzję. Różnica nie jest duża, Abruzja jest trochę bardziej na południowy wschód. Jednak dzień przed wyjazdem, zapoznawszy się z pogodą, stwierdziłem, że jedziemy na Słowację. No i pojechaliśmy - w sobotę 31 sierpnia, w czasie gigantycznych upałów. Plan był dojechać nad zalew do miejscowości Nitrianske Rudno.
Wyjechaliśmy dopiero ok 9:00, na miejscu byliśmy po 12:00. W pensjonatach wszystko pozajmowane, zakwaterowaliśmy się na kempingu w 4-osobowym domku. Skwar był taki, że plany górskie olaliśmy, poszliśmy nad wodę, potem na piwo, a wieczorem na pizzę i piwo - tak minął pierwszy dzień. Miejscówka jest genialna. Fajny akwen z pełnym zapleczem wypoczynkowym otoczony ze wszystkich stron górami. Spokojnie można tu siedzieć 3 tygodnie dobrze się bawiąc, mając połączenie woda+góry i nie wydając fortuny.
Drugiego dnia morderczych upałów ciąg dalszy, ale w góry ciągnie. Najbliższy ciekawy szczyt to Rokoš w paśmie Nitrické vrchy wchodzącym w skład Gór Strażowskich. Wyruszamy wcześnie rano.
Rokoš (1010) widać w oddali pośodku. Droga prowadzi przez szczyt widoczny z prawej - Košútova Skala (841), a wracać będziemy przez widoczny z lewej Predný Rokoš (811).
U podnóża na początku lasu znajduje się tor motocrossowy. Tabliczka informuje, że jeśli ktoś chce pojeździć, robi to na własne ryzyko. Właścicielem terenu jest "Obecný úrad Nitrianske Rudno", czyli miejscowy urząd miasta. Genialna inicjatywa, dzięki temu nie ma rozjeżdżania gór motorami, tylko jest wyznaczone miejsce, gdzie można to robić legalnie i za darmo.
Dalej był normalny słowacki szlak, czyli stroma urokliwa ścieżka.
Punkty widokowe z tym co przed nami.
I tym co już za nami.
Idziemy w górę.
Cel coraz bliżej.
Zalew coraz dalej.
Skał coraz więcej.
Szczytujemy, odsłaniają się widoki na drugą stronę.
Jest pomnik, informujący, że był tu Alexander Dubček w 1968 roku i krzyż.
Jest też wiata z możliwością noclegu na poddaszu.
Oraz miejsce na ognisko, z informacją, żeby nie tworzyć nowych miejsc ogniskowych. W otoczeniu ani jednego śmiecia. To ma sens. Jest tu rezerwat ścisły, ale można przyjść, poimprezować przy ognisku i przespać się w wiacie. U nas w takim miejscu byłaby wielka tablica z kilkunastoma punktami czego nie wolno robić i jakie kary za to grożą.
Schodzimy przeciwległą granią.
Tobi ćwiczy na trudnym pieńku. Zwróćcie uwagę jaką przekładankę robi przednimi łapkami.
Ostatni szczyt Predný Rokoš i widok z niego.
Jest na nim ciekawy krzyż na którym zawieszona jest książka wpisowa. Jedno nie przeszkadza drugiemu.
Schodzimy bez szlaku, fajną bardzo stromą ścieżką.
Towarzyszą nam ciekawe skałki.
Pętelka, którą zrobiliśmy nie była duża - 6 godzin spokojnym tempem. Trasę opisałem jako słowacki standard, bo wiele już takich na Słowacji widziałem. U nas niestety ciężko byłoby znaleźć tak piękne miejsca. Prawa autorskie do trasy posiada Magis
Wracamy na kemping i drugą połowę dnia plażujemy, bo pogoda jest do tego idealna.
Rozmawiamy też o podejściu Słowaków do zakazów. Nigdzie nie ma ratownika, są tabliczki, że kąpiel na własne ryzyko. U nas chyba jest to niemożliwe prawnie, bo jest obowiązek, żeby na kąpielisku był ratownik - jeżeli nie ma, kąpiel jest zakazana. Oczywiście ludzie i tak się kąpią. Jest to przykład polskiego bezsensu.
Ratownika nie ma, ale jest ciekawa wieżyczka dla ratownika. Leżeliśmy obok, cały czas ludzie próbowali się wspinać na górę. Wyjście na nią jest trudne. Nie ma dolnej drabinki/schodków, więc sprawny facet musi doskoczyć, złapać się podestu i podciągnąć. Kobiecie lub dziecku można pomóc podsadzając. Niektóre dzieciaki ze zręcznością małpki wchodzą same po podporach.
Można wypożyczyć sobie rowerek i popływać z koleżankami. Podoba mi się modny w tym sezonie krój bikini.
Wielu ludzi przychodzi nad wodę z czworonogami.
Kolejnego dnia pogoda wykazuje tendencję do zmiany. Jeszcze jest upał, ale mniej słoneczny i taki ciężki. Nasz mały cel na dzisiaj to Temešská skála (910), widoczna z lewej.
Podjeżdżamy autem i na skałę mieliśmy raptem 45 minut. Niestety pojawiły się przeszkody.
Wiatrołomy były zarówno stare jak i świeże. Zabarykadowały dostęp do skały solidnie. Jednak nie odpuszczaliśmy.
Udało się zdobyć. Widoki byłyby piękne, przy dobrej przejrzystości, a ta była tego dnia fatalna.
Trochę szkoda, bo miejsce jest bardzo ciekawe.
Wróciliśmy do plażowania.
Po południu nastąpiło przepowiadane załamanie pogody. Gwałtowna burza, a potem deszcz ciągły całą noc i spadek temperatury.
Zostało nam jeszcze 20 dni urlopu... co robić, wracać do domu??? Może jednak pojedziemy do tych Włoch
C.D.N.
Spokojny wrześniowy urlop bez napinki
- sprocket73
- Posty: 5760
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Spokojny wrześniowy urlop bez napinki
Ostatnio zmieniony 2019-09-21, 15:05 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
O, Nitranskie Rudno Byłem tam 2 razy, to rzeczywiście świetna miejscówka, bardzo mi się tam podobało I też wchodziłem na Rokos dokładnie tą samą trasą co Wy, bodajże w 2015 roku (chyba nawet gdzieś wtedy wrzucałem relację). Wiaty wtedy jeszcze nie było, natomiast pomnik upamięta Dubceka, bo urodził się w pobliskiej wiosce. Jak się dobrze przyjrzeć to z tej polany z pomnikiem widać też ruiny zamku
Jak kumplowi opisywałem N. Rudno, aby go zachęcić do wyjazdu, to mówiłem, że na samym kempingu jest tyle punktów z piwem, że można się uwalić nawet nie wychodząc zza płot Do tego trzy spelunki w wiosce
nic podobnego. Ratownik musi być na oficjalnym kąpielisku, natomiast jeśli go nie ma nie oznacza to, że kąpać się nie można. Jeśli nie ma zakazu (a przeważnie nie ma) to jak najbardziej jest legalne wykąpać się w jeziorze, rzece i nad morzem (przecież oficjalne kąpieliska w Polsce są stosunkowo nieliczne, a już nad rzeką to nie wiem czy gdziekolwiek są ratownicy.).
Jak kumplowi opisywałem N. Rudno, aby go zachęcić do wyjazdu, to mówiłem, że na samym kempingu jest tyle punktów z piwem, że można się uwalić nawet nie wychodząc zza płot Do tego trzy spelunki w wiosce
bo jest obowiązek, żeby na kąpielisku był ratownik - jeżeli nie ma, kąpiel jest zakazana.
nic podobnego. Ratownik musi być na oficjalnym kąpielisku, natomiast jeśli go nie ma nie oznacza to, że kąpać się nie można. Jeśli nie ma zakazu (a przeważnie nie ma) to jak najbardziej jest legalne wykąpać się w jeziorze, rzece i nad morzem (przecież oficjalne kąpieliska w Polsce są stosunkowo nieliczne, a już nad rzeką to nie wiem czy gdziekolwiek są ratownicy.).
Ostatnio zmieniony 2019-09-21, 15:15 przez Pudelek, łącznie zmieniany 2 razy.
- sprocket73
- Posty: 5760
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
No właśnie o to mi chodziło. O ten paradoks. Jest wiele takich małych lokalnych oficjalnych kąpielisk, z oficjalnym zakazem kąpieli, własnie z tego powodu, że gminy nie stać na ratownika.Pudelek pisze:Ratownik musi być na oficjalnym kąpielisku
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Bo to jest kompletnie durnowate podejście. Jeśli nie ma ratownika, to po prostu nie ma oficjalnego kąpieliska. A plaża i miejsce do kąpieli przecież nie musi być na oficjalnym kąpielisku. Gminy wolą umyć ręce... Tu nawet nie trzeba stawiania żadnej tabliczki, że kąpiel na własną odpowiedzialność, bo jeśli nie mamy oficjalnego obiektu to zawsze jest na własną odpowiedzialność.
Swoją drogą to nie pamiętam kiedy w Polsce kąpałem się na oficjalnym kąpielisku?
Swoją drogą to nie pamiętam kiedy w Polsce kąpałem się na oficjalnym kąpielisku?
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
- sprocket73
- Posty: 5760
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Część II
Pojechaliśmy do Włoch. Pogoda dobra do podróżowania, deszcz przestał padać jeszcze na Słowacji, w Austrii wyszło słońce, ale temperatury były wciąż niskie, dopiero po przejechaniu Alp się podniosły. Noc standardowo w aucie gdzieś na południe od Wenecji, następnego dnia dojechaliśmy do miejsca, które wybrałem - Abruzja, Lido Riccio koło Ortony. Kwaterę udało się trafić od pierwszego strzału. Widok z tarasu całkiem fajny.
Plaża fantastyczna... piaszczysta, w kierunku północnym nieskończenie długa, można spacerować do woli. Morze z daleko sięgającą płycizną, dno bez żadnych ostrych obiektów.
Niekończące się ciągi parasoli i leżaków. Miliony ludzi by się tu zmieściło.
Pod kwaterą mieliśmy plantację winogron. Idealnie dojrzałe, słodkie, rewelacyjne w smaku. Założyliśmy, że można się częstować i codziennie podbieraliśmy kiść.
W stronę południową wybrzeże robiło się klifowe, z kamienistymi zatoczkami.
Piasek jest praktyczniejszy, ale żwirek ładniejszy, więc gdzie iść? - takie mieliśmy dylematy na wakacjach
Na żwirku jednak trochę twardawo... człowiek się wciąż wierci...
Jeżeli chodzi o Tobiego, trochę się nudził, więc zaliczał wszystkie budki ratowników.
Ćwiczył skoki.
Ulubionym zajęciem było aportowanie patyków.
Pies na plaży - wiadomo samo zło. Przede wszystkim chodzi o pogryzione dzieci. Biedna dziewczynka zaraz może zostać kaleką.
Oficjalnie na większości plaż jest zakaz wprowadzania zwierząt. Są wytyczone specjalne miejsca, ale w praktyce psiarze bez problemu plażują gdzieś z boku, wielu spaceruje wzdłuż brzegu na linii wody. Nikt się nie czepia. Ładny piesek, prawda?
A to żaglówka - z prawej. Trochę nieostra. Czyżby problem ze sprzętem?
Coś musiałem przestawić w aparacie, bo przełączył się w tryb śledzenia tego psa... którego pani właśnie się ubiera, więc nie robi nic zdrożnego.
No ale wróćmy do tematu. Podobno śpiewa się teraz, że "fal, nie ma fal, nie ma fal...". Otóż są.
Fale fajne są. A ja jestem ich pogromcą!
Choć czasem jak przywali z zaskoczenia, to można się zdziwić
Zabrałem Tobiego na poskramianie fal.
Ale powiedział, że jeszcze nie dojrzał do tego...
A to nasz główny wróg plażowy - taka niewinna trawka, z czymś w rodzaju rzepów. Z tym, że o ile rzep klasyczny działa na zasadzie haczyka, to ten się po prostu wbija. Jak leży na piasku, wbija się w stopę, jak się go chce strzepnąć dłonią, to wbija się w skórę na palcach.
Nienawidzę skunksa. Kilka przywieźliśmy do domu, mam nadzieję, że się nie przyjmą w naszym klimacie.
Na koniec jeszcze kilka nadmorskich kadrów.
Falochron.
Parasole.
Taka tam młódka.
Nogi tej dziewczyny były tak długie, że nie zmieściły się w kadrze.
O ta panią się martwiłem, bo długo leżała nieruchomo. Ukochana zachęcała, żebym podszedł i zagadał.
Na szczęście okazało się, że wszystko z nią w porządku. Tylko, hehe, zabawna sprawa... zapomniała stanika
Jeżeli chodzi o góry - to nie Chorwacja, Czarnogóra, czy Albania, że wyrastają bezpośrednio z morza. Był jakiś pagórek widoczny w oddali. Wypadało by go zdobyć, dla przyzwoitości, ale nad morzem tak fajnie, a my już starzy, zmęczeni...
C.D.N.
Pojechaliśmy do Włoch. Pogoda dobra do podróżowania, deszcz przestał padać jeszcze na Słowacji, w Austrii wyszło słońce, ale temperatury były wciąż niskie, dopiero po przejechaniu Alp się podniosły. Noc standardowo w aucie gdzieś na południe od Wenecji, następnego dnia dojechaliśmy do miejsca, które wybrałem - Abruzja, Lido Riccio koło Ortony. Kwaterę udało się trafić od pierwszego strzału. Widok z tarasu całkiem fajny.
Plaża fantastyczna... piaszczysta, w kierunku północnym nieskończenie długa, można spacerować do woli. Morze z daleko sięgającą płycizną, dno bez żadnych ostrych obiektów.
Niekończące się ciągi parasoli i leżaków. Miliony ludzi by się tu zmieściło.
Pod kwaterą mieliśmy plantację winogron. Idealnie dojrzałe, słodkie, rewelacyjne w smaku. Założyliśmy, że można się częstować i codziennie podbieraliśmy kiść.
W stronę południową wybrzeże robiło się klifowe, z kamienistymi zatoczkami.
Piasek jest praktyczniejszy, ale żwirek ładniejszy, więc gdzie iść? - takie mieliśmy dylematy na wakacjach
Na żwirku jednak trochę twardawo... człowiek się wciąż wierci...
Jeżeli chodzi o Tobiego, trochę się nudził, więc zaliczał wszystkie budki ratowników.
Ćwiczył skoki.
Ulubionym zajęciem było aportowanie patyków.
Pies na plaży - wiadomo samo zło. Przede wszystkim chodzi o pogryzione dzieci. Biedna dziewczynka zaraz może zostać kaleką.
Oficjalnie na większości plaż jest zakaz wprowadzania zwierząt. Są wytyczone specjalne miejsca, ale w praktyce psiarze bez problemu plażują gdzieś z boku, wielu spaceruje wzdłuż brzegu na linii wody. Nikt się nie czepia. Ładny piesek, prawda?
A to żaglówka - z prawej. Trochę nieostra. Czyżby problem ze sprzętem?
Coś musiałem przestawić w aparacie, bo przełączył się w tryb śledzenia tego psa... którego pani właśnie się ubiera, więc nie robi nic zdrożnego.
No ale wróćmy do tematu. Podobno śpiewa się teraz, że "fal, nie ma fal, nie ma fal...". Otóż są.
Fale fajne są. A ja jestem ich pogromcą!
Choć czasem jak przywali z zaskoczenia, to można się zdziwić
Zabrałem Tobiego na poskramianie fal.
Ale powiedział, że jeszcze nie dojrzał do tego...
A to nasz główny wróg plażowy - taka niewinna trawka, z czymś w rodzaju rzepów. Z tym, że o ile rzep klasyczny działa na zasadzie haczyka, to ten się po prostu wbija. Jak leży na piasku, wbija się w stopę, jak się go chce strzepnąć dłonią, to wbija się w skórę na palcach.
Nienawidzę skunksa. Kilka przywieźliśmy do domu, mam nadzieję, że się nie przyjmą w naszym klimacie.
Na koniec jeszcze kilka nadmorskich kadrów.
Falochron.
Parasole.
Taka tam młódka.
Nogi tej dziewczyny były tak długie, że nie zmieściły się w kadrze.
O ta panią się martwiłem, bo długo leżała nieruchomo. Ukochana zachęcała, żebym podszedł i zagadał.
Na szczęście okazało się, że wszystko z nią w porządku. Tylko, hehe, zabawna sprawa... zapomniała stanika
Jeżeli chodzi o góry - to nie Chorwacja, Czarnogóra, czy Albania, że wyrastają bezpośrednio z morza. Był jakiś pagórek widoczny w oddali. Wypadało by go zdobyć, dla przyzwoitości, ale nad morzem tak fajnie, a my już starzy, zmęczeni...
C.D.N.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Chcę żaglówkę - było wziąć smartfon i miałbyś ostre zdjęcia (podobnie jak u smieny ostrość na nieskończoność).
Falochron nie jest wypoziomowany, brak jaskółki na skale w morzu, więc musisz wracać...
Falochron nie jest wypoziomowany, brak jaskółki na skale w morzu, więc musisz wracać...
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
- sprocket73
- Posty: 5760
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
To se kup.ceper pisze:Chcę żaglówkę
Zdjęcie faktycznie leci w prawo, ale tylko minimalnie i jest to do przyjęcia. Poziom należy sprawdzić po linii horyzontu, a nie falochronu, którego koniec jest bliżej fotografującego niż reszta, więc zachodzi zjawisko klasycznego zniekształcenia perspektywy. Rozumiesz, czy wytłumaczyć prościej?ceper pisze:Falochron nie jest wypoziomowany
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Jeśli nie jesteś w górach, to linia horyzontu (zwłaszcza morska) powinna być pozioma.
Radlera 0% nie mieli? W końcu byłeś na urlopie i nie prowadziłeś auta, więc mogłeś sobie pozwolić.
Radlera 0% nie mieli? W końcu byłeś na urlopie i nie prowadziłeś auta, więc mogłeś sobie pozwolić.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Kuźwa... fajne góry tam mają w tych Włochach.... Góry i doliny.... mam nadzieję, że nie będzie w tej relacji żadnych dalszych wycieczek, tylko skupisz się konkretnie na najbliższej okolicy.
Ceper a Ty tam o horyzoncie lepiej nic nie gadaj, bo ostatnio na fejsie ludzie się skarżyli, że na Baraniej Górze widoków nie mieli, bo wszystko im jakaś gruba parówa z wąsem zasłoniła.
Ceper a Ty tam o horyzoncie lepiej nic nie gadaj, bo ostatnio na fejsie ludzie się skarżyli, że na Baraniej Górze widoków nie mieli, bo wszystko im jakaś gruba parówa z wąsem zasłoniła.
sokole powiadasz, że we włochach są fajne góry. Nie sprawdzałem, zaś na oko wierzyć mi się nie chce.
Spaliłem okazję darmowej porady u sprocketa na temat perspektyw (chyba życiowych), zniekształcenia (raczej odchylenia) czasoprzestrzeni i innych ciekawych rzeczy. Idę po Radlera.
Spaliłem okazję darmowej porady u sprocketa na temat perspektyw (chyba życiowych), zniekształcenia (raczej odchylenia) czasoprzestrzeni i innych ciekawych rzeczy. Idę po Radlera.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
- Tępy dyszel
- Posty: 2911
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Adrian i 147 gości