Spokojny wrześniowy urlop bez napinki

Relacje z gór całego świata, niepasujące do pozostałych działów.
Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 5760
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Postautor: sprocket73 » 2019-09-28, 10:45

telefon 110 pisze:No i co ?
Jajco :)
Twój link to oczywiście przypadek ekstremalny, ale zjawisko występuje.

telefon 110 pisze:Za taką kasę to mógłbym w Polsce zamówić ze trzy wizyty księdza.
A po co 3, nie wystarczy jedna do zbawienia?
Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 5760
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Postautor: sprocket73 » 2019-09-28, 12:40

Część VI

Następnego dnia postanawiamy sprawdzić jak smakują te skaliste szczyty w najwyższym Apenińskim paśmie Gran Sasso d’Italia. Podjeżdżamy pod Monte Prena i ruszamy, początkowo spokojną drogą wolniutko nabierając wysokości.

Obrazek

Spotykamy tu wspaniałe okazy Dziewięćsiłów.

Obrazek

Potem szlak staje się ścieżką i wysokość nabiera już szybko. Nasz cel wydaje się być już niedaleko.

Obrazek

Krajobraz zmienia się. Zbocza z trawiastych robią się skaliste. Skały są bardzo kruche - taki osypujący się żwirek.

Obrazek

Widok wstecz, na równinę od której zaczęliśmy.

Obrazek

Mniej więcej od tego miejsca na mapie szlak zaznaczony jest jako "umiarkowanie trudny" wcześniej był "łatwy". Jak dla mnie trudności nie ma żadnych, gdyby było ślisko to co innego, ale w takich warunkach dalej jest całkowicie łatwo, co napawa optymizmem.

Obrazek

Podejście na przełęcz robi się coraz bardziej strome.

Obrazek

Jesteśmy na przełęczy. Nasz cel wydaje się już naprawdę bardzo blisko, choć wygląda groźnie.

Obrazek

A to zbliżenie na szczyt po drugiej stronie przełęczy - Monte Camicia (2564). Co ciekawe ta góra jest wyższa niż Monte Prena o 3 metry, ale robi wrażenie spokojnego pagórka. Również wydaje się blisko i mam taki chytry plan, że może uda się ją zdobyć na powrocie. Na razie o tym nikogo nie informuję.

Obrazek

Ruszamy grzbietem. Pojawiają się małe trudności. Problem w tym, że wszystko jest osypującym się żwirkiem. Nawet takie dość proste miejsca jak to na zdjęciu, stają się dzięki temu nie banalne.

Obrazek

Widok wstecz na Monte Camicia. Jak widać, od strony grzbietu, również jest skalista.

Obrazek

Wchodzimy w coraz większa stromiznę i coraz większe skały. Pięknie to wygląda, trudność wciąż wzrasta, choć ciągle jest prosto.

Obrazek

Krajobrazy znowu jak na księżycu, choć zupełnie inaczej niż na Monte Amaro. Jestem zachwycony.

Obrazek

Znowu występuje zjawisko, że idziemy i idziemy, a cel jakby się nie przybliżał. Myślałem, że dojdziemy na szczyt w pół godzinki od przełęczy. A tu godzinę nam zajęło dojście pod podstawę góry, gdzie zobaczyliśmy ostatnie bardzo strome podejście, zakończone wręcz pionową ścianą.

Obrazek

Troszkę zacząłem się obawiać o to, czy damy radę w komplecie. Przypomniało mi się jak byliśmy pod Mitikasem (najwyższy wierzchołek masywu Olimpu w Grecji) i tam też była taka ściana, no trochę większa, przyznaję. Wtedy Ukochana nawet nie rozważała próby ataku. Teraz spróbowaliśmy. Spójrzcie jak Tobi patrzy w górę i zapewne obmyśla drogę.

Obrazek

W tym miejscu, na pewno można już powiedzieć, że poziom trudności szlaku znacznie się podniósł. Najgorsze jest podłoże, tu naprawdę wszystko się sypie. Nie ma wytyczonej i ubezpieczonej jakiejś jednej ścieżki tak jak w naszych Tatrach. Ludzie idą szeroko, sami wybierają drogę. Mnie się takie coś podoba, ale widzę, że są tacy, których otoczenie trochę przerasta. Używanie kasku jest jak najbardziej uzasadnione. Zrzucone kamienie lecą długo i są naprawdę niebezpieczne. Wszyscy są uważni, ostrzegają się wzajemnie. Ludzi jest trochę, bo niedziela.

Obrazek

Najlepiej radzi sobie Tobi. Jest szybki, bezbłędny, a wchodzenie na górę sprawia mu autentyczną frajdę. Patrzy potem z niecierpliwością, gdzie my jesteśmy.

Obrazek

To już końcówka, prawie się udało. Tobi już na górze... ziewa.

Obrazek

Widok na północny wschód, w stronę lądu i morza.

Obrazek

Na południe, stamtąd przyszliśmy.

Obrazek

W stronę najwyższego szczytu - Corno Grande.

Obrazek

Fotka szczytowa. Jak widać przyszedł inny czarny pies.

Obrazek

Wkrótce okazało się, ze to suczka, niemłoda już - 10 lat. Wyglądała na bardzo wyczerpaną, wręcz padła. Właściciel powiedział, że całe życie chodzi z nią po górach. Jeszcze daje radę.

Obrazek

Po Tobim zmęczenia nie widać. Chodzi sobie po szczycie i zagląda w przepaście. On chyba naprawdę lubi wysokie góry.

Obrazek

Znikąd pojawiają się niskie chmury, które dodają uroku.

Obrazek

Obrazek

Pora wracać. Zejście po tej kruchej pionowej ścianie jest dużo trudniejsze niż wyjście. Wybrać drogę tak, żeby stawiać nogę na stabilnym podłożu - to klucz do sukcesu. Schodzimy powoli, uważnie. Ja idę przodem, Ukochana za mną dokładnie po "moich śladach". To się sprawdza. Jeszcze ta obawa, czy ktoś z góry nie poczęstuje nas kamieniem. Dobrze, że ten odcinek nie jest długi.

Obrazek

Ostatni spojrzenie na skalną bramę. Piękna góra.

Obrazek

O wydłużeniu na Monte Camicia nawet nie myślę. Nie starczyło czasu. Co ciekawe Ukochana mówi, że wiedziała, że będę miał taki plan... ona to już mnie zna :)
Taka tam fotka przyrodnicza.

Obrazek

Jesteśmy już nisko, nad równiną.

Obrazek

Monte Amaro jak zwykle prezentuje się ciekawie.

Obrazek

Niegroźnie wyglądająca Monte Camica. Wydaje się blisko, ale trzeba by zrobić na nią oddzielną wyprawę, albo być Magisem ;)

Obrazek

W promieniach zachodzącego słońca wracamy do auta.

Obrazek

Ogólnie wycieczka wyszła fajnie. Góra przepiękna. Na pewno była to najtrudniejsza góra na jaką wyszliśmy jako zespół, bez najmniejszego zgrzytu i uwag, że ciągam Ukochaną w zbyt trudne dla niej miejsca.
Do pogody miałem drobne zastrzeżenie. Cały czas na niebie wisiała taka lekka zawesinka wysokich rzadkich przeźroczystych chmur. Niby cały czas pełne słońce, ale jednak nieczyste. Popsuło to trochę zdjęcia.

C.D.N.
Ostatnio zmieniony 2019-09-28, 15:39 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Adrian
Posty: 9799
Rejestracja: 2017-11-13, 12:17

Postautor: Adrian » 2019-09-28, 13:43

Dwa razy wrzuciłeś relację ;)

Szlak Biało Czerwony, pewnie od razu lepiej się szło, bardziej swojsko ;)

Piękne widoki, zupełnie inne niż te do których jestem przyzwyczajony.
Żwirek sypiący się z pod butów, pewnie mało przyjemny, każdy krok niepewny ...

I co dalej ...? :)
Awatar użytkownika
sokół
Posty: 12330
Rejestracja: 2013-07-06, 09:41
Lokalizacja: Bytom

Postautor: sokół » 2019-09-28, 14:09

Coś czuję, że ten Corno Grande też padnie...
Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 5760
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Postautor: sprocket73 » 2019-09-28, 14:12

sokół pisze:Corno Grande też padnie
słyszałeś takie powiedzenie... "człowiek planuje, Pan Bóg się śmieje"?
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8413
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2019-09-28, 15:13

Piękne zdjęcia, nie wiem na co Ty narzekasz? Nie przekolorowane jak kiedyś :P Ale łażenia po takim żwirku nie cierpię, do tej pory pamiętam go z Bułgarii, gdzie nawet kamienie były trochę większe. Część trasy zjechałem na tyłku...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
Sebastian
Posty: 6107
Rejestracja: 2017-11-09, 17:18
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Postautor: Sebastian » 2019-09-28, 16:01

Piękne zdjęcia i wrażenia, jak na urlop "bez napinki" to sporo ciekawych miejsc zobaczyliście.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8413
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2019-09-28, 16:38

Może chodzi o to, że w przypadku sprocketa "bez napinki" oznacza mniej katowania kobiety trasami do przejścia ;) (pies, jak wiadomo, zawsze pójdzie)
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
Sebastian
Posty: 6107
Rejestracja: 2017-11-09, 17:18
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Postautor: Sebastian » 2019-09-28, 16:43

Trzeba by spytać Ukochaną Sprocketa, czy rzeczywiście było "bez napinki"
Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 5760
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Postautor: sprocket73 » 2019-09-28, 17:05

Bez napinki, bo już pierwszego dnia zamiast w góry poszliśmy nad wodę i na piwo.
10 dni nad morzem z plażowaniem nawet w dni kiedy zwiedzaliśmy i tylko 1 wyjście w góry.
Praktycznie codziennie piliśmy litr dobrego wina :)
Nigdy na urlopie nie było takiego luzu.
Awatar użytkownika
ceper
Posty: 8598
Rejestracja: 2014-01-02, 11:33

Postautor: ceper » 2019-09-28, 17:07

Na razie bez napinki(tylko rozgrzewka). Może w końcu pójdą w góry... :mys5
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 5760
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Postautor: sprocket73 » 2019-09-28, 17:14

Ceper, nie rozrysujesz trasy w mapy.cz, jakbyś Ty wchodził na Mt.Prena, bo nie wiem czy byłem dobrą drogą, czy złą ;)
Awatar użytkownika
ceper
Posty: 8598
Rejestracja: 2014-01-02, 11:33

Postautor: ceper » 2019-09-28, 17:22

W plenerze nie mogę, ale nie wykluczam innej wersji aklimatyzacji. W końcu szczytowaliście czy nie?
Mogłeś konsultować przed i w czasie wyjazdu lub jeszcze wczoraj - lubię wolontariat, lubię pomagać.
Dziś planujemy szczytować po serbsku. ;)
Ostatnio zmieniony 2019-09-28, 17:25 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/

Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8413
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2019-09-28, 17:46

sprocket73 pisze: Praktycznie codziennie piliśmy litr dobrego wina :)

to faktycznie bez napinki z tym winem :lol
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 5760
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Postautor: sprocket73 » 2019-09-28, 19:01

Pudelek pisze:to faktycznie bez napinki z tym winem :lol
no oczywiście, całkowicie bez napinki, w każdym aspekcie :)

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Adrian i 137 gości