Rowerowo po okolicach...
Rowerowo po okolicach...
Tak sobie zakładam temat, gdzie czasem wrzucę jakieś fotki bez jakichś szczególnych opisów z rowerowych wycieczek. Może też bardziej się zmotywuję i częściej będę jeździł, bo póki co to się ogranicza do maksymalnie 10 razy w roku, a czasem i mniej. No ale zobaczymy.
Póki co, trasa z zeszłej niedzieli. Piękny upał był, w przeciwieństwie do dzisiaj, dlatego dzisiaj już nie pojechałem, a miałem zamiar. Poczekam na przyszły weekend, może będzie lepsza pogoda.
Mapka z trasą:
Więcej szczegółów na endomondo
Tychy
Pszczyna
Bielsko-Biała
Żywiec
Gdzieś po drodze...
Sucha Beskidzka
Kalwaria Zebrzydowska
Wadowice
Ogólnie było pięknie.
Póki co, trasa z zeszłej niedzieli. Piękny upał był, w przeciwieństwie do dzisiaj, dlatego dzisiaj już nie pojechałem, a miałem zamiar. Poczekam na przyszły weekend, może będzie lepsza pogoda.
Mapka z trasą:
Więcej szczegółów na endomondo
Tychy
Pszczyna
Bielsko-Biała
Żywiec
Gdzieś po drodze...
Sucha Beskidzka
Kalwaria Zebrzydowska
Wadowice
Ogólnie było pięknie.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Vision, łącznie zmieniany 1 raz.
Sebastian Słota pisze:A może trzeba zainwestować w szersze i bardziej miękkie siodełko?
No właśnie takie miałem jeszcze niedawno i zmieniłem na typowo sportowe. Tamto było szersze, miększe i nawet jakieś sprężyny miało. Niby wygodniejsze, ale nie do końca się nadaje na długie trasy po ulicach. Takie siodełko całkiem inną pozycją wymusza. Jedzie się bardziej okrakiem i mniej opływowo przez co też wolniej trochę. I rower więcej waży. No i przy dłuższej jeździe bardziej obciera uda od wewnątrz. Na tym dopiero 3 trasy zrobiłem powyżej 100 km, więc może jeszcze się przyzwyczaję, a jak nie to zainwestuję w jakieś bokserki z wkładką i myślę że to wystarczy w zupełności.
Wiolcia pisze:Drugi RobertJ się ujawnia na forum
Do Roberta to mi sporo brakuje i zawsze będzie. Nie mam tyle czasu, żeby tak często jeździć, więc pozostaje jeżdżenie, raz na tydzień albo dwa maksymalnie. No ale jak na tak rzadkie jeżdżenie, to jestem mega zadowolony, bo po 200 km, żadnych zakwasów, żadnego bólu nóg i myślę, że 300 km, też by dało radę, tylko czasu bym więcej potrzebował. A też jestem dużo bardziej wybredny chyba, bo nie jeżdżę po ciemku, tylko za dnia. Jakoś się trochę boję po ciemku po nieznanych ulicach jeździć. Tzn. chodzi o kierowców, że mnie coś potrąci po ciemku. Więc teraz dni coraz krótsze, więc też czasu na jazdę dla mnie coraz mniej.
Ostatnio zmieniony 2019-09-09, 17:48 przez Vision, łącznie zmieniany 1 raz.
Z ostatniej wycieczki. 250 km padło, to taki mój rekord życiowy póki co...
Trasa: Tychy - Świerklaniec - Lubliniec - Częstochowa - Olsztyn - Tychy.
Trasa bardziej szczegółowo na endomondo
I kilka fotek...
Poranek u mnie na osiedlu w Tychach... Tzw. Brama Słońca.
Potem cały czas jazda przez Katowice, Siemianowice, Piekary Śląskie do Świerklańca i tam pierwsza przerwa na śniadanie i kilka fotek z parku.
Lubię ten park bardzo, chociaż to tak bardziej z sentymentu. Dawno temu jak mieszkałem w Gliwicach to bardzo często tam bywałem i po prostu miło wspominam...
No ale czas dalej w drogę i do Lublińca, tam byłem pierwszy raz...
Potem czas na Częstochowę, tam już byłem sporo razy...
Ludzi przy Jasnej Górze strasznie dużo, ciężko było się tam przeciskać na rowerze.
No ale i tak było fajnie, ciepło i przyjemnie...
Czas na Olsztyn, tam też byłem już wiele razy, chociaż zawsze samochodem i zawsze na zamek wchodziłem. Tym razem nie wszedłem tylko dookoła sobie pojeździłem...
Ale szybko odjechałem kawałek dalej i wdrapałem się na jakiś pagórek koło góry Biakło i tak się tam rozleniwiłem, że chyba z dobre 2 godziny tam siedziałem. Trochę to zmodyfikowało moje plany, bo miał być jeszcze Ogrodzieniec, ale że się zasiedziałem, to postanowiłem jedną z najkrótszych dróg do domu. Więc już nic więcej za bardzo nie zobaczyłem. Zatrzymałem się jeszcze tylko nad autostradą w Pyrzowicach... bo fajne niebo przy zachodzie słońca się zrobiło, chociaż wcześniej było dużo lepsze, ale nie chciało mi się zatrzymywać. Ale jak zwykle ta słabość do widoków ulic z mostów, mnie zatrzymała...
I to by było na tyle...
Trasa: Tychy - Świerklaniec - Lubliniec - Częstochowa - Olsztyn - Tychy.
Trasa bardziej szczegółowo na endomondo
I kilka fotek...
Poranek u mnie na osiedlu w Tychach... Tzw. Brama Słońca.
Potem cały czas jazda przez Katowice, Siemianowice, Piekary Śląskie do Świerklańca i tam pierwsza przerwa na śniadanie i kilka fotek z parku.
Lubię ten park bardzo, chociaż to tak bardziej z sentymentu. Dawno temu jak mieszkałem w Gliwicach to bardzo często tam bywałem i po prostu miło wspominam...
No ale czas dalej w drogę i do Lublińca, tam byłem pierwszy raz...
Potem czas na Częstochowę, tam już byłem sporo razy...
Ludzi przy Jasnej Górze strasznie dużo, ciężko było się tam przeciskać na rowerze.
No ale i tak było fajnie, ciepło i przyjemnie...
Czas na Olsztyn, tam też byłem już wiele razy, chociaż zawsze samochodem i zawsze na zamek wchodziłem. Tym razem nie wszedłem tylko dookoła sobie pojeździłem...
Ale szybko odjechałem kawałek dalej i wdrapałem się na jakiś pagórek koło góry Biakło i tak się tam rozleniwiłem, że chyba z dobre 2 godziny tam siedziałem. Trochę to zmodyfikowało moje plany, bo miał być jeszcze Ogrodzieniec, ale że się zasiedziałem, to postanowiłem jedną z najkrótszych dróg do domu. Więc już nic więcej za bardzo nie zobaczyłem. Zatrzymałem się jeszcze tylko nad autostradą w Pyrzowicach... bo fajne niebo przy zachodzie słońca się zrobiło, chociaż wcześniej było dużo lepsze, ale nie chciało mi się zatrzymywać. Ale jak zwykle ta słabość do widoków ulic z mostów, mnie zatrzymała...
I to by było na tyle...
Zajebista trasa, robi wrażenie...
Ale...
Ominąłeś Żabie Doły i Kopiec - w sumie też dolinę dolomitową, a jakbyś coś krótszego planował w rejonie to weź te miejsca pod uwagę.
I mam pytanie... w sumie masz w plecaku jakieś narzędzia albo coś? Jakbyś panę chwycił albo jakaś inna awaria to naprawiasz czy rower do rowu i stopem do domu?
Ale...
Ominąłeś Żabie Doły i Kopiec - w sumie też dolinę dolomitową, a jakbyś coś krótszego planował w rejonie to weź te miejsca pod uwagę.
I mam pytanie... w sumie masz w plecaku jakieś narzędzia albo coś? Jakbyś panę chwycił albo jakaś inna awaria to naprawiasz czy rower do rowu i stopem do domu?
Ostatnio zmieniony 2019-09-29, 20:59 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
sokół pisze:Ale...
Ominąłeś Żabie Doły i Kopiec - w sumie też dolinę dolomitową, a jakbyś coś krótszego planował w rejonie to weź te miejsca pod uwagę.
Wiesz, planując trasę powyżej 200 km, to już się nauczyłem, że wcześniej planuję miejsca w których się zatrzymam i wychodzi mi to tak średnio co 35-40 km, bo inaczej po prostu do wieczora bym się nie wyrobił. Już nie raz próbowałem zatrzymywać się gdzie mi się podobało i ponad pół dnia minęło, a ledwo 80 km zrobiłem. Dlatego teraz wcześniej planuję przystanki i się tego trzymam. Najwyżej wybiorę się kiedyś w tą samą trasę, tylko inaczej zaplanuję postoje.
Chociaż też się zastanawiam nad tym, żeby po prostu mniej km robić, a więcej się zatrzymywać i zwiedzić. Zresztą zobaczymy co z tego wyjdzie. Będę myślał i kombinował. Tym razem po prostu się nastawiłem na zrobienie 250 km i to był mój główny cel i cieszę się, że mi się to udało.
sokół pisze:I mam pytanie... w sumie masz w plecaku jakieś narzędzia albo coś? Jakbyś panę chwycił albo jakaś inna awaria to naprawiasz czy rower do rowu i stopem do domu?
Zawsze mam ze sobą pompkę, jakieś klucze i narzędzia, zapasową dętkę i łatki do opon różne, samoprzylepne i na klej. Generalnie jak mam czas to korzystam z tych na klej, dłużej się czeka, ale wg mnie lepiej i dłużej się trzymają niż te samoprzylepne. Jak mam mniej czasu to daje samoprzylepną. A dętkę wymieniam dopiero w ostateczności, jak już łatki nie wystarczają, albo stara samoprzylepna się zacznie odklejać. Generalnie to nie jest żaden problem, to trwa chwilę i można jechać dalej.
Ale w sumie rzadko mi się zdarza złapać gumę. Przez ostatnie 3-4 lata w dłuższych trasach, złapałem tylko raz. Rok temu i to w sumie przez teren, bo się na Czupel w Beskidzie Małym wrąbałem rowerem, który się do tego nie nadaje i parę ostrych kamieni i przeciąłem dętkę.
Za to jeżdżąc codziennie do pracy, to kilka razy w roku się to zdarza...
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Vision, łącznie zmieniany 1 raz.
- Tępy dyszel
- Posty: 2911
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
WON !
Też moje okolice z czasów gdy byłem młody. Choć ,,Skałka" dużo lepsza - wielka dziura, duża, głęboka na parę ładnych metrów, na jej bokach kamienne obrywki.
Próbowałem znaleźć, jak powstało to miejsce i co było jego przyczyną - nie wiem do dziś. A rodzice nie żyją wiec od nich nie zdążyłem się dowiedzieć.
Też za dziecka w tej wielkiej dziurze się bawiłem i do dzisiaj mam dylemat tylko nieco inny. Bo ja wtedy miałem jakieś 6-7 lat i za cholerę sobie nie umiem odtworzyć jaka ta dziura była duża. Tzn. mi się wydawała ona ogromna, ale z pewnością, aż tak wielka i głęboka nie była, tylko ja byłem taki mały. Nie wiesz może na oko, jakie to mogło być głębokie, tzn. w metrach mniej więcej?
- Tępy dyszel
- Posty: 2911
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Vision pisze:Nie wiesz może na oko, jakie to mogło być głębokie, tzn. w metrach mniej więcej?
Wymiarowo mi tak się wydawało, że ta dziura dosyć spora była, mniej więcej jak boisko piłkarskie. I głęboka na kilkanaście metrów ale nie wszędzie.
Do dziś mam ,,pamiątkę" z tego miejsca.
Ponoć wykopano ją na potrzeby kamienia (fakt, kamienia zacne tam były) i ziemi przy budowie osiedla, ale ile prawdy w tej teorii, nie wiem.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 105 gości