Wredne chmury, ponure mury i święci górscy.
Wredne chmury, ponure mury i święci górscy.
Dzień dobry.
Złe czasy nastały. Kryzys, pensji od 5 lat nie podnieśli, życie co raz droższe, choróbska na starość człeka dopadają. A żyć trzeba … Tylko za co ? Doszło do tego, że trzeba szukać dodatkowych źródeł zarobkowania. I tak jak to rzekł Zdziczały Piotr w temacie Stołu – zostałem wynajęty jako przewodnik. Po Ziemi Żywieckiej.
Pani Moderator Malgo poinformowała mnie, że ma zamiar poznać lepiej Beskidy. No cóż – jak Moderatorka tak pisze, to biedny, skromny użytkownik musi. I tak oto zostałem wynajęty jako przewodnik na dwa dni – sobotę i niedzielę. Miałem przygotować plan wycieczek, oprowadzić i z powrotem przyprowadzić. Ponoć się udało.
Sobota rano – pogoda wręcz cudna. Pada, zimno, chmury biegają po okolicy. Listopad … Ale turystyka to nie tylko przyjemności. Należy być dzielnym i zdobywać góry nawet w takich warunkach. A Malgo dzielna jest. Ja nie musiałem być dzielny. Byłem wynajęty. Na sobotę zaproponowałem klasyczną trasę po Beskidzie Śląskim. Z Zimnika do Zimnika. Przez Dolinę Zimnika, górę Kościelec, wyłysiałą Malinowską Skałę na Skrzyczne. I jazda w dół do Zimnika. O straszliwej, 9 rano, ruszamy dnem Doliny Zimnika. Sami. Inni turyści nie lubią moknąć. Spokojnie docieramy do leśniczówki Łukaszne, przekraczamy mostek i prawym zboczem Kościelca ruszamy ku przygodzie. Widoki … no cóż. Po prawej w chmurach ukrywały się Skrzyczne i Malinowska Skała. Na szczęście Kościelec po lewicy nie był zakryty i dzięki temu tam trafiliśmy. Bo byłby wstyd jakbym nie trafił … Siadamy na chwilę przy zakręcie wprowadzającym na stok Kościelca, śniadamy, opowiadamy, plotkujemy. O wszystkich. Ale czas skończyć pogawędki i ruszyć. Ku górze. Zwłaszcza, że skały już widać. Wzywają nas, kuszą, mamią, otumaniają, prowadzą na manowce. Należy być czujnym. I tacy byliśmy. Obeszliśmy wszystkie skały partii szczytowej, weszliśmy na kilka z nich, stwierdziliśmy że jesteśmy w Pieninach i przyszedł czas na odpoczynek na szczycie. Myśmy odpoczywali a w oddali warkotały piły. „Beskidzka masakra piłą motorową”. Aż strach był iść w tym kierunku. A musieliśmy – trzeba było teraz dotrzeć do szlaku na Malinowską. Udało nam się uniknąć ciosów okrutnych drwali. Docieramy do szlaku i rozpoczynamy drugi etap naszej wycieczki – ku Malinowskiej Skałe. Zwanej obecnie Łyską Malinową. W odróżnieniu od Łyski leżakującej na obrzeżach Żywca. W mrocznym mroku idziemy ku Górze Przeznaczenia. Sami, a w koło nas upiory, strzygi, pająki, muchy i ufoludki. Jesteśmy wręcz przerażeni gdy z Malinowskiej Mgły Smoleńskiej wyłaniają się ludzie. Dwa. Obok powszechnie znanej skały podszczytowej na Malinowskiej. I jak te dwa, pierwsze tego dnia, ludzie się pojawiły to do Skrzycznego łaziły już tłumy. Na Malinowskiej krajobraz jak na froncie I Wojny Światowej. Część drzew wycięta, część wyrwana przez wiatr. Cud, że skały nie zdmuchnęło. Kolejnym cudem było pojawienie się dwojga świętych w kapliczce w skale. Tam od tej pory będą procesje chodzić. Pamiętajcie o wpłacaniu wolnych datków na konta świętych. Zainteresowanych prosimy o PW.
Po dłuższym pobycie na skale czas ruszyć ku Skrzycznemu. Szliśmy w biegających chmurach, wśród resztek lasu. Tylko my ku schronisku, reszta ku Malinowskiej. Na najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego dotarliśmy w deszczu. Deszcz ten był tak miły, że towarzyszył nam aż do końca wycieczki. Dziękujemy, postaramy się odpowiednio odwdzięczyć. Wchodzimy do schroniska, miejsca siedzące jeszcze były. I w cieple spędziliśmy półtorej godziny. Plotkując o wszystkich. Ale plotkowaliśmy mile i elegancko. Czas przerwy minął, czas na zejście nadszedł. W deszczu, błocie, liściach i żmijach w godzinę dotarliśmy do Zimnika. Pętla została zrobiona. Dotarliśmy tam o 16.12, najbliższy autobus mieliśmy o 17.21. Ale w Żywcu są dobrzy ludzie i poratowali potrzebujących w potrzebie. O 16.20 zajeżdża auto z dwoma osobnikami na pokładzie : Łukaszem i Łukaszem. Dziękujemy Panowie.
I tak oto zakończyliśmy pierwszy dzień turystyki.
Dobranoc.
Złe czasy nastały. Kryzys, pensji od 5 lat nie podnieśli, życie co raz droższe, choróbska na starość człeka dopadają. A żyć trzeba … Tylko za co ? Doszło do tego, że trzeba szukać dodatkowych źródeł zarobkowania. I tak jak to rzekł Zdziczały Piotr w temacie Stołu – zostałem wynajęty jako przewodnik. Po Ziemi Żywieckiej.
Pani Moderator Malgo poinformowała mnie, że ma zamiar poznać lepiej Beskidy. No cóż – jak Moderatorka tak pisze, to biedny, skromny użytkownik musi. I tak oto zostałem wynajęty jako przewodnik na dwa dni – sobotę i niedzielę. Miałem przygotować plan wycieczek, oprowadzić i z powrotem przyprowadzić. Ponoć się udało.
Sobota rano – pogoda wręcz cudna. Pada, zimno, chmury biegają po okolicy. Listopad … Ale turystyka to nie tylko przyjemności. Należy być dzielnym i zdobywać góry nawet w takich warunkach. A Malgo dzielna jest. Ja nie musiałem być dzielny. Byłem wynajęty. Na sobotę zaproponowałem klasyczną trasę po Beskidzie Śląskim. Z Zimnika do Zimnika. Przez Dolinę Zimnika, górę Kościelec, wyłysiałą Malinowską Skałę na Skrzyczne. I jazda w dół do Zimnika. O straszliwej, 9 rano, ruszamy dnem Doliny Zimnika. Sami. Inni turyści nie lubią moknąć. Spokojnie docieramy do leśniczówki Łukaszne, przekraczamy mostek i prawym zboczem Kościelca ruszamy ku przygodzie. Widoki … no cóż. Po prawej w chmurach ukrywały się Skrzyczne i Malinowska Skała. Na szczęście Kościelec po lewicy nie był zakryty i dzięki temu tam trafiliśmy. Bo byłby wstyd jakbym nie trafił … Siadamy na chwilę przy zakręcie wprowadzającym na stok Kościelca, śniadamy, opowiadamy, plotkujemy. O wszystkich. Ale czas skończyć pogawędki i ruszyć. Ku górze. Zwłaszcza, że skały już widać. Wzywają nas, kuszą, mamią, otumaniają, prowadzą na manowce. Należy być czujnym. I tacy byliśmy. Obeszliśmy wszystkie skały partii szczytowej, weszliśmy na kilka z nich, stwierdziliśmy że jesteśmy w Pieninach i przyszedł czas na odpoczynek na szczycie. Myśmy odpoczywali a w oddali warkotały piły. „Beskidzka masakra piłą motorową”. Aż strach był iść w tym kierunku. A musieliśmy – trzeba było teraz dotrzeć do szlaku na Malinowską. Udało nam się uniknąć ciosów okrutnych drwali. Docieramy do szlaku i rozpoczynamy drugi etap naszej wycieczki – ku Malinowskiej Skałe. Zwanej obecnie Łyską Malinową. W odróżnieniu od Łyski leżakującej na obrzeżach Żywca. W mrocznym mroku idziemy ku Górze Przeznaczenia. Sami, a w koło nas upiory, strzygi, pająki, muchy i ufoludki. Jesteśmy wręcz przerażeni gdy z Malinowskiej Mgły Smoleńskiej wyłaniają się ludzie. Dwa. Obok powszechnie znanej skały podszczytowej na Malinowskiej. I jak te dwa, pierwsze tego dnia, ludzie się pojawiły to do Skrzycznego łaziły już tłumy. Na Malinowskiej krajobraz jak na froncie I Wojny Światowej. Część drzew wycięta, część wyrwana przez wiatr. Cud, że skały nie zdmuchnęło. Kolejnym cudem było pojawienie się dwojga świętych w kapliczce w skale. Tam od tej pory będą procesje chodzić. Pamiętajcie o wpłacaniu wolnych datków na konta świętych. Zainteresowanych prosimy o PW.
Po dłuższym pobycie na skale czas ruszyć ku Skrzycznemu. Szliśmy w biegających chmurach, wśród resztek lasu. Tylko my ku schronisku, reszta ku Malinowskiej. Na najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego dotarliśmy w deszczu. Deszcz ten był tak miły, że towarzyszył nam aż do końca wycieczki. Dziękujemy, postaramy się odpowiednio odwdzięczyć. Wchodzimy do schroniska, miejsca siedzące jeszcze były. I w cieple spędziliśmy półtorej godziny. Plotkując o wszystkich. Ale plotkowaliśmy mile i elegancko. Czas przerwy minął, czas na zejście nadszedł. W deszczu, błocie, liściach i żmijach w godzinę dotarliśmy do Zimnika. Pętla została zrobiona. Dotarliśmy tam o 16.12, najbliższy autobus mieliśmy o 17.21. Ale w Żywcu są dobrzy ludzie i poratowali potrzebujących w potrzebie. O 16.20 zajeżdża auto z dwoma osobnikami na pokładzie : Łukaszem i Łukaszem. Dziękujemy Panowie.
I tak oto zakończyliśmy pierwszy dzień turystyki.
Dobranoc.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Dobromił, łącznie zmieniany 3 razy.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
A teraz czas na prawdę i tylko prawdę...
Po dosyć długiej eksploracji żywieckiego parku, wynegocjowałam od Przewodnika Dobromiła późniejszą godzinę wyjścia. Nie przeczuwałam, że Beskid Śląski jest tak wysoki... Bardzo szybko pojawiły się pierwsze objawy choroby wysokogórskiej: brak apetytu, zawroty głowy, dziwne, że nie miałam omamów, a może miałam tylko o tym nie wiedziałam? Nagle przed oczami ukazał nam się Kościelec. Bydlak ma 10 190m.* Tuż za tym zakrętem wmusiłam w siebie batonika i kubek herbaty. Oba się przyjęły.
Bardzo blisko nas wyrastały ogromne turnie, okna skalne i drogi wspinaczkowe dla wielkich chimalajów. Ciarki chodziły po plecach.
W tle było słychać piły mechaniczne, za chwilę minęliśmy drwali, bałam się ich, ale jestem przekonana, że krótkie Dzień dobry uratowało nam życie.
Dotarliśmy szczęśliwie na Malinowską Skałę... Kolejny mój rekord... 11 520m. Czuję się dobrze, może dlatego, że jesteśmy już na granicy atmosfery...
Okazuje się, że po zdobyciu wysokości 11 000m, nie ma już choroby wysokogórskiej, nie potrzebny jest tlen, potrzebny jest tylko szlak. Co jakiś czas pojawiały się takie widoki:
Na 12 570m leje deszcz, ale chyba już nie atmosferyczny, w każdym razie jest mokry i zimny. Na 12 tys. m nie działają aparaty...
Stacja kosmiczna na Skrzycznem bardzo jest potulna i ma dobrą pomidorówkę, ceny posiłków nie tak kosmiczne jak ceny noclegów.
Po zejściu poniżej 11 tys. m ponownie można robić zdjęcia. Ganiające się chmury pokazują taki krajobraz:
Widać, że wracamy do cywilizacji, Żywiec rządzi.
Pod koniec ukazuje nam się ufoludek “Czy macie może ogień?”. Nie mieliśmy. Czas uciekać na Ziemię.
Więcej zdjęć:
https://picasaweb.google.com/1018025537 ... Skrzyczne#
*użycie błędnych jednostek miar jest nieprzypadkowe
Po dosyć długiej eksploracji żywieckiego parku, wynegocjowałam od Przewodnika Dobromiła późniejszą godzinę wyjścia. Nie przeczuwałam, że Beskid Śląski jest tak wysoki... Bardzo szybko pojawiły się pierwsze objawy choroby wysokogórskiej: brak apetytu, zawroty głowy, dziwne, że nie miałam omamów, a może miałam tylko o tym nie wiedziałam? Nagle przed oczami ukazał nam się Kościelec. Bydlak ma 10 190m.* Tuż za tym zakrętem wmusiłam w siebie batonika i kubek herbaty. Oba się przyjęły.
Bardzo blisko nas wyrastały ogromne turnie, okna skalne i drogi wspinaczkowe dla wielkich chimalajów. Ciarki chodziły po plecach.
W tle było słychać piły mechaniczne, za chwilę minęliśmy drwali, bałam się ich, ale jestem przekonana, że krótkie Dzień dobry uratowało nam życie.
Dotarliśmy szczęśliwie na Malinowską Skałę... Kolejny mój rekord... 11 520m. Czuję się dobrze, może dlatego, że jesteśmy już na granicy atmosfery...
Okazuje się, że po zdobyciu wysokości 11 000m, nie ma już choroby wysokogórskiej, nie potrzebny jest tlen, potrzebny jest tylko szlak. Co jakiś czas pojawiały się takie widoki:
Na 12 570m leje deszcz, ale chyba już nie atmosferyczny, w każdym razie jest mokry i zimny. Na 12 tys. m nie działają aparaty...
Stacja kosmiczna na Skrzycznem bardzo jest potulna i ma dobrą pomidorówkę, ceny posiłków nie tak kosmiczne jak ceny noclegów.
Po zejściu poniżej 11 tys. m ponownie można robić zdjęcia. Ganiające się chmury pokazują taki krajobraz:
Widać, że wracamy do cywilizacji, Żywiec rządzi.
Pod koniec ukazuje nam się ufoludek “Czy macie może ogień?”. Nie mieliśmy. Czas uciekać na Ziemię.
Więcej zdjęć:
https://picasaweb.google.com/1018025537 ... Skrzyczne#
*użycie błędnych jednostek miar jest nieprzypadkowe
Ostatnio zmieniony 2013-11-12, 15:24 przez Malgo Klapković, łącznie zmieniany 1 raz.
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Dobromił pisze:zostałem wynajęty jako przewodnik
To fajnie.
Mi nikt takich usług nie proponował. Co gorsza - nawet jako chłopa pod ,,torbę" mnie nie chcą
Mroczne zdjęcia.
Ostatnio zmieniony 2013-11-12, 17:20 przez Tępy dyszel, łącznie zmieniany 1 raz.
Może i dobrze, że nie widziała tego co widać przy lepszej pogodzie. Kilkuty drzew po horyzont, porozrzucane kości, szaleńcy z piłami, ogólny kataklizm i kwaśne deszcze.
Ostatnio zmieniony 2013-11-12, 20:16 przez Piotrek, łącznie zmieniany 1 raz.
Dobromił pisze:Pamiętajcie o wpłacaniu wolnych datków na konta świętych.
Jeśli Ci święci są odpowiedzialni za pogodę to ja nie wiem czy lepiej ich wspomagać czy nie wspomagać poza tym na świętych nie wyglądają
Malgo Klapković pisze:Bardzo szybko pojawiły się pierwsze objawy choroby wysokogórskiej: brak apetytu, zawroty głowy
Jesteś pewna, że to oznaki choroby wysokościowej
PS A tak naprawdę fajną mieliście pogodę taką tajemniczą
"Kiedy świat się od ciebie odwraca, ty też musisz się od niego odwrócić."
Malgo Klapković pisze:A teraz czas na prawdę i tylko prawdę...
Ech, przykra ta prawda...można się przekręcić. Nie taki ten Beskid pamiętam, wygląda jak po kosmicznej zagładzie. Gdzie te bory świerkowe pachnące igliwiem przez cały rok.
Jednak fotki podziwiam, bo pięknie temat pokazany, a do tego trzeba mieć wrażliwe oko.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Piotrek pisze:Pogodę Malgo, podczas tej inicjacji z Potworem Kościelcem miałaś odpowiednią
Znam jeszcze jedno takie miejsce, które bardziej mi się podoba w takiej mrocznej pogodzie - mianowicie Wodospady Zimnej Wody w Tatrach Słowackich. Kiedy pojechałam tam w słoneczny dzień bardzo się przeraziłam. Takie kikuty ładnie wyglądają wśród mgieł, chmur i uczucia lęku...
Wiolcia pisze:Małgo, pierwszy raz w Śląskim byłaś?
Nie pierwszy, nawet na Skrzycznem nie pierwszy, ale teraz to już mam pewność, że na 100% weszłam tam pieszo, bo z lat dzieciństwa, to nie pamiętam, ale na pewno już tam byłam
Iva pisze:Jesteś pewna, że to oznaki choroby wysokościowej
Nie.
Na Grojcu też krzaki przetrzebiono, to wszystko po to, bym mogła coś zobaczyć.Julius pisze:Nie taki ten Beskid pamiętam, wygląda jak po kosmicznej zagładzie.
Nie no, w skrócie powiem, że było zajebiście! Dopiero w niedzielę wieczorem jak oglądaliśmy zdjęcia, to uznaliśmy, że jednak byliśmy wytrwali w tym wędrowaniu w sobotę - wtedy byliśmy zadowoleni i w ogóle och, ach. Nie ma to jak słoneczko, ale góry w każdej pogodzie pokazują inne oblicze i zazwyczaj jest ono piękne
Tępy Dyszel pisze:Co gorsza - nawet jako chłopa pod ,,torbę" mnie nie chcą
Nie żądasz aby za dużo ? Rynek psujesz !!!!
HalinkaŚ pisze:No, a podatek odprowadziłeś od zarobku
Tak. Moje drugie "ja" pobrało.
nes_ska pisze:Gosia nawet kolory ma takie maryjne
A ten drugi ?
Piotrek pisze:Pogodę Malgo, podczas tej inicjacji z Potworem Kościelcem miałaś odpowiednią, taka jest najlepsza by poczuć mrok miejsca
Wiecie, panie Zdziczały, macie rację. Tak wspominam nasze trasy tam i dochodzę do wniosku, że mrok to tam musi być. Bez mroku nie ma kołaczy.
Iva pisze:poza tym na świętych nie wyglądają
Pomodlę się za Ciebie.
Julius pisze:Gdzie te bory świerkowe pachnące igliwiem przez cały rok.
W piecach.
Malgo Klapković pisze:Na Grojcu też krzaki przetrzebiono, to wszystko po to, bym mogła coś zobaczyć.
Aż cud, że trójnoga i krzyża nie usuneli
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 40 gości