No to zaczynamy!
Fotka rozpoczynająca w pełnym składzie.
Piękne widoki mamy od samego początku.
Słowacja też się zmienia na lepsze.
Nabierany wysokości i myślę sobie, że trafił się wyjątkowo piękny dzień. Oby się utrzymało.
Pierwszy szczycik - Sokolie... i zaczyna się piwkowanie
Tobi nie pił, to mógł pozować.
Potem było monotonnie - do góry i w dół i tak na przemian.
Świetne były te trawiaste przełączki.
Sokół cieszy się, bo zrobił kupkę.
Zdobywamy kolejne pagórki.
Przejrzystość - letnia.
Las cudny!
Rozsutec przygląda nam się z boku.
Główna grań coraz bliżej.
Tam już jest więcej ludzi.
Wciąż te podejścia... a nóżki bolą.
O Jezusie, jak tu pięknie!
Zdobyliśmy Wielki Krywań - pogoda wciąż idealna i wygląda, że tak już zostanie.
Siedzimy i patrzymy.
Oficjalna fotka grupowa.
Można schodzić - na piwo
W chłopakach, których żony zostały w dole, pod wpływem paru piwek zaczęły buzować hormony. Za kim oni się tak oglądają?
Za dziewczynami!
Co oni tam sobie musieli wyobrażać... to tylko oni mogą napisać
Wracając do górskich widoków...
Zielono-błękitno fatrzańskiej bajki ciąg dalszy.
Rozsutec coraz bliżej.
Trzeba jeszcze zejść z Południowego Gronia.
To zejście dało nam popalić. No to piwko...
Pozostała jeszcze formalność, ostatni odcinek. Mieliśmy do wyboru, albo stokiem narciarskim, albo zamkniętym szlakiem. Ukochana powiedziała, że stokiem już nie pójdzie, reszta ekipy też się do tego nie paliła, a ja stwierdziłem, że przecież nie będę tym, który przemówi głosem rozsądku.
Poszliśmy więc zamkniętym szlakiem. Podziwialiśmy dorodne borowiki. A ja opowiadałem moje przygody z dawnych lat, kiedy też chodziłem zamkniętym szlakiem i kończyło się to tragicznie.
Pojawiło się trochę trudności.
W tym miejscu czułem lekki niepokój.
Ale potem okazało się, że jest tylko pięknie!
Takim romantycznym zamkniętym szlakiem jeszcze nie szedłem.
Na dole byliśmy wszyscy bardzo zadowoleni, a najbardziej Sokół.
Dopiero przeglądając zdjęcia zobaczyłem co on dokładnie tu robi
Oficjalna fotka kończąca.
Podsumowując.
Wycieczka spontaniczna, ale takie bywają najlepsze. Dla nas trochę męcząca, 6 godzin w aucie, 12 godzin łażenia, ale tempo było spokojne, był czas na podziwianie widoków, rozmowy, żarty i kontemplację otoczenia. Pogoda ideał - rzadko się zdarza, żeby w takich ciut wyższych górach było tyle słońca i jeszcze te białe obłoczki pozujące do zdjęć. Bardzo mi się też podobało zakończenie - taka kropka nad "i", lekki stresik, akcent. Wszystko było w idealnych proporcjach.
Link do zdjęć:
https://drive.google.com/file/d/1GZAZ2p ... sp=sharing